Psychologia

Wraz z ostatnimi skandalami seksualnymi niezwykle ważny temat granic stał się gorącym tematem w szkołach. Sama koncepcja pojawia się bardziej w jej fizycznej hipostazie. Ale naruszenie lub przestrzeganie granic „niewidzialnego ciała” osoby jest znacznie bardziej skomplikowanym problemem niż kwestia kontaktu dotykowego, pocałunków, uścisków i seksu, mówi filolog i nauczyciel Siergiej Wołkow.

Nie jest wcale oczywiste, gdzie te niewidzialne granice przechodzą dla każdej osoby i jak ich nie naruszać. Rozwój to po części walka z własnymi granicami od wewnątrz i przekraczanie ich. Lub dla niektórych z nich. W miarę rozwoju człowieka zmieniają się niektóre z jego granic. A niektóre nigdy się nie zmienią. Co prawdopodobnie jest dobre.

Każda pedagogika okazuje się po części pedagogiką inwazji, naruszania granic, wezwaniem do ich przekroczenia. Nie może obejść się bez inwazji jako techniki — a gdzieś okazuje się, że jest impulsem do rozwoju, a gdzieś prowadzi do kontuzji. Oznacza to, że nie jest wcale oczywiste, że jakiekolwiek naruszenie granic jest przemocą i złem (choć brzmi to jakoś wątpliwe).

Kiedy ogłuszamy dzieci nagłym zadaniem, zderzamy znajome fakty w nietypowy sposób, wyprowadzamy uczniów z równowagi emocjonalnej, aby wyszli z hibernacji w „ruch” lekcji (np. włączamy muzykę, która tworzy odpowiedni nastrój , przeczytaj mocno „naładowany” tekst, pokaż fragment filmu) — to także z zakresu łamania granic. Obudź się, poczuj, pomyśl, zacznij wewnętrzną pracę — czy to nie jest kopniak, wstrząs, inwazja?

A kiedy, na przykład, ta sama Zoya Aleksandrowna, którą Olga Prochorowa w materiale portalu «Takie rzeczy» pamięta, jak nauczycielka kładła kredowy krzyż na czubku głowy („Więc głupich zaznaczymy”), kiedy ta Zoja weszła do klasy i teatralnym głosem, wskazując palcem na pewnego ucznia, powiedziała: „Tylko WIESZ, jak poprawnie pisze się słowo inteligencja”, Kto się czuł?

Nagi mężczyzna, który natychmiast został wystawiony na widok publiczny, oddzielony od masy („Odpuść, dlaczego mnie obrażasz?”)? A może obdarzony uwagą nosiciel tajemnej wiedzy, mag obdarzony mocą i naprawdę umiejący napisać to trudne słowo?

I czego chcieć: więcej, więcej tych trików (w końcu to był tylko trik zbudowany na nieoczekiwanym ruchu, często z takimi trikami trzymamy klasę) — czy wręcz przeciwnie, nigdy i na nic?

Wdzieramy się w cudze granice, nie tylko krzycząc na dziecko czy poniżając je, ale też w ogóle je chwaląc

Wdzieramy się w cudze granice, nie tylko krzycząc na dziecko czy poniżając je, ale też chwaląc go przed wszystkimi (z przedszkola pamiętam swoją niezręczność i straszny w tym momencie dyskomfort), czule ironicznie nad nim, wzywając go do tablicy ( nie podpisał nam na to zgody — na przeniesienie własnego ciała zgodnie z naszą wolą do innego punktu w przestrzeni), nadając mu ocenę…

Tak, nawet po prostu pojawiając się przed nim: kto powiedział, że jego granic nie narusza kolorystyka ani styl naszych ubrań, barwa głosu, perfumy lub ich brak, nie mówiąc już o stylu wypowiedzi czy ideologii wyrażone? „Chciałem wyciągnąć jego słowa z moich uszu jak zgniłe drzazgi” — chodzi też o przełamywanie granic.

Jeśli ktoś poważnie zdecyduje się nie naruszać granic drugiego, obawiam się, że tylko się położy i umrze. Chociaż nawet z tym bez wątpienia naruszy czyjeś granice.

Dlaczego to robię? Do tego, że jeśli nagle sprawa sprowadza się do sformalizowania wymagań w zakresie naruszenia niewidzialnych (o łatwiej widocznych) granic, to nie można tu znaleźć prostych rozwiązań. I tak, rozumiem, że tym tekstem naruszyłem też granice wielu i za to przepraszam.

Dodaj komentarz