„Musimy porozmawiać o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”: świętować 9 maja czy nie?

Akcesoria wojskowe, udział w „Nieśmiertelnym Pułku” czy spokojne świętowanie z rodziną przy oglądaniu zdjęć — jak obchodzimy Dzień Zwycięstwa i dlaczego robimy to w ten sposób? Nasi czytelnicy mówią.

9 maja dla mieszkańców naszego kraju to nie tylko kolejny dzień wolny. Prawie każda rodzina ma kogoś, kogo można zapamiętać w związku ze zwycięstwem w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Ale mamy różne poglądy na to, jak spędzić ten ważny dla nas dzień. Każda opinia ma prawo istnieć.

Historie czytelników

Anna, 22 lata

„Dla mnie 9 maja to okazja do spotkania z rodziną, z bliskimi, których widuję rzadko. Zwykle idziemy zobaczyć, jak sprzęt wojskowy opuszcza Plac Czerwony w kierunku Dworca Białoruskiego. Ciekawie jest zobaczyć go z bliska i poczuć atmosferę: do stojących na stacji machają cysterny i kierowcy pojazdów wojskowych, czasem nawet trąbią. I machamy im z powrotem.

A potem wyjeżdżamy do daczy z noclegiem: smażymy kebaby, gramy w kości, komunikujemy się. Mój młodszy brat nosi mundur wojskowy — sam tak zdecydował, lubi to. No i oczywiście podnosimy kieliszki na święta, honorujemy minutę ciszy o 19:00.”

Elena, 62 lat

„Kiedy byłam mała, 9 ​​maja cała rodzina zebrała się w domu. Nie poszliśmy na paradę — to były spotkania „dzieci z lat wojny” ze wspomnieniami i długimi rozmowami. Teraz przygotowuję się do tego dnia: na komodzie umieszczam zdjęcia zmarłych krewnych, wkładam pogrzeby, rozkazy babci, wstążkę św. Jerzego, czapki. Kwiaty, jeśli są.

Staram się stworzyć w mieszkaniu świąteczną atmosferę. Nie chodzę oglądać parady, bo nie mogę powstrzymać łez, kiedy widzę wszystko na żywo, oglądam to w telewizji. Ale jeśli mogę, to biorę udział w procesji Pułku Nieśmiertelnych.

Wydaje mi się, że w tej chwili moi żołnierze z pierwszej linii idą obok mnie, że żyją. Procesja to nie przedstawienie, to atmosfera pamięci. Widzę, że ci, którzy noszą plakaty i fotografie, wyglądają jakoś inaczej. Mają więcej ciszy, pogłębiającej się w sobie. Prawdopodobnie w takich momentach człowiek poznaje siebie bardziej niż w życiu codziennym.

Siemion, 34 lata

„Myślę, że wszyscy wiedzą o tej krwawej wojnie, o tym, kto z kim walczył i ile ofiar pochłonęła. Dlatego 9 maja powinien zająć szczególne miejsce na liście ważnych świąt. Świętuję to albo z rodziną, albo mentalnie ze sobą.

Oddajemy hołd poległym krewnym, wspominamy ich miłym słowem i dziękujemy za to, że żyjemy w pokoju. Nie chodzę na paradę, bo zaczyna się wcześnie i zbiera się tam dużo ludzi. Ale być może po prostu jeszcze nie „dorosłem” i nie zdałem sobie w pełni sprawy z jego znaczenia. Wszystko przychodzi z wiekiem.»

Anastasia, 22 lat

„Kiedy byłem w szkole i mieszkałem z rodzicami, 9 maja był dla nas rodzinnym świętem. Poszliśmy do rodzinnego miasta mojej matki, gdzie dorastała, i wycięliśmy w ogrodzie dużo jaskrawoczerwonych tulipanów. Wywieziono je w wielkich plastikowych dzbankach na cmentarz, aby położyć je na grobach dziadków mojej mamy, którzy brali udział w wojnie i wrócili z niej.

A potem zjedliśmy skromny świąteczny obiad rodzinny. Dlatego dla mnie 9 maja to święto niemal intymne. Teraz, jak w dzieciństwie, nie uczestniczę w wspólnych uroczystościach. Parada przede wszystkim demonstruje potęgę militarną, co jest sprzeczne z moimi pacyfistycznymi poglądami.

