Dlaczego nie widzimy siebie takimi, jakimi jesteśmy?

Lustro, selfie, fotografie, samopoznanie… Poszukujemy siebie w refleksji lub w refleksjach o sobie. Ale te poszukiwania często pozostawiają nas niedosyt. Coś powstrzymuje Cię przed obiektywnym spojrzeniem na siebie…

Można śmiało powiedzieć: wśród nas jest niewielu, którzy są w pełni zadowoleni z siebie, zwłaszcza ze swojego wyglądu. Niemal każdy, niezależnie od tego, czy mężczyzna, czy kobieta, chciałby coś naprawić: stać się pewniejszym siebie lub bardziej radosnym, mieć kręcone włosy zamiast prostych i odwrotnie, wydłużyć nogi, poszerzyć ramiona… Doświadczamy niedoskonałości, prawdziwej lub urojonej , szczególnie dotkliwie w młodości. „Byłem nieśmiały z natury, ale moją nieśmiałość potęgowało jeszcze przekonanie o mojej brzydocie. I jestem przekonany, że nic nie ma tak uderzającego wpływu na kierunek człowieka, jak jego wygląd, a nie tylko sam wygląd, ale wiara w jego atrakcyjność lub nieatrakcyjność ”- Lew Tołstoj opisuje swój stan w drugiej części autobiograficznej trylogia” Dzieciństwo. Adolescencja. Młodzież".

Z biegiem czasu ostrość tych cierpień stępia się, ale czy całkowicie nas opuszczają? Mało prawdopodobne: w przeciwnym razie filtry fotograficzne poprawiające wygląd nie byłyby tak popularne. Podobnie jak chirurgia plastyczna.

Nie widzimy siebie takimi, jakimi jesteśmy, dlatego potrzebujemy potwierdzenia „ja” przez innych.

Zawsze jesteśmy subiektywni

Jak obiektywnie jesteśmy w stanie siebie postrzegać? Czy możemy zobaczyć siebie z boku, tak jak widzimy obiekt zewnętrzny? Wydawałoby się, że znamy się lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak patrzenie na siebie bezstronnie jest zadaniem prawie niewykonalnym. Nasza percepcja jest zniekształcona przez projekcje, kompleksy, traumy doświadczane w dzieciństwie. Nasze „ja” nie jest jednolite.

„Ego jest zawsze alter ego. Nawet jeśli przedstawiam się jako „ja”, jestem na zawsze oddzielony od siebie”, mówi psychoanalityk Jacques Lacan w swoich Esejach.1. — Wchodząc w interakcję z samym sobą, nieuchronnie doświadczamy rozdwojenia. Uderzającym przykładem jest sytuacja, gdy osoba cierpiąca na chorobę Alzheimera prowadzi ze sobą dialog w przekonaniu, że ma do czynienia z innym rozmówcą. Już na początku XX wieku neurolog i psycholog Paul Solier napisał, że niektóre młode kobiety przestały widzieć się w lustrze podczas histerycznych ataków. Teraz psychoanaliza interpretuje to jako mechanizm obronny — odmowę kontaktu z rzeczywistością.

Nasza nawykowa, mniej lub bardziej stabilna samoocena jest konstrukcją mentalną, kompozycją naszego umysłu.

Niektóre zaburzenia nerwowe mogą zmienić naszą świadomość do tego stopnia, że ​​pacjent ma wątpliwości co do własnego istnienia lub czuje się jak zakładnik, zamknięty w obcym ciele.

Takie zniekształcenia percepcyjne są wynikiem choroby lub poważnego szoku. Ale mniej lub bardziej stabilna samoocena, do której jesteśmy przyzwyczajeni, jest również konstrukcją mentalną, kompozycją naszego umysłu. Ta sama konstrukcja mentalna to odbicie w lustrze. Nie jest to zjawisko fizyczne, które możemy poczuć, ale projekcja świadomości, która ma swoją własną historię.

Już pierwszy rzut oka

Nasze „prawdziwe” ciało nie jest biologicznym, obiektywnym ciałem, którym zajmuje się medycyna, ale ideą, która powstała pod wpływem słów i poglądów pierwszych dorosłych, którzy się nami zaopiekowali.

