Dr Will Tuttle i jego książka „The World Peace Diet” – o wegetarianizmie jako diecie dla pokoju na świecie
 

Przedstawiamy recenzję dr. Will'a Tuttle'a, The World Peace Diet. . To opowieść o tym, jak ludzkość zaczęła wyzyskiwać zwierzęta i jak terminologia wyzysku głęboko zakorzeniła się w naszej praktyce językowej.

Wokół książki Willa Tuttle’a „Dieta dla światowego pokoju” zaczęły formować się całe grupy rozumiejące filozofię wegetarianizmu. Zwolennicy autora książki organizują zajęcia do pogłębionego studiowania jego twórczości. Próbują przekazać wiedzę o tym, jak praktykowanie przemocy wobec zwierząt i tuszowanie tej przemocy jest bezpośrednio związane z naszymi chorobami, wojnami i spadkiem ogólnego poziomu intelektualnego. Sesje studium książki omawiają wątki, które wiążą naszą kulturę, nasze jedzenie i wiele problemów, które nękają nasze społeczeństwo. 

Krótko o autorze 

Dr Will Tuttle, jak większość z nas, rozpoczął swoje życie i spędził wiele lat jedząc produkty pochodzenia zwierzęcego. Po ukończeniu studiów wyruszył z bratem w krótką podróż – poznać świat, siebie i sens swojego istnienia. Prawie bez pieniędzy, pieszo, z małymi plecakami na plecach, szli bez celu. 

W trakcie podróży Will coraz bardziej uświadamiał sobie, że człowiek jest czymś więcej niż tylko ciałem ze swoimi instynktami, zrodzonym w określonym miejscu i czasie, które po pewnym czasie ma umrzeć. Jego wewnętrzny głos powiedział mu: człowiek jest przede wszystkim duchem, siłą duchową, obecnością ukrytej siły zwanej miłością. Will pomyślał też, że ta ukryta moc jest obecna w zwierzętach. Że zwierzęta mają wszystko, tak jak ludzie – mają uczucia, życie ma sens, a ich życie jest im tak samo drogie, jak każdemu człowiekowi. Zwierzęta potrafią się radować, odczuwać ból i cierpieć. 

Uświadomienie sobie tych faktów sprawiło, że Will pomyśli: czy ma prawo zabijać zwierzęta lub w tym celu korzystać z usług innych – aby zjeść zwierzę? 

Kiedyś, jak mówi sam Tuttle, podczas podróży jemu i jego bratu skończyły się zapasy – i obaj byli już bardzo głodni. W pobliżu była rzeka. Will zrobił sieć, złapał trochę ryb, zabił je, a on i jego brat zjedli je razem. 

Potem Will długo nie mógł pozbyć się ociężałości w duszy, choć wcześniej dość często łowił ryby, jadł ryby – nie odczuwając przy tym wyrzutów sumienia. Tym razem dyskomfort związany z tym, co zrobił, nie opuścił jego duszy, jakby nie mogła pogodzić się z przemocą, jaką wyrządził żywym istotom. Po tym incydencie nigdy nie złowił ani nie jadł ryb. 

W głowie Willa pojawiła się myśl: musi być inny sposób życia i jedzenia – inny niż ten, do którego był przyzwyczajony od dzieciństwa! Potem stało się coś, co potocznie nazywa się „losem”: po drodze, w stanie Tennessee, spotkali osadę wegetarian. W tej gminie nie nosili wyrobów skórzanych, nie jedli mięsa, mleka, jajek – z litości dla zwierząt. Na terenie tej osady znajdowała się pierwsza farma mleka sojowego w Stanach Zjednoczonych – produkowano z niej tofu, lody sojowe i inne produkty sojowe. 

W tym czasie Will Tuttle nie był jeszcze wegetarianinem, ale będąc wśród nich, poddając się wewnętrznej krytyce własnego sposobu odżywiania, reagował z dużym zainteresowaniem na nową żywność, która nie zawierała składników zwierzęcych. Po kilkutygodniowym pobycie w osadzie zauważył, że tamtejsi ludzie wyglądali na zdrowych i pełnych sił, że brak w ich diecie pokarmu zwierzęcego nie tylko nie podważał ich zdrowia, ale wręcz dodawał im witalności. 