Paweł, 36 lat

„Nie świętuję 9 maja, nie chodzę oglądać parady i nie biorę udziału w procesji Pułku Nieśmiertelnych, bo nie chcę. Musisz porozmawiać o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Musimy porozmawiać o tym, co się stało i dlaczego, aby młodsze pokolenia wiedziały, czym jest wojna.

Pomoże w tym zmiana systemu edukacji, wychowanie w rodzinie — rodzice powinni opowiadać swoim dzieciom o dziadkach, weteranów wojennych. Jeśli raz w roku wychodzimy ze zdjęciami bliskich i spacerujemy bulwarem, wydaje mi się, że tego celu nie osiągniemy.

Maria, 43 lata

„Moja babcia przeżyła oblężenie Leningradu. Mówiła trochę o tym strasznym czasie. Babcia była dzieckiem — pamięć dzieci często zastępuje straszne chwile. Nigdy nie mówiła o udziale w paradach, tylko o tym, jak płakała ze szczęścia na salucie na cześć zwycięstwa w 1945 roku.

Zawsze świętujemy 9 maja w rodzinnym gronie z naszymi dziećmi, oglądamy filmy wojenne i albumy ze zdjęciami. Wydaje mi się, że to, czy spędzić ten dzień cicho, czy głośno, to sprawa każdego. Nie trzeba głośno pamiętać, najważniejsze jest zapamiętanie.

„Każdy ma powody, aby świętować to święto na swój sposób”

Istnieje wiele sposobów na uczczenie pamięci przeszłości. Z tego powodu często pojawiają się konflikty: ci, którzy są pewni potrzeby świętowania na dużą skalę, nie rozumieją cichych spotkań rodzinnych lub braku jakiejkolwiek uroczystości i odwrotnie.

Wszyscy uważają, że to on poprawnie notuje. Dlaczego tak trudno jest nam zaakceptować zdanie odmienne od naszego i z jakiego powodu decydujemy się spędzić 9 maja tak, a nie inaczej – mówi psycholog, psychoterapeutka egzystencjalno-humanistyczna Anna Kozlova:

„Parada i Pułk Nieśmiertelnych to inicjatywy, które łączą ludzi. Pomagają uświadomić sobie, że chociaż jesteśmy innym pokoleniem, pamiętamy o naszych korzeniach. Nie ma znaczenia, czy to wydarzenie odbywa się w trybie offline czy online, tak jak miało to miejsce w zeszłym roku i w tym roku.

Krewni pokazują zdjęcia swoich bliskich podczas procesji lub zamieszczają je na stronie Nieśmiertelnego Pułku

Tak zakrojone na szeroką skalę akcje są okazją do pokazania tego, co zrobiło poprzednie pokolenie, aby jeszcze raz podziękować. I przyznać: „Tak, pamiętamy, że w naszej historii było tak tragiczne wydarzenie i dziękujemy naszym przodkom za ich wyczyn”.

Zrozumiałe jest też stanowisko tych, którzy nie chcą uczestniczyć w hałaśliwej procesji lub być obecni przy odjeździe sprzętu wojskowego, bo ludzie są różni. Kiedy mówią wokół: „Chodź, dołącz do nas, wszyscy są z nami!”, Człowiek może odnieść wrażenie, że uroczystość jest mu narzucona.

To tak, jakby był pozbawiony wyboru, w odpowiedzi na który rodzi się w nim opór i chęć wycofania się z procesu. Czasami trudno się oprzeć presji zewnętrznej. Czasem masz do czynienia z stygmatyzacją: „Jeśli nie jesteś taki jak my, jesteś zły”.

Często trudno jest zaakceptować, że inna osoba może się od nas różnić.

Jednocześnie z tego powodu możemy zacząć wątpić w siebie: „Czy robię dobrze?” W efekcie, aby nie czuć się jak wszyscy, zgadzamy się robić to, czego nie chcemy. Są też tacy, którzy nie lubią brać udziału w akcjach na dużą skalę: czują się nieswojo wśród dużej liczby nieznajomych i chronią swoją osobistą przestrzeń.

Okazuje się, że każdy człowiek ma powody, by świętować to święto na swój sposób — zgodnie z rodzinnymi tradycjami lub wyznając własne zasady. Jakikolwiek format wybierzesz, nie sprawi to, że Twoje podejście do wakacji będzie lekceważące.”

Dzień Zwycięstwa to kolejny powód, by przypomnieć sobie, że nic nie jest ważniejsze niż spokojne niebo nad głową, a konflikty o inność nigdy nie prowadzą do niczego dobrego.

Dodaj komentarz