Wysoka cena taniego mięsa

W wielu krajach coraz silniejszy jest tzw. wegetarianizm ekologiczny, który polega na tym, że ludzie odmawiają spożywania produktów mięsnych w proteście przeciwko przemysłowej hodowli zwierząt. Jednocząc się w grupy i ruchy, aktywiści ekologicznego wegetarianizmu prowadzą pracę edukacyjną, pokazując konsumentom okropności przemysłowej hodowli zwierząt, tłumacząc szkody, jakie przemysłowe farmy wyrządzają środowisku. 

Pożegnanie duszpasterskie

Jak myślisz, co w największym stopniu przyczynia się do akumulacji gazów cieplarnianych w ziemskiej atmosferze, które są uważane za główną przyczynę globalnego ocieplenia? Jeśli uważasz, że winne są samochody lub emisje przemysłowe, to się mylisz. Zgodnie z opublikowanym w 2006 roku amerykańskim raportem o bezpieczeństwie żywnościowym i rolnym krowy są głównym źródłem gazów cieplarnianych w kraju. Jak się okazało, obecnie „produkują” gazy cieplarniane o 18% więcej niż wszystkie pojazdy razem wzięte. 

Choć współczesna hodowla zwierząt odpowiada tylko za 9% antropogenicznego CO2, wytwarza 65% tlenku azotu, którego udział w efekcie cieplarnianym jest 265 razy większy niż tej samej ilości CO2 i 37% metanu (wkład tego ostatniego jest 23 razy wyższy). Inne problemy związane z nowoczesną produkcją zwierzęcą obejmują degradację gleby, nadmierne zużycie wody oraz zanieczyszczenie wód gruntowych i zbiorników wodnych. Jak to się stało, że hodowla zwierząt, która pierwotnie była stosunkowo przyjazną środowisku dziedziną ludzkiej działalności (krowy zjadały trawę, a także ją nawoziły), zaczęła zagrażać całemu życiu na planecie? 

Jednym z powodów jest to, że spożycie mięsa na mieszkańca podwoiło się w ciągu ostatnich 50 lat. A ponieważ populacja również znacznie wzrosła w tym czasie, całkowite spożycie mięsa wzrosło 5-krotnie. Oczywiście mówimy o wskaźnikach przeciętnych – faktycznie w niektórych krajach mięso, jako że było rzadkim gościem na stole, pozostało, podczas gdy w innych konsumpcja wzrosła wielokrotnie. Według prognoz w latach 2000-2050. światowa produkcja mięsa wzrośnie z 229 do 465 mln ton rocznie. Znaczna część tego mięsa to wołowina. Na przykład w Stanach Zjednoczonych zjada się około 11 milionów ton rocznie.

Bez względu na to, jak rosną apetyty, ludzie nigdy nie byliby w stanie osiągnąć takiego poziomu konsumpcji, gdyby krowy i inne żywe stworzenia wykorzystywane do jedzenia były nadal hodowane w staromodny sposób, a mianowicie przez wypasanie stad na łąkach wodnych i pozwolenie na bieganie ptakom swobodnie po podwórkach. Obecny poziom spożycia mięsa stał się możliwy do osiągnięcia dzięki temu, że w krajach uprzemysłowionych zwierzęta gospodarskie przestały być traktowane jako żywe istoty, ale zaczęły być postrzegane jako surowiec, z którego trzeba wycisnąć jak najwięcej zysku w możliwie najkrótszym czasie i przy możliwie najniższych kosztach. . 

Zjawisko, które będzie omawiane w Europie i Stanach Zjednoczonych, zostało nazwane „hodowlą fabryczną” – hodowlą zwierząt typu fabrycznego. Cechy fabrycznego podejścia do hodowli zwierząt na Zachodzie to wysoka koncentracja, zwiększona eksploatacja i całkowite lekceważenie elementarnych norm etycznych. Dzięki tej intensyfikacji produkcji mięso przestało być luksusem i stało się dostępne dla większości ludności. Jednak tanie mięso ma swoją cenę, której nie da się zmierzyć żadnymi pieniędzmi. Płacą ją zwierzęta, konsumenci mięsa i cała nasza planeta. 

