„Zakazane przyjemności”: Robienie rzeczy, których nie wolno było robić jako dziecko

„Załóż czapkę!”, „Zrób łóżko!”, „Gdzie z mokrą głową?!”. Dorastając świadomie łamiemy niektóre z ustalonych w dzieciństwie zasad dotyczących życia i jedzenia. I czerpiemy z tego prawdziwą radość. Jakie są nasze „zakazane przyjemności” i co dzieje się z ograniczeniami i zasadami, gdy dorastamy?

Szedłem ulicą i niosłem ciasto. Pyszne, ciepłe, świeżo kupione w mini-piekarni w drodze do domu. A gdy tylko podniosłem go do ust, w mojej głowie pojawił się głos mojej babci: „Nie gryź! Nie jedz w drodze!”

Każdy z nas ma swoje małe radości – grzeszne przyjemności, jak nazywa się je w świecie anglojęzycznym. Jest w tym wyrażeniu coś psychologicznie trafnego – trafniejszego niż nawet „zakazane” czy „ukryte” radości. Być może „niewinny” po rosyjsku jest bliżej, ale cząstka „nie” radykalnie zmienia znaczenie. Cały urok tkwi właśnie w tym poczuciu winy. Poczucie winy jest tłumaczone z angielskiego jako „wino”. To przyjemności, za które czujemy się winni. Skąd to pochodzi?

Oczywiście to zakazany owoc. Zakazane i słodkie. Wielu z nas jako dzieci miało ograniczenia i zasady. Łamiąc je, w naturalny sposób czuliśmy się winni – za możliwe, jak nam się wydawało, negatywne konsekwencje dla siebie lub innych – „babcia będzie zdenerwowana, jeśli nie zjesz ugotowanego przez nią obiadu”, „jedzenie w biegu jest złe na trawienie. ” Czasami czuliśmy wstyd – jeśli naruszenie miało świadków, zwłaszcza tych, którzy nałożyli na nas zakaz.

Niektórzy, nie pozwalając sobie na łamanie tabu, stanowczo potępiają innych za swobodę działania.

W 1909 węgierski psychoanalityk Sandor Ferenczi ukuł termin „introjekcja”. Tak nazwał nieświadomy proces, w wyniku którego nabieramy wiary w dzieciństwie, włączamy do naszego wewnętrznego świata „introjekty” – wierzenia, poglądy, zasady czy postawy otrzymane od innych: społeczeństwa, nauczycieli, rodziny.

Może to być konieczne, aby dziecko przestrzegało zasad bezpieczeństwa, norm zachowania w społeczeństwie i praw swojego kraju. Ale niektóre introjekcje odnoszą się do codziennych czynności lub nawyków. A dorastając, możemy je przemyśleć, odrzucając lub zawłaszczając już świadomie. Na przykład, gdy zależy nam na zdrowym odżywianiu, mama „jedz zupę” i „nie nadużywaj słodyczy” może stać się naszym własnym wyborem.

Dla wielu osób introjekty pozostają w środku, wpływając na zachowanie. Ktoś po prostu podświadomie kontynuuje z nimi walkę, „utykając” w nastoletnim proteście. A ktoś, nie pozwalając sobie na łamanie zakazów, ostro potępia innych za ich swobodę działania.

Czasami, w procesie przemyślenia, można odrzucić logikę rodzicielską lub nauczycielską, a następnie niszczymy introjekt, „wypluwając” zakaz, który nam nie odpowiada.

Oto, co użytkownicy mediów społecznościowych piszą o swoich grzesznych przyjemnościach:

  • „Tańczę do muzyki ze słuchawkami na uszach, idąc ulicą”.
  • „Mogę zrobić sałatkę z samych pomidorów! Okazuje się, że ogórki są opcjonalne!”
  • „Jem dżem prosto ze słoika, bez przekładania go do wazonu. Z punktu widzenia babci to grzech!”
  • „Mogę zrobić coś wieczorem: iść do sklepu o ósmej, zacząć gotować zupę o jedenastej. Rodzina uważała, że ​​wszystko należy zrobić rano – im szybciej, tym lepiej. Czasami miało to sens. Na przykład w sklepie oczywiście do wieczora było pusto – rano „wyrzucili” coś wartościowego. Ale potem zapomniano o racjonalnej podstawie, a rutyna pozostała: rano nie można czytać, oglądać filmu, tarzać się, długo pić kawę…”
  • „Podczas gotowania zanurzam naleśniki bezpośrednio w słoiku z kwaśną śmietaną”.
  • „Dorosłem – i mogę posprzątać, kiedy mam na to ochotę, niekoniecznie w sobotni poranek”.
  • „Piję skondensowane kakao prosto z puszki! Robisz dwie dziury – i voila, nektar się leje!
  • „Nie „rozciągam” przysmaków takich jak parmezan czy szynka długo, jem od razu.”
  • „Wychodzenie do sklepu albo z psami w dresach. Rodzice byliby zszokowani”.
  • „Gdy chcę zrobić generalne czyszczenie lub mycie okien, zapraszam serwis sprzątający: szkoda tylko tracić na to czas. Mogę spędzić cały dzień z książką w weekend, jeśli mam ochotę i nie robić żadnych interesów.
  • „Chodzę po domu nago (czasami gram w ten sposób na gitarze).”

