Soja i produkty sojowe

W ciągu ostatnich 15-20 lat soja i jej produkty dosłownie opanowały rynek, a wraz z nim nasze żołądki. Wegetarianie szczególnie lubią soję. Ale czy z nią wszystko w porządku? Autorytatywny amerykański magazyn „Ecologist” (The Ecologist) zamieścił ostatnio bardzo krytyczny artykuł na temat soi.

„Brzmi to jak herezja w naszym świecie wypełnionym soją”, pisze The Ecologist, „ale nadal twierdzimy, że można mieć zdrową dietę bez soi. Jednak biorąc pod uwagę stopień, w jakim soja stała się częścią naszej diety, wyeliminowanie jej z niej będzie wymagało herkulesowego wysiłku”.

Z drugiej strony azjatycki portal Asia One, w selekcji pod obiecującym tytułem „Jedz dobrze, żyj dobrze”, ustami „głównego dietetyka” Sherlyn Quek (Sherlyn Quek), chwali soję jako „światło żywności”; Według Madame Kiek soja może nie tylko dostarczać smacznego i zdrowego pożywienia, ale także „zapobiegać rakowi piersi”, choć z zastrzeżeniem: jeśli jest włączona do diety od najmłodszych lat.

Nasz artykuł mówi o soi i jednocześnie stawia przed czytelnikiem dwa pytania: na ile użyteczna (lub szkodliwa) jest soja i jak użyteczna (lub szkodliwa) jest jej modyfikacja genetyczna.?

Wydaje się, że słowo „soja” słyszy dziś jedna osoba na trzy. A soja często pojawia się przed laikiem w zupełnie innym świetle – od doskonałego substytutu białka w „mięsnych” półproduktach i środka do zachowania kobiecej urody i zdrowia, po podstępny, genetycznie zmodyfikowany produkt, który jest szkodliwy dla wszystkich, zwłaszcza dla męska część planety, choć czasami dla kobiet.

Jaki jest powód takiego rozrzutu w charakterystyce właściwości dalekiej od najbardziej egzotycznej rośliny? Spróbujmy to rozgryźć.

Na początek kilka słów o tym, czym jest soja w swojej pierwotnej postaci. Przede wszystkim soja nie jest produktem na odchudzanie, tanimi pierogami czy substytutem mleka, ale najpopularniejszą fasolą, której ojczyzną jest Azja Wschodnia. Uprawiano je tutaj od kilku tysiącleci, ale fasola „dotarła” do Europy dopiero pod koniec XX wieku – na początku XX wieku. Z niewielkim opóźnieniem, po Europie, soję wysiano w Ameryce i Rosji. Nie trzeba było długo czekać na wprowadzenie soi do masowej produkcji.

I nie jest to zaskakujące: soja to pokarm roślinny o dużej zawartości białka. Z soi wytwarza się wiele produktów spożywczych, jest ona szeroko stosowana do wzbogacania w białko różnych potraw. Popularny w Japonii produkt o nazwie „tofu” to nic innego jak twaróg fasolowy, który z kolei jest wytwarzany z mleka sojowego. Wykazano, że tofu ma szereg korzyści zdrowotnych, w tym obniża poziom cholesterolu we krwi i zapobiega osteoporozie. Tofu chroni również organizm przed dioksynami, a tym samym zmniejsza ryzyko zachorowania na raka. A to tylko jeden przykład właściwości produktu sojowego.

Można stwierdzić, że soja, z której powstaje tofu, również posiada wszystkie powyższe cechy. Rzeczywiście, według aktualnej opinii, soja zawiera szereg substancji, które mają korzystny wpływ na zdrowie człowieka: izoflawony, genistynę, kwasy fitowe, lecytynę sojową. Izoflawony można określić jako naturalny przeciwutleniacz, który zdaniem lekarzy zwiększa wytrzymałość kości, pozytywnie wpływa na zdrowie kobiet. Izoflawony działają jak naturalne estrogeny i łagodzą dyskomfort podczas menopauzy.

