Psychologia

W społeczeństwie rośnie napięcie, władza jest coraz bardziej niekompetentna, czujemy się bezsilni i przestraszeni. Gdzie w takiej sytuacji szukać zasobów? Staramy się spojrzeć na życie społeczne oczami politologa Ekateriny Shulman.

Ponad rok temu zaczęliśmy z zainteresowaniem śledzić publikacje i przemówienia politolog Ekateriny Shulman: fascynowała nas słuszność jej osądów i klarowność jej języka. Niektórzy nazywają ją nawet „zbiorowym psychoterapeutą”. Zaprosiliśmy eksperta do redakcji, aby dowiedzieć się, jak zachodzi ten efekt.

Psychologie: Istnieje poczucie, że na świecie dzieje się coś bardzo ważnego. Globalne zmiany, które niektórych inspirują, podczas gdy inni martwią.

Ekaterina Szulman: To, co dzieje się w światowej gospodarce, często określane jest mianem „czwartej rewolucji przemysłowej”. Co to oznacza? Po pierwsze, rozprzestrzenianie się robotyki, automatyzacji i informatyzacji, przejście do tak zwanej „gospodarki postpracy”. Praca ludzka przybiera inne formy, ponieważ produkcja przemysłowa w oczywisty sposób przechodzi w silne ręce robotów. Główną wartością nie będą zasoby materialne, ale wartość dodana — to, co człowiek dodaje: jego kreatywność, jego myśl.

Drugim obszarem zmian jest transparentność. Prywatność, jak rozumiano wcześniej, opuszcza nas i najwyraźniej nie wróci, będziemy żyć publicznie. Ale państwo też będzie dla nas przejrzyste. Już teraz na całym świecie otworzył się obraz władzy, w którym nie ma mędrców Syjonu i kapłanów w szatach, ale są zagubieni, niezbyt wykształceni, wyrachowani i niezbyt sympatyczni ludzie, którzy działają na ich rzecz. przypadkowe impulsy.

To jedna z przyczyn zmian politycznych zachodzących na świecie: desakralizacji władzy, pozbawienia jej świętej aureoli tajemnicy.

Ekaterina Shulman: „Jeśli jesteś rozdzielona, ​​nie istniejesz”

Wydaje się, że wokół jest coraz więcej niekompetentnych ludzi.

Rewolucja internetowa, a zwłaszcza dostęp do Internetu z urządzeń mobilnych, wprowadził do publicznej dyskusji osoby, które wcześniej w niej nie brały udziału. Z tego wynika wrażenie, że wszędzie pełno jest niepiśmiennych ludzi, którzy gadają bzdury, a każda głupia opinia ma taką samą wagę jak opinia uzasadniona. Wydaje nam się, że tłum dzikusów przybył do urn i głosuje na takich jak oni. W rzeczywistości jest to demokratyzacja. Wcześniej w wyborach brali udział ci, którzy mieli środki, chęci, możliwości, czas…

I trochę zainteresowania…

Tak, umiejętność zrozumienia, co się dzieje, dlaczego głosować, który kandydat lub partia odpowiada ich interesom. Wymaga to dość poważnego wysiłku intelektualnego. W ostatnich latach radykalnie wzrósł poziom zamożności i wykształcenia społeczeństw — zwłaszcza w pierwszym świecie. Przestrzeń informacyjna stała się otwarta dla wszystkich. Każdy otrzymał nie tylko prawo do otrzymywania i rozpowszechniania informacji, ale także prawo do zabierania głosu.

Co widzę jako podstawę do umiarkowanego optymizmu? Wierzę w teorię redukcji przemocy

To rewolucja porównywalna z wynalezieniem druku. Jednak te procesy, które postrzegamy jako wstrząsy, tak naprawdę nie niszczą społeczeństwa. Następuje rekonfiguracja systemów zasilania, podejmowania decyzji. Ogólnie demokracja działa. Przyciąganie nowych ludzi, którzy wcześniej nie brali udziału w polityce, jest testem dla systemu demokratycznego. Ale widzę, że na razie może to wytrzymać i myślę, że w końcu przeżyje. Miejmy nadzieję, że systemy, które nie są jeszcze dojrzałymi demokracjami, nie padną ofiarą tego testu.

