Psychologia

W Walentynki przypomnieliśmy sobie historie miłosne opisane w literaturze i kinie. I o znaczkach w związku, które oferują. Niestety, wiele z tych romantycznych scenariuszy nie pomaga nam budować naszego związku, a jedynie prowadzi do rozczarowania. Czym różnią się od nas bohaterowie powieści i filmów?

Dorastając żegnamy się z magicznym światem baśni. Rozumiemy, że słońce nie wyjdzie na żądanie szczupaka, żadne skarby nie zostaną zakopane w ogrodzie, a wszechmocny dżin nie pojawi się ze starej lampy i nie zamieni szkodliwego kolegę z klasy w piżmaka.

Jednak niektóre iluzje zastępują inne — te, których hojnie dostarczają nam romantyczne filmy i książki. „Romantyzm przeciwstawia miłość rutynie, pasję racjonalnemu wyborowi, walkę o spokojne życie” – mówi filozof Alain de Botton. Konflikty, trudności i napięte oczekiwanie na rozwiązanie sprawiają, że praca ta jest fascynująca. Ale kiedy sami próbujemy myśleć i czuć się jak bohaterowie naszego ulubionego filmu, nasze oczekiwania zwracają się przeciwko nam.

Każdy musi znaleźć swoją „drugą połówkę”

W życiu spotykamy wiele opcji na szczęśliwe relacje. Zdarza się, że dwoje ludzi bierze ślub z powodów pragmatycznych, ale wtedy są one przepojone szczerym współczuciem dla siebie. Dzieje się to również tak: zakochujemy się, ale potem uświadamiamy sobie, że nie możemy się ze sobą dogadać i postanawiamy odejść. Czy to oznacza, że ​​związek był błędem? Było to raczej cenne doświadczenie, które pomogło nam lepiej zrozumieć siebie.

Historie, w których los albo łączy bohaterów, albo rozdziela ich w różnych kierunkach, zdają się nas drażnić: ideał jest tutaj, wędrując gdzieś w pobliżu. Pospiesz się, spójrz na oba, inaczej stracisz szczęście.

W filmie „Pan. Nikt» bohater żyje kilkoma opcjami na przyszłość. Wybór, którego dokonuje jako dziecko, łączy go z trzema różnymi kobietami — ale tylko z jedną czuje się naprawdę szczęśliwy. Autorzy ostrzegają, że nasze szczęście zależy od dokonywanych przez nas wyborów. Ale ten wybór brzmi radykalnie: albo znajdź miłość swojego życia, albo popełnij błąd.

Nawet spotykając właściwą osobę, wątpimy – czy naprawdę jest aż tak dobry? A może powinieneś był rzucić wszystko i wyjechać w podróż z fotografem, który tak pięknie śpiewał z gitarą na imprezie firmowej?

Akceptując te reguły gry, skazujemy się na wieczne zwątpienie. Nawet spotykając właściwą osobę, wątpimy – czy naprawdę jest aż tak dobry? Czy on nas rozumie? A może powinieneś był zostawić wszystko i podróżować z tym kolesiem-fotografem, który tak pięknie śpiewał z gitarą na imprezie firmowej? Do czego te rzuty mogą doprowadzić, widać na przykładzie losów Emmy Bovary z powieści Flauberta.

„Całe dzieciństwo spędziła w klasztorze, otoczona upojnymi romantycznymi opowieściami” — rozmyśla Allen de Botton. — W rezultacie zainspirowała się, by wybranka była istotą doskonałą, potrafiącą dogłębnie zrozumieć jej duszę, a jednocześnie podniecić ją intelektualnie i seksualnie. Nie znajdując tych cech w swoim mężu, próbowała dostrzec je w kochankach — i zrujnowała się.

Miłość jest do zdobycia, ale nie do utrzymania

„Wielką część naszego życia spędzamy na tęsknocie i poszukiwaniu czegoś, czego nawet sobie nie wyobrażamy” — pisze psycholog Robert Johnson, autor książki „Us: The Deep Aspects of Romantic Love”. „Ciągle wątpiąc, zmieniając się z jednego partnera na drugiego, nie mamy czasu, aby wiedzieć, jak to jest być w związku”. Ale czy możesz się za to winić? Czy nie jest to model, który widzimy w hollywoodzkich filmach?

Kochankowie są rozdzieleni, coś ciągle zakłóca ich związek. Dopiero pod koniec kończą w końcu razem. Ale jak ich los będzie się dalej rozwijał, nie wiemy. A często nawet nie chcemy wiedzieć, bo boimy się zniszczenia osiągniętej z takim trudem sielanki.

Próbując złapać znaki, które rzekomo zsyła nam los, popadamy w samooszukiwanie. Wydaje nam się, że coś z zewnątrz kontroluje nasze życie, przez co unikamy odpowiedzialności za nasze decyzje.

„W życiu większości z nas główne wyzwanie wygląda inaczej niż w życiu bohaterów literackich i filmowych” – mówi Alain de Botton. „Znalezienie odpowiedniego dla nas partnera to dopiero pierwszy krok. Następnie musimy dogadać się z osobą, którą ledwo znamy.

