Psychologia

Źródło — www.novayagazeta.ru

Na świecie dominuje nowa ideologia, a nazwa tej ideologii to liberalny fundamentalizm. Liberalny fundamentalizm odmawia państwu prawa do prowadzenia wojny i aresztowania ludzi, ale uważa, że ​​państwo powinno zapewnić każdemu pieniądze, mieszkanie i edukację. Liberalny fundamentalizm nazywa każde państwo zachodnie dyktaturą, a każdego terrorystę ofiarą państwa zachodniego.

Liberalny fundamentalizm odmawia Izraelowi prawa do przemocy i uznaje to Palestyńczykom. Liberalny fundamentalista głośno potępia Stany Zjednoczone zabijające cywilów w Iraku, ale jeśli przypomnisz mu, że w Iraku cywile są zabijani głównie przez bojowników, spojrzy na ciebie, jakbyś zrobił coś nieprzyzwoitego lub pierdnął.

Liberalny fundamentalista nie wierzy w ani jedno słowo państwa i wierzy w żadne słowo terrorysty.

Jak to się stało, że monopol na „wartości zachodnie” został zawłaszczony przez tych, którzy nienawidzą otwartego społeczeństwa i ulegają terrorystom? Jak to się stało, że „wartości europejskie” oznaczały coś, co w XIX i XX wieku wydawałoby się Europie głupotą i demagogią? A jak to się skończy dla otwartego społeczeństwa?

Lori Berenson

W 1998 roku Amnesty International uznała Lori Berenson za więźnia politycznego.

Laurie Berenson była amerykańską działaczką lewicową, która przyjechała do Peru w 1995 roku i zaczęła chodzić do parlamentu i przeprowadzać tam wywiady z posłami. Te wywiady, dziwnym zbiegiem okoliczności, nigdzie się nie pojawiły. Laurie Berenson poszła do parlamentu z fotografką Nancy Gilvonio, która znowu przez dziwny zbieg okoliczności była żoną Nestora Carpy, drugiego najstarszego przywódcy grupy terrorystycznej Tupac Amaru Movement.

Wraz z Nancy została aresztowana. Dom Amerykanki okazał się siedzibą terrorystów, którzy szykowali się do przejęcia parlamentu. Znaleźli plany parlamentu, mundur policyjny i cały arsenał broni, w tym 3 sztabki dynamitu. Podczas ataku zginęło trzech terrorystów, a czternastu zostało schwytanych żywcem. Kiedy Berenson został przedstawiony publiczności, krzyczała głośno, zaciskając pięści: „Tupac Amaru” nie są terrorystami — to rewolucjoniści.

Lori Berenson została osądzona przez zakapturzonego sędziego, ponieważ Ruch Tupaca Amaru miał zwyczaj strzelania do sędziów, którzy ich skazali. Na rozprawie Laurie Berenson stwierdziła, że ​​nic nie wie. Co, jej fotograf jest żoną Karpy? Tak, nie miała pojęcia! Co, jej dom jest kwaterą główną terrorystów? O czym ty mówisz, ona nie wie! Gdzie są jej raporty? Więc gotowała je, gotowała, ale krwawy reżim peruwiański ukradł wszystkie jej notatki.

Zapewnienia Lori Berenson nie wydawały się przekonujące ani dla peruwiańskiego dworu, ani dla Kongresu Amerykańskiego, który nie stanął w obronie jej rodaka. Wydają się jednak przekonywać Amnesty International. Bojowników o prawa człowieka nie powstrzymał nawet fakt, że w grudniu 1996 roku „Ruch im. Tupac Amaru” został zajęty przez ambasadę japońską, wówczas na liście członków ruchu, którego uwolnienia domagali się terroryści, na trzecim miejscu znalazła się Laurie Berenson.

Moazzama Begga

Moazzam Begg, Anglik pakistańskiego pochodzenia, członek Al-Kaidy, przeniósł się do Afganistanu w 2001 roku. Jak sam Begg napisał: „Chciałem żyć w państwie islamskim, wolnym od korupcji i despotyzmu”. Afganistan pod rządami talibów wydawał się Beggowi właśnie taki, prawdziwie wolne i piękne miejsce.

Przed wyjazdem do Afganistanu Begg, jak sam przyznał, był szkolony w co najmniej trzech obozach terrorystycznych. Podróżował także do Bośni i prowadził w Londynie księgarnię sprzedającą książki o dżihadzie. Najpopularniejszą książką w sklepie była Obrona Ziemi Islamskiej, napisana przez współzałożyciela Al-Kaidy, Abdullaha Azzama.

Po wkroczeniu Amerykanów do Afganistanu Begg uciekł z bin Ladenem do Toro Boro, a następnie przeniósł się do Pakistanu. Został aresztowany, ponieważ w obozie szkoleniowym Al-Kaidy w Derunt znaleziono przelew bankowy na nazwisko Moazzam Begg.

