Psychologia

Jak znaleźć właściwą równowagę między „chcą” a „potrzebą”? To jedno z najczęstszych pytań do psychologa, to jedno z najważniejszych zagadnień pedagogiki. Poniżej argumentuję na przykładzie… nauki jazdy na rowerze. O dzieciach, ale właściwie też o dorosłych.

Swoje młodsze dzieci uczyła jeździć na rowerze (chłopiec ma 7 lat, dziewczynka ma 5 lat). Długo prosili o rower, aż wreszcie rodzice zostali uhonorowani. Zajęło to 4 treningi po 30-40 minut „czystej” jazdy, to prosta sprawa. Ale jaki to był ciekawy warsztat psychologiczno-pedagogiczny — właściwie cały proces polegał na znalezieniu równowagi między „chcę” a „potrzebuję”, równowagi, której tak często brakuje nam w stosunku nie tylko do dzieci, ale i do siebie . Zwracamy uwagę na raport z „komentarzem psychologa”.

Więc wyszliśmy. Kilka krzywych biegów — dzieci na rowerach, a dla mnie i mojego męża takie ładne biegi są w pobliżu. Zapominają o pedałach, potem o kierownicy, potem przewracają się w lewo, potem w prawo, z przyzwyczajenia są spięci „do siódmego potu”. Ciekawe rzeczy już wkrótce. «Boję się — upadłem — podrapałem się — boli — nie mogę... nie będę!» Mama i tata wytrwale trzymają cios, pokazujemy „zrozumienie” i „pedagogizm” w duchu „Cierpliwość i praca zmielą wszystko”, „Tylko ten, kto nic nie robi, nie myli się”, „Przez ciernie do gwiazd” ( wszystko oczywiście w „dziecinnym” wariancie) i tak dalej. Nie ma co ukrywać, ale nasze dzieci są mądre i oczywiście znajdą skuteczniejszy sposób na połączenie zadania. Nadchodzi chwila prawdy — „NIE CHCĘ!” Podpis „Nie chcę!”, przed którym zachwyci się każdy szanujący się pedagog kierunku humanistycznego. Przeciwstawić się „nie chcę” z imponującą siłą – „tłumieniem osobowości dziecka” ze wszystkimi konsekwencjami, horror-horror-horror. Możesz przekonać, możesz zmotywować, możesz nawet się wycofać, ale wymusić — nie, nie…

Jednak mój mąż i ja, z całym naszym człowieczeństwem, jesteśmy przeciwni takiemu humanizmowi, kiedy staje się on „bezsensowny i bezlitosny”. Znamy też nasze dzieci i wiemy, że są silne, zdrowe i stosunkowo dobrze wychowane. Nie tylko można przyłożyć do nich siłę, ale jest to konieczne.

„Teraz nie obchodzi mnie, czy chcesz nauczyć się jeździć, czy nie. Kiedy nauczysz się dobrze jeździć, przynajmniej nigdy w życiu nie będziesz mógł jeździć na rowerze. (Kłamię, znam ich potrzebę ruchu – nadal będą jeździć.) Ale dopóki się nie nauczysz, będziesz trenował, jak mówię. Dziś nie wrócimy do domu, dopóki nie dojdziesz od tego momentu do tego punktu — z gładką kierownicą i będziesz kręcił pedałami zgodnie z oczekiwaniami. (Uwaga: postawiłem sobie trudne, ale wykonalne zadanie, znam ich cechy fizyczne i psychiczne, wiem do czego są zdolni. Błędem byłoby tutaj zarówno wyolbrzymianie możliwości dziecka „Jest moim najsilniejszym, zręcznym i najmądrzejszym”, i nie doceniać ich «Biedak, jest zmęczony»). Skoro więc będziesz jeździł, dopóki nie wykonasz zadania, radzę zrobić to z uśmiechem i promienną twarzą. (Okresowo w trakcie przypominam głośno: „Więcej zabawy — twarz — uśmiech — dobra robota!”)

