Psychologia

Źródłem załamania nerwowego często nie jest globalny problem czy trudny test, ale irytujące drobiazgi, które gromadzą się z dnia na dzień. Szczególnie często spotykamy je w pracy. Czy istnieją sposoby na poradzenie sobie z nimi, a nawet wykorzystanie ich na swoją korzyść? Jest, według felietonisty „Psychologies”, Olivera Burkemana.

W psychologii istnieje pojęcie czynników stresogennych w tle. Możesz znaleźć naukową definicję tego pojęcia, ale łatwiej jest sobie poradzić z konkretnymi przykładami. Pomyśl o koledze przy sąsiednim stoliku w biurze, który rozpakowując przyniesione z domu kanapki, szeleści za każdym razem, jakby grał solo na kotle. Pamiętaj o drukarce, która z pewnością zgniecie jedną stronę twojego dokumentu, bez względu na to, ile ich będzie. Pomyśl o asystentce wydziału, która wzięła sobie do głowy, by wybrać najgłupszą piosenkę z miliarda popularnych piosenek i ustawić ją jako dzwonek w swoim telefonie. Zapamiętane? Wszystko to są czynnikami tła, które według psychologów są jednym z głównych źródeł stresu.

Dlaczego to nas wkurza?

I naprawdę — dlaczego? Cóż, szelest folii, no nieprzyjemna piosenka, ale nic katastroficznego. Problem jednak w tym, że wobec tych wpływów jesteśmy bezbronni. Robimy całkiem dobrą robotę, radząc sobie z irytującymi rzeczami, których możemy się spodziewać. Dlatego jeśli klimatyzator głośno buczy w biurze, to bardzo przeszkadza to w pierwszym dniu pracy, ale przestaje mieć przynajmniej jakieś znaczenie pod koniec pierwszego tygodnia. Drobne niedogodności, o których mowa, są nieprzewidywalne. A asystentka ze swoim telefonem jest za tobą, gdy w ogóle się tego nie spodziewasz. A kolega wyjmuje obiad w folii dokładnie w momencie, gdy rozmawiasz przez telefon.

«Postaw się na miejscu tych, którzy cię denerwują»

Potrzeba autonomii jest jedną z najważniejszych potrzeb każdego z nas. I wszystkie te małe stresory raz po raz pokazują nam, że w naszej pracy wcale nie jesteśmy autonomiczni i nie jesteśmy w stanie kontrolować tego, co się dzieje.

Co robić?

Kluczowym słowem jest „robić”. Przede wszystkim nie trzeba gotować się ze złości, bezsilnie zaciskając zęby. Jeśli możesz coś zmienić, zrób to. Powiedzmy, że wiesz trochę o drukarkach. Dlaczego więc nie spróbować to naprawić, aby w końcu przestało „przeżuwać” strony? Nawet jeśli nie jest to częścią twoich obowiązków zawodowych. A jeśli piosenka z cudzego telefonu jest taka nieprzyjemna, załóż słuchawki i włącz muzykę, która Ci nie przeszkadza, ale pomaga.

Drugim ważnym krokiem jest postawienie się na miejscu tych, którzy cię denerwują. Wszyscy wierzymy, że jeśli ktoś testuje naszą cierpliwość, to z pewnością robi to celowo. Ale najczęściej tak nie jest. A co, jeśli kierownikowi przy sąsiednim stoliku po prostu nie starczy pieniędzy na normalny lunch w kawiarni? A może tak bardzo kocha swoją żonę, że czuje się zobowiązany do jedzenia tylko tego, co przygotowała? Pierwsza jest smutna, druga może nawet słodka, ale ani pierwsza, ani druga na pewno nie mają wobec ciebie żadnych złych zamiarów.

«Zwycięska pozycja» — wyprostowana pozycja ciała z wyprostowanymi ramionami — zmniejsza produkcję kortyzolu, hormonu stresu.

A tak przy okazji, wniosek może stąd wynikać, że ty sam, nie podejrzewając tego, też kogoś czymś denerwujesz. Po prostu nikt Ci o tym też nie mówi. Ale na próżno: nie ma nic złego w uprzejmym zasugerowaniu koledze, żeby zawijał kanapki nie w folię, ale w celofan, albo żeby poprosić asystenta o ściszenie rozmowy. Spróbuj.

Korzyść zamiast szkody

I jeszcze kilka pomocnych wskazówek. Skoro dowiedzieliśmy się, że nasza irytacja wynika z niemożności kontrolowania tego, co się dzieje, dlaczego nie spróbować odzyskać kontroli na dostępne sposoby? Psycholog społeczny Amy Cuddy odkryła, że ​​pozycja ciała wpływa na procesy biochemiczne w mózgu. A tak zwana „pozycja zwycięstwa” — wyprostowana pozycja ciała z wyprostowanymi ramionami (najlepiej również z rozłożonymi rękami) — zmniejsza produkcję hormonu stresu – kortyzolu i stymuluje uwalnianie testosteronu. Spróbuj zająć tę pozycję — a poczucie kontroli powróci.

Albo uczyń stresory pretekstem do relaksu. Podejmij się na przykład ćwiczenia głębokiego oddychania — odczuwania, jak powietrze przenika przez nozdrza i stopniowo wypełnia płuca. To bardzo skuteczny sposób, a sekretem w tym przypadku jest wykorzystanie denerwujących czynników jako swego rodzaju „budzika”. Gdy tylko usłyszysz muzykę z telefonu asystentki, zacznij głęboko oddychać — niech jej wołania staną się dla Ciebie przypomnieniem, aby rozpocząć «zajęcia». Robiąc z tego nawyk, zamieniasz stresor w sygnał do olimpijskiego spokoju.

Dodaj komentarz