Begg spędził kilka lat w Guantanamo i został zwolniony w 2005 roku. Potem stał się jedną z supergwiazd Amnesty International. Z pieniędzmi Amnesty podróżował po Europie z wykładami o tym, jak był torturowany przez krwawych amerykańskich katów.

Amnesty International nie była zakłopotana faktem, że jednocześnie z działalnością na rzecz praw człowieka Begg nadal angażowała się w bezpośrednią propagandę terroryzmu. Jako prezes Towarzystwa Islamskiego (którego wszyscy poprzedni prezydenci byli więzieni za terroryzm) organizował wykłady Anwara al-Awlakiego w Wielkiej Brytanii (oczywiście poprzez transmisję wideo, ponieważ w przypadku fizycznego pojawienia się na terytorium Wielka Brytania, al-Awlaki zostałby aresztowany).

Amnesty International nie była zakłopotana faktem, że opowieści Begga o nieznośnych torturach w Guantanamo dokładnie odpowiadają instrukcjom tzw. Manchester Manual al-Kaidy i odpowiadają praktyce „takqiyya”, czyli celowych kłamstw wobec niewiernych, do których islamski fundamentalista nie może, ale musi się uciekać.

Amnesty nie była zakłopotana faktem, że te historie są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Gdyby mężczyzna z biografią Begga był naprawdę torturowany, zostałby skazany na trzy wyroki dożywocia.

Ale kiedy pracownica Amnesty International, Gita Sangal, publicznie przypomniała, że ​​Begg jest w rzeczywistości członkiem Al-Kaidy, została zwolniona. Społeczność praw człowieka ogłosiła Geeta Sangal persona non grata iw przeciwieństwie do Moazzama Begga nie była w stanie znaleźć wsparcia u żadnego prawnika zajmującego się prawami człowieka.

Kolumbia

Alvaro Uribe został wybrany na prezydenta Kolumbii w 2002 roku.

W tym czasie Kolumbia była państwem upadłym („państwo ubezwłasnowolnione” — wyd. ok.). Co najmniej 10% kraju było kontrolowane przez lewicowych rebeliantów, za którymi stały dekady zinstytucjonalizowanej przemocy. Pablo Escobar, przyszły założyciel kartelu Medellin, omal nie padł ofiarą rebeliantów, którzy w wieku siedmiu lat zmasakrowali jego rodzinne miasto Titiribi.

To właśnie lewicowi rebelianci, Chusmeros, zapoczątkowali zwyczaj zwany „kolumbijskim krawatem” — polega to na podcięciu szyi i wyciąganiu języka przez gardło. Popularny był również Corte de Florero, czyli wazon z kwiatami — to wtedy ot.eelegi człowieka wbijały się w jego rozcięty brzuch. W latach 50. Chusmeros zabili 300 osób.

Odpowiedzią na terror lewicy, biorąc pod uwagę bezsilność rządu, był terror prawicy; w różnych prowincjach ludzie zjednoczyli się w na wpół autonomiczne jednostki samoobrony. Na początku XX wieku Autodefencas Unidas de Colombia liczyło ponad 20 tysięcy myśliwców. Lewica była finansowana z handlu narkotykami. Te właściwe też. Kiedy Pablo Escobar musiał zniszczyć swoje akta sądowe przechowywane w Sądzie Najwyższym, po prostu zapłacił rebeliantom z M-19, aw 1985 zdobyli, a następnie spalili gmach sądu z 300 zakładnikami.

Były też kartele narkotykowe. Byli też porywacze, którzy kradli najbogatszych, m.in. zwłaszcza handlarze narkotyków.

Charyzmatyczny pracoholik i asceta, Uribe dokonał niemożliwego: wskrzesił zrujnowane państwo. W ciągu dwóch lat, od 2002 do 2004 r., liczba zamachów terrorystycznych i porwań w Kolumbii spadła o połowę, liczba morderstw — o 27%.

Na początku prezydentury Uribe w Kolumbii działało 1300 organizacji humanitarnych i non-profit. Wielu z nich udzielało pomocy lewicowym rebeliantom; w 2003 roku prezydent Uribe po raz pierwszy pozwolił sobie nazwać kota kotem i wezwał „obrońców terroryzmu”, by „przestali tchórzliwie ukrywać swoje idee za prawami człowieka”.

Co się tutaj zaczęło! Amnesty International i Human Rights Watch zbombardowały Stany Zjednoczone i Europę petycjami wzywającymi do bojkotu Kolumbii i jej „polityki, która pogłębia kryzys praw człowieka w kraju” (Amnesty International) i „powstrzymania się od wspierania ustawodawstwa, które pozwoliłoby wojsku na przeprowadzać bezprawne aresztowania i przeszukania” (HRW).

W maju 2004 r. prezydent Uribe specjalnie oskarżył zagranicznych działaczy praw człowieka z Międzynarodowych Brygad Pokoju i Drużyny Pojednania, którzy wspierali „Komunę Pokoju” w San Jose de Apartado, o pomoc terrorystom narkotykowym z FARC.