Amerykańska wołowina

W Stanach Zjednoczonych jest tak wiele krów, że gdyby wszystkie zostały wypuszczone na pola w tym samym czasie, nie byłoby już miejsca dla ludzkich osiedli. Ale krowy spędzają na polach tylko część swojego życia – zwykle kilka miesięcy (ale czasami kilka lat, jeśli masz szczęście). Następnie transportowane są do baz tuczu. Na fermach sytuacja jest już inna. Tutaj wykonuje się proste i trudne zadanie – w ciągu kilku miesięcy doprowadzić mięso krów do stanu odpowiadającego wymagającym gustom konsumenta. Na tuczu, który czasami ciągnie się kilometrami, krowy są stłoczone, mają stałą masę ciała, są po kolana w oborniku i pobierają wysoko skoncentrowaną paszę, składającą się ze zboża, kości i mączki rybnej oraz innej jadalnej materii organicznej. 

Taka dieta, nienaturalnie bogata w białko i zawierająca białka pochodzenia zwierzęcego obce dla układu pokarmowego krów, bardzo obciąża jelita zwierząt i przyczynia się do szybkich procesów fermentacji z powstawaniem tego samego metanu, o którym była mowa powyżej. Dodatkowo rozkładowi gnojowicy wzbogaconej w białko towarzyszy wydzielanie zwiększonej ilości tlenku azotu. 

Według niektórych szacunków 33% gruntów ornych na naszej planecie jest obecnie wykorzystywane do uprawy zboża na paszę dla zwierząt gospodarskich. Jednocześnie 20% istniejących pastwisk doświadcza poważnego zniszczenia gleby z powodu nadmiernego zjadania trawy, ubijania kopyt i erozji. Szacuje się, że do wyhodowania 1 kg wołowiny w Stanach Zjednoczonych potrzeba do 16 kg zboża. Im mniej pastwisk nadających się do spożycia i im więcej zjedzonego mięsa, tym więcej ziarna trzeba zasiać nie dla ludzi, ale dla bydła. 

Kolejnym zasobem, który intensywna hodowla zwierząt zużywa w przyspieszonym tempie, jest woda. Jeśli do wyprodukowania bochenka pszennego potrzeba 550 litrów, to potrzeba 100 litrów, aby wyhodować i przetworzyć przemysłowo 7000 g wołowiny (według ekspertów ONZ ds. zasobów odnawialnych). Mniej więcej tyle wody, ile osoba, która codziennie bierze prysznic, wydaje w ciągu sześciu miesięcy. 

Istotną konsekwencją koncentracji zwierząt rzeźnych w gigantycznych fermach przemysłowych był problem transportu. Musimy transportować paszę do gospodarstw, krowy z pastwisk do tuczarni, a mięso z rzeźni do zakładów mięsnych. W szczególności 70% wszystkich krów mięsnych w Stanach Zjednoczonych jest poddawanych ubojowi w 22 dużych rzeźniach, gdzie zwierzęta są czasami transportowane setki kilometrów dalej. Jest smutny żart, że amerykańskie krowy żywią się głównie olejem. Rzeczywiście, aby uzyskać białko mięsne na kalorię, musisz wydać 1 kalorię paliwa (dla porównania: 28 kalorii białka roślinnego wymaga tylko 1 kalorii paliwa). 

Pomocnicy chemiczni

Oczywistym jest, że nie ma mowy o zdrowiu zwierząt z zawartością przemysłową – przeludnienie, nienaturalne żywienie, stres, niehigieniczne warunki dotrwałyby do uboju. Ale nawet to byłoby trudnym zadaniem, gdyby chemia nie przyszła ludziom z pomocą. W takich warunkach jedynym sposobem na zmniejszenie śmiertelności inwentarza żywego z powodu infekcji i pasożytów jest hojne stosowanie antybiotyków i pestycydów, co ma miejsce absolutnie we wszystkich gospodarstwach przemysłowych. Ponadto w USA oficjalnie dozwolone są hormony, których zadaniem jest przyspieszenie „dojrzewania” mięsa, zmniejszenie jego zawartości tłuszczu i zapewnienie wymaganej delikatnej konsystencji. 

W innych obszarach amerykańskiego sektora hodowlanego sytuacja jest podobna. Na przykład świnie trzymane są w ciasnych kojcach. Przyszłe lochy w wielu fermach przemysłowych umieszczane są w klatkach o wymiarach 0,6×2 m, w których nie mogą się nawet obrócić, a po urodzeniu potomstwa są przykuwane do podłogi w pozycji leżącej. 

Cielęta przeznaczone na mięso od urodzenia umieszczane są w ciasnych klatkach, które ograniczają ruch, co powoduje zanik mięśni, a mięso nabiera szczególnie delikatnej konsystencji. Kurczaki są „ubijane” w wielopoziomowych klatkach tak bardzo, że praktycznie nie są w stanie się poruszać. 

