Psychologia

Kwestie religijne są dziś przyczyną ostrej konfrontacji w świeckim społeczeństwie. Dlaczego konflikty oparte na wierze są tak powszechne? Co poza różnicą w dogmatach staje się źródłem konfrontacji? Wyjaśnia historyk religii Borys Falikow.

Psychologie: Dlaczego społeczeństwo polaryzuje się teraz wokół kwestii religijnych? Dlaczego religia staje się powodem sporu nawet w ramach tego samego wyznania i kultury, nie mówiąc już o różnych cywilizacjach?

Borys Falikow: Wiesz, żeby odpowiedzieć na to trudne pytanie, potrzebujemy historycznej dygresji. Ponieważ z reguły wszystkie rodzaje blatów mają korzenie. Musimy zobaczyć, jak to się wszystko zaczęło.

Wszystko zaczęło się najwyraźniej pod koniec XX wieku. Socjologowie, w szczególności Max Weber, doszli do wniosku, że sekularyzacja, spychanie religii na peryferie społeczeństwa, zastępowanie instytucji religijnych instytucjami rozumu, nauki, racjonalności, pozytywizmu itd. jest procesem nieodwracalnym. Zaczęło się i będzie trwało liniowo ku lepszej przyszłości. Okazało się jednak, że nie wszystko jest do końca tak.

W ostatniej ćwierci XX wieku socjologowie zaczęli ze zdziwieniem zauważać, że religia nie chce być zepchnięta na bok, nie chce być zastąpiona przez rozum. Ten proces na ogół nie jest liniowy. Wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. Zaczęły pojawiać się teksty na ten temat, dość ciekawe i analityczne. Wyłoniło się wspólne podejście: rzeczywiście, oczekuje się pewnego rodzaju przypływu religijnego, głównie na tak zwanym globalnym Południu. Są to Ameryka Łacińska, Afryka, Bliski Wschód i Azja Południowo-Wschodnia. A w przeciwieństwie do tego, odpowiednio, globalna Północ (lub Zachód, jak mówią z inercji). Tutaj, na tym globalnym Południu, naprawdę ma miejsce zryw religijny, który przybiera formy polityczne, fundamentalizm rośnie jako bardzo aktywna forma religijności, kiedy religia chce zadomowić się w społeczeństwie, aby mieć jakąś władzę.

Fundamentalizm to agresywne wyznawanie wartości religijnych. I dzieje się tak we wszystkich religiach. Znamy oczywiście przede wszystkim islam i islamizm. Ale w hinduizmie jest też fundamentalizm i robią bardzo nieprzyjemne incydenty. Nawet buddyści (mamy wyobrażenie buddystów jako ludzi zupełnie obojętnych) gdzieś w Birmie biegają pałkami za miejscowymi muzułmanami i łamią im głowy. A państwo udaje, że nic się nie dzieje. Tak więc wzrost upolitycznionego agresywnego fundamentalizmu jest widoczny we wszystkich religiach.

Nasze państwo nie jest neutralnym arbitrem. Dlatego nasze wojny kulturowe nie są tak cywilizowane jak na Zachodzie.

A co się dzieje na Zachodzie? Faktem jest, że Zachód nie ma odporności na to zjawisko. Fundamentalistyczne, konserwatywne nurty podnoszą głowy w Europie, Ameryce i tutaj w Rosji. Mimo to jesteśmy do pewnego stopnia częścią globalnego Zachodu, choć nie do końca. Ale faktem jest, że proces ten jest wstrzymywany przez trwający proces sekularyzacji. Oznacza to, że my (i na Zachodzie) mamy jednocześnie dwa procesy. Z jednej strony rośnie fundamentalizm, z drugiej trwa sekularyzacja. W rezultacie istnieje coś takiego, co socjologowie nazywają wojnami kulturowymi („wojnami kulturowymi”).

Co to jest? To wtedy zwolennicy wartości religijnych i zwolennicy wartości świeckich w demokratycznym społeczeństwie próbują rozwiązać swoje problemy. Ponadto rozwiązują bardzo dotkliwe kwestie: dotyczące aborcji, inżynierii genetycznej, małżeństw homoseksualnych. Różnice ideologiczne w tych kwestiach między sekularystami a fundamentalistami są bardzo poważne. Ale jak zachowuje się państwo w takich przypadkach?

Na Zachodzie państwo z reguły jest neutralnym arbitrem. Wszystko rozstrzyga się w dziedzinie prawa, są niezawisłe sądy. I na przykład w Ameryce albo fundamentaliści, albo sekularyści coś zrobią. Znajdują się po przeciwnych stronach barykad. W Rosji idealnie, powinno się wydarzyć to samo. Problem w tym, że nasze państwo nie jest neutralnym arbitrem. Drugi problem polega na tym, że nie mamy niezależnych sądów. Dlatego nasze wojny kulturowe nie mają tak cywilizowanego charakteru jak na Zachodzie.

