Bycie wystarczająco dobrym rodzicem: jak to jest?

Oprócz obciążenia noworodka rodzice mają do czynienia z całą gamą oczekiwań — publicznych i osobistych. Kochać i rozwijać się, prowadzić przez kryzysy i być cierpliwym, zapewniać to, co najlepsze i kłaść fundament pod przyszły dobrobyt… Czy potrzebujemy tego ciężaru i jak się pod nim nie załamać?

Pierwszy rok życia z upragnionym i wyczekiwanym dzieckiem okazał się koszmarem dla 35-letniej Natalii. Poczuła ogromną odpowiedzialność: „Jasne! Przecież byłam już dorosła i czytałam wiele książek o świadomym macierzyństwie, wiedziałam o wychowaniu tyle, że nie wiedzieli moi rodzice! Po prostu nie miałam prawa być złą matką!

Ale od pierwszego dnia wszystko poszło nie tak. Moja córka dużo płakała, a ja nie mogłem szybko położyć jej do łóżka, byłem na nią zły i zły na siebie. Teściowa dodała ciepła: „Czego chciałaś? Przyzwyczaiłam się myśleć tylko o sobie, a teraz jesteś matką i zapominasz o sobie.

Strasznie cierpiałem. W nocy dzwoniłam na infolinię i szlochałam, że sobie nie radzę, moja córka ma już miesiąc, a ja nadal nie odróżniam odcieni jej płaczu, co oznacza, że ​​mam z nią i z nią zły kontakt poprzez z mojej winy nie będę miał podstawowego zaufania na świecie ! Rano zadzwoniłam do koleżanki z innego miasta i powiedziałam: jestem tak nieudolną matką, że dziecku byłoby znacznie lepiej beze mnie.

Siedem lat później Natalia wierzy, że udało jej się przeżyć tylko dzięki rozmowie młodych matek i wsparciu psychoterapeutki: „Teraz rozumiem, że ten rok był piekłem przez moje przeszacowane, nierealistyczne wymagania wobec siebie, które były wspierane przez mit, że macierzyństwo to tylko szczęście i radość”.

Dużo wiedzy, dużo smutku

Wydawałoby się, że współczesne matki otrzymały pełną swobodę: tylko one same decydują o tym, jak wychowywać dzieci. Zasoby informacyjne są nieograniczone: książki o edukacji pełne są sklepów, artykułów i wykładów — Internet. Ale dużo wiedzy nie przynosi pokoju, ale zamieszanie.

Pomiędzy opieką a nadmierną opieką, życzliwością i porozumieniem, instrukcjami i narzucaniem, istnieje ledwie zauważalna granica, którą rodzic powinien stale odczuwać, ale jak? Czy nadal jestem demokratyczny w swoich żądaniach, czy też wywieram presję na dziecko? Kupując tę ​​zabawkę, zaspokoję jego potrzebę, czy go zepsuję? Czy pozwalając mi rzucić muzykę, oddaję się jego lenistwu, czy też okazuję szacunek dla jego prawdziwych pragnień?

Próbując zapewnić dziecku szczęśliwe dzieciństwo, rodzice próbują łączyć sprzeczne zalecenia i czują, że dopiero oddalają się od wizerunku idealnej mamy i taty.

Za chęcią bycia najlepszym dla dziecka często kryją się nasze własne potrzeby.

„Pytanie brzmi: dla kogo chcemy być najlepsi? — zauważa psychoanalityczka Swietłana Fiodorowa. — Jedna matka ma nadzieję, że coś udowodni swojemu bliskiemu kręgowi, a druga marzy o tym, by zostać matką idealną dla siebie i swoje pragnienie miłości, którego tak bardzo brakowało w dzieciństwie, przenosi na relację z dzieckiem. Ale jeśli nie ma osobistego doświadczenia ufnej relacji z matką, a jej deficyt jest duży, w opiece nad dzieckiem pojawia się udręka i operatywność — zewnętrzna, aktywna opieka.

Następnie kobieta stara się zapewnić dziecku nakarmienie i opiekę, ale traci z nim realny kontakt. W oczach otaczających ją osób jest idealną matką, ale sam na sam z dzieckiem może się uwolnić, a potem obwinia się. Odróżnienie winy od odpowiedzialności jest kolejnym wyzwaniem, z jakim stale borykają się rodzice.

