Dlaczego kobiety siedzące z dziećmi są traktowane gorzej niż służące?

Ktoś powie, mówią, jest wściekły na tłuszcz. Mąż przynajmniej przynosi pensję, ale nie wozi cię do pracy. Zdarzają się też takie przypadki – ojciec rodziny nalega, aby młoda matka oprócz dzieci zrobiła coś innego, aby przynosić rodzinie pieniądze. Jakby macierzyństwo nie było pieniędzmi. I jakby z własnej woli straciła zarobki. Dzieci zostały stworzone razem, prawda? Mimo to młoda matka się gotowała, a ona… postanowiłem mówić… Z pewnością wśród naszych czytelników znajdą się tacy, którzy zgodzą się z jej stanowiskiem.

„Niedawno na obiad przyszli do nas krewni mojego męża: jego siostra i jej mąż. Usiedliśmy przy stole i miło spędziliśmy czas: pyszne jedzenie, śmiech, swobodna rozmowa. Ogólnie całkowity relaks. Oznacza to, że w ten sposób spędzali czas. W tym czasie byłem w jakimś równoległym wszechświecie. Podzieliłam kurczaka na dogodne kawałki, posmarowałam chleb masłem, wyciągnęłam z babeczek „te paskudne rodzynki”, wytarłam usta, przestawiałam krzesła, podnosiłam ołówki z podłogi, odpowiadałam dwójce naszych dzieci na kilka pytań, poszłam do toalety z dziećmi (i kiedy i kiedy ich potrzebowałam), wycierałam rozlane mleko z podłogi. Czy udało mi się zjeść coś gorącego? Pytanie jest retoryczne.

Gdybym ja i dzieci zjedli kolację we trójkę, uznałbym to całe zamieszanie za pewnik. Ale przy stole siedziały ze mną jeszcze trzy osoby. Całkowicie zdrowy, sprawny, nie sparaliżowany i nie ślepy. Nie, może wystarczył ich chwilowy paraliż, nie wiem. Ale przypuszczam, że z nimi wszystko było w porządku. Żaden z nich nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc. Czujemy się, jakbyśmy siedzieli w tej samej limuzynie, ale dźwiękoszczelna, nieprzezroczysta przegroda oddziela od nich mnie i dzieci.

Szczerze mówiąc, wydawało mi się, że byłam obecna na jakimś innym obiedzie. W piekle.

Dlaczego to normalne, że wszyscy traktują mamę jak służącą, nianię i gospodynię w jednym? W końcu kręcę się jak wiewiórka w kole 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i bez przerw na lunch. A przy tym oczywiście bez wynagrodzenia. I wiesz, gdybym miał opiekunkę, traktowałbym ją lepiej niż traktuje mnie moja własna rodzina. Przynajmniej spróbuję dać jej czas na spanie i jedzenie.

Tak, jestem głównym rodzicem. Ale to nie jedyny! Wytarcie twarzy dziecka to nie tyle magia i magia. Nie tylko ja potrafię czytać bajki na głos. Jestem pewien, że dzieci mogą bawić się klockami z kimś innym niż ja. Ale nikogo to nie interesuje. Muszę.

Trudno mi powiedzieć, kto jest winny takiego traktowania. W mojej rodzinie wszystko działa tak samo. Ojciec będzie entuzjastycznie rozmawiał ze swoim ukochanym zięciem, nie zwracając absolutnie uwagi na to, że gdy myśmy z mamą zmywały naczynia, dziecko wyciągnęło ze stołu półmisek z ciastami, które rozsypały się po podłodze .

Mój własny mąż woli rolę przemiłego gospodarza, który chętnie odgrywa przed dorosłymi. Nie podoba mu się jednak rola ojca podczas naszych wspólnych wyjść z domu. I to mnie po prostu wkurza. Możliwe oczywiście, że cały problem to ja. Może powinnam po prostu przestać radzić sobie z obowiązkami, które były dla mnie tak wysokie?

Na przykład mógłbym ugotować obiad nie dla sześciu osób, ale dla trzech. Och, czy goście nie mieli dość jedzenia? Jaka szkoda. Masz ochotę na pizzę?

Jak przy stole nie było wystarczająco krzesła dla mamy? Och, co robić? Będzie musiała poczekać w samochodzie.

Albo na rodzinnym obiedzie mogłam udawać, że zostałam otruta i po prostu zamknąć się w łazience. Mógłbym powiedzieć, że muszę iść spać, a przygotowaniami do spaceru niech ktoś inny zajmie się przygotowaniami.

Dodaj komentarz