W Europie sytuacja zwierząt jest nieco lepsza niż w USA. Na przykład zabronione jest tutaj stosowanie hormonów i niektórych antybiotyków, a także ciasnych klatek dla cieląt. Wielka Brytania wycofała już ciasne klatki dla loch i planuje wycofanie ich do 2013 roku w Europie kontynentalnej. Jednak zarówno w USA, jak i w Europie, w przemysłowej produkcji mięsa (a także mleka i jajek) główna zasada pozostaje ta sama – z każdego metra kwadratowego uzyskać jak najwięcej produktu, z całkowitym pominięciem warunków zwierząt.

 W tych warunkach produkcja jest całkowicie uzależniona od „kul chemicznych” – hormonów, antybiotyków, pestycydów itp., bo wszelkie inne sposoby na poprawę produktywności i utrzymanie zwierząt w dobrym zdrowiu okazują się nieopłacalne. 

Hormony na talerzu

W Stanach Zjednoczonych oficjalnie dopuszczonych jest sześć hormonów dla krów mięsnych. Są to trzy naturalne hormony – estradiol, progesteron i testosteron, a także trzy hormony syntetyczne – zeranol (działa jako żeński hormon płciowy), octan melengestrolu (hormon ciąży) i octan trenbolonu (męski hormon płciowy). Wszystkie hormony, z wyjątkiem melengestrolu, który jest dodawany do paszy, są wstrzykiwane zwierzętom do uszu, gdzie pozostają do końca życia, aż do uboju. 

Do 1971 roku hormon dietylostilbestrol stosowano również w Stanach Zjednoczonych, jednak gdy okazało się, że zwiększa on ryzyko rozwoju nowotworów złośliwych i może negatywnie wpływać na funkcje rozrodcze płodu (zarówno chłopców, jak i dziewcząt), został zakazany. Jeśli chodzi o stosowane obecnie hormony, świat dzieli się na dwa obozy. W UE i Rosji nie są one stosowane i są uważane za szkodliwe, podczas gdy w USA uważa się, że mięso z hormonami można jeść bez żadnego ryzyka. Kto ma rację? Czy hormony w mięsie są szkodliwe?

Wydawałoby się, że tak wiele szkodliwych substancji dostaje się teraz do naszego organizmu wraz z pożywieniem, czy warto bać się hormonów? Trzeba jednak mieć świadomość, że hormony naturalne i syntetyczne wszczepiane zwierzętom hodowlanym mają budowę zbliżoną do hormonów ludzkich i mają taką samą aktywność. Dlatego wszyscy Amerykanie, z wyjątkiem wegetarian, od wczesnego dzieciństwa stosują swego rodzaju terapię hormonalną. Rosjanie też to dostają, ponieważ Rosja importuje mięso ze Stanów Zjednoczonych. Chociaż, jak już zauważono, w Rosji, podobnie jak w UE, stosowanie hormonów w hodowli zwierząt jest zabronione, badania na poziom hormonów w mięsie sprowadzanym z zagranicy są przeprowadzane tylko wybiórczo, a hormony naturalne stosowane obecnie w hodowli zwierząt są bardzo trudne do wykrycia, ponieważ są nie do odróżnienia od naturalnych hormonów organizmu. 

Oczywiście wraz z mięsem do organizmu człowieka nie dostaje się dużo hormonów. Szacuje się, że osoba spożywająca 0,5 kg mięsa dziennie otrzymuje dodatkowo 0,5 μg estradiolu. Ponieważ wszystkie hormony są przechowywane w tłuszczu i wątrobie, ci, którzy wolą mięso i smażoną wątróbkę, otrzymują około 2-5 razy większą dawkę hormonów. 

Dla porównania: jedna pigułka antykoncepcyjna zawiera około 30 mikrogramów estradiolu. Jak widać, dawki hormonów otrzymywanych z mięsa są dziesięciokrotnie mniejsze niż terapeutyczne. Jednak, jak wykazały ostatnie badania, nawet niewielkie odchylenie od normalnego stężenia hormonów może wpływać na fizjologię organizmu. Szczególnie ważne jest, aby nie zaburzać równowagi hormonalnej w dzieciństwie, ponieważ u dzieci, które nie osiągnęły okresu dojrzewania, stężenie hormonów płciowych w organizmie jest bardzo niskie (bliskie zeru), a najmniejszy wzrost poziomu hormonów jest już niebezpieczny. Należy również uważać na wpływ hormonów na rozwijający się płód, ponieważ w trakcie rozwoju płodowego wzrost tkanek i komórek jest regulowany przez precyzyjnie odmierzone ilości hormonów. 