Tutaj ujawnia się oszustwo, które kryje się w idei romantycznej miłości. Nasz partner nie urodził się po to, by nas uszczęśliwić. Być może nawet zdamy sobie sprawę, że myliliśmy się co do naszego wybrańca. Z punktu widzenia idei romantycznych to katastrofa, ale czasem to skłania partnerów do lepszego poznania się i zakończenia złudzeń.

Jeśli wątpimy — życie odpowie na nie

Powieści i scenariusze przestrzegają praw narracji: wydarzenia zawsze układają się zgodnie z potrzebami autora. Jeśli bohaterowie się rozstają, to po wielu latach na pewno mogą się spotkać — a to spotkanie rozpali ich uczucia. W życiu wręcz przeciwnie, jest wiele zbiegów okoliczności, a zdarzenia często zachodzą niekonsekwentnie, bez związku ze sobą. Ale romantyczny sposób myślenia zmusza nas do szukania (i znajdowania!) połączeń. Na przykład możemy uznać, że przypadkowe spotkanie z dawną miłością wcale nie jest przypadkowe. Może to wskazówka losu?

W prawdziwym życiu wszystko może się zdarzyć. Możemy się w sobie zakochać, potem ochłodzić, a potem ponownie uświadomić sobie, jak drogi jest nam nasz związek. W romantycznej literaturze i kinie ten ruch jest zwykle jednostronny: gdy bohaterowie zdają sobie sprawę, że ich uczucia ostygły, rozchodzą się w różnych kierunkach. Jeśli autor nie ma dla nich innych planów.

„Próbując złapać znaki, które rzekomo zsyła nam los, popadamy w samooszukiwanie” – mówi Alain de Botton. „Wydaje nam się, że naszym życiem kieruje coś z zewnątrz, dzięki czemu unikamy odpowiedzialności za nasze decyzje”.

Miłość oznacza pasję

Filmy takie jak Zakochaj się we mnie, jeśli się odważysz prezentują bezkompromisową postawę: związek, w którym uczucia są wyostrzone do granic możliwości, jest cenniejszy niż jakakolwiek inna forma uczucia. Niezdolni do bezpośredniego wyrażenia swoich uczuć bohaterowie torturują się nawzajem, cierpiąc z powodu własnej bezbronności, a jednocześnie próbują przechytrzyć drugiego, zmusić go do przyznania się do słabości. Zrywają, znajdują innych partnerów, zakładają rodziny, ale po wielu latach rozumieją: miarowe życie we dwoje nigdy nie da im dreszczyku emocji, którego doświadczali ze sobą.

„Od dzieciństwa przyzwyczailiśmy się do oglądania postaci, które nieustannie gonią się nawzajem, dosłownie i w przenośni” – mówi Sheryl Paul, konsultantka ds. zaburzeń lękowych. „Uwewnętrzniamy ten wzorzec, włączamy go do naszego scenariusza relacji. Przyzwyczajamy się do tego, że miłość jest nieustannym dramatem, że obiekt pożądania powinien być daleko i niedostępny, że można dotrzeć do drugiego i pokazać swoje uczucia tylko poprzez przemoc emocjonalną.

Przyzwyczajamy się do tego, że miłość jest nieustannym dramatem, że obiekt pożądania musi być daleko i niedostępny.

W efekcie według tych wzorców budujemy naszą historię miłosną i odcinamy wszystko, co wygląda inaczej. Skąd wiemy, czy partner jest dla nas odpowiedni? Musimy zadać sobie pytanie: czy czujemy podziw w Jego obecności? Czy jesteśmy zazdrośni o innych? Czy jest w nim coś niedostępnego, zabronionego?

„Podążając za wzorcami romantycznych relacji, wpadamy w pułapkę” — wyjaśnia Sheryl Paul. – W filmach historia bohaterów kończy się na etapie zakochania. W życiu relacje rozwijają się dalej: namiętność ustępuje, a pociągający chłód partnera może przerodzić się w egoizm, a buntowniczość — w niedojrzałość.

Nasz partner nie urodził się po to, by nas uszczęśliwić. Być może nawet zdamy sobie sprawę, że myliliśmy się co do naszego wybrańca.

Kiedy zgadzamy się żyć życiem bohatera literackiego lub filmowego, oczekujemy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Los ześle nam Miłość w odpowiednim momencie. Ona przyciśnie nas do Niego (lub Jej) przy drzwiach, a gdy nieśmiało zbierzemy rzeczy, które wypadły nam z rąk, powstanie między nami uczucie. Jeśli taki los, na pewno będziemy razem, bez względu na to, co się stanie.

Żyjąc według scenariusza, stajemy się więźniami tych zasad, które działają tylko w fikcyjnym świecie. Ale jeśli wyjdziemy poza fabułę, plując na romantyczne uprzedzenia, sprawy najprawdopodobniej będą nieco nudniejsze niż nasze ulubione postacie. Ale z drugiej strony z własnego doświadczenia zrozumiemy, czego tak naprawdę chcemy i jak powiązać nasze pragnienia z pragnieniami partnera.

Źródło: Financial Times.

Dodaj komentarz