Chociaż trzeba powiedzieć, że na Zachodzie też są poważne zakłócenia. Na przykład w tej samej Ameryce lekarz, który dokonywał aborcji, został niedawno zastrzelony. W ogóle jest oczywiście paradoksalne, gdy obrońca świętości życia dla dobra życia embrionu odbiera życie dorosłemu. Pojawia się paradoks kulturowy.

Ale nie ma się wrażenia, że ​​fundamentalizm z jednej strony wydaje się mieć podstawy religijne, a z drugiej niekoniecznie jest związany z konkretnymi wartościami religijnymi, że to tylko orientacja na przeszłość, na to, jak ci ludzie wyobraź sobie wartości moralne ? Jak bliski jest związek z religią?

BF: Tu różnimy się nieco od Zachodu. Bo na Zachodzie fundamentalizm jest nadal bezpośrednio związany z wartościami religijnymi. W naszym kraju nie sądzę, żeby było to bezpośrednio związane z religią. Ponieważ według naszych danych socjologicznych, chociaż 80% twierdzi, że jest prawosławnymi, jest to bardziej kulturowa tożsamość narodowa: nie chodzą regularnie do kościoła i nie traktują komunii bardzo poważnie. Podejrzewam, że fundamentalizm jest w dużej mierze związany z antyzachodnim.

Nasi fundamentaliści to ci, którzy wierzą, że tam, na Zachodzie, istnieje kompletny występek

Nasi fundamentaliści to ci, którzy wierzą, że na Zachodzie istnieje kompletny występek. Chociaż jest to całkowicie nierealne. Jednak postrzeganie jest takie. A my, jako ostatni bastion prawdy rosyjskiej duchowości i historii, wartości patriarchalnych, sprzeciwiamy się temu do końca. Wyspa sprawiedliwych w walce z gnijącym Zachodem. Obawiam się, że nasz konserwatyzm i fundamentalizm zamykają się na tej idei.

W artykule o filmie Kiryła Sieriebriennikowa The Disciple piszesz o nowym fenomenie religijności niewyznaniowej. Są ludzie, których na Zachodzie nazywa się „nones”, „none”. W naszym kraju do tego typu należą ci, których kieruje pragnieniem zemsty na grzesznikach, aby sprowadzić swój gniew na tych, którzy się nie zgadzają. Dlaczego nasz protest przybiera taką formę?

BF: Spotkałem się z tym problemem, kiedy oglądałem film „Uczeń” w Gogol Center i byłem zdumiony. Pokazany zostaje pozornie protestancki fanatyk. Na początku myślałem, że sztuka jest autorstwa Mariusa von Mayenburga, Niemca, Sieriebriennikow dostosował ją do rosyjskich realiów — i trochę ją niedostosował. Bo skąd to bierzemy? A potem pomyślałem o tym i zdałem sobie sprawę, że intuicja artysty okazała się ostrzejsza niż refleksje socjologów religii. I rzeczywiście, patrzcie, „żadne” na Zachodzie są wynikiem sekularyzacji, kiedy struktury kościelne ulegają erozji, a ludzie zachowują wiarę w wyższą zasadę, ale jednocześnie nie obchodzi ich, do jakiego wyznania należą. Kiedy są pytani: „Czy jesteś protestantem, katolikiem czy Żydem?” mówią: „Nie, ja… tak, to nie ma znaczenia, coś tam jest. I pozostaję przy tej wyższej sile, a zinstytucjonalizowana forma religii nie jest dla mnie interesująca”.

Poszukiwanie czarownic prowadzi do tego, że ludzie przestają sobie ufać

Na Zachodzie to stanowisko łączy się z liberalnymi poglądami. Oznacza to, że w wojnach kulturowych są oni raczej po stronie sekularystów, przeciwko wszelkim fundamentalistycznym skrajnościom. Okazuje się, że, jak zrozumiałem po obejrzeniu filmu Sieriebriennikowa, ten nasz gość jest wyraźnie niewyznaniowy. Dlatego bohater odsyła prawosławnego księdza daleko: nie czuje się prawosławnym, nie jest protestantem, jest nikim. Ale on ciągle czyta Biblię i posypuje cytatami, tak że nawet ten biedny ksiądz nie ma nic do powiedzenia, nie zna tak dobrze Biblii. Okazuje się więc, że w naszym kraju niewyznaniowy, by tak rzec, wierzący jest raczej konsekwencją religijnego zrywu.

