Hodowla zwierząt na mięso grozi katastrofą ekologiczną

Popularna i szanowana brytyjska gazeta The Guardian opublikowała wyniki niedawnego badania, które można nazwać jednocześnie sensacyjnym i przygnębiającym.

Faktem jest, że naukowcy odkryli, iż przeciętny mieszkaniec mglistego Albionu w swoim życiu nie tylko pochłania ponad 11.000 zwierząt: ptaków, bydła i ryb – w postaci różnych produktów mięsnych – ale także pośrednio przyczynia się do dewastacji kraju. Natura. Wszak nowoczesnych metod hodowli bydła nie można nazwać inaczej niż barbarzyństwem w stosunku do planety. Kawałek mięsa na talerzu to nie tylko zabite zwierzę, ale także kilometry wyeksploatowanej, zdewastowanej ziemi i – jak wykazały badania – tysiące litrów wody pitnej. „Nasz zamiłowanie do mięsa rujnuje naturę” — mówi The Guardian.

Według ONZ obecnie około 1 miliarda ludzi na świecie jest regularnie niedożywionych, a według prognoz organizacji za 50 lat liczba ta potroi się. Ale problem polega również na tym, że sposób, w jaki jedzą ci, którzy mają wystarczającą ilość jedzenia, wyczerpuje zasoby planety w katastrofalnym tempie. Analitycy zidentyfikowali kilka głównych powodów, dla których ludzkość powinna pomyśleć o środowiskowych konsekwencjach jedzenia mięsa i możliwości wyboru „zielonej” alternatywy.

1. Mięso ma efekt cieplarniany.

Dziś planeta konsumuje ponad 230 ton mięsa zwierzęcego rocznie – dwa razy więcej niż 30 lat temu. Zasadniczo są to cztery rodzaje zwierząt: kurczaki, krowy, owce i świnie. Hodowla każdego z nich wymaga ogromnych ilości żywności i wody, a ich odpady, które gromadzą się dosłownie w górach, uwalniają metan i inne gazy, które wywołują efekt cieplarniany na skalę planety. Według badań ONZ z 2006 r. wpływ hodowli zwierząt na mięso na klimat przewyższa negatywny wpływ samochodów, samolotów i wszystkich innych środków transportu razem wziętych na Ziemię!

2. Jak „zjadamy” ziemię?

Populacja świata stale rośnie. Ogólna tendencja w krajach rozwijających się to konsumpcja większej ilości mięsa każdego roku, a ilość ta podwaja się co najmniej co 40 lat. Jednocześnie, w przeliczeniu na kilometry przestrzeni przeznaczonej na hodowlę zwierząt gospodarskich, liczby te są jeszcze bardziej imponujące: w końcu na wyżywienie mięsożercy potrzeba 20 razy więcej ziemi niż wegetarianina.

Do tej pory już 30% powierzchni ziemi, niepokrytej wodą ani lodem i nadającą się do życia, zajmuje hodowlę zwierząt gospodarskich na mięso. To już dużo, ale liczby rosną. Nie ulega jednak wątpliwości, że hodowla bydła jest nieefektywnym sposobem użytkowania ziemi. Przecież dla porównania, na przykład, w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych 13 milionów hektarów ziemi przeznaczono pod uprawy rolne (uprawa warzyw, zbóż i owoców), a 230 milionów hektarów pod hodowlę zwierząt. Problem pogłębia fakt, że większość uprawianych produktów rolnych jest spożywana nie przez ludzi, ale przez zwierzęta gospodarskie! Aby otrzymać 1 kg kurczaka brojlera, trzeba go nakarmić 3.4 kg zboża, 1 kg wieprzowiny „zjada” już 8.4 kg warzyw, a reszta „mięsnych” zwierząt jest jeszcze mniej energooszczędna, jeśli chodzi o wegetarianizm jedzenie.

3 . Bydło pije za dużo wody

Amerykańscy naukowcy obliczyli: do wyhodowania kilograma ziemniaków potrzeba 60 litrów wody, kilograma pszenicy – ​​108 litrów wody, kilograma kukurydzy – 168 litrów, a kilogram ryżu będzie wymagał aż 229 litrów! Wydaje się to zaskakujące, dopóki nie przyjrzymy się liczbom dla przemysłu mięsnego: aby uzyskać 1 kg wołowiny, potrzeba 9.000 litrów wody… Nawet do „wyprodukowania” 1 kg brojlerów potrzeba 1500 litrów wody. Dla porównania, 1 litr mleka będzie wymagał 1000 litrów wody. Te dość imponujące liczby bledną w porównaniu ze wskaźnikiem zużycia wody przez świnie: średniej wielkości ferma trzody chlewnej z 80 świniami zużywa około 280 milionów litrów wody rocznie. Duża farma trzody chlewnej wymaga tyle samo wody, co populacja całego miasta.

Wydaje się to zabawną matematyką tylko wtedy, gdy nie weźmie się pod uwagę, że rolnictwo już dziś zużywa 70% wody, która może być wykorzystywana przez ludzi, a im więcej inwentarza żywego jest na farmach, tym szybciej będzie rosło ich zapotrzebowanie. Inne kraje bogate w zasoby, ale ubogie w wodę, takie jak Arabia Saudyjska, Libia i Zjednoczone Emiraty Arabskie już obliczyły, że bardziej opłaca się uprawiać warzywa i zwierzęta gospodarskie w krajach rozwijających się, a następnie importować…

4. Hodowla zwierząt gospodarskich niszczy lasy

Lasy deszczowe znów są zagrożone: nie z powodu drewna, ale dlatego, że światowi giganci rolni wycinają je, aby uwolnić miliony hektarów pod wypas i uprawę soi i palm na olej. Według niedawnego badania Friends of the Earth, około 6 milionów hektarów lasów tropikalnych rocznie – całe terytorium Łotwy lub dwie Belgia! – „łysy” i stać się ziemią uprawną. Częściowo ta ziemia jest zaorana pod uprawy, które będą przeznaczone na paszę dla zwierząt, a częściowo służą jako pastwiska.

Te liczby oczywiście skłaniają do refleksji: jaka jest przyszłość naszej planety, w jakich warunkach środowiskowych będą żyć nasze dzieci i wnuki, dokąd zmierza cywilizacja. Ale w końcu każdy dokonuje własnego wyboru.

Dodaj komentarz