Psychologia

„Niektórzy ludzie tak przyzwyczajają się do swoich problemów i niezdrowego zachowania, że ​​nie są gotowi się z nimi rozstać” – mówi psychiatra i psychoanalityk Charles Turk, który praktykuje psychoanalizę od ponad 20 lat.

Kiedy Charles Turk był studentem medycyny i stażystą w szpitalu, zauważył, że często pacjenci, którzy wyzdrowieli fizycznie, nadal odczuwali stres emocjonalny. Wtedy po raz pierwszy zainteresował się psychiatrią, która właśnie zwraca uwagę na takie momenty.

Uczył się, zanim psychiatria „na nowo odkryła pracę mózgu”, a większość jego nauczycieli i przełożonych specjalizowała się w psychoanalizie – to z góry przesądziło o jego wyborze.

Charles Turk do dziś łączy w swojej praktyce obydwa kierunki — psychiatrię i psychoanalizę. Jego praca zyskała uznanie w środowisku zawodowym. W 1992 roku otrzymał nagrodę Narodowego Związku na Rzecz Chorych Psychicznie, profesjonalnej organizacji dla psychiatrów. W 2004 — kolejna nagroda od międzynarodowej organizacji psychoanalitycznej International Federation for Psychoanalitic Education.

Czym różni się psychoanaliza od psychoterapii?

Karol Turek: Moim zdaniem psychoterapia pomaga pozbyć się objawów, które przeszkadzają człowiekowi. Z drugiej strony psychoanaliza ma na celu identyfikację i rozwiązanie konfliktów wewnętrznych leżących u podstaw tych objawów.

Jak dokładnie psychoanaliza pomaga pacjentom?

Pozwala stworzyć bezpieczną przestrzeń, a klient może swobodnie rozmawiać na tematy, o których nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiał — podczas gdy analityk nie ingeruje w proces.

Opisz proces psychoanalizy. Jak dokładnie pracujesz z klientami?

Nie wydaję żadnych formalnych instrukcji, ale tworzę bezpieczną przestrzeń dla klienta i subtelnie go prowadzę i zachęcam do wypełnienia tej przestrzeni w sposób, który będzie dla niego jak najbardziej użyteczny. Podstawą tej pracy są „wolne skojarzenia”, które klient wyraża w procesie. Ale ma pełne prawo odmówić.

Kiedy osoba po raz pierwszy spotyka się z profesjonalistą, jak wybrać między psychoanalizą a innymi formami terapii?

Najpierw musi zastanowić się, co dokładnie go niepokoi. A potem zdecyduj, co chce uzyskać dzięki współpracy ze specjalistą. Po prostu po to, aby złagodzić lub pozbyć się symptomów problemu lub głębiej przestudiować i zbadać swój subiektywny stan.

Czym różni się praca psychoanalityka od tego, co oferują specjaliści innych dziedzin i metod?

Nie udzielam rad, bo psychoanaliza zaprasza człowieka do odnalezienia w sobie klucza — a już go ma — od więzienia, które dla siebie zbudował. I staram się nie przepisywać leków, chociaż w niektórych przypadkach mogą one również odgrywać ważną rolę w całym procesie leczenia.

Opowiedz nam o swoim osobistym doświadczeniu z psychoanalitykiem.

Kiedy sam leżałem na kanapie, mój psychoanalityk stworzył dla mnie tę bardzo bezpieczną przestrzeń, w której mogłem znaleźć środki i rozwiązania, aby pozbyć się poczucia wyobcowania, lęku, obsesyjnego uporu i depresji, które od dawna mnie dręczyły. Zostało zastąpione przez „zwykłe ludzkie niezadowolenie”, które Freud obiecał swoim pacjentom. W swojej praktyce staram się robić to samo dla moich klientów.

Nigdy nie obiecuję klientom więcej niż mogę im dać.

Komu Twoim zdaniem może pomóc psychoanaliza?

W naszej dziedzinie uważa się, że istnieje pewien zestaw kryteriów, według których można określić, kto nadaje się do psychoanalizy. Zakłada się, że metoda ta może być potencjalnie niebezpieczna dla „osób wrażliwych”. Ale doszedłem do innego punktu widzenia i uważam, że nie da się przewidzieć, kto skorzysta na psychoanalizie, a kto nie.

Z moimi klientami staram się dyskretnie rozpocząć pracę psychoanalityczną, tworząc odpowiednie warunki. Mogą w każdej chwili odmówić, jeśli uznają, że jest to dla nich zbyt trudne. W ten sposób można uniknąć tak zwanych „niebezpieczeństw”.

Niektórzy ludzie tak przyzwyczajają się do swoich problemów i niezdrowych zachowań, że nie są gotowi pozwolić im odejść. Jednak psychoanaliza może być przydatna dla każdego, kto chce zrozumieć, dlaczego raz po raz wpada w te same nieprzyjemne sytuacje i jest zdeterminowany, aby to naprawić. I chce pozbyć się przeżyć i nieprzyjemnych przejawów, które zatruwają jego życie.

Miałem kilku pacjentów, którzy we wcześniejszej terapii zaszli w ślepy zaułek, ale po ciężkiej pracy udało nam się poprawić ich stan — potrafili znaleźć dla siebie miejsce w społeczeństwie. Trzech z nich cierpiało na schizofrenię. Trzy kolejne miały zaburzenie osobowości typu borderline i cierpiały z powodu poważnych konsekwencji dziecięcej psychotraumy.

Ale były też awarie. Na przykład trzech innych pacjentów początkowo wiązało duże nadzieje z „rozmową” i opowiedziało się za terapią, ale zrezygnowało z tego procesu. Po tym postanowiłem nigdy nie obiecywać klientom więcej, niż mogę im na pewno dać.

Dodaj komentarz