Krzyk organizacji praw człowieka w tej sprawie pobił wszelkie rekordy; kiedy miesiąc później ten sam FARC zmasakrował 34 chłopów w La Gabarra, Amnesty International zachowała skromne milczenie.

Minęło sześć lat; Drugi dowódca FARC, terrorysta Daniel Sierra Martinez alias Sameer, uciekł do rządu i powiedział Mary O'Grady z Wall Street Journal o nieocenionej służbie, jaką Komuna Pokoju w San Jose de Apartado, wraz z Peace Brigades International and Fellowship, wykonywała do terrorystów narkotykowych. Pojednania.

Według Martineza, propaganda w Komunie Pokojowej była traktowana tak samo jak Hamas: pod pretekstem „pokoju” komuna odmówiła wpuszczenia wojsk rządowych na swoje terytorium, ale zawsze zapewniała FARC azyl, jeśli zginął terrorysta, był zawsze eksponowany jako cywile.

Mungiki

W 2009 roku założyciel Wikileaks, ekscentryczny australijski geniusz komputerowy Julian Assange, otrzymał nagrodę Amnesty International za rolę w śledztwie dotyczącym pozasądowych zabójstw w Kenii, gdzie w 2008 roku szwadrony śmierci zabiły tam około 500 osób.

Odbierając nagrodę, Assange nazwał raport o tych masakrach „oznaką siły i rozwoju kenijskiego społeczeństwa obywatelskiego”. „Ujawnienie tych morderstw”, powiedział Assange, „jest możliwe dzięki ogromnej pracy organizacji takich jak Fundacja Oscara”.

Niestety pan Assange zapomniał wspomnieć o jednym ważnym szczególe. Zabici byli członkami Mungiki. Jest to sekta satanistyczna, do której mogą należeć tylko członkowie plemienia Kikuju.

Sekta zaprzecza chrześcijaństwu i domaga się powrotu do tradycyjnych wartości afrykańskich. Trudno powiedzieć, w co konkretnie wierzą członkowie sekty, bo karą za ujawnienie tajemnicy jest śmierć. W każdym razie wiadomo, że piją ludzką krew i składają w ofierze dwuletnie dzieci. Mungiki był zaangażowany w bezlitosne haraczy i czysty terror — tylko w czerwcu 2007 roku, w ramach swojej kampanii terroru, sekta zabiła ponad 100 osób.

Julian Assange spędził kilka lat w Kenii i nie mógł nie wiedzieć, że kenijskie władze bezpośrednio oskarżyły Fundację Oscara o bycie przykrywką dla Mungiki.

Co to wszystko znaczy?

Jak to wszystko zrozumieć? Czy to możliwe, że ukryci zwolennicy Mungiki rzeczywiście siedzą w Amnesty International i składają w nocy w ofierze dwuletnie dzieci?

Mało prawdopodobny. Po pierwsze, tylko Kikuju może być członkami Mungiki. Po drugie, członkowie kultu satanistycznego nie mogą być jednocześnie członkami Al-Kaidy.

Może Amnesty International i inne organizacje praw człowieka są po prostu błogimi organizacjami, które nie mogą znieść nawet najmniejszej przemocy? Mało prawdopodobny. Bo chociaż obrońcy praw człowieka aktywnie krytykują tych, którzy eksterminują kanibali i terrorystów, nie spieszą im się przyjechać do obozu szkoleniowego Al-Kaidy i tam nauczać o niestosowaniu przemocy.

Skąd bierze się to intelektualne tchórzostwo, ta niezwykła niezdolność do moralnej arytmetyki?

HRW

Franciszek z Asyżu złożył ślub wiecznego ubóstwa i głosił kazania ptakom. Ale już za jego następcy zakon franciszkański stał się jedną z najbogatszych i wcale nie bezinteresownych instytucji w Europie. Wraz z ruchem praw człowieka pod koniec XX wieku stało się to samo, co w przypadku zakonu franciszkanów.

Najstarsza i najsłynniejsza organizacja praw człowieka, Human Rights Watches, została stworzona przez Roberta Bernsteina w 1978 roku, aby monitorować, jak ZSRR wdraża Porozumienia Helsińskie. Ale w 1992 roku ZSRR upadł, a HRW pozostał przy życiu. Co więcej, tylko dorastała; jego budżet to dziesiątki milionów dolarów, biura znajdują się w 90 krajach.

A 19 października 2009 r. doszło do wielkiego skandalu: osiemdziesięcioletni założyciel HRW ukazał się w The New York Times z artykułem, w którym zarzucał HRW, że zdradza zasady i konsekwentne poparcie Hamasu i Hezbollahu, a jednocześnie jest stale stronniczy i niesprawiedliwy Izraela.

Dwie sztuczki, których używa HRW, by nieustannie krytykować Izrael, są bardzo proste. Pierwszym z nich jest odmowa badania przyczyn konfliktu. „Nie badamy przyczyn konfliktu”, mówi HRW, „badamy, w jaki sposób strony konfliktu przestrzegają praw człowieka”.

