Czernyszewski jest wegetarianinem na zesłaniu syberyjskim

Rosja ma długą tradycję jedzenia bezmięsnego w okresach postu. Niemniej jednak nowoczesny wegetarianizm, który powstał na Zachodzie w połowie 1890 wieku. i przeżywa teraz niezwykły renesans, przyszedł do niej dopiero w latach 1917-tych. Dzięki wpływom LN Tołstoja, a także działalności takich naukowców, jak AN Beketov i AI Voeikov, przed I wojną światową w Rosji powstał potężny ruch wegetariański. W książce po raz pierwszy szczegółowo, na podstawie materiałów archiwalnych, ujawnia się jego historia. Echo idei wegetariańskich widać w pracach Leskowa, Czechowa, Artsybaszewa, W. Sołowiowa, Natalii Nordman, Nażywina, Majakowskiego, a także artystów Paola Trubetskoya, Repina, Ge i wielu innych. Przedstawiono losy społeczności wegetariańskich, restauracji, czasopism, stosunek lekarzy do wegetarianizmu; trendy można prześledzić w rozwoju tego ruchu aż do jego stłumienia po XNUMX, kiedy koncepcje wegetariańskie nadal istniały tylko w „naukowej utopii” i „science fiction”.


NG Czernyszewski

„Książka przedstawia galerię wspaniałych wegetarian (L. Tołstoj, N. Czernyszewski, I. Repin itp.)” – tak zapowiadała się książka w 1992 roku. Wegetarianizm w Rosji (NK-92-17/34, zamierzony nakład – 15, nakład – 000 druków); książka najprawdopodobniej nigdy nie ujrzała światła dziennego, przynajmniej nie pod tym tytułem. Stwierdzenie, że NG Czernyszewski (7 – 1828) był wegetarianinem, może zaskoczyć czytelników jego społeczno-utopijnej powieści Co robić? w ramach obowiązkowego programu szkolnego. Ale w 1909 IN Rzeczywiście, można było przeczytać następującą notatkę:

„17 października. Obchodzono dwudziestą rocznicę śmierci Nikołaja Grigoriewicza [sic!] Czernyszewskiego.

Wielu podobnie myślących ludzi nie wie, że ten wielki umysł należał do naszego obozu.

W nr 18 magazynu „Nedelya” z 1893 r. znajdujemy (ciekawy fakt dla wegetarian z życia zmarłego NG Czernyszewskiego na dalekiej północy Syberii). Nedelja powołuje się na niemieckie organy Vegetarische Rundschau i pisze: „Na Syberii, w Kolymsku koło Jakucka, autor powieści Co robić od 15 lat żyje na emigracji. Wygnaniec posiada mały ogród, który sam uprawia; poświęca dużo uwagi i uważnie obserwuje wzrost swoich roślin; osuszył bagienną ziemię w ogrodzie. Czernyszewski żyje z jedzenia, które sam produkuje i je tylko pokarmy roślinne.. Żyje tak skromnie, że przez cały rok nie wydaje 120 rubli, które daje mu rząd.

W pierwszym numerze czasopisma z 1910 r. pod nagłówkiem „List do redakcji” ukazał się list niejakiego Y. Chagi, wskazujący, że do notki w nr 8-9 wkradły się błędy:

„Po pierwsze, Czernyszewski był na zesłaniu na Syberii, nie w Kolymsku, ale w Wilujsku w obwodzie jakuckim. <...> Po drugie, Czernyszewski był na wygnaniu w Wilujsku nie 15, ale 12 lat.

Ale to wszystko <...> nie jest tak znaczące: o wiele bardziej znaczący jest fakt, że Czernyszewski był kiedyś świadomym i raczej surowym wegetarianinem. I tu z kolei na potwierdzenie faktu, że Czernyszewski w tych latach wygnania był rzeczywiście wegetarianinem, przytaczam następujący cytat z księgi Vl. Berensztam „Blisko polityki”; autor opowiada historię żony kapitana o Czernyszewskim, obok którego przez około rok mieszkała w Wilujsku.

„On (czyli Czernyszewski) nie jadł mięsa ani białego chleba, tylko czarny chleb, jadł płatki zbożowe, ryby i mleko…

Przede wszystkim Czernyszewski jadł owsiankę, chleb żytni, herbatę, grzyby (latem) i mleko, rzadko ryby. W Wiljuisk był też dziki ptak, ale nie zjadł go i masła. Nie jadł niczego w niczyim domu, jak zwykł prosić. Tylko raz w dniu moich imienin zjadłem trochę rybnego placka. Nienawidził też wina; jeśli tak się stało, widzi, teraz mówi: „zabierz to, zabierz to!” » ».