Genistin jest substancją, która może zatrzymać rozwój raka we wczesnych stadiach, a kwasy fitynowe z kolei hamują wzrost guzów nowotworowych.

Lecytyna sojowa ma niezwykle korzystny wpływ na cały organizm. Argumenty przemawiające za soją poparte są ważkim argumentem: od wielu lat soja jest integralną częścią diety dzieci i dorosłych mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni i pozornie bez żadnych szkodliwych skutków ubocznych. Wręcz przeciwnie, Japończycy wydają się wykazywać dobre wskaźniki zdrowotne. Ale nie tylko w Japonii regularnie spożywa się soję, to także Chiny i Korea. We wszystkich tych krajach soja ma tysiącletnią historię.

Jednak, o dziwo, istnieje zupełnie inny punkt widzenia na temat soi, również poparty badaniami. Zgodnie z tym punktem widzenia szereg substancji zawartych w soi, w tym ww. izoflawonoidy, a także kwas fitynowy i lecytyna sojowa, powodują znaczne szkody dla zdrowia człowieka. Aby zrozumieć tę kwestię, należy przyjrzeć się argumentom przeciwników soi.

Według obozów przeciwnych, izoflawony mają negatywny wpływ na funkcje rozrodcze człowieka. To dość powszechna praktyka – karmienie niemowląt zamiast zwykłego pokarmu dla niemowląt analogiem soi (ze względu na reakcje alergiczne) – prowadzi do tego, że do organizmu dziecka dostają się codziennie izoflawonoidy odpowiadające pięciu tabletkom antykoncepcyjnym. Jeśli chodzi o kwasy fitynowe, takie substancje znajdują się w prawie wszystkich rodzajach roślin strączkowych. W soi poziom tej substancji jest nieco zawyżony w porównaniu z innymi roślinami z tej rodziny.

Kwasy fitynowe, a także szereg innych substancji zawartych w soi (lecytyna sojowa, genistyna), blokują proces wnikania do organizmu substancji użytecznych, w szczególności magnezji, wapnia, żelaza i cynkuco ostatecznie może prowadzić do osteoporozy. W Azji, miejscu narodzin soi, osteoporozie zapobiega się, jedząc obok niefortunnej fasoli dużą ilość owoców morza i bulionów. Ale poważniej, „toksyny sojowe” mogą bezpośrednio wpływać na narządy wewnętrzne i komórki ludzkiego ciała, niszcząc je i zmieniając.

Jednak inne fakty są bardziej prawdopodobne i interesujące. W Azji soja nie jest spożywana tak powszechnie, jak mogłoby się wydawać. Według dokumentów historycznych soja była szeroko stosowana jako żywność w krajach azjatyckich, głównie przez ludzi ubogich. Jednocześnie proces przygotowania nasion soi był dość skomplikowany i obejmował niezwykle długą fermentację, a następnie długotrwałe gotowanie. Ten proces gotowania poprzez „tradycyjną fermentację” umożliwił zneutralizowanie wspomnianych powyżej toksyn.

Wegetarianie w USA i Europie, nie myśląc o konsekwencjach, spożywają około 200 gramów tofu i kilka szklanek mleka sojowego 2-3 razy w tygodniu, co w rzeczywistości przekracza spożycie soi w krajach azjatyckich, gdzie jest ona spożywana w niewielkich ilościach i nie jako podstawowy produkt spożywczy, ale jako dodatek do żywności lub przyprawa.

Nawet jeśli odrzucimy wszystkie te fakty i wyobrazimy sobie, że soja nie powoduje żadnych szkód dla organizmu, jest jeszcze jeden czynnik, któremu bardzo trudno zaprzeczyć: prawie wszystkie produkty sojowe są dziś wytwarzane z genetycznie zmodyfikowanej soi. Jeśli dzisiaj co trzecia osoba słyszała o soi, to prawdopodobnie co druga osoba słyszała o genetycznie modyfikowanej żywności i organizmach.