Świetny! Wyobraź sobie, że jesteś kobietą, którą w lesie zaatakował maniak i udało ci się go zastrzelić. Z punktu widzenia obrońców praw człowieka z HRW będziecie winni.

Stanowisko „nie badamy przyczyny” celowo stawia agresora terrorystycznego, który dysponuje mniejszymi środkami, w korzystniejszej pozycji w porównaniu z państwem, które reaguje na terror.

Druga metoda jest jeszcze prostsza — to zniekształcenie, milczenie i kłamstwa. Na przykład w raporcie z 2007 roku HRW stwierdziła, że ​​Hezbollah nie miał zwyczaju „używać ludności jako żywych tarcz”, a jednocześnie stwierdziła, że ​​posiada dowody na to, że izraelska armia „celowo atakowała cywilów”. Kiedy palestyńska epidemia samobójczych bombardowań osiągnęła szczyt w 2002 roku, HRW opublikowała komunikaty prasowe na temat łamania praw człowieka w Izraelu. Kolejne 5 miesięcy zajęło HRW opublikowanie raportu o zamachach samobójczych i 5 lat na opublikowanie raportu o izraelskich atakach z Gazy.

W 2009 roku HRW udała się do Arabii Saudyjskiej, gdzie zbierała pieniądze na raporty antyizraelskie. Sytuacja z prawami człowieka w Arabii Saudyjskiej jest nieco gorsza niż w Izraelu. Ponadto Arabia Saudyjska jest największym sponsorem terroryzmu. Ale HRW to nie przeszkadzało.

Takie samo stanowisko zajmuje HRW na Sri Lance, gdzie oddziały rządowe walczą z Tygrysami Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu, brutalną organizacją terrorystyczną, która zabiła dziesiątki tysięcy ludzi i używa Tamilów jako żywych tarcz. Każda próba ataku wojsk rządowych, HRW natychmiast ogłasza, że ​​wojska rządowe biorą na cel ludność cywilną.

Amnesty International

Drugą najstarszą i najbardziej znaną organizacją praw człowieka jest Amnesty International. Została założona w 1961 roku przez prawnika Petera Benensona; powodem założenia był artykuł o dwóch portugalskich studentach, których wtrącono do więzienia na siedem lat, ponieważ „wypili toast za wolność”. Amnesty zapewniła uwolnienie więźniów sumienia w Europie i sprawiedliwy proces dla więźniów politycznych.

Ale na początku lat 90. więźniowie sumienia w Europie zniknęli, a w międzyczasie wielkość Amnestii (oraz zakonu franciszkanów) tylko wzrosła: 2,2 miliona członków w 150 krajach. Powstało pytanie: gdzie znaleźć więźniów sumienia, których prawa muszą być chronione? Oczywiście Amnesty prowadziła kampanię zarówno na rzecz praw kobiet, jak i przeciwko globalnemu ociepleniu, ale widzisz, to nie to samo: główne żądanie sumiennych ludzi zawsze będzie dotyczyło więźniów sumienia, a najlepiej w Europie lub Ameryce: w Kongo to tak, jakby było daleko i nieciekawe.

A Amnesty znalazła swoich więźniów sumienia: w Zatoce Guantanamo. Już w latach 1986-2000 krajem o największej liczbie zgłoszeń o amnestii były Stany Zjednoczone (136 zgłoszeń), a następnie Izrael. Ładne stany, takie jak Uganda czy Kongo, nie należały do ​​czołówki łamiących prawa człowieka XNUMX.

A po tym, jak Stany Zjednoczone wypowiedziały „wojnę z terroryzmem”, Amnesty ogłosiła również swoją kampanię: Zwalczaj terroryzm sprawiedliwością („Aby zwalczać terroryzm zgodnie z prawem” — wyd. ok.). Jak rozumiesz, głównym złoczyńcą w tej kampanii nie byli terroryści. I tych, którzy walczą z terroryzmem. Kto walczy więcej, jest większym złoczyńcą.

Spośród dwudziestu artykułów w tej sekcji (stan na 20 grudnia 2010 r.), jedna dotyczy Turcji, jedna dotyczy Libii, jedna dotyczy Jemenu (Amnesty wymaga, aby Jemen przestał poświęcać prawa człowieka w konfrontacji z Al-Kaidą), inna dotyczy Pakistanu ( Amnesty jest oburzona, że ​​władze pakistańskie nie chronią praw człowieka na terenach okupowanych przez talibów, choć bardzo trudno zrozumieć, jak mogą to zrobić, bo jeśli pakistańskie wojsko rozpocznie ofensywę przeciwko talibom, będzie musiało zaprzestać poświęcania praw człowieka w obliczu Al-Kaidy). Dwa kolejne poświęcone są Wielkiej Brytanii, a pozostałych 14 poświęconych jest Zatoce Guantanamo, CIA i Stanom Zjednoczonym.