Jak może wyglądać sensowne obywatelstwo w niezbyt dojrzałej demokracji?

Nie ma tu żadnych tajemnic ani tajnych metod. Wiek informacyjny daje nam duży zestaw narzędzi, które pomagają zjednoczyć się zgodnie z zainteresowaniami. Mam na myśli interes obywatelski, a nie kolekcjonowanie znaczków (choć to drugie też jest w porządku). Twoim interesem jako obywatela może być to, że nie zamykasz szpitala w swojej okolicy, nie wycinasz parku, nie budujesz wieży na swoim podwórku lub nie burzysz czegoś, co lubisz. Jeśli jesteś zatrudniony, w Twoim interesie jest ochrona Twoich praw pracowniczych. Uderzające jest to, że nie mamy ruchu związkowego — pomimo faktu, że większość ludności jest zatrudniona.

Ekaterina Shulman: „Jeśli jesteś rozdzielona, ​​nie istniejesz”

Nie jest łatwo założyć i założyć związek zawodowy…

Możesz przynajmniej o tym pomyśleć. Uświadom sobie, że jego wygląd leży w twoim interesie. To jest połączenie z rzeczywistością, o które apeluję. Związek interesów to tworzenie siatki, która zastępuje słabo rozwinięte i niezbyt dobrze funkcjonujące instytucje państwowe.

Od 2012 roku prowadzimy ogólnoeuropejskie badanie dobrobytu społecznego obywateli — Eurobarometr. Bada liczbę więzi społecznych, silnych i słabych. Silne to bliskie relacje i wzajemna pomoc, a słabe to tylko wymiana informacji, znajomości. Z roku na rok ludzie w naszym kraju mówią o coraz większej liczbie powiązań, zarówno słabych, jak i silnych.

Może to dobrze?

To tak bardzo poprawia dobrobyt społeczny, że rekompensuje nawet niezadowolenie z systemu państwowego. Widzimy, że nie jesteśmy sami i mamy nieco nieadekwatną euforię. Na przykład ktoś, kto (według jego odczuć) ma więcej powiązań towarzyskich, jest bardziej skłonny do zaciągania pożyczek: „Jeśli cokolwiek, to mi pomogą”. I na pytanie „Jeśli stracisz pracę, czy łatwo ci ją znaleźć?” jest skłonny odpowiedzieć: „Tak, za trzy dni!”

Czy ten system wsparcia to przede wszystkim znajomi z mediów społecznościowych?

Łącznie z. Jednak połączenia w przestrzeni wirtualnej przyczyniają się do wzrostu liczby połączeń w rzeczywistości. Ponadto zniknęła presja państwa sowieckiego, które zabroniło nam trzech zbierać się, a nawet czytać Lenina. Wzrosło bogactwo i zaczęliśmy budować na górnych piętrach „piramidy Maslowa”, i jest też potrzeba wspólnego działania, aprobaty sąsiada.

Wiele z tego, co państwo powinno dla nas zrobić, załatwiamy sobie dzięki kontaktom

I znowu informatyzacja. Jak było wcześniej? Człowiek wyjeżdża ze swojego miasta na studia — i tyle, wróci tam tylko na pogrzeb rodziców. W nowym miejscu tworzy od podstaw kontakty społeczne. Teraz przenosimy z nami nasze połączenia. A nowe kontakty znacznie ułatwiamy dzięki nowym środkom komunikacji. Daje poczucie kontroli nad swoim życiem.

Czy to zaufanie dotyczy tylko życia prywatnego, czy też państwa?