Dla Willa był to bardzo przekonujący argument na rzecz poprawności i naturalności takiego sposobu życia. Postanowił stać się tym samym i przestał jeść produkty pochodzenia zwierzęcego. Po kilku latach całkowicie zrezygnował z mleka, jajek i innych produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego. 

Dr Tuttle uważa się za niezwykle szczęśliwego w życiu, że spotkał wegetarian, gdy był bardzo młody. Tak więc zupełnie przypadkowo dowiedział się, że możliwy jest inny sposób myślenia i jedzenia. 

Od tego czasu minęło ponad 20 lat i przez cały ten czas Tuttle badał związek między mięsożernością ludzkości a społecznym porządkiem świata, który jest daleki od ideału i w którym musimy żyć. Śledzi związek jedzenia zwierząt z naszymi chorobami, przemocą, wyzyskiem słabszych. 

Jak większość ludzi, Tuttle urodził się i wychował w społeczeństwie, które nauczało, że jedzenie zwierząt jest w porządku i prawo; normalne jest produkowanie zwierząt, ograniczanie ich wolności, krępowanie, kastrowanie, piętnowanie, odcinanie części ciała, kradzież ich dzieci, odbieranie matkom mleka przeznaczonego dla ich dzieci. 

Nasze społeczeństwo powiedziało nam i mówi nam, że mamy do tego prawo, że Bóg dał nam to prawo i że musimy z niego korzystać, aby pozostać zdrowymi i silnymi. Że nie ma w tym nic specjalnego. Że nie trzeba o tym myśleć, że to tylko zwierzęta, że ​​po to Bóg umieścił je na Ziemi, żebyśmy mogli je zjeść… 

Jak mówi sam dr Tuttle, nie mógł przestać o tym myśleć. W połowie lat 80. wyjechał do Korei i spędził kilka miesięcy mieszkając w klasztorze wśród buddyjskich mnichów zen. Spędziwszy długi czas w społeczeństwie, które praktykowało wegetarianizm od kilku stuleci, Will Tuttle czuł, że spędzanie wielu godzin dziennie w ciszy i bezruchu wyostrza poczucie łączności z innymi żywymi istotami, pozwala bardziej dotkliwie odczuwać ich ból. Próbował zrozumieć istotę relacji między zwierzętami a człowiekiem na Ziemi. Miesiące medytacji pomogły Willowi oderwać się od narzuconego mu przez społeczeństwo sposobu myślenia, w którym zwierzęta postrzegane są jedynie jako towar, jako przedmioty przeznaczone do eksploatacji i podporządkowania woli człowieka. 

Podsumowanie Światowej Diety Pokoju 

Will Tuttle dużo mówi o znaczeniu jedzenia w naszym życiu, o tym, jak nasza dieta wpływa na relacje – nie tylko z otaczającymi nas ludźmi, ale także z otaczającymi nas zwierzętami. 

Główną przyczyną istnienia większości globalnych problemów człowieka jest nasza mentalność utrwalona przez wieki. Ta mentalność opiera się na oderwaniu od natury, na usprawiedliwianiu wykorzystywania zwierząt i na nieustannym zaprzeczaniu, że sprawiamy zwierzętom ból i cierpienie. Taka mentalność zdaje się nas usprawiedliwiać: tak jakby wszystkie barbarzyńskie czyny dokonywane w stosunku do zwierząt nie miały dla nas żadnych konsekwencji. To tak, jakbyśmy mieli prawo. 

Produkując własnymi rękami lub pośrednio przemoc wobec zwierząt, wyrządzamy przede wszystkim głęboką szkodę moralną sobie – naszej własnej świadomości. Tworzymy kasty, określając dla siebie jedną uprzywilejowaną grupę – to my sami, ludzie, a druga grupa, nieznacząca i niegodna współczucia – to zwierzęta. 

Dokonawszy takiego rozróżnienia, zaczynamy automatycznie przenosić je na inne obszary. A teraz już dokonuje się podział między ludźmi: ze względu na pochodzenie etniczne, religię, stabilność finansową, obywatelstwo… 

Pierwszy krok, który podejmujemy, odchodząc od zwierzęcego cierpienia, pozwala nam z łatwością zrobić drugi krok: odejść od tego, że innym ludziom przynosimy ból, oddzielając ich od siebie, usprawiedliwiając brak współczucia i zrozumienia dla naszego część. 

