Dlaczego rodzice przestają być fajnymi kolesiami i hipsterami

Marla Joe Fisher jest samotną matką, dziennikarką i pracoholiczką. W przeciwnym razie, jak wychowałaby dwoje własnych i dwoje adoptowanych dzieci? Postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami: co dzieje się z osobą, gdy zostaje rodzicem. I był na przykład modnym hipsterem.

Kiedy ludzie decydują się na posiadanie dzieci, nie myślą o tym. Myślą o pieniądzach, pracy, o tym, jak zmienią się wspólne spędzanie wolnego czasu, plany urlopowe. Ale tak naprawdę musisz pomyśleć o czymś innym. Że rodzic to „koleś, który nie jest fajny”. Jeśli jesteś teraz zaawansowanym hipsterem, to już koniec. I bardzo szybko.

I co tak naprawdę się z tobą dzieje: zaczynasz ćwiczyć jogę dla kobiet w ciąży i nosić wygodne ubrania. Jeśli jesteś ojcem, Twoim zadaniem jest zapuścić brodę i codziennie mówić żonie, że wcale nie jest gruba.

Wtedy znajomi podarują Ci hipsterską wanienkę i 138 uroczych garniturów ze skórzanymi kurtkami dla niemowląt, z których Twoje dziecko wyrośnie za dziewięć dni. Nikt nie da ci fotelika samochodowego ani rocznego zapasu pieluszek, nie. Nie daj Boże, jeśli dostaniesz kartę podarunkową w sklepie dla dzieci.

Wtedy wszyscy pójdą napić się martini i „mimozy”, a ty zostaniesz sam na sam z dzieckiem i kostiumami.

Czy wyobrażasz sobie, że możesz nadal prowadzić swój hipsterski styl życia, nadal będziesz zrelaksowany i swobodny, tylko z tak małym dodatkiem, jak pies Paris Hilton w twoich rękach? Możesz spróbować. Jest nawet specjalna modna chusta Hipster Plus. Kosztuje tylko 170 USD i pozwala nosić dziecko w różnych pozycjach i udawać, że to naprawdę modny dodatek. I możesz ubrać dziecko w ubrania od Ralpha Laurena. Tylko nie zapomnij złapać stuły. Aby ukryć, jeśli musisz nakarmić dziecko w miejscach publicznych.

Będziesz też wykończony i wykończony brakiem snu, będziesz musiał cały czas zwalniać i szukać miejsca do siedzenia, bo dziecko wybucha płaczem, wymiotuje lub sika, ale nadal możesz udawać, że twoje życie nie zmieniony.

Ale wtedy dziecko przestanie siedzieć w kołysce od Ralpha Laurena i zacznie biegać po restauracji, przewracając cudze martini i „mimozy”. Twój salon jest pomalowany na kojące morskie kolory za pomocą plastiku we wszystkich kolorach. Twoja biała sofa już nigdy nie będzie taka sama: będą bekać i sikać na nią trzy tysiące dwieście dziewięćdziesiąt razy.

A potem nagle zaczynasz gotować obiad, bo pójście gdzieś jest zbyt kłopotliwe. I tak, gotujesz jakieś śmieci z półproduktów, bo jesteś zbyt zmęczony, aby trzymać nóż lub stać nad kuchenką bez zasypiania.

Gorąca kąpiel z bąbelkami staje się snem. Zaczynasz czcić swój telewizor, ponieważ bajki odwracają uwagę twojego cennego dziecka od ciebie i dają ci spokój. Tak, patrzy na pudełko częściej niż powinien, ale nie obchodzi cię to.

Tak, to nie jest fajne.

Ale najważniejszą zmianą w twoim statusie będzie porzucenie twojego fajnego samochodu. W zamian kupisz urządzenie, które po prostu krzyczy: „Nie ma już nadziei”. Tak, mówię o minivanie. Albo kombi. Może minibus. Wygodny (co za podłe słowo), wygodny, pojemny samochód rodzinny.

Niektórzy próbują oszukać los, kupując jeepy zamiast minivanów. Tak, żeby nikt nie zauważył, że nie jesteś już fajnym kolesiem. Ha. Tak, masz w bagażniku składany garnek i zapas wilgotnych chusteczek, a na tylnym siedzeniu fotelik samochodowy. Wózek zamiast kajaka czy roweru. Kogo chcesz oszukać? Kup minivana, to bardziej uczciwe.

Cóż, przestajesz też chodzić po klubach i tańczyć. W końcu musisz wstać wcześnie, aby odebrać Tanyę w przedszkolu. Do szkoły. A nawet wtedy, gdy nie będziesz już musiał tego wszystkiego robić, obudzisz się wcześnie – nawyk, wiesz. Chcę wcześnie położyć się do łóżka. A ja nie chcę tańczyć.

"Gdzie jesteś?" – kiedyś pisały do ​​mnie moje nastoletnie dzieci z oburzeniem. „Jest późno, a ciebie jeszcze nie ma w domu”.

Zegar wskazywał północ. Odważyłam się posiedzieć z przyjaciółmi, a dzieci były w szoku – wcześniej to się nie zdarzyło.

Walczę ze sobą. Nie pozwalam sobie zmieścić się w piżamie przed 9. Dzieci dorosły, a ja wciąż czekam, kiedy przestanę być rodzicem, rozweselę się i zacznę żyć wyłącznie dla własnej przyjemności. Ale wydaje się, że tak się nie dzieje.

Pozwolę sobie jednak zacytować Elenę Malysheva: „To jest norma!”

Dodaj komentarz