Oto takie przemówienie — moje twarde „musi” kontra „nie chcę” dziecka. Wiem, że teraz nie chcą jeździć na łyżwach (i naprawdę nie chcą), nie dlatego, że sprawa jest dla nich tak nieciekawa lub nieistotna, ale po prostu dlatego, że nie chcą pokonywać trudności, wykazują słabość. Jeśli naciśniesz lekko (na siłę) — nie będzie to tylko umiejętność jazdy na rowerze (co w zasadzie nie jest tak ważne), będzie kolejny rozwój umiejętności pokonywania, pewności siebie, umiejętności niepoddawania się na przeszkody. Muszę też powiedzieć, że nie zachowałbym się tak surowo wobec nieznanego dziecka. Po pierwsze nie mam kontaktu, zaufania z nieznajomym, a po drugie wciąż nie znam jego możliwości, a właściwie potrafię zarówno przeciskać, jak i nie doceniać. To poważny moment: jeśli opiekun (rodzic) dziecka wie, rozumie, nie czuje się zbyt dobrze, lub jeśli nie ma dobrego kontaktu, lepiej nie doceniać niż ściskać. O tym aforyzmie: „Nie masz prawa karać, dopóki nie zdobędziesz serca dziecka. Ale kiedy go zwyciężysz, nie masz prawa nie karać”.

Generalnie, jak wspomniałem na początku artykułu, dzieci nauczyły się jeździć. Ponieważ mój mąż i ja uparcie „naginaliśmy linię” (i bez wewnętrznych wątpliwości), szybko zorientowali się, że nie ma sensu bić głową w ścianę – i zaczęli trenować. Pilnie, z jasną twarzą i uśmiechem, całkowicie poddając się procesowi bez żadnych wewnętrznych oporów. A kiedy coś zaczęło się układać — „nastrój się poprawił”. Teraz jeżdżą.

Tak więc jazda na rowerze jest naprawdę łatwa. A życie jest takie samo, tylko rower jest bardziej skomplikowany. Zadanie jest takie samo: nie toczyć się w lewo lub w prawo, ale trzymać kierownicę równo i pedałować tak, jak należy – zachować równowagę „potrzebne” i „chcieć”.


Liana Kim jest mądrą i utalentowaną nauczycielką i właśnie na podstawie jej doświadczenia proponuję następujące zasady jej artykułu:

  1. W nauczaniu wyznaczamy tylko wykonalne zadania, ale nie określamy ich wykonalnością na podstawie marudzenia i cierpienia naszych dzieci, ale na podstawie rzeczywistego doświadczenia.
  2. Jeśli dziecko otrzymuje zadanie, musi zostać wykonane. Żadnej perswazji i dyskusji: nie wcześniej powiedziane, niż zrobione. Do czasu wykonania zadania dziecko nie będzie miało żadnych innych zajęć, gier i rozrywki.
  3. Najważniejszym punktem jest przestrzeganie formatu: uśmiech, szczęśliwa twarz i intonacja dziecka. Nie da się jeździć (nawet w trybie treningowym) z niezadowoloną lub nieszczęśliwą twarzą, żałosnymi intonacjami. Jazda się zatrzymuje. Pamiętaj jednak, że zadanie musi zostać wykonane i nie może być żadnych obcych gier i rozrywki.
  4. Ważne zadania trzeba drogo sprzedać: dzieci chciały jeździć na rowerach, od nas rodziców zależało, czy kupimy im rowery, czy nie. Dlatego słuszne było uzgodnienie z góry, a mianowicie uzgodnienie formatu. „Zgadzamy się, że 1) Jazda nie jest łatwym zadaniem, upadek i zmęczenie pedałowaniem może być bolesne. Wiemy o tym i nie narzekamy. 2) Kiedy uczymy się jeździć, mamy szczęśliwą twarz z uśmiechem. Nie może być osoby niezadowolonej i nieszczęśliwej. 3) Trenujemy przez 30 minut: nie mniej, żeby nie hackować, i nie więcej, żeby ani dzieci, ani rodzice się nie męczyli. 4) A jeśli tego nie zrobię, nie będę miał wiary w przyszłość.
NI Kozłowa.

Wideo od Yany Shchastya: wywiad z profesorem psychologii NI Kozlov

Tematy rozmów: Jaką kobietą musisz być, aby pomyślnie wyjść za mąż? Ile razy mężczyźni biorą ślub? Dlaczego jest tak mało normalnych mężczyzn? Bez dzieci. Rodzicielstwo. Czym jest miłość? Historia, która nie mogłaby być lepsza. Płacenie za możliwość bycia blisko pięknej kobiety.

Napisane przez autoraAdminNapisane wBlog

Dodaj komentarz