Maria Callas: niesamowita przemiana z bbw w ikonę stylu

59 stycznia, lecąc z Mediolanu do Chicago, Callas spędził kilka godzin w Paryżu. Dzięki doniesieniu w gazecie France Soir (artystce w samolocie towarzyszył tłum francuskich dziennikarzy) wiemy, że okazuje się, że głównym celem jej szybkiego marszu była… kolacja w restauracji Chez Maxim's. Skrupulatny reporter zapisywał wszystko co minutę.

«20.00. Spacer z hotelu do restauracji.

20.06. Callas wchodzi do przestronnego pokoju na parterze i siada przy stole ustawionym na jej cześć dla czternastu osób.

 

20.07. Panika w kuchni: 160 płaskich ostryg trzeba otworzyć w kilka minut. Callas ma tylko godzinę na lunch.

20.30. Zachwycają się daniami: najdelikatniejszymi ostrygami, owocami morza w sosie winogronowym, potem danie od jej imienia „Jagnięca Siodło z Callas”, zupa ze świeżych szparagów i – największa rozkosz – suflet „Malibran”.

21.30. Hałas, hałas, latarki… Callas opuszcza restaurację… ”

Zapisano również, że gość jadł z doskonałym apetytem i nie ukrywał przed innymi, że posiłek mu smakował.

W czasie opisywanego wydarzenia imię 35-letniej Callas grzmiało po obu stronach oceanu i to nie tylko w wąskim gronie miłośników opery, co jest na ogół nietypowe dla tej „przestarzałej” sztuki. W dzisiejszym języku była „osobą medialną”. Zwijała skandale, błysnęła w plotkach, walczyła z fanami, narzekając na koszty sławy. („Tam jest bardzo niewygodnie… Promienie chwały palą wszystko dookoła”). W oczach otaczających ją osób zamieniła się już w „świętego potwora”, ale nie zrobiła jeszcze najbardziej ogłuszającego kroku: nie zostawiła milionera dla miliardera – nie z powodu pieniędzy, ale wielkiej miłości. Ale główne wyjaśnienie: Callas śpiewała, jak nikt przed lub po, i miała fanów – od królowej Anglii po hafciarki.

Menu jej życia

Jeśli w XX wieku ktoś mógł pretendować do tytułu prima donna, to właśnie ona, magnetyczna Maryja. Jej głos (magiczny, boski, podniecający, podobny do głosu kolibra, lśniący jak diament - jakich epitetów nie podchwycili krytycy!), A jej biografia, porównywalna z tragedią starożytnej Grecji, należą do całego świata. Co najmniej cztery kraje mają najpoważniejsze powody, by uważać je za „swoje”.

Najpierw Stany Zjednoczone, gdzie urodziła się - w Nowym Jorku 2 grudnia 1923 r. W rodzinie greckich emigrantów, którzy otrzymali na chrzcie długie imię - Cecilia Sophia Anna Maria. Wraz z trudnym do wymówienia nazwiskiem ojca - Kalogeropoulos - wcale nie było to amerykańskie, a wkrótce dziewczynka została Marią Callas. Callas kilkakrotnie powróci do Matki Ameryki: w 1945 roku jako student - na lekcje śpiewu, w połowie lat pięćdziesiątych już jako gwiazda solowych występów na scenie Metropolitan Opera, a na początku lat 50. - by uczyć.

Po drugie, Grecja, historyczna ojczyzna, do której po przepaści między rodzicami Maria przeprowadziła się w 1937 roku wraz z matką i starszą siostrą. W Atenach studiowała w konserwatorium i po raz pierwszy weszła na scenę zawodową.

