Psychologia

Staramy się nie myśleć o śmierci — to niezawodny mechanizm obronny, który ratuje nas przed doświadczeniami. Ale stwarza też wiele problemów. Czy dzieci powinny być odpowiedzialne za starszych rodziców? Czy mam powiedzieć śmiertelnie choremu, ile mu zostało? Mówi o tym psychoterapeutka Irina Mlodik.

Ewentualny okres całkowitej bezradności przeraża niektórych bardziej niż proces odejścia. Ale nie jest w zwyczaju o tym mówić. Starsze pokolenie często ma jedynie przybliżone wyobrażenie o tym, jak dokładnie zajmą się nimi ich bliscy. Ale na pewno zapominają lub boją się dowiedzieć, wielu ma trudności z rozpoczęciem rozmowy na ten temat. Dla dzieci sposób opieki nad starszymi często też nie jest oczywisty.

Sam temat jest więc wypierany ze świadomości i dyskusji, aż wszyscy uczestnicy trudnego wydarzenia, choroby czy śmierci nagle się z nim spotkają — zagubieni, przestraszeni i nie wiedzący, co robić.

Są ludzie, dla których najgorszym koszmarem jest utrata umiejętności radzenia sobie z naturalnymi potrzebami organizmu. Z reguły polegają na sobie, inwestują w zdrowie, utrzymują mobilność i wydajność. Bycie zależnym od kogokolwiek jest dla nich bardzo przerażające, nawet jeśli dzieci są gotowe opiekować się swoimi starszymi bliskimi.

Niektórym dzieciom łatwiej radzić sobie ze starością ojca lub matki niż z własnym życiem.

To te dzieci im powiedzą: usiądź, usiądź, nie chodź, nie pochylaj się, nie podnoś, nie martw się. Wydaje im się, że jeśli ochronisz starszego rodzica przed wszystkim „zbędnym” i ekscytującym, będzie żył dłużej. Trudno im sobie uświadomić, że ratując go przed doświadczeniami, chronią go przed samym życiem, pozbawiając je sensu, smaku i ostrości. Najważniejsze pytanie brzmi, czy taka strategia pomoże ci żyć dłużej.

Ponadto nie wszyscy starzy ludzie są gotowi na takie wyłączenie się z życia. Głównie dlatego, że nie czują się starzy ludzie. Doświadczywszy tylu wydarzeń przez wiele lat, poradzili sobie z trudnymi zadaniami życiowymi, często mają wystarczającą mądrość i siłę, by przetrwać starość, która nie jest wykastrowana, nie poddana opiekuńczej cenzurze.

Czy mamy prawo ingerować w ich — mam na myśli nienaruszone psychicznie starców — życie, chroniąc ich przed nowościami, wydarzeniami i sprawami? Co jest ważniejsze? Ich prawo do kontrolowania siebie i swojego życia do samego końca, czy nasz dziecięcy strach przed ich utratą i poczucie winy za to, że nie zrobili dla nich „wszystkiego możliwego”? Ich prawo do pracy do końca, do nie dbania o siebie i chodzenia, gdy „nogi są zużyte”, czy nasze prawo do interwencji i próby włączenia trybu oszczędzania?

Myślę, że każdy zadecyduje o tych sprawach indywidualnie. I wydaje się, że nie ma tu ostatecznej odpowiedzi. Chcę, aby każdy był odpowiedzialny za siebie. Dzieci są za „przetrawieniem” strachu przed stratą i niemożnością uratowania kogoś, kto nie chce być zbawiony. Rodzice — jaka może być ich starość.

Istnieje inny rodzaj starzejącego się rodzica. Początkowo przygotowują do biernej starości i zakładają przynajmniej niezbędną „szklankę wody”. Albo są całkowicie pewni, że dorosłe dzieci, niezależnie od własnych celów i planów, powinny całkowicie poświęcić swoje życie służbie słabej starości.

Tacy starsi ludzie mają tendencję do popadania w dzieciństwo lub, mówiąc językiem psychologii, do regresu — by odzyskać nieprzeżyty okres niemowlęctwa. I mogą pozostać w tym stanie przez długi czas, przez lata. Jednocześnie niektórym dzieciom łatwiej radzić sobie ze starością ojca lub matki niż z własnym życiem. A ktoś znowu rozczaruje swoich rodziców, wynajmując dla nich pielęgniarkę, i doświadczy potępienia i krytyki innych za „nawoływanie i samolubstwo”.

Czy rodzice powinni oczekiwać, że dorosłe dzieci odłożą na bok wszystkie swoje sprawy — kariery, dzieci, plany — aby opiekować się bliskimi? Czy to jest dobre dla całego systemu rodzinnego i rodzaju, aby wspierać taką regresję u rodziców? Ponownie, każdy odpowie na te pytania indywidualnie.

Niejednokrotnie słyszałem prawdziwe historie, kiedy rodzice zmienili zdanie na temat zostania przykutym do łóżka, jeśli dzieci odmówiły opieki nad nimi. I zaczęli się ruszać, robić interesy, hobby — nadal aktywnie żyć.

Obecny stan medycyny praktycznie ratuje nas przed trudnym wyborem, co zrobić w przypadku, gdy organizm jeszcze żyje, a mózg już nie jest w stanie przedłużyć życia bliskiej osoby w śpiączce? Ale możemy znaleźć się w podobnej sytuacji, gdy znajdziemy się w roli dzieci starszego rodzica lub gdy sami się zestarzejemy.

Dopóki żyjemy i jesteśmy zdolni, musimy być odpowiedzialni za to, jak będzie wyglądał ten etap życia.

Nie ma w zwyczaju mówić, a tym bardziej ustalać swoją wolę, czy chcemy dać możliwość bliskim ludziom zarządzania naszym życiem — najczęściej są to dzieci i małżonkowie — kiedy sami nie możemy już podjąć decyzji . Nasi bliscy nie zawsze mają czas na zamówienie procedury pogrzebowej, napisanie testamentu. I wtedy ciężar tych trudnych decyzji spada na barki tych, którzy zostają. Nie zawsze łatwo jest określić: co byłoby najlepsze dla naszej ukochanej osoby.

Starość, bezradność i śmierć to tematy, które nie są zwyczajowo poruszane w rozmowie. Często lekarze nie mówią nieuleczalnie chorym prawdy, krewni zmuszeni są boleśnie kłamać i udawać optymistów, pozbawiając bliską i kochaną osobę prawa do dysponowania ostatnimi miesiącami lub dniami swojego życia.

Nawet przy łóżku umierającej osoby zwyczajowo rozwesela się i „ma nadzieję na najlepsze”. Ale skąd w takim razie wiedzieć o testamencie? Jak przygotować się do wyjazdu, pożegnać i mieć czas na wypowiedzenie ważnych słów?

Dlaczego, jeśli — lub dopóki — umysł jest zachowany, człowiek nie może pozbyć się sił, które pozostawił? Cecha kulturalna? Niedojrzałość psychiki?

Wydaje mi się, że starość to tylko część życia. Nie mniej ważny niż poprzedni. I dopóki żyjemy i jesteśmy zdolni, musimy być odpowiedzialni za to, jak będzie wyglądał ten etap życia. Nie nasze dzieci, ale my sami.

Gotowość do odpowiedzialności za swoje życie do końca pozwala, jak mi się wydaje, nie tylko jakoś zaplanować starość, przygotować się do niej i zachować godność, ale także pozostać wzorem i przykładem dla swoich dzieci do końca życia. życie, nie tylko jak żyć i jak się starzeć, ale także jak umrzeć.

Dodaj komentarz