Nawiązując do księgi Vl. Berensztam można ustalić, że w 1904 r. J. Chaga podczas rejsu parowcem po rzece Lena spotkał Aleksandrę Łarionownę Mogilową, żonę wspomnianego kapitana. W swoim pierwszym małżeństwie była żoną podoficera Gerasima Stiepanowicza Szczepkina. Ten jej pierwszy mąż był ostatnim naczelnikiem więzienia w Wilujsku, miejscu, w którym Czernyszewski spędził 12 lat na wygnaniu. Rozmowa z nią została nagrana dosłownie (krótka wersja z ust samego Szczepkina została opublikowana przez SF Michałewicza już w 1905 r. w Rosyjskie bogactwo). W 1883 r. AL Mogilova (wtedy Szczepkina) mieszkała w Wiljusku. Według jej opowieści Czernyszewski, któremu pozwolono opuścić więzienie od świtu do zmroku, zbierał grzyby w lesie. Ucieczka z bezdroży nie wchodziła w rachubę. Zimą jest coraz więcej nocy, a mrozy są silniejsze niż w Irkucku. Nie było warzyw, ziemniaki przywozili z daleka eunuchowie za 3 ruble za pud, ale Czernyszewski w ogóle ich nie kupował z powodu wysokich kosztów. Miał pięć dużych skrzyń z książkami. Latem udręka od komarów była straszna: „W pokoju”, wspomina AL Mogilova, „był , garnek z wszelkiego rodzaju tlącymi się śmieciami. Jeśli weźmiesz biały chleb, natychmiast muszka opadnie tak gęsto, że myślisz, że jest posmarowana kawiorem.

Upewnij się w historii Vl. Berensztam jest dziś możliwy na podstawie danych, które znajdujemy w korespondencji Czernyszewskiego. W 1864 r. za udział w niepokojach studenckich i chłopskich w latach 1861-1862, a także za kontakty z emigrantami AI Herzen i NP siedem lat przymusowej pracy w irkuckich kopalniach srebra, a następnie dożywotniego wygnania. Od grudnia 1871 do października 1883 był przetrzymywany w osadzie Wiluisk, położonej 450 kilometrów na północny zachód od Irkucka. Listy Czernyszewskiego z tamtejszego emigracji, dotyczące lat 1872-1883, znajdują się w XIV i XV tomie wszystkich dzieł pisarza; po części listy te są dość długie, ponieważ poczta do Irkucka była wysyłana raz na dwa miesiące. Trzeba pogodzić się z pewnymi powtórzeniami, aby namalować pełny obraz.

Czernyszewski nigdy nie przestaje zapewniać żonę Olgę, synów Aleksandra i Michaiła oraz znanego historyka kultury prof. w medycynie, ani znajomości z ludźmi, ani w komforcie mogę tu żyć bez szkody dla mojego zdrowia, bez nudy i bez żadnych trudności, które są namacalne dla mojego niewybrednego zmysłu smaku. Napisał więc do swojej żony Olgi Sokratovny na początku czerwca 1872 r., przekonująco prosząc ją, by zrezygnowała z wizyty u niego. W prawie każdym liście – a jest ich ponad trzysta – znajdujemy zapewnienia, że ​​jest zdrowy i niczego nie brakuje, prosi, by nie przesyłać mu pieniędzy. Szczególnie często pisarz mówi o okolicznościach swojej diety i codzienności na emigracji: „Piszę wszystko o jedzeniu; bo przypuszczam, że jest to jedyna rzecz, co do której można jeszcze wątpić, czy jest mi tu wystarczająco wygodnie. Wygodniej niż potrzebuję według moich upodobań i potrzeb <...> Mieszkam tutaj, bo żyli w dawnych czasach, prawdopodobnie jeszcze żyją, właściciele ziemscy z klasy średniej w swoich wsiach.

Wbrew przypuszczeniom, jakie mogą wywoływać przytoczone na początku historie, w listach Czernyszewskiego z Wilujska wielokrotnie mówi się nie tylko o rybach, ale także o mięsie.

1 czerwca 1872 pisze do żony, że jest wdzięczny życzliwej rodzinie, która stara się o jego jedzenie: „Po pierwsze, trudno jest znaleźć mięso lub rybę”. W rzeczywistości ani mięso, ani ryby nie były sprzedawane od kwietnia do października lub listopada. „Ale dzięki ich pracowitości [tej rodziny] każdego dnia mam dość, nawet w obfitości, mięsa lub ryb dobrej jakości”. Ważnym problemem, pisze, dla wszystkich mieszkających tam Rosjan, jest obiad. Nie ma piwnic, w których latem można by dobrze przechowywać zapasy: „A mięsa nie można jeść latem. Musisz jeść ryby. Ci, którzy nie mogą jeść ryb, czasami siedzą głodni. Mnie to nie dotyczy. Z przyjemnością jem ryby i cieszę się z tej fizjologicznej godności. Ale jeśli nie ma mięsa, ludzie, którzy nie lubią ryb, mogą jeść mleko. Tak, próbują. Ale od mojego przybycia tutaj stało się trudniej niż wcześniej: moja rywalizacja w kupowaniu mleka zubożyła ten produkt na lokalnej giełdzie. Szukam, szukam mleka – bez mleka; wszystko jest przeze mnie kupowane i pijane. Żarty na bok, tak. Czernyszewski kupuje dwie butelki mleka dziennie („tu odmierzają mleko butelkami”) – to wynik dojenia trzech krów. Jak zauważa, jakość mleka nie jest zła. Ale ponieważ mleko jest trudno dostępne, pije herbatę od rana do wieczora. Czernyszewski żartuje, ale mimo to między wierszami wydaje się, że nawet bardzo skromna osoba miała nie do pozazdroszczenia pozycję z jedzeniem. To prawda, że ​​było ziarno. Pisze, że z roku na rok Jakuci (pod wpływem rosyjskim) sieją coraz więcej chleba – tam się dobrze urodzi. Jak na jego gust chleb i jedzenie są całkiem dobrze ugotowane.

