Matka i dziecko: czyje emocje są ważniejsze?

Współcześni rodzice wiedzą, że jednym z ich głównych zadań jest dostrzeganie i rozpoznawanie emocji dziecka. Ale nawet dorośli mają własne uczucia, z którymi trzeba sobie jakoś poradzić. Uczucia są nam dane z jakiegoś powodu. Ale kiedy zostajemy rodzicami, czujemy „podwójny ciężar”: teraz jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale także za tego faceta (czy dziewczynę). Czyje emocje należy wziąć pod uwagę przede wszystkim — nasze własne czy nasze dzieci? Psycholog Maria Skryabina przekonuje.

Na półkach

Zanim spróbujesz zrozumieć, czyje emocje są ważniejsze, mama czy dziecko, musisz odpowiedzieć na pytanie, po co nam w ogóle uczucia. Jak powstają i jaką funkcję pełnią?

W języku naukowym emocje są subiektywnym stanem osoby związanym z oceną znaczenia zachodzących wokół niej wydarzeń i wyrażaniem jej stosunku do nich.

Ale jeśli porzucimy surowe warunki, emocje są naszym bogactwem, przewodnikami po świecie naszych własnych pragnień i potrzeb. Światło ostrzegawcze, które zapala się w środku, gdy nasze naturalne potrzeby — psychologiczne, emocjonalne, duchowe lub fizyczne — nie są zaspokajane. Lub wręcz przeciwnie, są zadowoleni — jeśli mówimy o «dobrych» wydarzeniach.

A kiedy dzieje się coś, co nas zasmuca, złości, przestraszy, uszczęśliwia, reagujemy nie tylko duszą, ale i ciałem.

Aby zdecydować się na przełom i zrobić krok w kierunku zaspokojenia naszych potrzeb, potrzebujemy „paliwa”. Tak więc hormony, które nasz organizm uwalnia w odpowiedzi na „zewnętrzny bodziec”, są paliwem, które pozwala nam w jakiś sposób działać. Okazuje się, że nasze emocje są siłą, która popycha nasze ciało i umysł do pewnego rodzaju zachowań. Co chcemy teraz zrobić — płakać czy krzyczeć? Uciec czy zamrozić?

Istnieje coś takiego jak „podstawowe emocje”. Podstawowe — bo wszyscy ich doświadczamy, w każdym wieku i bez wyjątku. Należą do nich smutek, strach, złość, wstręt, zaskoczenie, radość i pogarda. Reagujemy emocjonalnie dzięki wrodzonemu mechanizmowi, który daje „odpowiedź hormonalną” na określony bodziec.

Gdyby nie było doświadczeń związanych z samotnością, nie tworzylibyśmy plemion

Jeśli nie ma pytań z radością i zaskoczeniem, to przypisanie „złych” uczuć czasami rodzi pytania. Dlaczego ich potrzebujemy? Bez tego «systemu sygnalizacji» ludzkość nie przetrwałaby: to Ona mówi nam, że coś jest nie tak i musimy to naprawić. Jak działa ten system? Oto kilka prostych przykładów związanych z życiem najmniejszych:

  • Jeśli matki nie ma w pobliżu trochę dłużej niż zwykle, dziecko odczuwa niepokój i smutek, nie czuje, że jest bezpieczne.
  • Jeśli matka marszczy brwi, dziecko „odczytuje” jej nastrój za pomocą tego niewerbalnego sygnału i zaczyna się bać.
  • Jeśli matka jest zajęta własnymi sprawami, dziecko jest smutne.
  • Jeśli noworodek nie zostanie nakarmiony na czas, wpada w złość i krzyczy o tym.
  • Jeśli dziecku zaoferuje się jedzenie, którego nie chce, takie jak brokuły, doświadcza wstrętu i obrzydzenia.

Oczywiście dla niemowlęcia emocje są rzeczą absolutnie naturalną i ewolucyjną. Jeśli dziecko, które jeszcze nie mówi, nie pokazało matce przez złość lub smutek, że nie jest usatysfakcjonowane, trudno byłoby jej go zrozumieć i dać mu to, czego chce, czy zapewnić mu bezpieczeństwo.