Obecnie wiadomo, że wpływ hormonów jest najbardziej krytyczny w szczególnych okresach rozwoju płodu – tzw. kluczowych punktach, kiedy nawet niewielkie wahania stężenia hormonów mogą prowadzić do nieprzewidywalnych konsekwencji. Istotne jest, że wszystkie hormony stosowane w hodowli zwierząt dobrze przechodzą przez barierę łożyskową i przedostają się do krwi płodu. Ale oczywiście największym problemem jest rakotwórcze działanie hormonów. Wiadomo, że hormony płciowe stymulują wzrost wielu typów komórek nowotworowych, takich jak rak piersi u kobiet (estradiol) i rak prostaty u mężczyzn (testosteron). 

Jednak dane z badań epidemiologicznych porównujących częstość występowania raka u wegetarian i osób jedzących mięso są dość sprzeczne. Niektóre badania pokazują wyraźny związek, inne nie. 

Interesujące dane uzyskali naukowcy z Bostonu. Odkryli, że ryzyko rozwoju nowotworów zależnych od hormonów u kobiet jest bezpośrednio związane ze spożywaniem mięsa w dzieciństwie i okresie dojrzewania. Im więcej mięsa zawierała dieta dzieci, tym większe prawdopodobieństwo, że w wieku dorosłym rozwinęły się nowotwory. W Stanach Zjednoczonych, gdzie spożycie „hormonalnego” mięsa jest najwyższe na świecie, co roku na raka piersi umiera 40 kobiet i diagnozuje się 180 nowych przypadków. 

antybiotyki

Jeśli hormony są stosowane tylko poza UE (przynajmniej legalnie), to wszędzie stosuje się antybiotyki. I to nie tylko do walki z bakteriami. Do niedawna antybiotyki były również szeroko stosowane w Europie do stymulowania wzrostu zwierząt. Jednak od 1997 r. zostały wycofane i są obecnie zakazane w UE. Jednak nadal stosuje się antybiotyki terapeutyczne. Muszą być stosowane stale iw dużych dawkach – w przeciwnym razie ze względu na dużą koncentrację zwierząt istnieje ryzyko szybkiego rozprzestrzeniania się groźnych chorób.

Antybiotyki, które dostają się do środowiska wraz z obornikiem i innymi odpadami, stwarzają warunki do pojawienia się zmutowanych bakterii o wyjątkowej na nie odporności. Zidentyfikowano oporne na antybiotyki szczepy Escherichia coli i Salmonella, które powodują poważne choroby u ludzi, często ze skutkiem śmiertelnym. 

Istnieje również stałe ryzyko, że osłabiony układ odpornościowy spowodowany stresującą hodowlą zwierząt i nieustannym stosowaniem antybiotyków stworzy sprzyjające warunki dla epidemii chorób wirusowych, takich jak pryszczyca. Dwa główne ogniska pryszczycy zostały zgłoszone w Wielkiej Brytanii w 2001 i 2007 r., wkrótce po tym, jak UE ogłosiła strefę wolną od pryszczycy, a rolnikom pozwolono zaprzestać szczepienia zwierząt przeciwko niej. 

Pestycydy

Na koniec należy wspomnieć o pestycydach – substancjach stosowanych do zwalczania szkodników rolniczych i pasożytów zwierzęcych. Dzięki przemysłowej metodzie produkcji mięsa powstają wszelkie warunki do ich akumulacji w produkcie końcowym. Przede wszystkim obficie spryskuje się nimi zwierzęta, aby poradzić sobie z pasożytami, które podobnie jak bakterie i wirusy preferują zwierzęta z osłabionym układem odpornościowym, żyjące w błocie i ciasnoty. Co więcej, zwierzęta utrzymywane na fermach przemysłowych nie pasą się na czystej trawie, ale są karmione zbożem, często hodowanym na polach otaczających fermę fabryczną. Ziarno to pozyskuje się również za pomocą pestycydów, a dodatkowo pestycydy wnikają do gleby z obornikiem i ściekami, skąd ponownie wpadają do ziarna paszowego.

 Tymczasem obecnie ustalono, że wiele syntetycznych pestycydów ma działanie rakotwórcze i powoduje wrodzone wady rozwojowe płodu, choroby układu nerwowego i skóry. 

Zatrute źródła

Nie na próżno przypisuje się Herkulesowi wyczyszczenie stajni Augiasza za wyczyn. Duża liczba roślinożerców zebranych razem wytwarza gigantyczne ilości obornika. Jeśli w tradycyjnej (ekstensywnej) hodowli zwierząt obornik służy jako wartościowy nawóz (aw niektórych krajach także jako paliwo), to w przemysłowej hodowli zwierząt jest to problem. 