Po trzecie, Włochy, ich twórcza ojczyzna. W 1947 roku 23-letnia Callas została zaproszona do Werony, aby wystąpić na corocznym festiwalu muzycznym. Tam też poznała swojego przyszłego męża, prawie trzydziestoletniego starszego producenta cegieł i filantropa Giovanniego Battistę Meneghiniego. Jej domem stanie się miasto Romea i Julii, a po Mediolanie, gdzie w 1951 roku Maria zaczęła śpiewać w słynnym Teatro alla Scala oraz stary Sirmion nad brzegiem jeziora Garda.

I wreszcie Francja. Tutaj królowa bel canto przeżyła jeden z najwspanialszych triumfów swojego życia - w grudniu 1958 r. Po raz pierwszy z recitalem w Operze Paryskiej. Stolica Francji to jej ostatni adres. W swoim paryskim mieszkaniu 16 września 1977 roku spotkała przedwczesna śmierć - bez miłości, bez głosu, bez nerwów, bez rodziny i przyjaciół, z pustym sercem, straciwszy smak życia…

Tak więc cztery takie odmienne od siebie jego główne stany. Chociaż oczywiście w koczowniczym życiu artystki krajów i miast było znacznie więcej, a wiele z nich okazało się dla niej niezwykle ważnych, zapadających w pamięć i fatalnych w skutkach. Ale interesuje nas coś innego: jak wpłynęły one na preferencje gastronomiczne primadonny?

Walizka z przepisami

„Dobre gotowanie to to samo, co tworzenie. Każdy, kto kocha kuchnię, uwielbia również wymyślać ”- powiedział Callas. I znowu: „Z wielkim entuzjazmem podchodzę do każdej firmy i jestem przekonany, że nie ma innej drogi”. Dotyczyło to również kuchni. Zaczęła gotować na poważnie, kiedy została mężatką. Signor Meneghini, jej pierwszy mężczyzna i jedyny legalny mąż, uwielbiał jeść, a ponadto ze względu na wiek i otyłość jedzenie, włoskie szczęście prawie zastąpił mu seks.

W swoich przesadnych wspomnieniach Meneghini opisywał pyszne dania, które jego młoda żona, która odkryła swój talent kulinarny, oddawała się pysznym potrawom. I podobno przy kuchence od jakiegoś czasu spędzała dużo więcej czasu niż przy fortepianie. Jednak tutaj jest fotografia z 1955 roku: „Maria Callas w swojej kuchni w Mediolanie”. Piosenkarka zamarła z mikserem na tle ultranowoczesnie wyglądających szaf wnękowych.

Stając się żoną bogatego dżentelmena i zdobywając coraz większą sławę, Maria coraz częściej odwiedzała restauracje.

Ponadto podczas zwiedzania. Po spróbowaniu gdzieś tego lub innego dania nie wahała się zapytać kucharzy i natychmiast zapisała przepisy na serwetkach, menu, kopertach i wszędzie tam, gdzie było to konieczne. I schowała go do torebki. Wszędzie zbierała te przepisy. Z Rio de Janeiro przywiozła metodę przyrządzania kurczaka z awokado, z Nowego Jorku – zupę z czarnej fasoli, z Sao Paulo – feijoado, od szefów kuchni mediolańskiego zakładu Savini, gdzie regularnie odwiedzała, poznała standardowy przepis na risotto w mediolański. Nawet gdy podróżowała z Onassisem na jego pałacowym jachcie, nadal nie uniknęła pokusy – kolekcjonerzy ją zrozumieją! – poproś głównego kucharza o uzupełnienie kolekcji przepisem na krem ​​serowy z białymi truflami.

Kilka lat temu włoskie wydawnictwo Trenta Editore opublikowało książkę La Divina in cucina („Boskość w kuchni”) z podtytułem „Ukryte przepisy Marii Callas”. Historia pojawienia się tej książki kucharskiej jest intrygująca: rzekomo niedawno znaleziono walizkę należącą albo do samej Callas, albo do jej głównego domu, wypełnioną odręcznymi przepisami. Książka zawiera około stu. Daleka jest od tego, że Maria przynajmniej raz osobiście ucieleśniała całą tę kulinarną mądrość, a na przestrzeni lat zdecydowanie porzuciła wiele ulubionych potraw, w tym makarony i desery. Powód jest banalny - utrata wagi.