Okazuje się, że w różnych rodzinach postawy mogą być diametralnie przeciwstawne:

  • „Zaczęłam nosić spódniczki i makijaż!”
  • „Jako dziecko nie mogłam chodzić w dżinsach i spodniach, bo #jesteś dziewczyną. Nie trzeba dodawać, że w dorosłym życiu spódnice i sukienki zakładam co najwyżej raz lub dwa razy w roku.

Co ciekawe, najpopularniejsze komentarze to: „Nie prasuję”, „Czyszczę kiedy chcę lub nie sprzątam przez długi czas” oraz „Nie ścielę łóżka”. Być może w naszym dzieciństwie te rodzicielskie żądania powtarzały się szczególnie często.

  • „Zabiłem za to połowę mojego dzieciństwa! Kiedy przypomnę sobie górę płótna, które musiałem wyprasować, tak się wzdrygam!”
  • „Nie robiłem półek i otwartych szafek we własnym domu, żeby nie wycierać tam kurzu, zbierając każdy przedmiot.”

Zakazy, które uznajemy za uzasadnione, są interesujące, ale nadal świadomie je naruszamy, czerpiąc z tego szczególną przyjemność:

  • „Kiedy idę w przyzwoite miejsce, aby obejrzeć jakiś film intelektualny, zawsze wkładam do torby butelkę balsamu ryskiego i torebkę czekoladek lub orzechów. I szeleszczę papierkami po cukierkach.
  • „Wycieram podłogę palcem u stopy po rozlaniu słodkiej herbaty. Wątpliwa, prawdziwa radość to stąpanie po lepkiej podłodze.
  • „Smażę pierogi bez pokrywki na świeżo umytym piecu”.
  • „Nie oszczędzam energii elektrycznej. Światło jest włączone w całym mieszkaniu.
  • „Nie przenoszę jedzenia z garnków i patelni do pojemników, tylko wkładam je do lodówki. Mam wystarczająco dużo miejsca, w przeciwieństwie do mojej mamy.

Odrzucenie zakazów można również rzutować na wychowanie dzieci:

  • „Główne łamanie stereotypów pojawia się w momencie pojawienia się dzieci. Pozwalasz im na to, na co nie pozwalali ci rodzice: karmić kiedy chcesz, spać razem, nie prasować ubrań (a tym bardziej z obu stron), tarzać się na ulicy w błocie, nie nosić kapci, nie nosić nosić kapelusz w każdą pogodę. .
  • „Pozwoliłem mojemu synowi pomalować tapetę tak, jak chciał. Wszyscy są szczęśliwi."

A czasami to właśnie w procesie wychowawczym zapamiętujemy postawy rodzicielskie, dostrzegamy ich celowość i przekazujemy je naszym dzieciom:

  • „Kiedy sam zostajesz rodzicem, wszystkie te ograniczenia powracają, ponieważ musisz dawać przykład. A kapelusz i słodycze – dopiero po jedzeniu.
  • „Wraz z nadejściem dzieci wiele ograniczeń natychmiast nabiera znaczenia. Ogólnie rzecz biorąc, głupotą jest chodzenie bez czapki, gdy jest zimno, i nie mycie rąk przed jedzeniem. ”

Niektóre przyjemności po prostu naruszają pewne powszechne tradycje:

  • „Mam jedną grzeszną przyjemność, której jednak nikt mi nie zabronił. Sam dowiedziałem się o tym kilka lat temu z amerykańskiego serialu telewizyjnego. Przyjemność polega na tym, że na obiad zjesz… śniadanie. Płatki z mlekiem, tosty z dżemem i inne przyjemności. Brzmi szalenie, ale ci, dla których śniadanie jest ulubionym posiłkiem, powinni to docenić.”