Z terrorem trudno walczyć. Aby to zrobić, musisz czołgać się na brzuchu przez góry, skakać ze spadochronem, ryzykować życiem. Dobrze i łatwo walczyć o sprawiedliwość dla terrorystów: do tego wystarczy rozesłać komunikaty prasowe, że w Guantanamo dzieje się „codzienna niesprawiedliwość” („codzienne bezprawie”) i że „administracja prezydenta Obamy nie pasuje do jej słów”. konkretnych działań, jeśli chodzi o odpowiedzialność i naprawę naruszeń praw człowieka popełnionych w imię „przeciwdziałania terroryzmowi”«.

Amnesty tłumaczy swoją politykę w następujący sposób: częściej piszemy o krajach rozwiniętych, bo stan rzeczy w nich jest wytyczną dla całej ludzkości. Obawiam się, że prawdziwe wyjaśnienie jest inne. Krytykowanie USA jest znacznie bezpieczniejsze niż krytykowanie prawdziwych kanibali. A sponsorów za krytykowanie Stanów Zjednoczonych jest znacznie łatwiej znaleźć.

Istnieje prosta ludzka logika: wilczarz ma rację, kanibal się myli. Jest logika obrońców praw człowieka: wilczarz się myli, ponieważ naruszył prawa kanibala. I nie będziemy pytać kanibala.

Ideologia międzynarodowej biurokracji

Taki krytyczny stosunek do własnej cywilizacji nie zawsze istniał w historii Zachodu. W XNUMX-XNUMX wieku Europa podbiła świat i wcale nie martwiła się o prawa naruszonych przez nią narodów. Kiedy Cortes zobaczył krwawe ofiary Azteków, nie popadł w czułość co do „unikalnych lokalnych zwyczajów”, które muszą być zachowane. Kiedy Brytyjczycy zlikwidowali zwyczaj palenia wdów w Indiach, nie przyszło im do głowy, że naruszają prawa tych wdów, które chciały podążać za swoimi mężami.

Czas, w którym pojawiła się ta postawa, a ponadto stała się niemal powszechnym dyskursem dla intelektualnej elity Zachodu, można nazwać całkiem trafnie: są to lata 30., kiedy Stalin finansował Komintern i snuł plany podboju całego świata. To właśnie wtedy na Zachodzie pojawili się masowo „pożyteczni idioci” (według słów Lenina), którzy mieli jedną dziwną cechę: pilnie krytykowali „krwawy reżim burżuazyjny”, z jakiegoś powodu nie zauważyli GulaAG z bliska. .

To dziwne szaleństwo intelektualne trwało na przykład podczas wojny w Wietnamie. Lewicowa elita zrobiła wszystko, aby potępić „okrucieństwa amerykańskiej armii”. Drobnego faktu, że wojnę rozpoczęli nie Amerykanie, ale komuniści, i że dla Viet Congu czysty terror był tylko taktyką, lewica jakoś nie zauważyła.

Klasycznym tego przykładem jest słynne zdjęcie wykonane przez fotografa Eddiego Adamsa. Pokazuje wietnamskiego generała Nguyena Ngoca Lona strzelającego kulą do związanego Viet Cong Nguyen Van Lema. Zdjęcie obiegło świat jako symbol brutalności imperialistów. To prawda, Eddie Adams powiedział później, że Viet Cong został zabity, wyrwany z domu, w którym kilka minut wcześniej zmasakrował całą rodzinę, ale to nie było już ważne dla lewicy.

Współczesny ruch praw człowieka na Zachodzie ideologicznie wyrósł ze skrajnej lewicy.

I jeśli historycznie skrajna lewica była pionkiem w rękach totalitarnych reżimów, teraz liberalny fundamentalizm stał się pionkiem w rękach terrorystów i kanibali.

Ideały FARC, Al-Kaidy czy afrykańskich kanibali bardzo się od siebie różnią. Jedni chcą budować komunizm, inni chcą królestwa Allaha, jeszcze inni chcą powrócić do tradycyjnych wartości w postaci czarów i kanibalizmu. Łączy ich tylko jedno: nienawiść do normalnego państwa zachodniego. Tę nienawiść podziela znaczna część liberalnych fundamentalistów z terrorystami.

„Więc, naprawdę, po co się martwić? - ty pytasz. „Jeśli „bojownicy o pokój” i „pożyteczni idioci” nie mogli pokonać Zachodu, gdy za nimi stały potężne totalitarne tajne służby, czy mogą to zrobić teraz?”

Problem w tym, że jeszcze pół wieku temu „bojownicy o pokój” byli w większości idealistami, których używały w razie potrzeby reżimy totalitarne. Teraz „walka o prawa człowieka” stała się filozofią całej klasy — klasy międzynarodowej biurokracji.

«Olej do jedzenia»

Tutaj poznaj szlachetnego bojownika o prawa człowieka Denisa Holidaya, szefa misji humanitarnej ONZ w Iraku, a następnie członka „Flotyli Wolności”, który próbował przełamać izraelską blokadę Strefy Gazy. Po tym, jak ONZ anulowała program „ropa za żywność”, Holiday zrezygnował, publicznie oświadczając, że ONZ i George W. Bush byli zaangażowani w ludobójstwo na „niewinnych ludziach Iraku”.

