Historia transformacji Gary'ego

„Minęły prawie dwa lata, odkąd pożegnałam się z objawami choroby Leśniowskiego-Crohna. Czasami przypominam sobie agonię, którą przeżywałem dzień po dniu i nie mogę uwierzyć w szczęśliwą zmianę w moim życiu.

Miałem ciągłą biegunkę i nietrzymanie moczu. Mógłbym z tobą porozmawiać, a w środku rozmowy nagle uciekłbym „w interesach”. Przez 2 lata, kiedy moja choroba była w ostrej fazie, prawie nikogo nie słuchałam. Kiedy ze mną rozmawiali, myślałem tylko o tym, gdzie jest najbliższa toaleta. Zdarzało się to nawet 15 razy dziennie! Leki przeciwbiegunkowe prawie nie pomagały.

To oczywiście oznaczało ekstremalne niedogodności podczas podróży – ciągle musiałem znać lokalizację toalety i być gotowym, żeby się do niej spieszyć. Żadnego latania – to nie było dla mnie. Po prostu nie byłabym w stanie stać w kolejce ani czekać, kiedy toalety są zamknięte. W czasie choroby dosłownie stałem się ekspertem od spraw toaletowych! Wiedziałem o każdym miejscu, w którym była toaleta i kiedy była zamknięta. Co najważniejsze, ogromnym problemem w pracy była ciągła chęć. Mój przepływ pracy wymagał częstego ruchu i musiałem wymyślać, planować trasy z wyprzedzeniem. Cierpiałem też na chorobę refluksową i bez leków (np. inhibitora pompy protonowej) po prostu nie mogłem żyć ani spać.

Poza tym bolą mnie stawy, zwłaszcza kolana, szyja i ramiona. Środki przeciwbólowe były moimi najlepszymi przyjaciółmi. W tym momencie wyglądałem i czułem się okropnie, jednym słowem, stary i chory człowiek. Nie trzeba dodawać, że byłem ciągle zmęczony, zmienny nastrój i przygnębiony. Powiedziano mi, że dieta nie ma wpływu na moją chorobę i że dzięki przepisanym lekom mogę jeść prawie wszystko z tymi samymi objawami. I jadłem co mi się podobało. Moja najlepsza lista zawierała fast foody, czekoladę, ciasta i bułeczki z kiełbaskami. Nie gardziłem też alkoholem i piłem wszystko na oślep.

Dopiero gdy sytuacja posunęła się za daleko, a ja znalazłem się w emocjonalnym i fizycznym dniu, moja żona zachęciła mnie do zmiany. Po odstawieniu całej pszenicy i cukru rafinowanego waga zaczęła zanikać. Dwa tygodnie później moje objawy po prostu zniknęły. Zacząłem dobrze spać i czuć się znacznie lepiej. Początkowo kontynuowałem przyjmowanie leków. Czuję się na tyle dobrze, by zacząć trenować i robiłem je jak najwięcej. Minus 2 rozmiary w ubraniach, potem jeszcze minus dwa.

Wkrótce zdecydowałem się na „hardcore” 10-dniowy program detoksykacji, który wyeliminował alkohol, kofeinę, pszenicę, cukier, fasolę mleczną i wszelką rafinowaną żywność. I choć moja żona nie wierzyła, że ​​będę mógł rzucić alkohol (jednak tak jak ja), to i tak to robiłem. A ten 10-dniowy program pozwolił mi pozbyć się jeszcze większej ilości tłuszczu, a także odmówić przyjmowania leków. Ustąpił refluks, ustąpiła biegunka i ból. W pełni! Szkolenie trwało coraz intensywniej, a ja zacząłem bardziej szczegółowo zagłębiać się w temat. Kupiłem dużo książek, przestałem oglądać telewizję i czytałem, czytałem. Moje biblie to Nora Gedgades „Primal Body, Primal Mind” i Mark Sisson „The Promal Blueprint”. Obie książki przeczytałem kilka razy od deski do deski.

Teraz większość wolnego czasu trenuję, biegam i bardzo mi się to podoba. Zdałem sobie sprawę, że choroba Leśniowskiego-Crohna jest spowodowana głównie przez złą dietę, mimo że eksperci się z tym nie zgadzają. Zdałem sobie również sprawę, że inhibitor pompy protonowej hamuje zdolność organizmu do zmuszania kwasu do trawienia pokarmu. Faktem jest, że kwas w żołądku musi być wystarczająco silny, aby trawić pokarm i nie powodować stresu trawiennego. Jednak przez długi czas przepisano mi po prostu „bezpieczny” lek, dzięki któremu mogłem dalej jeść to, co lubię. A efektami ubocznymi inhibitora były bóle głowy, nudności, biegunka, bóle brzucha, zmęczenie i zawroty głowy, które tylko pogorszyły objawy Crohna.

W ciągu dwóch lat byłem całkowicie wolny od choroby bez pomocy leków. Nie tak dawno minęły moje 50. urodziny, które poznałam w zdrowiu, pełne siły i tonu, których nie miałam nawet w wieku 25 lat. Teraz moja talia ma ten sam rozmiar, co w wieku 19 lat. Moja energia nie zna granic i mój sen jest mocny. Ludzie zauważają, że na zdjęciach wyglądam bardzo smutno, gdy byłam chora, kiedy teraz zawsze się uśmiecham i jestem w dobrym nastroju.

Jaki jest morał z tego wszystkiego? Nie ufaj wszystkiemu, co mówią. Nie wierz, że ból i ograniczenia są normalną częścią starzenia się. Eksploruj, szukaj i nie poddawaj się. Wierzyć w siebie!"

Dodaj komentarz