„Przyjemności z winy mogą wnieść do naszego życia więcej spontaniczności”

Elena Chernyaeva — psycholog, praktyk narracji

Poczucie winy można z grubsza podzielić na dwa typy – zdrowe i niezdrowe, toksyczne. Możemy czuć zdrową winę, gdy zrobiliśmy coś niewłaściwego lub szkodliwego. Ten rodzaj poczucia winy mówi nam: „Popełniłeś błąd. Zrób coś z tym. Pomaga nam rozpoznać nasze złe czyny, skłania nas do pokuty i naprawienia wyrządzonej krzywdy.

Toksyczne poczucie winy to uczucie związane z pewnymi regułami, powinno wynikać z oczekiwań rodzicielskich, kulturowych lub społecznych. Najczęściej przyswajamy je w dzieciństwie, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, nie poddajemy ich krytycznej ocenie, nie badamy, jak odpowiadają okolicznościom naszego życia.

Poczucie winy nie powstaje samoistnie – uczymy się ją odczuwać w młodym wieku, także wtedy, gdy jesteśmy krytykowani, skarceni za to, co robimy źle z punktu widzenia dorosłych: rodziców, dziadków, wychowawców, nauczycieli.

Doświadczenie toksycznego poczucia winy ułatwia głos „wewnętrznego krytyka”, który mówi nam, że robimy coś źle, nie przestrzegamy zbioru zasad i powinności. Ten głos powtarza słowa i frazy, które kiedyś słyszeliśmy od innych ludzi, najczęściej dorosłych.

Kiedy zdamy sobie sprawę, co i jak wpływa na nasze zachowanie, możliwe staje się dokonanie wyboru.

Krytyk wewnętrzny nieustannie ocenia nasze słowa, czyny, a nawet emocje, porównując nas z fikcyjnym i trudno osiągalnym ideałem. A ponieważ do niej nie docieramy: nie mówimy, nie działamy, nie czujemy się „tak jak być powinno”, krytyk zawsze będzie miał nieskończone powody, by nam wyrzucać.

Dlatego warto zwracać uwagę na poczucie winy. Po odczuciu tego ważne jest, aby powiedzieć sobie „przestań” i przestudiować, co dzieje się w naszych umysłach i co mówi głos krytyka. Warto zadać sobie pytanie, na ile obiektywny jest ten głos i jaki obowiązek lub reguła kryje się za poczuciem winy. Czy te zasady, oczekiwania, według których jesteśmy oceniani przez wewnętrznego krytyka, są przestarzałe? Być może do tej pory mamy już nowe pomysły na to, jak działać.

I oczywiście ważne jest określenie konsekwencji zastosowania reguły w konkretnej sytuacji. Jakie są jego krótko- i długoterminowe konsekwencje dla nas i innych zaangażowanych osób? Czy ta zasada ma sens, biorąc pod uwagę, komu zaszkodzi i pomoże? Można zadać sobie pytanie, czy jest dla nas dzisiaj odpowiedni, czy pomaga zaspokoić nasze najważniejsze potrzeby.

Kiedy zdamy sobie sprawę, co i jak wpływa na nasze zachowanie, możliwe staje się dokonanie własnego wyboru, zgodnego z naszymi preferencjami i wartościami. W efekcie możemy doświadczyć poczucia większej wolności i możliwości wpływania na nasze życie. Dlatego też grzeszne przyjemności mogą wnieść do naszego życia więcej radości i spontaniczności oraz być krokami w kierunku życia, które sami projektujemy, odrzucając to, co przestarzałe i nieprzynoszące nam korzyści, odbierając to, co było rozsądne w naszej przeszłości i przynosząc to, co nowe.

***

Dorastałem dawno temu, a ograniczenia dobrych intencji, które nałożono na moją głowę, wciąż dźwięczą w mojej pamięci. A ja, już dorosła, mogę dokonać świadomego wyboru: bądź cierpliwa i przynieś tort do domu, aby zjeść go z domowym (babciu, byłabyś ze mnie dumna!) Barszcz lub zniszcz go od razu, czerpiąc wielką przyjemność, wzmocnione tym samym dziecinnym poczuciem zakazanego płodu. Uczucie, które, jak wiadomo, jest czasem najlepszą przyprawą do małych radości.

Dodaj komentarz