Sztuka wymaga poświęcenia

Wygląda jak sen, bajka lub, jak by dziś powiedzieli, posunięcie PR. Przetrwały więc fotografie - wymowni świadkowie cudownej przemiany „słonia” w zabytkowy posąg. Maria Callas od dzieciństwa i prawie do trzydziestu lat miała nadwagę, a potem dość szybko, w ciągu roku, schudła prawie czterdzieści kilogramów!

Zaczęła „chwytać” obrazę, gdy była jeszcze dziewczynką, wierząc i zapewne słusznie, że jej matka jej nie kocha, niezdarna i krótkowzroczna, poświęcając całą uwagę i czułość swojej najstarszej córce. Tuż przed śmiercią Callas pisał z goryczą: „Od 12 roku życia pracowałem jako koń, aby je nakarmić i zaspokoić wygórowane ambicje mojej matki. Zrobiłem wszystko, co chcieli. Ani moja mama, ani siostra nie pamiętają teraz, jak je karmiłem w czasie wojny, koncertując w gabinetach komendanta wojskowego, wypowiadając swój głos na czymś niezrozumiałym, żeby dostać dla nich kawałek chleba. „

„Muzyka i jedzenie były ujściem jej życia” — pisze jeden z biografów Callas, Francuz Claude Dufresne. – Od rana do wieczora jadła słodycze, ciastka miodowe, turecką rozkosz. Na obiad zjadłem makaron ze smakiem. Wkrótce – i kto nas rozpieści lepiej niż my sami – stanęła za piecem i wymyśliła swoje ulubione danie: dwa jajka pod greckim serem. Tego jedzenia nie można nazwać lekkim, ale dziecko potrzebowało tak wysokokalorycznej diety, aby dobrze śpiewać: w tamtych czasach wielu uważało, że dobry piosenkarz nie może być szczupły. To wyjaśnia, dlaczego matka cudownego dziecka nie ingerowała w uzależnienie córki od jedzenia. “

W wieku dziewiętnastu lat Maria przekroczyła 80 kilogramów. Była strasznie skomplikowana, nauczyła się ukrywać wady sylwetki pod „odpowiednim” ubraniem, a tym, którzy ośmielili się szydzić, odpowiadała z całą siłą wybuchowego południowego temperamentu. Kiedy pewnego dnia pracownica teatralna w Ateńskiej Operze wypowiedziała coś ironicznego na temat jej wyglądu za kulisami, młoda piosenkarka rzuciła mu pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy. To był stołek…

Druga wojna światowa wygasła, mniej było problemów z jedzeniem, a Maria dodała kolejne dwadzieścia kilogramów. Oto jak Meneghini, jej przyszły mąż i producent, opisuje swoje wrażenia z jej pierwszego spotkania latem 1947 roku w restauracji Pedavena w Weronie: „Wyglądała jak niezdarna, bezkształtna padlina. Kostki jej nóg były tej samej grubości co jej łydki. Poruszała się z trudem. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale kpiące uśmiechy i pogardliwe spojrzenia niektórych gości mówiły same za siebie. ”

I chociaż Meneghini przypisuje się rolę Pigmaliona w losach Callas, jest to tylko częściowo prawda: gdyby jego krzykliwa Galatea sama nie chciała pozbyć się kajdan tłuszczu, mało kto byłby w stanie wpłynąć na upartą divę. Wiadomo, że reżyser Luchino Visconti postawił jej ultimatum: ich wspólna praca na scenie La Scali jest możliwa tylko wtedy, gdy Maria schudnie. Głównym bodźcem do rezygnacji ze słodyczy, mąki i wielu innych produktów, do katowania się masażami i łaźniami tureckimi było dla niej tylko pragnienie nowych ról. W kreatywności, wraz z pojawieniem się w jej życiu miliardera Onassisa i zakochania, cierpiała na tę samą bulimię, obżarstwo, obżarstwo.

