Psychologia

Kochający rodzice chcą, aby ich dzieci były ludźmi sukcesu i pewnymi siebie. Ale jak pielęgnować w nich te cechy? Dziennikarka natknęła się na ciekawe badanie i postanowiła przetestować je na własnej rodzinie. Oto, co dostała.

Nie przywiązywałam dużej wagi do rozmów o tym, gdzie spotkali się moi dziadkowie i jak spędzili dzieciństwo. Aż pewnego dnia natknąłem się na badanie z lat 1990-tych.

Psychologowie Marshall Duke i Robin Fivush z Emory University w Stanach Zjednoczonych przeprowadzili eksperyment i odkryli, że im więcej dzieci wiedzą o swoich korzeniach, im bardziej stabilna jest ich psychika, tym wyższa ich samoocena i większa pewność, że mogą kierować swoim życiem.

„Historie bliskich pozwalają dziecku poczuć historię rodziny, stworzyć poczucie więzi z innymi pokoleniami” – czytam w opracowaniu. — Nawet jeśli ma zaledwie dziewięć lat, czuje jedność z tymi, którzy żyli sto lat temu, stają się częścią jego osobowości. Dzięki temu połączeniu rozwijana jest siła umysłu i odporność”.

Cóż, świetne wyniki. Postanowiłem przetestować kwestionariusz naukowców na własnych dzieciach.

Z łatwością poradzili sobie z pytaniem „Czy wiesz, gdzie dorastali twoi rodzice?” Ale natknęli się na dziadków. Następnie przeszliśmy do pytania „Czy wiesz, gdzie spotkali się twoi rodzice?”. Tutaj też nie było żadnych problemów, a wersja okazała się bardzo romantyczna: „Widziałeś tatę w tłumie przy barze i to była miłość od pierwszego wejrzenia”.

Ale na spotkaniu dziadków znowu utknął w martwym punkcie. Powiedziałem jej, że rodzice mojego męża poznali się na balu w Bolton, a tata i mama na wiecu rozbrojeniowym.

Później zapytałem Marshalla Duke'a: „Czy to w porządku, jeśli niektóre odpowiedzi są nieco upiększone?” To nie ma znaczenia, mówi. Najważniejsze, że rodzice dzielą historię rodziny, a dzieci mogą coś o niej opowiedzieć.

Dalej: „Czy wiesz, co działo się w rodzinie, kiedy ty (i twoi bracia lub siostry) się urodziliście?” Najstarszy był bardzo mały, kiedy pojawiły się bliźnięta, ale pamiętał, że nazywał je wtedy „różowe dziecko” i „niebieskie dziecko”.

I gdy tylko odetchnęłam z ulgą, pytania stały się delikatne. „Czy wiesz, gdzie twoi rodzice pracowali, gdy byli bardzo młodzi?”

Najstarszy syn od razu przypomniał sobie, że tata dostarczał gazety na rowerze, a najmłodsza córka, że ​​jestem kelnerką, ale nie byłam w tym dobra (ciągle rozlewałam herbatę i myliłam olej czosnkowy z majonezem). „A kiedy pracowałeś w pubie, pokłóciłeś się z szefem kuchni, bo w menu nie było ani jednej potrawy, a wszyscy goście cię słyszeli”.

Czy naprawdę jej powiedziałem? Czy naprawdę muszą wiedzieć? Tak, mówi książę.

Pomagają im nawet śmieszne historie z mojej młodości: dzięki temu dowiadują się, jak ich bliscy pokonywali trudności.

„Nieprzyjemne prawdy są często ukrywane przed dziećmi, ale mówienie o negatywnych wydarzeniach może być ważniejsze dla budowania odporności emocjonalnej niż pozytywne” – mówi Marshall Duke.

Istnieją trzy rodzaje historii rodzinnych:

  • O powstaniu: „Osiągnęliśmy wszystko z niczego”.
  • Jesienią: „Straciliśmy wszystko”.
  • A najbardziej udaną opcją jest „huśtawka” z jednego stanu do drugiego: „Mieliśmy zarówno wzloty, jak i upadki”.

Dorastałem z tym drugim rodzajem historii i lubię myśleć, że dzieci również je zapamiętają. Mój syn wie, że jego pradziadek został górnikiem w wieku 14 lat, a moja córka wie, że jego praprababka poszła do pracy, gdy była jeszcze nastolatką.

Rozumiem, że żyjemy teraz w zupełnie innej rzeczywistości, ale tak mówi terapeuta rodzinny Stephen Walters: „Pojedyncza nić jest słaba, ale kiedy jest wpleciona w coś większego, połączona z innymi nićmi, znacznie trudniej ją zerwać. ” W ten sposób czujemy się silniejsi.

Duke uważa, że ​​omawianie dramatów rodzinnych może być dobrą podstawą do interakcji rodzic-dziecko, gdy minie wiek opowieści na dobranoc. „Nawet jeśli bohater opowieści już nie żyje, nadal się od niego uczymy”.


O autorze: Rebecca Hardy jest dziennikarką mieszkającą w Londynie.

Dodaj komentarz