Następnie pan Holiday nakręcił film o 500 irackich dzieciach, które zginęły z powodu nazistowskiego Busha. Kiedy dziennikarz David Edwards zapytał działacza na rzecz praw człowieka Denisa Holidaya, czy iraccy urzędnicy kradli leki, Holiday był nawet oburzony: „nie ma żadnych podstaw do tego twierdzenia”.

Kiedy dziennikarz David Edwards zapytał, dlaczego w czasach, gdy irackie dzieci umierały bez leków, w magazynach ONZ nadzorowanych przez Holidaya zgromadziły się dziesiątki tysięcy ton nierozprowadzanych leków, Holiday odpowiedział bez mrugnięcia okiem, że leki te należy podawać w kompleksie. : „W magazynach są sklepy, z których nie można korzystać, ponieważ czekają na inne komponenty, które są blokowane przez Komitet Sankcji”.

Holiday nie był jedynym biurokratą w ONZ niezadowolonym ze zniesienia programu „ropa za żywność”. Jego następca, Hans von Sproneck, również zrezygnował, wykrzykując publicznie: „Jak długo jeszcze iraccy cywile będą karani za coś, czego nie zrobili?” Dwa dni po rezygnacji von Spronecka, szef Światowego Programu Żywnościowego w Iranie poszedł w ich ślady.

Dziwna sprawa. Z punktu widzenia zdrowego rozsądku odpowiedzialność za przemoc i ubóstwo spoczywa na tych, którzy powodują przemoc i ubóstwo. W Iraku był to Saddam Husajn. Ale biurokraci humanitarni z ONZ postąpili inaczej: za to, co dzieje się w Iraku, obwiniali cały świat, a nie krwawego dyktatora, podczas gdy oni sami, wraz z krwawym dyktatorem, tarli pieniądze w ramach programu Ropa za Żywność.

I tu jest taki mały problem: aby można było obciąć pieniądze, ludzie muszą cierpieć.

Głód w Etiopii

Głód w Etiopii w połowie lat 80. spowodował niezwykłą aktywność organizacji humanitarnych. Tylko w 1985 roku koncert Live Aid, na którym wzięli udział Bob Dylan, Madonna, Queen, Led Zeppelin, zebrał 249 milionów dolarów na pomoc dotkniętej głodem Etiopii. Koncert poprowadził Bob Geldof, były wokalista rockowy, który stał się jeszcze bardziej znanym przedsiębiorcą specjalizującym się w pomocy dotkniętej głodem Afryce. Setki milionów więcej zostało zebranych przez Christian Aid.

Miliony niczego nie pomogły: ponad milion osób zmarło z głodu. A w marcu 2010 wybuchł skandal: były etiopski buntownik Aregavi Berhe, po kłótni z byłym przywódcą rebeliantów, a teraz szef Etiopii, Meles Zenawi, powiedział BBC, że 95% pomocy humanitarnej przeznaczono na zakup bronie.

Jego oświadczenie wywołało poruszenie. Bob Geldof stwierdził, że „nie ma ani odrobiny prawdy” w słowach Berhe. Max Peberdy, rzecznik Christian Aid, powiedział, że w żaden sposób nie można było ukraść tej pomocy, a nawet pomalował farbą, jak kupował zboże od kupców za gotówkę.

W odpowiedzi jeden z bojowników, którzy sprzedawali zboże z Peberdi, opowiedział, jak udawał kupca muzułmańskiego. Bojownik nazywał się Gebremedin Araya. Według Arayi pod workami ze zbożem znajdowały się worki z piaskiem, a gotówka, którą Araya otrzymała za ziarno, została natychmiast przekazana na zakup broni.

Problem głodu w Etiopii polegał nie tylko na tym, że zginęło z niego ponad milion osób. Ale że zarówno rząd, jak i rebelianci celowo przesiedlali ludzi, aby pod pretekstem ich cierpienia wycisnąć więcej pieniędzy z organizacji pozarządowych. Zdobywanie pieniędzy od organizacji pozarządowych nie było konsekwencją, ale celem tego celowo zaaranżowanego głodu.

To samo dzieje się w Strefie Gazy. Hamas (a wcześniej OWP — Organizacja Wyzwolenia Palestyny) utrzymuje ludność w biedzie, aby wykorzystać tę biedę jako moralną dźwignię do wyłudzania pieniędzy od organizacji humanitarnych i biurokratycznych. W rezultacie Hamas i organizacje pozarządowe stają się pompą, która pompuje pieniądze ze świata do Strefy Gazy, a ubóstwo ludności to ciśnienie atmosferyczne, które sprawia, że ​​pompa działa.

Jasne jest, że w takim stanie rzeczy HRW i inne organizacje pozarządowe zawsze będą po stronie Hamasu.