Podstawowe emocje pomogły ludzkości przetrwać wieki. Gdyby nie było wstrętu, moglibyśmy zostać otruci zepsutym jedzeniem. Gdyby nie było strachu, moglibyśmy zeskoczyć z wysokiego klifu i rozbić się. Gdyby nie było doświadczeń związanych z samotnością, gdyby nie było smutku, nie tworzylibyśmy plemion i nie przetrwalibyśmy w sytuacji ekstremalnej.

Ty i ja jesteśmy tacy podobni!

Maluch jasno, żywo i od razu deklaruje swoje potrzeby. Czemu? Ponieważ kora mózgowa jego mózgu rozwija się, układ nerwowy jest w stanie niedojrzałym, włókna nerwowe wciąż są pokryte mieliną. A mielina jest rodzajem „taśmy klejącej”, która hamuje impuls nerwowy i reguluje reakcję emocjonalną.

Dlatego małe dziecko prawie nie spowalnia swoich reakcji hormonalnych i reaguje szybko i bezpośrednio na napotykane bodźce. Średnio dzieci uczą się regulować swoje reakcje w wieku około ośmiu lat.

Nie zapomnij o umiejętnościach werbalnych osoby dorosłej. Słownictwo to klucz do sukcesu!

Ogólnie rzecz biorąc, potrzeby dorosłego niewiele różnią się od potrzeb niemowlęcia. Zarówno dziecko, jak i jego matka są „układani” w ten sam sposób. Mają dwie ręce, dwie nogi, uszy i oczy — i te same podstawowe potrzeby. Wszyscy chcemy być słyszani, kochani, szanowani, mieć prawo do zabawy i wolnego czasu. Chcemy czuć, że jesteśmy ważni i wartościowi, chcemy czuć naszą wagę, niezależność i kompetencje.

A jeśli nasze potrzeby nie zostaną zaspokojone, to my, podobnie jak dzieci, „wyrzucimy” pewne hormony, aby jakoś zbliżyć się do osiągnięcia tego, czego pragniemy. Jedyna różnica między dziećmi a dorosłymi polega na tym, że dorośli mogą nieco lepiej kontrolować swoje zachowanie dzięki zgromadzonym doświadczeniom życiowym i „pracy” mieliny. Dzięki dobrze rozwiniętej sieci neuronowej jesteśmy w stanie słyszeć siebie. I nie zapomnij o umiejętnościach werbalnych osoby dorosłej. Słownictwo to klucz do sukcesu!

Mama może poczekać?

Jako dzieci wszyscy słyszymy siebie i rozpoznajemy swoje uczucia. Ale dorastając czujemy ucisk odpowiedzialności i licznych obowiązków i zapominamy, jak to jest. Tłumimy nasze lęki, poświęcamy nasze potrzeby — zwłaszcza gdy mamy dzieci. Tradycyjnie w naszym kraju kobiety siedzą z dziećmi, więc cierpią bardziej niż inni.

Mamom, które skarżą się na wypalenie, zmęczenie i inne „nieestetyczne” uczucia, często mówi się: „Bądź cierpliwa, jesteś dorosła i musisz to zrobić”. I oczywiście klasyczne: „Jesteś matką”. Niestety mówiąc sobie „muszę” i nie zwracając uwagi na „chcę”, rezygnujemy z naszych potrzeb, pragnień, hobby. Tak, pełnimy funkcje społeczne. Jesteśmy dobrzy dla społeczeństwa, ale czy jesteśmy dobrzy dla siebie? Chowamy swoje potrzeby w odległej skrzynce, zamykamy je na zamek i gubimy do niej klucz…

Ale nasze potrzeby, które w rzeczywistości pochodzą z naszej nieświadomości, są jak ocean, którego nie można zamknąć w akwarium. Będą napierać od wewnątrz, wściekać się, w wyniku czego „tama” pęknie — prędzej czy później. Oderwanie się od potrzeb, tłumienie pragnień może skutkować różnego rodzaju autodestrukcyjnymi zachowaniami — na przykład stać się przyczyną przejadania się, alkoholizmu, zakupoholizmu. Często odrzucenie własnych pragnień i potrzeb prowadzi do chorób i stanów psychosomatycznych: bólów głowy, napięcia mięśniowego, nadciśnienia.