Stajemy się mniej zależni od państwa dzięki temu, że jesteśmy własnym ministerstwem zdrowia i oświaty, policją i służbą graniczną. Wiele z tego, co państwo powinno dla nas zrobić, organizujemy dla siebie dzięki naszym koneksjom. W rezultacie, paradoksalnie, istnieje złudzenie, że wszystko idzie dobrze, a zatem państwo działa dobrze. Chociaż nie widujemy go zbyt często. Powiedzmy, że nie chodzimy do kliniki, tylko dzwonimy prywatnie do lekarza. Wysyłamy nasze dzieci do szkoły polecanej przez znajomych. Poszukujemy sprzątaczek, pielęgniarek i gospodyń domowych w sieciach społecznościowych.

Czyli po prostu żyjemy „pomiędzy swoimi”, nie wpływając na podejmowanie decyzji? Jakieś pięć lat temu wydawało się, że networking przyniesie prawdziwą zmianę.

Faktem jest, że w systemie politycznym siłą napędową nie jest jednostka, ale organizacja. Jeśli nie jesteś zorganizowany, nie istniejesz, nie istniejesz politycznie. Potrzebujemy struktury: Towarzystwa Ochrony Kobiet przed Przemocą, związku zawodowego, partii, związku zainteresowanych rodziców. Jeśli masz strukturę, możesz podjąć działania polityczne. W przeciwnym razie twoja aktywność ma charakter epizodyczny. Wyszli na ulice, odeszli. Potem wydarzyło się coś innego, znowu odeszli.

Życie w demokracji jest bardziej opłacalne i bezpieczniejsze niż w innych reżimach

Aby mieć rozszerzoną istotę, trzeba mieć organizację. Gdzie nasze społeczeństwo obywatelskie odniosło największy sukces? W sferze społecznej: kuratela i kuratela, hospicja, uśmierzanie bólu, ochrona praw pacjentów i więźniów. Zmiany w tych obszarach następowały pod presją przede wszystkim organizacji non-profit. Wchodzą w struktury prawne, takie jak rady eksperckie, piszą projekty, udowadniają, wyjaśniają, a po chwili przy wsparciu mediów następują zmiany w przepisach i praktykach.

Ekaterina Shulman: „Jeśli jesteś rozdzielona, ​​nie istniejesz”

Czy politologia daje dziś podstawy do optymizmu?

To zależy od tego, co nazywasz optymizmem. Optymizm i pesymizm to pojęcia oceniające. Czy kiedy mówimy o stabilności systemu politycznego, to napawa to optymizmem? Niektórzy boją się zamachu stanu, podczas gdy inni być może tylko na niego czekają. Co widzę jako podstawę do umiarkowanego optymizmu? Wierzę w teorię redukcji przemocy zaproponowaną przez psychologa Stevena Pinkera. Pierwszym czynnikiem, który prowadzi do zmniejszenia przemocy, jest właśnie scentralizowane państwo, które bierze przemoc w swoje ręce.

Są też inne czynniki. Handel: żywy kupiec jest bardziej opłacalny niż martwy wróg. Feminizacja: więcej kobiet uczestniczy w życiu społecznym, rośnie dbałość o wartości kobiet. Globalizacja: widzimy, że ludzie żyją wszędzie i nigdzie nie mają psiej głowy. Wreszcie penetracja informacji, szybkość i łatwość dostępu do informacji. W pierwszym świecie wojny frontalne, kiedy dwie armie toczą ze sobą wojnę, są już mało prawdopodobne.

Czy najgorsze już za nami?

W każdym razie życie w demokracji w porównaniu z innymi reżimami jest bardziej opłacalne i bezpieczniejsze. Ale postęp, o którym mówimy, nie obejmuje całej Ziemi. Mogą istnieć „kieszenie” historii, czarne dziury, w które wpadają poszczególne kraje. Podczas gdy ludzie w innych krajach cieszą się XX wiekiem, kwitnie tam zabójstwa honorowe, „tradycyjne” wartości, kary cielesne, choroby i ubóstwo. Cóż mogę powiedzieć — nie chciałbym być wśród nich.

Dodaj komentarz