Być blisko… ile?

Według Melanie Klein, która stała u początków psychoanalizy dziecięcej, dojrzewanie i rozwój dziecka zależą wyłącznie od matki. Ta idea, wzmocniona przez badacza przywiązania Johna Bowlby'ego, tak mocno zakorzeniła się w naszych umysłach, że psycholog Donald Winnicott podjął próbę uwolnienia kobiet od ciężaru przytłaczającej odpowiedzialności (zadeklarował, że „wystarczająco dobra” i „zwykle oddana” matka jest odpowiednia dla dziecko) nie odniosła większego sukcesu. Kobiety mają dla siebie nowe pytania: jaka jest miara tej wystarczalności? Czy jestem tak dobry, jak jest to wymagane?

„Winnicott mówił o naturalnej zdolności matki do odczuwania dziecka i zaspokajania jego potrzeb, a to nie wymaga specjalnej wiedzy” – wyjaśnia Svetlana Fedorova. „Kiedy kobieta ma kontakt z dzieckiem, intuicyjnie reaguje na jego sygnały”.

Zatem pierwszym warunkiem „dobroci” jest po prostu przebywanie fizycznie blisko dziecka, nie znikanie na zbyt długo, reagowanie na jego wezwanie i potrzebę pocieszenia lub jedzenia, a tym samym zapewnienie mu przewidywalności, stabilności i bezpieczeństwa.

Kolejnym warunkiem jest obecność trzeciego. „Mówiąc, że matka powinna mieć życie osobiste, Winnicott miał na myśli relację seksualną między matką a ojcem dziecka” – kontynuuje psychoanalityk – „ale tak naprawdę nie tyle seks jest ważny, co obecność drugiego człowieka”. modalność relacji, partnerstwa lub przyjaźni. Pod nieobecność partnera matka czerpie niemal całą cielesną przyjemność z fizycznej komunikacji z dzieckiem: karmienia, cioci, przytulania. Powstaje atmosfera, w której dziecko staje się niejako substytutem obiektu seksualnego i naraża się na „złapanie” libido matki.

Taka matka jest dostrojona do dziecka, ale nie daje mu przestrzeni na rozwój.

Do sześciu miesięcy dziecko wymaga niemal stałej opieki matki, ale separacja powinna następować stopniowo. Dziecko znajduje inne sposoby pocieszenia poza piersią matki, obiekty przejściowe (piosenki, zabawki), które pozwalają mu zdystansować się i zbudować własną psychikę. I potrzebuje naszych… błędów.

Porażka jest kluczem do sukcesu

Badając interakcje matek z dziećmi w wieku od 6 do 9 miesięcy, amerykański psycholog Edward Tronic obliczył, że matka „synchronizuje się” z dzieckiem tylko w 30% przypadków i poprawnie odczytuje jego sygnały (zmęczenie, niezadowolenie, głód). To zachęca dziecko do wymyślania sposobów na przezwyciężenie rozbieżności między jego prośbą a reakcją matki: stara się zwrócić na siebie jej uwagę, uspokoić się na własną rękę, rozproszyć.

Te wczesne doświadczenia kładą podwaliny pod samoregulację i umiejętności radzenia sobie. Co więcej, starając się chronić dziecko przed rozczarowaniami i niezadowoleniami, matka paradoksalnie utrudnia jego rozwój.

„Nie można od razu zrozumieć, dlaczego dziecko płacze”, podkreśla Svetlana Fedorova, „ale matka o idealnym sposobie myślenia nie może się doczekać, oferuje jednoznaczną opcję: pierś lub smoczek. I myśli: uspokoił się, skończyłem! Nie pozwalała sobie na szukanie innych rozwiązań iw rezultacie narzuciła dziecku sztywny schemat: jedzenie jest rozwiązaniem każdego problemu.

