Granice osobiste: kiedy obrona nie jest potrzebna

Często mówimy dużo o granicach osobistych, ale zapominamy o najważniejszym — muszą być dobrze chronione przed tymi, których nie chcemy wpuścić. A przed bliskimi, ukochanymi ludźmi nie powinieneś zbyt gorliwie chronić swojego terytorium, w przeciwnym razie ty możesz znaleźć się na tym zupełnie sam.

Hotel w miejscowości wypoczynkowej. Późny wieczór. W sąsiednim pokoju młoda kobieta załatwia sprawy z mężem — prawdopodobnie przez Skype, bo jego uwagi nie są słyszane, ale jej gniewne odpowiedzi są głośne i wyraźne, nawet za bardzo. Możesz sobie wyobrazić, co mówi mąż i zrekonstruować cały dialog. Ale po około czterdziestu minutach znudziło mi się to ćwiczenie dla początkującego scenarzysty. Pukam do drzwi.

"Kto tam?" — «Sąsiadu!» - "Co chcesz?!" „Przepraszam, za głośno mówisz, nie można spać ani czytać. I jakoś wstydzę się wysłuchiwać szczegółów twojego życia osobistego. Drzwi się otwierają. Oburzona twarz, oburzony głos: „Czy rozumiesz, co właśnie zrobiłeś?” - "Co?" (Naprawdę nie rozumiałem, co zrobiłem tak okropnie. Wygląda na to, że wyszedłem w dżinsach i podkoszulku, a nawet nie boso, ale w hotelowych kapciach.) — „Ty… ty… ty… naruszyłeś moje osobiste przestrzeń!" Drzwi zatrzaskują się przed moją twarzą.

Tak, należy szanować przestrzeń osobistą — ale szacunek ten musi być wzajemny. Z tak zwanymi „granicami osobistymi” często okazuje się to samo. Zbyt gorliwa obrona tych na wpół mitycznych granic często przeradza się w agresję. Prawie jak w geopolityce: każdy kraj przesuwa swoje bazy bliżej obcego terytorium, podobno dla bardziej niezawodnej ochrony, ale sprawa może zakończyć się wojną.

Jeśli ponuro skupisz się na ochronie osobistych granic, cała twoja siła psychiczna zostanie skierowana na budowę murów fortecy.

Nasze życie dzieli się na trzy obszary — publiczną, prywatną i intymną. Osoba w pracy, na ulicy, w wyborach; osoba w domu, w rodzinie, w relacjach z bliskimi; mężczyzna w łóżku, w łazience, w toalecie. Granice tych sfer są zatarte, ale wykształcony człowiek zawsze jest w stanie je wyczuć. Moja mama nauczyła mnie: „Zapytanie mężczyzny, dlaczego nie jest żonaty, jest tak nieprzyzwoite, jak pytanie kobiety, dlaczego nie ma dzieci”. To jasne — tutaj wdzieramy się w granice tego, co najbardziej intymne.

Ale oto paradoks: w sferze publicznej można zadawać prawie dowolne pytania, w tym prywatne, a nawet intymne. Nie dziwimy się, gdy nieznany wujek z działu personalnego wypytuje nas o obecnych i byłych mężów i żony, o rodziców, dzieci, a nawet o choroby. Ale w sferze prywatnej nie zawsze wypada zapytać znajomego: „na kogo głosowałeś”, nie mówiąc już o problemach rodzinnych. W sferze intymnej nie boimy się wydać głupich, śmiesznych, naiwnych, a nawet złych — czyli jakby nagich. Ale kiedy stamtąd wychodzimy, ponownie zapinamy wszystkie guziki.

Granice osobiste — w przeciwieństwie do państwowych — są ruchome, chwiejne, przepuszczalne. Zdarza się, że lekarz zadaje nam pytania, które sprawiają, że się rumienimy. Ale nie gniewamy się, że narusza nasze osobiste granice. Nie chodź do lekarza, bo on zagłębia się w nasze problemy, to zagraża życiu. Nawiasem mówiąc, sam lekarz nie mówi, że obciążamy go skargami. Bliscy ludzie nazywani są bliskimi ludźmi, ponieważ otwieramy się na nich i oczekujemy od nich tego samego. Jeśli jednak posępnie skupi się na ochronie granic osobistych, to cała siła psychiczna zostanie poświęcona na budowę murów twierdzy. A wewnątrz tej fortecy będzie pusta.

Dodaj komentarz