«Pozwól dziecku wyładować złość w grze»

Jeśli dla osoby dorosłej typową formą psychoterapii jest rozmowa, dzieciom łatwiej jest rozmawiać z terapeutą w języku gry. Przy pomocy zabawek łatwiej mu zrozumieć i wyrazić uczucia.

W dzisiejszej psychologii jest wiele obszarów, które wykorzystują grę jako narzędzie. Psycholog Elena Piotrowskaja jest zwolenniczką terapii zabawą skoncentrowaną na dziecku. Dla dziecka, zdaniem eksperta, świat zabawek jest naturalnym środowiskiem, ma wiele oczywistych i ukrytych zasobów.

Psychologia: Czy masz standardowy zestaw zabawek, czy jest inny zestaw dla każdego dziecka?

Elena Piotrowskaja: Zabawki są językiem dziecka. Staramy się nadać mu różne „słowa”, dzielimy je według ocen, według rodzajów. Dzieci mają różne treści świata wewnętrznego, przepełnione są wieloma uczuciami. A naszym zadaniem jest dostarczenie narzędzia do ich wyrażania. Gniew — zabawki wojskowe: pistolety, łuk, miecz. Aby okazać czułość, ciepło, miłość, potrzeba czegoś jeszcze – dziecięcego aneksu kuchennego, talerzyków, kocyków. Jeśli w pokoju zabaw nie pojawi się ten lub inny klocek zabawek, dziecko uzna, że ​​niektóre z jego uczuć są nieodpowiednie. A co konkretnie zabrać w tej chwili, każdy sam decyduje.

Czy są jakieś zabawki, które są zabronione w twoim „przedszkolu”?

Nie ma, bo ja jako terapeuta traktuję dziecko z pełną i nieoceniającą akceptacją, a w moim pokoju nie da się zrobić nic „złego” i „złego” w zasadzie. Ale właśnie dlatego nie mam podchwytliwych zabawek, które musisz zrozumieć, ponieważ nie możesz sobie z tym poradzić. I staraj się nie odnieść sukcesu, gdy bawisz się piaskiem!

Cała moja praca ma na celu sprawić, by mały klient poczuł, że może tu robić, co chce, a to zostanie przeze mnie zaakceptowane — wtedy treść jego wewnętrznego świata zacznie się wyrażać na zewnątrz. Może mnie zaprosić do gry. Niektórzy terapeuci nie grają, ale przyjmuję zaproszenie. A kiedy np. dziecko mianuje mnie złoczyńcą, zakładam maskę. Jeśli nie ma maski, prosi, żebym przemówiła przerażającym głosem. Możesz mnie zastrzelić. Jeśli będzie walka na miecze, na pewno wezmę tarczę.

Jak często dzieci się z tobą kłócą?

Wojna jest wyrazem nagromadzonego gniewu, a ból i gniew to coś, czego wszystkie dzieci prędzej czy później doświadczają. Rodzice często są zaskoczeni, że ich dziecko jest zły. Każde dziecko, oprócz wielkiej miłości do rodziców, ma wobec nich jakieś roszczenia. Niestety, dzieci często wahają się je wyrazić z obawy przed utratą miłości rodzicielskiej.

W moim gabinecie gra nie jest sposobem na naukę, ale przestrzenią do wyrażania emocji.

W moim pokoju przechodzą przez ostrożny sposób poznawania swoich uczuć w zabawny sposób i uczenia się ich wyrażania. Nie biją matki czy ojca stołkiem w głowę — mogą strzelać, krzyczeć, mówić: „Jesteś zły!” Konieczne jest uwolnienie agresji.

Jak szybko dzieci decydują, którą zabawkę wziąć?

Każde dziecko ma swoją indywidualną drogę przez naszą pracę. Pierwszy, wstępny etap może trwać kilka sesji, podczas których dziecko samo rozumie, dokąd przyszło i co można tu zrobić. I często różni się to od jego zwykłego doświadczenia. Jak zachowuje się troskliwa matka, jeśli dziecko jest nieśmiałe? „Cóż, Wanieczka, stoisz. Zobacz, ile samochodów, szabli, tak bardzo to kochasz, jedź!” Co ja robię? Uprzejmie mówię: „Wania, postanowiłeś na razie tu stać”.

Trudność polega na tym, że mamie wydaje się, że czas się kończy, ale przyprowadzili chłopca — muszą to rozpracować. A specjalista postępuje zgodnie z jego podejściem: „Cześć, Wania, tutaj możesz użyć wszystkiego, co jest, jak chcesz”. Wokół dziecka nie ma tańców z tamburynami. Czemu? Ponieważ wejdzie do pokoju, gdy dojrzeje.