Oto, o czym pisał Winnicott: „Przychodzi taki czas, kiedy dziecko staje się konieczne, aby matka „zawiodła” w swoich wysiłkach przystosowania się do niego”. Nie odpowiadając na każdy sygnał niemowlęcia, nie robiąc wszystkiego, o co prosi, matka zaspokaja jego znacznie ważniejszą potrzebę — rozwinięcia umiejętności radzenia sobie z rozczarowaniem, uzyskania stabilności i niezależności.

Poznaj siebie

Nawet wiedząc, że nasze błędy pedagogiczne nie zniszczą dzieci, sami na nie cierpimy. „Kiedy moja mama krzyczała na mnie jako dziecko z powodu nieporządnych zabawek lub złych ocen, pomyślałam: jakie to okropne, nigdy w życiu nie będę się tak zachowywać z moim dzieckiem”, przyznaje 34-letnia Oksana. „Ale nie jestem daleko od mamy: dzieci nie dogadują się, walczą, każdy domaga się swoich, jestem rozdarta między nimi i ciągle się załamuję”.

Być może to jest największa trudność dla rodziców — radzić sobie z silnymi uczuciami, gniewem, strachem, niepokojem.

„Ale konieczne jest podejmowanie takich prób”, zauważa Swietłana Fiodorowa, „lub przynajmniej uświadomienie sobie, że nasz gniew i strach należą do nas, a nie pochodzą z zewnątrz, i aby zrozumieć, z czym są one związane”.

Umiejętność wzięcia pod uwagę jest główną umiejętnością, której posiadanie determinuje pozycję osoby dorosłej i umiejętność rozwiązywania konfliktów, mówi psycholog egzystencjalny Svetlana Krivtsova: spróbuj uchwycić wewnętrzną logikę jego słów, działań i zainteresowań. I wtedy między dzieckiem a dorosłym może narodzić się prawda unikalna dla tej sytuacji.

Uczciwa rozmowa ze sobą, zainteresowanie dziećmi i próba ich zrozumienia – bez gwarancji sukcesu – sprawiają, że relacje są żywe, a nasze rodzicielstwo jest doświadczeniem rozwoju osobistego, a nie tylko funkcją społeczną.

Poza odległością — poza

Dziecko rośnie, a rodzice mają coraz więcej powodów, by wątpić w jego kompetencje. „Nie mogę go zmusić do nauki w wakacje”, „cały dom jest zaśmiecony grami edukacyjnymi, a on siedzi w gadżetach”, „jest taka zdolna, błyszczała w podstawówkach, a teraz porzuciła studia, ale nie nalegałem, przegapiłem ten moment” .

Aby zaszczepić miłość do czytania/muzyki/sportu, idź na studia i zdobądź obiecującą specjalność… Nieświadomie fantazjujemy o przyszłości dzieci i stawiamy sobie (i dla nich) wysokie cele. I robimy sobie wyrzuty (i im), gdy wszystko nie układa się tak, jak chcieliśmy.

„Chęć rodziców do rozwijania zdolności dziecka, zapewnienia mu lepszej przyszłości, nauczenia wszystkiego, co sami mogą zrobić, a także nadzieja zobaczenia godnych rezultatów swoich wysiłków, są całkowicie naturalne, ale… nierealne” komentuje psycholog rodzinny Dina Magnat. — Ponieważ dziecko ma indywidualne cechy i własną wolę, a jego zainteresowania mogą drastycznie odbiegać od zainteresowań rodziców.

A zawody, których potrzebuje nasz czas w przyszłości, mogą zniknąć, a on znajdzie szczęście nie tam, gdzie myślą jego rodzice

Dlatego nazwałabym wystarczająco dobrą matkę, która po prostu przygotowuje dziecko do samodzielnego życia. Wymaga umiejętności budowania zdrowych bliskich relacji i podejmowania decyzji, zarabiania pieniędzy i odpowiedzialności za własne dzieci.”

Co pomaga dziecku, a potem nastolatkowi nauczyć się tego wszystkiego? Doświadczenie relacji zaufania z rodzicami, według wieku, na wszystkich etapach dorastania. Kiedy dają wolność według swoich sił i wsparcie według potrzeb; kiedy widzą, słyszą i rozumieją. Taki jest dobry rodzic. Reszta to szczegóły, które mogą być bardzo różne.

Dodaj komentarz