Ogólnie rzecz biorąc, żywność transgeniczna lub genetycznie zmodyfikowana (GM) to żywność pochodząca głównie z roślin, które zostały wprowadzone do DNA określonego genu, który nie jest naturalnie nadawany tej roślinie. Odbywa się to na przykład po to, aby krowy dawały tłustsze mleko, a rośliny uodparniały się na herbicydy i owady. Tak stało się z soją. W 1995 roku amerykańska firma Monsanto wprowadziła na rynek zmodyfikowaną genetycznie soję, która była odporna na herbicyd glifosat, używany do zwalczania chwastów. Nowa soja przypadła do gustu: dziś ponad 90% upraw jest transgenicznych.

W Rosji, podobnie jak w większości krajów, wysiew soi GM jest zabroniony, jednak w większości krajów świata można ją swobodnie importować. Większość niedrogich dań gotowych w supermarketach, od apetycznie wyglądających burgerów instant po czasami żywność dla niemowląt, zawiera soję genetycznie modyfikowaną. Zgodnie z przepisami obowiązkowe jest wskazanie na opakowaniu, czy produkt zawiera transgeny, czy nie. Teraz staje się to szczególnie modne wśród producentów: produkty pełne są napisów „Nie zawierają GMO” (obiekty modyfikowane genetycznie).

Oczywiście to samo mięso sojowe jest tańsze niż jego naturalny odpowiednik, a dla zagorzałego wegetarianina to generalnie prezent, ale obecność GMO w produktach nie jest bynajmniej mile widziana – nie na próżno zaprzecza się lub milczy o obecności transgenów w określonym produkcie jest karalne. Jeśli chodzi o soję, Rosyjskie Narodowe Stowarzyszenie Bezpieczeństwa Genetycznego przeprowadziło badania, których wyniki wykazały wyraźny związek między spożyciem soi GM przez żywe istoty a zdrowiem ich potomstwa. Potomstwo szczurów karmionych transgeniczną soją charakteryzowało się wysoką śmiertelnością, a także zbyt niską masą ciała i osłabieniem. Jednym słowem perspektywa też nie jest zbyt jasna.

Mówiąc o korzyściach materialnych, należy stwierdzić, że większość producentów soi, a głównie producentów soi GM, pozycjonuje ją jako produkt wyjątkowo zdrowy, w skrajnych przypadkach – w ogóle nieszkodliwy. Oczywiste jest, że tak czy inaczej, produkcja na tak dużą skalę przynosi dobre dochody.

Soję jeść czy nie jeść – każdy sam decyduje. Soja bez wątpienia zawiera szereg pozytywnych właściwości, ale negatywne aspekty niestety raczej nakładają się na te cechy. Wydaje się, że walczące strony mogą wymieniać w nieskończoność najrozmaitsze za i przeciw, ale należy opierać się na faktach.

Soja w swojej pierwotnej postaci nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Pozwala to na wyciągnięcie (być może nieco śmiałego) wniosku, że roślina ta nie została stworzona przez naturę do spożycia przez ludzi. Ziarna soi wymagają specjalnego przetwarzania, które ostatecznie zamienia je w żywność.

Kolejny fakt: soja zawiera szereg toksyn. Przetwarzanie soi bardzo różniło się od dzisiejszego. Tak zwany tradycyjny zakwas był nie tylko znacznie bardziej złożonym procesem, ale także neutralizował toksyny zawarte w soi. Na koniec ostatni fakt, któremu nie można zaprzeczyć: ponad 90% produktów sojowych jest obecnie wytwarzanych z soi modyfikowanej genetycznie. Nie należy o tym zapominać stosując produkty sojowe w diecie lub wybierając w kolejnym supermarkecie między produktem naturalnym a jego często tańszym sojowym odpowiednikiem. W końcu oczywistą złotą zasadą zdrowego odżywiania jest spożywanie jak największej ilości naturalnej, nieprzetworzonej żywności.

Źródła: SoyOnline GM Soy Debate

Dodaj komentarz