Teoria przywiązania nie wymaga od mam rezygnacji z siebie i poświęcenia się

Zamykając swoje potrzeby i emocje w zamku, tym samym rezygnujemy z siebie, z naszego „ja”. A to nie może nie wywołać protestu i gniewu.

Jeśli wydaje nam się, że mama jest zbyt emocjonalna, problem nie tkwi w jej emocjach i nie w ich nadmiarze. Być może po prostu przestała dbać o swoje pragnienia i potrzeby, wczuć się w siebie. Dobrze «słyszy» dziecko, ale odwróciła się od siebie…

Być może wynika to z faktu, że społeczeństwo stało się bardzo skoncentrowane na dzieciach. Wzrasta inteligencja emocjonalna ludzkości, rośnie też wartość życia. Wygląda na to, że ludzie się rozmrozili: mamy wielką miłość do dzieci, chcemy dać im to, co najlepsze. Czytamy mądre książki o tym, jak rozumieć i nie ranić dziecka. Staramy się podążać za teorią przywiązania. I to jest dobre i ważne!

Ale teoria przywiązania nie wymaga od matek rezygnacji i poświęcenia się. Psycholog Julia Gippenreiter mówiła o takim zjawisku jako „dzban gniewu”. To ten sam ocean opisany powyżej, który starają się utrzymać w akwarium. Ludzkie potrzeby nie są zaspokajane, a w nas gromadzi się złość, która prędzej czy później się wylewa. Jej przejawy są mylone z niestabilnością emocjonalną.

Usłysz głos bezbronności

Jak radzić sobie z emocjami i zapanować nad nimi? Odpowiedź jest tylko jedna: ich wysłuchać, rozpoznać ich wagę. I mów do siebie tak, jak wrażliwa matka rozmawia ze swoimi dziećmi.

Do naszego wewnętrznego dziecka możemy mówić w ten sposób: „Słyszę cię. Jeśli jesteś taki zły, może dzieje się coś ważnego? Być może nie dostajesz czegoś, czego potrzebujesz? Współczuję Ci i na pewno znajdę sposób na zaspokojenie moich potrzeb.”

Musimy usłyszeć w duszy głos bezbronności. Troszcząc się o siebie z troską uczymy dzieci wsłuchiwania się w ich podstawowe potrzeby. Na naszym przykładzie pokazujemy, że ważne jest nie tylko odrabianie lekcji, sprzątanie i chodzenie do pracy. Ważne jest, aby słyszeć siebie i dzielić się emocjami z bliskimi. I poproś ich, aby traktowali nasze uczucia z troską, aby je szanowali.

A jeśli masz z tym trudności, to możesz nauczyć się rozmawiać o podstawowych emocjach w gabinecie psychologa, w warunkach bezpiecznego, poufnego kontaktu. I dopiero wtedy, krok po kroku, dzielić się nimi ze światem.

Kto jest pierwszy?

Możemy wyrazić nasze emocje słowami, użyć porównań i metafor, aby pokazać głębię naszych doświadczeń. Możemy usłyszeć nasze ciało, jeśli trudno nam dokładnie określić, co czujemy.

A co najważniejsze: kiedy słyszymy siebie, nie musimy już wybierać, czyje emocje są ważniejsze — nasze czy nasze dzieci. W końcu współczucie dla drugiego wcale nie oznacza, że ​​przestajemy słuchać naszego wewnętrznego głosu.

Możemy wczuć się w znudzone dziecko, ale też znaleźć czas na hobby.

Możemy dać pierś komuś, kto jest głodny, ale też nie dać się ugryźć, bo to nas boli.

Możemy przytulić kogoś, kto nie może bez nas spać, ale nie możemy zaprzeczyć, że jesteśmy naprawdę zmęczeni.

Pomagając sobie, pomagamy naszym dzieciom lepiej słyszeć. W końcu nasze emocje są równie ważne.

Dodaj komentarz