Kalie zniszczyły nadwagę w najbardziej radykalny sposób - połykając robak taśmowy, czyli tasiemca. Może to tylko legenda, paskudna anegdota. Ale mówią, że w tym czasie zaczęła pisać litery „my”, mając na myśli siebie i robaka. Możliwe, że tasiemiec został zwinięty w jej ciele z diety, w której głównym daniem był tatar - drobno posiekane surowe mięso z przyprawami i ziołami.

„Uwielbiała jeść, zwłaszcza ciasta i puddingi”, mówi Bruno Tosi, prezes The International Maria Callas Association, „ale jadła głównie sałatki i steki. Schudła stosując dietę opartą na koktajlach zawierających jod. Był to niebezpieczny reżim wpływający na centralny układ nerwowy, zmienił jego metabolizm, ale z brzydkiego kaczątka Callas zamienił się w pięknego łabędzia. “

Prasa, która kiedyś żartowała z jej hojnego ciała, teraz napisała, że ​​Callas ma szczuplejszą talię niż Gina Lollobrigida. W 1957 roku Maria ważyła 57 kilogramów i miała 171 centymetrów wzrostu. Dyrektor nowojorskiej Metropolitan Opera Rudolph Bing tak skomentował: „W przeciwieństwie do tego, co zwykle dzieje się z ludźmi, którzy nagle schudli, nic w jej wyglądzie nie przypominało mi, że niedawno była niesamowicie grubą kobietą. Była zaskakująco swobodna i swobodna. Wydawało się, że rzeźbiona sylwetka i wdzięk przychodziły jej od urodzenia. „

Niestety, „tak po prostu” nic nie dostała. „Najpierw straciłam na wadze, potem straciłam głos, teraz straciłam Onassis” - te słowa późniejszej Callas potwierdzają opinię, że „cudowna” utrata wagi w końcu miała katastrofalny wpływ na jej zdolności wokalne i serce. Pod koniec życia La Divina napisała w jednym ze swoich listów do perfidnego Onassis, który wolał wdowę po prezydencie Kennedym od niej: „Ciągle myślę: dlaczego wszystko przyszło do mnie z takim trudem? Moja piękność. Mój głos. Moje krótkie szczęście… ”

„Ciasto Mia” autorstwa Marii Callas

Czego potrzebujesz:

  • 2 szklanki cukru
  • 1 szklanka mleka
  • jaja 4
  • 2 kubki mąki
  • 1 laska wanilii
  • 2 łyżeczki z kupką suchych drożdży
  • sól
  • cukier puder

Co robić:

Zagotować mleko laską wanilii przeciętą wzdłuż na pół (nasiona należy zeskrobać do mleka końcówką noża) i zdjąć z ognia. Oddziel białka od żółtek. Zmiel żółtka na biało z 1 szklanką cukru. Cienkim strumieniem wlewaj gorące mleko, od czasu do czasu mieszając. Mąkę przesiać, wymieszać z drożdżami i solą. Stopniowo dodawać mąkę do mieszanki mleka i jajek, delikatnie mieszając. W osobnej misce ubij białka w puszystą pianę, stopniowo dodawaj pozostały cukier, kontynuując ubijanie. Do ciasta dodać ubite białka w małych porcjach, zagnieść łopatką od góry do dołu. Powstałą mieszankę przełóż na wysmarowaną tłuszczem i posypaną mąką formę do pieczenia z otworem pośrodku. Piec w temperaturze 180°C, aż ciasto wyrośnie, a powierzchnia stanie się złocista, 50-60 minut. Następnie wyjmij ciasto, połóż na ruszcie z dala od przeciągów. Po całkowitym ostygnięciu można go łatwo wyjąć z formy. Podawać z cukrem pudrem.

Dodaj komentarz