„W pewnym momencie dziecko się rozgląda. A przede wszystkim na twarzy matki. Widzi, że ona na niego patrzy. Czyta jej, kim jest. I stwierdza, że ​​kiedy patrzy, jest widoczny. Tak więc istnieje” – napisał psycholog dziecięcy Donald Winnicott.2. W ten sposób spojrzenie drugiego zwróconego na nas jest wbudowane w podstawę naszego bytu. Idealnie jest to kochający wygląd. Ale w rzeczywistości nie zawsze tak jest.

„Patrząc na mnie, moja matka często mówiła:„ poszedłeś do krewnych swojego ojca ”, a ja nienawidziłem się za to, ponieważ mój ojciec opuścił rodzinę. W piątej klasie ogoliła głowę, aby nie widzieć swoich kręconych włosów, takich jak jego ”- mówi 34-letnia Tatiana.

Ten, na którego rodzice patrzyli z niesmakiem, może przez długi czas uważać się za dziwaka. A może z zapałem szukam obaleń

Dlaczego rodzice nie zawsze są dla nas mili? „To zależy od ich osobowości”, wyjaśnia psycholog kliniczny Giorgi Natsvlishvili. — Nadmierne wymagania można zaobserwować np. u paranoidalnego rodzica, który mówi dziecku: „Uważaj, wszędzie jest niebezpiecznie, każdy chce cię oszukać…. Jak twoje oceny? Ale wnuczka sąsiada przynosi tylko piątki!

Więc dziecko ma niepokój, wątpi, że jest dobre intelektualnie i fizycznie. A narcystyczny rodzic, częściej matka, postrzega dziecko jako przedłużenie siebie, więc wszelkie błędy dziecka wywołują w nim złość lub strach, bo świadczą o tym, że ona sama nie jest idealna i ktoś może to zauważyć.

Ten, na którego rodzice patrzyli z niesmakiem, może przez długi czas uważać się za dziwaka. A może z zapałem szukaj odpowiedzi, wiążąc wiele historii miłosnych, aby upewnić się o ich atrakcyjności i publikując zdjęcia w sieciach społecznościowych, które zbierają polubienia. „Często spotykam się z takim poszukiwaniem aprobaty ze strony moich klientów, a są to młodzi chłopcy i dziewczęta w wieku poniżej 30 lat” – kontynuuje Giorgi Natsvlishvili. Ale powód nie zawsze leży w rodzinie. Istnieje opinia, że ​​wymaganie rodziców jest śmiertelne, ale w rzeczywistości takie historie mogą powstać bez ich udziału. Dość wymagające środowisko.»

Dyrygentami tak wymagającymi są zarówno kultura masowa – pomyśl o filmach akcji i grach z superbohaterami oraz magazyny o modzie z niezwykle szczupłymi modelkami – jak i wewnętrzny krąg, koledzy z klasy i przyjaciele.

Krzywe lustrzane

Ani odbicia, które widzimy w lustrze, ani fotografii nie można uznać za obiektywną rzeczywistość, po prostu dlatego, że patrzymy na nie z pewnego punktu widzenia, na który mają wpływ opinie (także nie wyrażone na głos) znaczących osób dorosłych naszego dzieciństwa , a potem przyjaciele, nauczyciele, partnerzy, wpływy i własne ideały. Ale powstają również pod wpływem społeczeństwa i kultury, oferując wzorce do naśladowania, które również zmieniają się w czasie. Dlatego całkowicie niezależna samoocena „ja”, bez domieszek wpływu innych ludzi, jest utopią. To nie przypadek, że buddyści uważają własne „ja” za iluzję.

Nie tyle znamy siebie, jak się domyślamy, w razie potrzeby zbierając informacje, porównując z innymi, słuchając ocen. Nic dziwnego, że czasami popełniamy błędy nawet w tych parametrach, które można obiektywnie zmierzyć. Bliżej lata staje się zauważalne, że wiele kobiet chodzi w niepasujących sukienkach, w sandałach, z których wystają palce… Podobno w lustrze widzą szczuplejszą lub młodszą wersję siebie. To ochrona przed rzeczywistością: mózg wygładza nieprzyjemne chwile, chroni psychikę przed dyskomfortem.