To jest z jednej strony. A z drugiej strony, jak już powiedzieliśmy, nie chodzi tu o czynniki czysto religijne, ale najwyraźniej nagi moralizm: jesteśmy świętymi w białych szatach, a wszędzie jesteśmy grzesznikami. To nie przypadek, że w tym filmie walczy z nauczycielem biologii, która symbolizuje modernizację, nowoczesność. Jest antydarwinistą, walczy z okrutnym Zachodem, który wierzy, że człowiek jest potomkiem małp, a my tak nie sądzimy. Ogólnie rzecz biorąc, okazało się to dziwnym typem niewyznaniowego fundamentalisty. I podejrzewam, że to dla nas typowe.

Czyli wszystkie wyznania nie są dla bohatera wystarczająco radykalne?

BF: Tak, możesz tak powiedzieć. Na przykład, wszyscy znaleźliście tu jakiś modus vivendi, ale zawsze musicie zwracać się do biblijnego Boga, Boga, który zniszczył Sodomę i Gomorę, sprowadził na nich straszliwy ogień i siarkę. I tak powinieneś się zachowywać w obliczu tego okrutnego, niemoralnego społeczeństwa.

Boris Falikov: „Widzimy agresywne deklarowanie wartości religijnych”

Kadr z filmu Kirilla Serebrennikova „Uczeń”

Jak myślisz, dlaczego skupianie się na przeszłości, chęć ożywienia przeszłości nas dzieli, a nie jednoczy i inspiruje?

BF: Widzisz, myślę, że w tym tkwi problem. Kiedy pojawia się stosunek do patriarchatu, do wszystkich tych więzów, do tradycji, do przeszłości, natychmiast zaczyna się poszukiwanie czarownic. Oznacza to, że agenci nowoczesności, agenci modernizacji, którzy uniemożliwiają powrót do przeszłości, stają się wrogami. Jest taki punkt widzenia, że ​​to powinno się łączyć: znaleźliśmy wspólnych wrogów i będziemy walczyć przeciwko nim w uporządkowanych szeregach… Ale moim zdaniem jest to dość powierzchowny pomysł, że mobilizacja może łączyć. Wręcz przeciwnie, dzieli.

Czemu? Ponieważ poszukiwanie wiedźm budzi coraz większe podejrzenia. Ludzie przestają sobie ufać. Istnieją badania socjologiczne, według których Rosja jest niestety za niska, jeśli chodzi o współczynnik zaufania do społeczeństwa. Nie mamy bardzo dobrych więzi zaufania: wszyscy podejrzewają wszystkich o wszystko, narasta rozłam, wyobcowanie ludzi, rozrywana jest tkanka społeczna. Dlatego poszukiwanie oparcia w przeszłości i odrzucenie nowoczesności, nowoczesności i Zachodu jako symbolu nowoczesności prowadzi moim zdaniem do rozłamu.

Czy widzisz jakieś wyjście z tej sytuacji? Jasne jest, że nie możemy działać na poziomie państwa, ale na poziomie powiązań międzyludzkich, poziomych czy osobistych? Gdzie jest droga do tolerancji nie tylko międzywyznaniowej, ale także w wojnach kulturowych? Czy jest jakiś sposób na ich zmiękczenie?

BF: Naprawdę nie możemy zmienić polityki rządu i tak dalej. Jeśli chodzi o stronę psychologiczną, która jest dla Ciebie bardziej interesująca, jak to wszystko naprawić? Tutaj jest trudno. Ponieważ te namiętności lub pozornie religijne rzeczy naprawdę dotykają emocji bardziej niż umysłu. Musimy spróbować jakoś włączyć umysł, prawda? To też nie działa zbyt dobrze. Wydaje mi się, że podejście psychoanalityczne jest najbardziej poprawne. Integracja nieświadomości, kiedy zaczynasz uświadamiać sobie nerwice. Gdyby to była moja wola, zwiększyłbym rolę psychologów w kraju.

Cóż, przynajmniej psychologowie tworzą przestrzeń, w której można o tym porozmawiać.

BF: Tak, gdzie można o tym porozmawiać i dojść do konsensusu. Nawiasem mówiąc, stopień psychologizacji społeczeństwa zachodniego jest bardzo wysoki. Oznacza to, że psychologowie odgrywają tam poważną rolę społeczną i rzeczywiście wiele osób korzysta z ich usług, i to nie tylko bogatych, te usługi są dostępne dla wielu.

Psychologowie naprawdę mogą zrobić coś, aby zmniejszyć napięcie w społeczeństwie, uświadomić sobie, co nas dzieli, a co wciąż nas łączy. Potraktujemy to jako optymistyczne zakończenie rozmowy.


Wywiad został nagrany dla projektu Psychologie „Status: w związku” w radiu „Kultura” w październiku 2016 r.

Dodaj komentarz