W końcu, jeśli Pan Holiday i spółka zaoferują pomoc humanitarną dla narodu izraelskiego, ich usługi nie będą akceptowane. Ochronę ludu Izraela zapewnia państwo Izrael, a nie obrońcy praw człowieka. A państwo Izrael nie jest zainteresowane przekształceniem swoich ludzi w bezdomnych, z pomocą których nieszczęścia elita polityczna będzie wymuszać i ciąć pieniądze.

Część zakładu

To jest chyba najbardziej niebezpieczne. Liberalni fundamentaliści, podobnie jak alarmiści klimatyczni, pozycjonują się jako antyestablishmentowi. W rzeczywistości od dawna stanowią integralną część establishmentu, a jego najbardziej złośliwą częścią jest międzynarodowa biurokracja.

Często besztamy państwo i biurokrację. Ale państwo, czymkolwiek jest, jest zainteresowane ochroną swoich obywateli i rozwiązywaniem ich problemów. Międzynarodowa biurokracja nie odpowiada przed nikim.

Mówi się nam, że organizacje humanitarne pomagają tam, gdzie jest głód i przemoc. Ale w praktyce dzieje się dokładnie odwrotnie: tam, gdzie idą organizacje humanitarne, głód i przemoc trwają wiecznie.

Dlatego rządy próbujące rozprawić się z terrorystami, tak jak w Kolumbii, są niezmiennie głównym obiektem krytyki ze strony obrońców praw człowieka.

I wręcz przeciwnie, najstraszniejsze reżimy, takie jak te w Strefie Gazy czy w Etiopii, stają się sojusznikami organizacji pozarządowych, które nie są w stanie zorganizować gospodarki w swoim kraju, ale są zdolne do organizowania przemocy i głodu w celu otrzymywać pieniądze od społeczności międzynarodowej.

Walka o prawa człowieka dała początek nowemu rodzajowi terroryzmu: terrorystom, którzy, podobnie jak Hamas, nie tyle dążą do zniszczenia dzieci innych ludzi, ile starają się zapewnić, by izraelski strajk odwetowy zniszczył znacznie więcej dzieci palestyńskich. Walka o prawa człowieka doprowadziła do powstania nowego rodzaju pseudo-państwa: są to straszliwe enklawy rządzone przez potworne reżimy, które nie przetrwałyby w normalnym świecie i zostałyby podbite lub zniszczone. Ale pieniądze od organizacji pozarządowych i zakaz wojny z takimi enklawami pozwalają im utrzymać swoją populację w nieludzkich warunkach, a elitom cieszyć się absolutną władzą.

Wnioski

Podstawowa teza ruchu praw człowieka jest bardzo prosta. Musimy chronić prawa człowieka, kimkolwiek on jest. Muszę powiedzieć, że ta teza jest z natury błędna. Jest to sprzeczne z podstawowym aksjomatem ludzkiego postępowania: zło musi być ukarane. Człowiek musi dokonać wyboru.

Zaprzecza wszystkiemu, czego mity i literatura uczą nas o bohaterze, dobru i złu. Jeśli chodzi o prawa człowieka, Herkules nie jest bohaterem, ale zbrodniarzem wojennym. Nie respektował praw Hydry Lerneańskiej i praw króla Diomedesa, który karmił ludzi swoimi końmi.

Z perspektywy praw człowieka Odyseusz jest zbrodniarzem wojennym; bez procesu zabił Polifema, co więcej, najeżdżając jego, Polifem, terytorium. Tezeusz, Perseusz, Zygfryd, Yoshitsune — wszyscy są przestępcami. Gilgamesz powinien zostać osądzony w Hadze, a książę Hamlet, który zabił swojego ojczyma bez procesu, powinien znaleźć się na czarnej liście Amnesty International.

Wszyscy ci, których ludzkość nazywa bohaterami, obrońcy praw człowieka powinni uważać za zbrodniarzy wojennych. Ochrona praw człowieka kładzie kres samej koncepcji wojny, ponieważ wojna polega na zabijaniu ludzi bez procesu. Oczywiście dobrze jest wyrzec się wojny, ale co, jeśli przeciwnik jej nie wyrzeknie się? Jeśli dobrze pamiętam, to nie amerykańscy męczennicy na arabskich Boeingach wpadli na Kaaba, było trochę odwrotnie.

Gdyby CNN istniało podczas II wojny światowej, alianci nigdy nie wygraliby z Hitlerem. „Po bombardowaniach Drezna Goebbels nie zostawiłby ekranów ze zwłokami drezdeńskich dzieci w ramionach” – zauważył sarkastycznie Garry Kasparow w prywatnej rozmowie.

Jeśli jakakolwiek wojna zostanie uznana za pogwałcenie praw człowieka, prowadzi to do zaskakującej konsekwencji: strona broniąca się ponosi winę. W końcu widzisz, to logiczne: jeśli nie zareagujesz na atak, nie będzie wojny. Oznacza to, że to nie ci, którzy zaatakowali, są winni, ale ci, którzy decydują się bronić.