Czasami zdarzają się występy „w pierwszej piątce”: na początku dzieci rysują ostrożnie, tak jak powinno. Podczas zabawy patrzą na mnie – mówią, czy to możliwe? Kłopot w tym, że dzieciom w domu, na ulicy, w szkole nawet nie wolno się bawić, komentują, ograniczają. A w moim gabinecie mogą robić wszystko, oprócz umyślnego niszczenia zabawek, wyrządzania sobie i mnie fizycznej krzywdy.

Ale dziecko wychodzi z biura i znajduje się w domu, gdzie gra się według starych zasad, gdzie znowu jest ograniczony…

Prawdą jest, że dla dorosłych zwykle ważne jest, aby dziecko czegoś się nauczyło. Ktoś uczy się matematyki lub angielskiego w zabawny sposób. Ale w moim biurze gra nie jest sposobem na naukę, ale przestrzenią do wyrażania emocji. Albo rodzice są zawstydzeni, że dziecko bawiące się w lekarza nie robi zastrzyku, tylko odcina nogę lalki. Jako specjalista ważne jest dla mnie, jakie przeżycie emocjonalne kryje się za określonymi działaniami dziecka. Jakie ruchy duchowe znajdują wyraz w jego grze.

Okazuje się, że trzeba uczyć zabawy nie tylko dzieci, ale i rodziców?

Tak, a raz w miesiącu spotykam się z rodzicami bez dziecka, aby wyjaśnić moje podejście do gry. Jego istotą jest szacunek dla tego, co wyraża dziecko. Załóżmy, że mama i córka bawią się w sklep. Dziewczyna mówi: „Pięćset milionów od ciebie”. Matka zaznajomiona z naszym podejściem nie powie: „Co za miliony, to zabawkowe ruble sowieckie!” Nie użyje gry jako sposobu na rozwój myślenia, ale zaakceptuje zasady swojej córki.

Być może będzie to dla niej odkrycie, że dziecko wiele czerpie po prostu z tego, że jest w pobliżu i wykazuje zainteresowanie tym, co robi. Jeśli rodzice będą bawić się z dzieckiem zgodnie z zasadami raz w tygodniu przez pół godziny, będą „pracować” dla jego emocjonalnego samopoczucia, dodatkowo ich relacja może się poprawić.

Co przeraża rodziców w graniu według twoich zasad? Na co powinni być przygotowani?

Wielu rodziców boi się agresji. Od razu wyjaśniam, że to jedyny sposób — w grze — na legalne i symboliczne wyrażanie uczuć. I każdy z nas ma inne uczucia. I dobrze, że dziecko bawiąc się, może je wyrażać, a nie gromadzić i nosić w sobie, jak niewybuchową bombę w sobie, która wybuchnie albo przez zachowanie, albo przez psychosomatykę.

Najczęstszym błędem popełnianym przez rodziców jest przerwanie terapii, gdy tylko objawy zaczną ustępować.

Często rodzice na etapie zapoznawania się z metodą boją się „pobłażliwości”. „Ty, Eleno, pozwól mu na wszystko, wtedy zrobi wszystko, co zechce, wszędzie”. Tak, zapewniam swobodę wyrażania siebie, stwarzam do tego warunki. Ale mamy system ograniczeń: pracujemy w wyznaczonym czasie i nie dopóki warunkowy Vanechka nie ukończy wieży. Z góry o tym uprzedzam, przypominam pięć minut przed końcem, minutę.

To zachęca dziecko do rozliczenia się z rzeczywistością i uczy samorządności. Doskonale rozumie, że to szczególna sytuacja i wyjątkowy czas. Kiedy pozwala sobie na „krwawe starcia” na podłodze w naszym przedszkolu, to tylko zmniejsza ryzyko, że poza nim będzie zadziorny. Dziecko nawet w grze pozostaje w rzeczywistości, tutaj uczy się panować nad sobą.

W jakim wieku są Twoi klienci i jak długo trwa terapia?

Najczęściej są to dzieci od 3 do 10 lat, ale czasami do 12, górna granica jest indywidualna. Za terapię krótkoterminową uważa się 10-14 spotkań, terapię długoterminową może zająć ponad rok. Ostatnie badania anglojęzyczne szacują optymalną skuteczność na 36-40 sesji. Najczęstszym błędem popełnianym przez rodziców jest przerwanie terapii, gdy tylko objawy zaczną ustępować. Ale z mojego doświadczenia objaw jest jak fala, wróci. Dlatego dla mnie zniknięcie objawu jest sygnałem, że idziemy w dobrym kierunku i trzeba kontynuować pracę, aż będziemy przekonani, że problem rzeczywiście został rozwiązany.

Dodaj komentarz