Obecnie w USA zwierzęta gospodarskie wytwarzają 130 razy więcej odpadów niż cała populacja. Z reguły obornik i inne odpady z ferm przemysłowych gromadzone są w specjalnych pojemnikach, których dno wyłożone jest wodoodpornym materiałem. Często jednak pęka, a podczas wiosennych powodzi obornik dostaje się do wód gruntowych i rzek, a stamtąd do oceanu. Dostające się do wody związki azotu przyczyniają się do szybkiego wzrostu glonów, intensywnie zużywając tlen i przyczyniając się do powstania w oceanie rozległych „martwych stref”, w których giną wszystkie ryby.

Na przykład latem 1999 roku w Zatoce Meksykańskiej, gdzie płynie rzeka Missisipi, zanieczyszczona odpadami z setek ferm przemysłowych, powstała „martwa strefa” o powierzchni prawie 18 tys. km2. W wielu rzekach, które znajdują się w bliskim sąsiedztwie dużych gospodarstw hodowlanych i żerowisk w Stanach Zjednoczonych, u ryb często obserwuje się zaburzenia rozrodu i hermafrodytyzm (obecność objawów obu płci). Odnotowano przypadki i choroby ludzi spowodowane skażoną wodą z kranu. W stanach, w których krowy i świnie są najbardziej aktywne, zaleca się, aby podczas wiosennych powodzi nie pić wody z kranu. Niestety, ryby i dzikie zwierzęta nie mogą przestrzegać tych ostrzeżeń. 

Czy trzeba „dogonić i wyprzedzić” Zachód?

Wraz ze wzrostem zapotrzebowania na mięso maleje nadzieja, że ​​hodowla zwierząt powróci do starych, dobrych, prawie pasterskich czasów. Ale nadal obserwuje się pozytywne trendy. Zarówno w USA, jak iw Europie rośnie liczba osób, którym zależy na tym, jakie chemikalia znajdują się w ich pożywieniu i jak wpływają na ich zdrowie. 

W wielu krajach coraz silniejszy jest tzw. wegetarianizm ekologiczny, który polega na tym, że ludzie odmawiają spożywania produktów mięsnych w proteście przeciwko przemysłowej hodowli zwierząt. Jednocząc się w grupy i ruchy, aktywiści ekologicznego wegetarianizmu prowadzą pracę edukacyjną, pokazując konsumentom okropności przemysłowej hodowli zwierząt, tłumacząc szkody, jakie przemysłowe farmy wyrządzają środowisku. 

W ostatnich dziesięcioleciach zmieniło się również podejście lekarzy do wegetarianizmu. Amerykańscy dietetycy już zalecają wegetarianizm jako najzdrowszy rodzaj diety. Dla tych, którzy nie mogą odmówić mięsa, ale też nie chcą spożywać produktów z ferm przemysłowych, są już w sprzedaży alternatywne produkty z mięsa zwierząt hodowanych w małych gospodarstwach bez hormonów, antybiotyków i ciasnych komórek. 

Jednak w Rosji wszystko jest inne. Podczas gdy świat odkrywa, że ​​wegetarianizm jest nie tylko zdrowy, ale także bardziej opłacalny ekologicznie i ekonomicznie niż jedzenie mięsa, Rosjanie próbują zwiększyć spożycie mięsa. Aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu, mięso sprowadzane jest z zagranicy, przede wszystkim z USA, Kanady, Argentyny, Brazylii, Australii – krajów, w których stosowanie hormonów jest zalegalizowane, a prawie cała hodowla zwierząt jest uprzemysłowiona. Jednocześnie coraz głośniejsze stają się wezwania do „uczenia się z Zachodu i intensyfikacji hodowli zwierząt domowych”. 

Rzeczywiście, w Rosji istnieją wszystkie warunki do przejścia na sztywną przemysłową hodowlę zwierząt, w tym najważniejszą rzecz – chęć konsumowania rosnących ilości produktów zwierzęcych bez zastanawiania się, jak je otrzymują. Produkcja mleka i jaj w Rosji od dawna odbywa się zgodnie z typem fabryki (słowo „farma drobiu” jest znane wszystkim od dzieciństwa), pozostaje tylko dalsze zagęszczanie zwierząt i zaostrzanie warunków ich istnienia. Produkcja kurcząt brojlerów jest już dostosowywana do „zachodnich standardów” zarówno pod względem parametrów zagęszczenia, jak i intensywności eksploatacji. Jest więc całkiem możliwe, że Rosja wkrótce dogoni i przegoni Zachód pod względem produkcji mięsa. Pytanie brzmi – jakim kosztem?

Dodaj komentarz