Mentalność wyzysku, tłumienia i wykluczania jest zakorzeniona w naszym sposobie odżywiania się. Nasz konsumpcyjny i okrutny stosunek do czujących istot, które nazywamy zwierzętami, zatruwa również nasz stosunek do innych ludzi. 

Ta duchowa zdolność do bycia w stanie oderwania i zaprzeczenia jest stale rozwijana i utrzymywana przez nas w nas samych. W końcu codziennie zjadamy zwierzęta, ćwicząc poczucie nieuczestniczenia w niesprawiedliwości, która dzieje się wokół. 

Podczas badań nad doktoratem z filozofii i podczas nauczania na studiach, Will Tuttle pracował nad licznymi pracami naukowymi z zakresu filozofii, socjologii, psychologii, antropologii, religii i pedagogiki. Ze zdziwieniem zauważył, że żaden znany autor nie zasugerował, że przyczyną problemów naszego świata może być okrucieństwo i przemoc wobec zwierząt, które spożywamy. Co zaskakujące, żaden z autorów nie odniósł się dogłębnie w tej kwestii. 

Ale jeśli się nad tym zastanowić: co zajmuje większe miejsce w życiu człowieka niż tak prosta potrzeba – jedzenia? Czy nie jesteśmy istotą tego, co jemy? Natura naszego jedzenia jest największym tabu w ludzkim społeczeństwie, najprawdopodobniej dlatego, że nie chcemy zaciemniać naszego nastroju wyrzutami sumienia. Każdy powinien jeść, kimkolwiek jest. Każdy przechodzień chce jeść, czy jest prezydentem, czy papieżem – wszyscy muszą jeść, żeby żyć. 

Każde społeczeństwo dostrzega wyjątkowe znaczenie jedzenia w życiu. Dlatego centrum każdego świątecznego wydarzenia z reguły jest ucztą. Posiłek, proces jedzenia, zawsze był tajnym aktem. 

Proces jedzenia jedzenia reprezentuje nasz najgłębszy i najbardziej intymny związek z procesem bycia. Dzięki niej nasze ciało przyswaja rośliny i zwierzęta naszej Planety, a one stają się komórkami naszego własnego ciała, energią, która pozwala nam tańczyć, słuchać, mówić, czuć i myśleć. Akt jedzenia jest aktem transformacji energetycznej i intuicyjnie uświadamiamy sobie, że proces jedzenia jest tajemną czynnością naszego ciała. 

Jedzenie jest niezwykle ważnym aspektem naszego życia, nie tylko pod względem fizycznego przetrwania, ale także pod względem psychologicznym, duchowym, kulturowym i symbolicznym. 

Will Tuttle wspomina, jak kiedyś oglądał na jeziorze kaczkę z kaczuszkami. Matka nauczyła swoje pisklęta, jak znaleźć pożywienie i jak jeść. I zdał sobie sprawę, że to samo dzieje się z ludźmi. Jak zdobyć jedzenie – to najważniejsza rzecz, której matka i ojciec, kimkolwiek są, powinni przede wszystkim uczyć swoje dzieci. 

Nasi rodzice nauczyli nas, jak i co jeść. I oczywiście bardzo cenimy tę wiedzę i nie lubimy, gdy ktoś kwestionuje to, czego nauczyła nas nasza matka i nasza kultura narodowa. Z instynktownej potrzeby przetrwania akceptujemy to, czego nauczyła nas nasza matka. Tylko dokonując zmian w sobie, na najgłębszym poziomie, możemy uwolnić się z kajdan przemocy i depresji – wszystkich tych zjawisk, które powodują tyle cierpienia ludzkości. 

Nasza żywność wymaga systematycznej eksploatacji i zabijania zwierząt, a to wymaga od nas przyjęcia określonego sposobu myślenia. Ten sposób myślenia jest niewidzialną siłą, która generuje przemoc w naszym świecie. 

Wszystko to było rozumiane w starożytności. Pitagorejczycy w starożytnej Grecji, Gautam Budda, Mahavira w Indiach – rozumieli to i nauczali innych. Wielu myślicieli w ciągu ostatnich 2-2, 5 tysięcy lat podkreślało, że nie powinniśmy jeść zwierząt, nie powinniśmy sprawiać im cierpienia. 

