Psychologia

Dla wielu z nas samotność ze swoimi myślami jest prawdziwym wyzwaniem. Jak się zachowujemy i na co jesteśmy gotowi, choćby po to, żeby jakoś uciec od wewnętrznego dialogu?

Zwykle, gdy mówimy, że nic nie robimy, mamy na myśli, że robimy drobiazgi, zabijając czas. Ale w dosłownym sensie bezczynności wielu z nas stara się unikać, ponieważ wtedy zostajemy sami ze swoimi myślami. Może to powodować taki dyskomfort, że nasz umysł natychmiast zaczyna szukać jakiejkolwiek okazji, by uniknąć wewnętrznego dialogu i przełączyć się na bodźce zewnętrzne.

Porażenie prądem czy odbicie?

Świadczy o tym seria eksperymentów przeprowadzonych przez grupę psychologów z Harvard University i University of Virginia.

W pierwszym z nich studenci zostali poproszeni o spędzenie 15 minut samotnie w niewygodnym, skąpo umeblowanym pokoju i zastanowienie się nad czymś. Jednocześnie postawiono im dwa warunki: nie wstawać z krzesła i nie zasypiać. Większość uczniów zauważyła, że ​​trudno im się na czymś skupić, a około połowa przyznała, że ​​sam eksperyment był dla nich nieprzyjemny.

W drugim eksperymencie uczestnicy doznali lekkiego porażenia prądem w okolicy kostki. Poproszono ich, aby ocenili, jak bardzo był bolesny i czy byli gotowi zapłacić niewielką kwotę, aby nie odczuwać już tego bólu. Następnie uczestnicy musieli spędzić czas w samotności, tak jak w pierwszym eksperymencie, z jedną różnicą: jeśli chcieli, mogli ponownie doświadczyć porażenia prądem.

Samotność z myślami powoduje dyskomfort, dlatego od razu chwytamy smartfony w metrze i w kolejkach

Wynik zadziwił samych badaczy. Pozostawieni sami sobie, wielu, którzy byli gotowi zapłacić, aby uniknąć porażenia prądem, dobrowolnie poddało się tej bolesnej procedurze przynajmniej raz. Wśród mężczyzn było 67% takich osób, wśród kobiet 25%.

Podobne wyniki uzyskano w eksperymentach z osobami starszymi, w tym 80-latkami. „Bycie samemu wielu uczestnikom powodowało taki dyskomfort, że dobrowolnie robili sobie krzywdę, tylko po to, by odwrócić uwagę od swoich myśli” – podsumowali naukowcy.

Dlatego za każdym razem, gdy zostajemy sami i nie mamy nic do roboty — w metrze, w kolejce do przychodni, czekając na lot na lotnisku — natychmiast chwytamy nasze gadżety, żeby zabić czas.

Medytacja: Oprzyj się agresywnemu nurtowi myśli

Jest to również powód, dla którego wielu nie medytuje, pisze dziennikarz naukowy James Kingsland w swojej książce The Mind of Siddhartha. Wszakże kiedy siedzimy w milczeniu z zamkniętymi oczami, nasze myśli zaczynają swobodnie wędrować, przeskakując od jednego do drugiego. A zadaniem medytującego jest nauczyć się zauważać pojawianie się myśli i pozwolić im odejść. Tylko w ten sposób możemy uspokoić nasz umysł.

„Ludzie często denerwują się, gdy mówi się im o świadomości ze wszystkich stron” — mówi James Kingsland. „Niemniej jednak może to być jedyny sposób, aby oprzeć się agresywnemu przepływowi naszych myśli. Tylko ucząc się zauważać, jak latają w tę i z powrotem, jak piłki w pinballu, możemy beznamiętnie je obserwować i zatrzymać ten przepływ.

Wagę medytacji podkreślają również autorzy badania. „Bez takiego szkolenia”, konkludują, „człowiek prawdopodobnie woli jakąkolwiek aktywność od refleksji, nawet taką, która mu szkodzi i której, logicznie rzecz biorąc, powinna unikać”.

Dodaj komentarz