Mózg robi to samo z nieatrakcyjnymi stronami osobowości: wygładza je w naszym spojrzeniu, a my nie zauważamy np. naszej chamstwa, szorstkości, zaskoczenia reakcją otaczających nas osób, których uważamy za drażliwych lub drażliwych. nietolerancyjny.

Lew Tołstoj w powieści nazwał dziennik tak: „rozmową z samym sobą, z tym prawdziwym, boskim ja, które żyje w każdym człowieku”

Nasz obraz siebie jest również zniekształcony przez nasze pragnienie zdobycia aprobaty społeczeństwa. Carl Jung nazwał takie społeczne maski „Persona”: przymykamy oko na żądania naszego własnego „ja”, samookreślającego się poprzez status, poziom zarobków, dyplomy, małżeństwo czy dzieci. W przypadku, gdy zawali się fasada sukcesu i okaże się, że stoi za nią pustka, może nas czekać poważny szok nerwowy.

Często w recepcji psycholog zadaje to samo pytanie: „Kim jesteś?” Wielokrotnie domaga się, abyśmy opisywali siebie różnymi epitetami, odmawiając przyjmowania ról społecznych w tym charakterze: nie chce, abyśmy zwyczajowo nie nazywali siebie „dobrymi pracownikami biurowymi” i „troskliwymi rodzicami”, ale starali się wyodrębnić nasze poglądy na temat nas samych, na przykład: „iracible”, „miły”, „wymagający”.

Temu samemu celowi mogą służyć osobiste pamiętniki. Lew Tołstoj w powieści „Zmartwychwstanie” tak nazywa pamiętnik: „rozmową z samym sobą, z tym prawdziwym, boskim ja, które żyje w każdym człowieku”.

Potrzeba widzów

Im mniej sami siebie znamy, tym bardziej potrzebujemy widzów, aby przekazali nam swoją opinię. Być może dlatego tak dużą popularność zyskał współczesny gatunek autoportretów, czyli selfie. W tym przypadku osoba fotografowana i osoba fotografująca to ta sama osoba, więc staramy się uchwycić prawdę o naszym istnieniu… lub przynajmniej przekazać nasz własny pogląd na nas samych.

Ale jest to także pytanie do innych: „Czy zgadzasz się, że taki jestem?”

Próbując zaprezentować się w korzystnej perspektywie, wydajemy się prosić o pozwolenie na usankcjonowanie idealnego wizerunku. Nawet jeśli uchwycimy się w zabawnych sytuacjach, pragnienie jest wciąż takie samo: dowiedzieć się, jacy jesteśmy.

Świat technologii pozwala żyć latami na igle aprobaty publiczności. Jednak czy idealizowanie siebie jest takie złe?

Chociaż ocena zewnętrzna wcale nie jest obiektywna, w końcu inni doświadczają różnych wpływów. W japońskich drukach z okresu Edo piękności malują zęby czarną farbą. A jeśli Danae Rembrandta jest ubrana w nowoczesne ubrania, kto będzie podziwiał jej piękno? To, co jednej osobie wydaje się piękne, niekoniecznie musi sprawiać przyjemność innej.

Ale zbierając wiele polubień, możemy przekonać się, że przynajmniej wielu naszych współczesnych lubi nas. „Zamieszczam zdjęcia codziennie, czasem kilka razy, i czekam na opinie” – przyznaje 23-letnia Renata. „Potrzebuję tego, aby poczuć, że żyję i że coś się ze mną dzieje”.

Świat technologii pozwala żyć latami na igle aprobaty publiczności. Jednak czy idealizowanie siebie jest takie złe? Wiele badań pokazuje, że ci, którzy to robią, są szczęśliwsi niż ci, którzy próbują być krytyczni wobec siebie.


1 Jacques-Marie-Émile Lacan Esej punkty (Le Seuil, 1975).

2 „Rola zwierciadła matki i rodziny” w „Grze i rzeczywistości” Donalda W. Winnicotta (Instytut Nauk Humanistycznych, 2017).

Dodaj komentarz