Liberalni fundamentaliści mają dobre intencje. Ale droga do piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami. Mieszkaliśmy 70 lat w kraju, który też miał dobre intencje. Ten kraj zbudował komunizm i obiecał wszystkim bezpłatną edukację i bezpłatną medycynę. Ale w rzeczywistości darmowe lekarstwa zamieniły się w stodołę zamiast w szpital. Niektóre wspaniałe zasady w rzeczywistości zamieniają się w swoje przeciwieństwo. Jedną z nich jest zasada „musimy chronić prawa każdego człowieka”.

Ale to nie wystarczy. Oczywiście, jeśli nie było procesu tej czy innej osoby, albo wydaje nam się, że jej prawa nie były należycie przestrzegane, to w stosunku do tej osoby powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem. Nie było go tam. Ochrona praw człowieka faktycznie zamienia się w ochronę praw terrorystów. Obrońcy praw człowieka nie kierują się zdrowym rozsądkiem ani rzeczywistością. Z ich punktu widzenia wszystko, co mówi terrorysta, jest oczywiście prawdą, a wszystko, co mówi państwo, jest kłamstwem. W rezultacie terroryści tworzą całe podziały, aby okłamywać obrońców praw człowieka. Co więcej, zmieniają taktykę. Jeśli wcześniej terroryści używali własnych kobiet i dzieci jako ludzkich tarcz, teraz celowo wzywają ich do ognia. Teraz celem Hamasu, umieszczającego swoje rakiety na dachach szkół i budynków mieszkalnych, jest zmuszenie Izraelczyków do zabicia jak największej liczby cywilów poprzez odwet na punkcie ostrzału.

Dlaczego organizacje pozarządowe zajmujące się prawami człowieka wierzą w każde twierdzenie terrorystów? Dlaczego wierzą członkowi Al-Kaidy Moazzamowi Beggowi, skoro najwyraźniej kłamie? Ponieważ ruch praw człowieka stał się ideologią międzynarodowej biurokracji. W Strefie Gazy pięciolatki uczą się maszerować z karabinami maszynowymi; pokazano im karykatury o tym, jak zabijać Żydów. Hamas utrzymuje populację sektora w całkowitej zależności; każdy biznes jest opodatkowany na rzecz Hamasu, podczas operacji „Płynny ołów” członkowie Hamasu nie zniszczyli ani jednego izraelskiego czołgu, nie zestrzelili ani jednego helikoptera, ale wykorzystali ten czas do aresztowania i egzekucji ponad stu członków Fatah. Poświęcili czas na torturowanie tych ludzi w ich siedzibie, założonej w szpitalu w Rafah, skąd wypędzali chorych i rannych.

Hamas domaga się zniszczenia państwa Izrael i wszystkich Żydów i mówi, że jeśli Izrael się nie zgadza, to znaczy, że nie jest skłonny do kompromisu. Dlaczego obrońcy praw człowieka są zwykle po stronie Hamasu, a nie po stronie Izraela? Ponieważ wraz z Hamasem panują nad pieniędzmi.

Ochrona praw człowieka, stając się powszechnie używanym dyskursem, weszła w zaskakującą sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem. Książki i filmy uczą nas jednego, a wiadomości innego. W wiadomościach powiedziano nam, że „Harry Potter zabił Lorda Voldemorta bez procesu” i że „Tysiące ludzi zginęło, a dziesiątki samobójstw i katastrof miały miejsce podczas wojny Pottera z Voldemortem”. Myślę, że nie trzeba wspominać, że Voldemort jest odpowiedzialny za katastrofy.

Terroryzm to nowy rodzaj barbarzyństwa. Barbarzyńca szanuje tylko siłę, więc cywilizacja musi być silniejsza od barbarzyńcy. Jeśli jest po prostu bogatsza lub bezpieczniejsza, to nic nie znaczy. Cywilizacja musi być silniejsza.

Mówi się nam: „Musimy chronić prawa każdego człowieka, ponieważ jeśli dziś rząd naruszy prawa Anwara al-Awlakiego, to jutro naruszy twoje prawa”. Ale panowie, to jest demagogia! «Dzisiaj tańczy jazz, a jutro sprzeda swoją ojczyznę.» Jeśli Harry Potter zniszczył Lorda Voldemorta bez procesu, nie oznacza to, że jutro spali Hermionę Granger bez procesu i śledztwa.

Mówi się nam: „Każda osoba, nawet bardzo zła, ma prawo do procesu”. Ale w sytuacji, gdy proces jest niemożliwy, oznacza to bezkarność terrorystów. Biada światu, w którym zamiast bohaterów walczących ze złem pozostaną tylko obrońcy praw człowieka walczący z bohaterami. „Kompromis ze złem jest przestępstwem” – powiedział Thomas Mann o faszyzmie. Dodam: obrona praw Lorda Voldemorta to nonsens.

Wilczarz ma rację. Kanibal — nie.

Dodaj komentarz