Psychologia

Czasami zawodzimy w walce z samym sobą i okolicznościami. Nie chcemy się poddawać i mieć nadzieję na cud i popełnić błąd. Psychoterapeuta Derek Draper zastanawia się, dlaczego ważne jest przyznanie się do porażki na czas.

Pracowałem w polityce i znałem starego lorda Montaga, członka brytyjskiego parlamentu. Często pamiętam jego ulubioną frazę. „Ludzie mogą się zmieniać”, powiedział z chytrym błyskiem w oczach, a po chwili dodał: „Pięć procent i pięć minut”.

Ta myśl — oczywiście cyniczna — brzmiała naturalnie z ust człowieka, w którego otoczeniu udawanie było w porządku rzeczy. Ale kiedy zdecydowałem się zostać terapeutą i zacząłem ćwiczyć, myślałem o tych słowach więcej niż raz. A jeśli ma rację? Czy mamy urojenia co do własnej elastyczności?

Moje doświadczenie to: nie. Pamiętam siebie w młodości. Parałem się narkotykami i prowadziłem dzikie życie, miałem długotrwałą depresję. Teraz moje życie się zmieniło. Procentowo o 75% w ciągu ostatnich pięciu lat.

Widzę zmiany u pacjentów. Mogą pojawić się w ciągu zaledwie tygodnia lub mogą zająć lata. Czasem widać postęp już na pierwszej sesji i jest to wielki sukces. Ale częściej te procesy przebiegają wolniej. W końcu próbujemy biegać, gdy na nogach wiszą duże ciężary. Nie mamy piły do ​​metalu ani klucza do kajdan i tylko czas i ciężka praca mogą nam pomóc je zrzucić. Pięć lat, w których udało mi się przemyśleć swoje życie, jest wynikiem poprzednich pięciu lat ciężkiej pracy nad sobą.

Czasami ktoś musi nam przypomnieć prawdę: są rzeczy, których nie możemy naprawić.

Ale czasami zmiana nie nadchodzi. Kiedy nie udaje mi się zrobić postępów z klientem, zadaję sobie tysiące pytań. Czy zawiodłem? Czy muszę mu powiedzieć prawdę? Może nie jestem stworzony do tej pracy? Czasami chcesz trochę poprawić rzeczywistość, sprawić, by obraz był bardziej pozytywny: cóż, teraz przynajmniej widzi, w czym jest problem i gdzie iść dalej. Być może trochę później wróci do terapii.

Ale życie z prawdą jest zawsze lepsze. A to oznacza przyznanie, że nie zawsze możesz wiedzieć, czy terapia zadziała. I nie możesz nawet zrozumieć, dlaczego to nie zadziałało. A błędy należy rozpoznać, pomimo ich powagi, i nie próbować łagodzić ich za pomocą racjonalizacji.

Jedno z najmądrzejszych powiedzeń, jakie kiedykolwiek czytałem, pochodzi od znakomitego psychoanalityka Donalda Winnicotta. Pewnego dnia przyszła do niego kobieta po pomoc. Napisała, że ​​jej synek zmarł, była w rozpaczy i nie wiedziała, co robić. Odpisał jej krótkim, odręcznym listem: „Przepraszam, ale nic nie mogę zrobić, żeby pomóc. To tragedia.»

Nie wiem, jak to przyjęła, ale lubię myśleć, że poczuła się lepiej. Czasami ktoś musi nam przypomnieć prawdę: są rzeczy, których nie możemy naprawić. Dobra terapia daje szansę na zmianę. Ale zapewnia też bezpieczną przestrzeń, w której możemy przyznać się do porażki. Dotyczy to zarówno klienta, jak i terapeuty.

Gdy tylko zrozumiemy, że zmiana jest niemożliwa, musimy przejść do innego zadania — akceptacji

Tę ideę najlepiej oddaje program 12 kroków, chociaż zaczerpnęli ją ze znanej „modlitwy o spokój” (ktokolwiek ją napisał): „Panie, daj mi spokój, abym zaakceptował to, czego nie mogę zmienić, daj mi odwagę, by zmienić to, co mogę zmienić, i daj mi mądrość, by odróżniać jedno od drugiego.

Być może mądry stary lord Montag, który zmarł na zatrzymanie akcji serca, kierował swoje słowa do tych, którzy nigdy nie rozumieli tego rozróżnienia. Ale myślę, że miał tylko w połowie rację. Nie chcę rozstawać się z myślą, że zmiana jest możliwa. Może nie 95%, ale wciąż jesteśmy zdolni do głębokiej i trwałej zmiany. Ale gdy tylko zrozumiemy, że zmiana jest niemożliwa, musimy przejść do innego zadania — akceptacji.

Dodaj komentarz