A jednak nie chcemy tego słuchać. Co więcej, odnieśliśmy sukces w ukrywaniu tych nauk i zapobieganiu ich rozprzestrzenianiu się. Will Tuttle cytuje Pitagorasa: „Dopóki ludzie zabijają zwierzęta, będą zabijać się nawzajem. Ci, którzy sieją ziarno morderstwa i bólu, nie mogą zbierać owoców radości i miłości”. Ale czy poproszono nas o nauczenie się TEGO twierdzenia Pitagorasa w szkole? 

Założyciele najbardziej rozpowszechnionych religii na świecie w swoim czasie podkreślali znaczenie współczucia dla wszystkich żywych istot. I już gdzieś za 30-50 lat te części ich nauk z reguły zostały usunięte z masowego obiegu, zaczęli o nich milczeć. Czasem trwało to kilka stuleci, ale wszystkie te proroctwa miały jeden skutek: zostały zapomniane, nigdzie o nich nie wspomniano. 

Ta ochrona ma bardzo poważny powód: w końcu uczucie współczucia, jakie daje nam natura, zbuntowałoby się przeciwko uwięzieniu i zabijaniu zwierząt na pokarm. Musimy zabijać ogromne obszary naszej wrażliwości, żeby zabijać – zarówno indywidualnie, jak i jako całe społeczeństwo. Ten proces umartwiania uczuć skutkuje niestety obniżeniem naszego poziomu intelektualnego. Nasz umysł, nasze myślenie, jest zasadniczo zdolnością śledzenia połączeń. Wszystkie żywe istoty myślą, a to pomaga wchodzić w interakcje z innymi żywymi systemami. 

Tak więc my, społeczeństwo ludzkie jako system, mamy pewien rodzaj myślenia, który umożliwia nam interakcję ze sobą, z naszym środowiskiem, społeczeństwem i samą Ziemią. Wszystkie żywe istoty myślą: ptaki myślą, krowy myślą – każdy rodzaj żywej istoty ma unikalny sposób myślenia, który pomaga jej istnieć pośród innych gatunków i środowisk, żyć, rosnąć, rodzić potomstwo i cieszyć się jego istnieniem na ziemi. 

Życie jest świętem, a im głębiej zaglądamy w siebie, tym wyraźniej dostrzegamy świętą celebrację życia wokół nas. A to, że nie jesteśmy w stanie dostrzec i docenić tego święta wokół nas, jest wynikiem ograniczeń, jakie nakłada na nas nasza kultura i społeczeństwo. 

Zablokowaliśmy naszą zdolność do uświadomienia sobie, że naszą prawdziwą naturą jest radość, harmonia i chęć tworzenia. Ponieważ w istocie jesteśmy manifestacją nieskończonej miłości, która jest źródłem naszego życia i życia wszystkich żywych istot. 

Pomysł, że życie ma być celebracją kreatywności i radości we wszechświecie, jest dla wielu z nas dość niewygodny. Nie lubimy myśleć, że zwierzęta, które jemy, są stworzone do celebrowania życia pełnego radości i sensu. Chodzi nam o to, że ich życie nie ma własnego sensu, ma tylko jeden sens: stać się naszym pożywieniem. 

Krowom przypisujemy cechy ciasnoty i powolności, świniom beztroski i chciwości, kurom histerię i głupotę, ryby są dla nas po prostu zimnokrwistymi przedmiotami do gotowania. Wszystkie te koncepcje ustaliliśmy dla siebie. Wyobrażamy sobie je jako przedmioty pozbawione jakiejkolwiek godności, piękna czy celu w życiu. I przytępia naszą wrażliwość na środowisko życia. 

Ponieważ nie pozwalamy im być szczęśliwymi, nasze własne szczęście również jest stępione. Nauczono nas tworzyć kategorie w naszych umysłach i umieszczać czujące istoty w różnych kategoriach. Kiedy uwolnimy nasze myślenie i przestaniemy je jeść, znacznie wyzwolimy naszą świadomość. 

Znacznie łatwiej będzie nam zmienić nasz stosunek do zwierząt, gdy przestaniemy je jeść. Tak przynajmniej myślą Will Tuttle i jego zwolennicy. 

Niestety, książka lekarska nie została jeszcze przetłumaczona na język rosyjski, sugerujemy przeczytanie jej w języku angielskim.

Dodaj komentarz