W liście datowanym 17 marca 1876 r. czytamy: „Przez pierwsze lato tutaj znosiłem przez miesiąc, jak wszyscy tutaj, brak świeżego mięsa. Ale nawet wtedy miałem rybę. I nauczyłem się z doświadczenia, następnego lata sam zająłem się mięsem i od tego czasu każdego lata jest ono świeże. – To samo dotyczy warzyw: teraz ich nie brakuje. Oczywiście jest mnóstwo dzikiego ptactwa. Ryby – latem bywa tak, że czasem przez kilka dni nie ma; ale generalnie mam to nawet w lecie – tyle ile chcę; a zimą zawsze jest dobry: sterlet i inne ryby o takim samym dobrym smaku jak sterlet. A 23 stycznia 1877 r. ogłasza: „Co się tyczy pożywienia, od dawna przestrzegam tych recept lekarskich, które można wykonać na tutejszym półdzikim i zupełnie zubożałym terenie. Ci ludzie nawet nie wiedzą, jak piec mięso. <...> Moim głównym pokarmem od dawna jest mleko. Wypijam trzy butelki szampana dziennie <…> Trzy butelki szampana to 5? funtów mleka. <...> Można sądzić, że oprócz mleka i herbaty z cukrem nie na co dzień potrzebuję funta chleba i ćwierć funta mięsa. Mój chleb jest do zniesienia. Nawet miejscowi dzikusy wiedzą, jak przyrządzić mięso.

Czernyszewski miał trudności z niektórymi lokalnymi nawykami żywieniowymi. W liście z 9 lipca 1875 r. dzieli się następującymi wrażeniami: „Co do stołu, moje sprawy już dawno stały się całkowicie satysfakcjonujące. Miejscowi Rosjanie pożyczyli coś w swoich konceptach gastronomicznych od Jakutów. Szczególnie lubią jeść masło krowie w niewiarygodnych ilościach. Długo nie mogłem sobie z tym poradzić: kucharz uznał za konieczne wlanie oleju do wszelkiego rodzaju potraw. Zmieniłem te stare kobiety <...> zmiany nie pomogły, każda następna okazywała się niewzruszona w jakuckiej kuchni ortodoksji w karmieniu mnie masłem. <...> W końcu znaleziono starą kobietę, która kiedyś mieszkała w obwodzie irkuckim i ma zwyczajne rosyjskie spojrzenie na krowie masło.

W tym samym liście znajduje się też uwaga o warzywach: „W minionych latach z powodu mojej nieostrożności nie byłem bogaty w warzywa. Tutaj są uważane bardziej za luksus, przysmak, niż niezbędną część jedzenia. Tego lata przypomniałam sobie, żeby podjąć kroki, żeby mieć tyle warzyw, ile potrzebuję według mojego gustu: powiedziałam, że kupuję całą kapustę, wszystkie ogórki itd., ile miejscowi ogrodnicy mam na sprzedaż. <...> A ja dostanę warzywa w ilości bez wątpienia przekraczającej moje potrzeby. <...> Mam też inne zajęcie o tym samym charakterze: zbieranie grzybów. Nie trzeba chyba mówić, że dać jakiemuś jakuckiemu chłopcu dwie kopiejki, a on zebrałby w jeden dzień więcej grzybów, niż ja przez cały tydzień. Ale żeby czas minął pod gołym niebem, wędruję skrajem lasu trzydzieści kroków od mojego domu i zbieram grzyby: jest ich tu dużo. W liście z 1 listopada 1881 r. Czernyszewski podaje szczegółowe informacje na temat zbierania i suszenia różnych odmian grzybów.

18 marca 1875 r. tak wspomina sytuację z warzywami w Rosji: „Jestem tu „Rosjaninem” dla ludzi nie mniej rosyjskich niż ja; ale „Rosjanie” zaczynają dla nich od Irkucka; w „Rosji” – wyobraź sobie: ogórki są tanie! I ziemniaki! I marchewki! A tutaj warzywa naprawdę nie są złe; ale aby mogły rosnąć, są pod opieką, jak w Moskwie czy Sankt Petersburgu dla ananasów. „Chleb urodzi się dobrze, nawet pszenica”.

I jeszcze cytat z obszernego listu z 17 marca 1876 r.: „Wątpisz przyjacielu, czy mi się tu dobrze żyje. Naprawdę w to wątpisz. <...> Moje jedzenie nie jest tak naprawdę kuchnią francuską; ale pamiętaj, nie znoszę żadnych potraw, z wyjątkiem prostej rosyjskiej kuchni; ty sam byłeś zmuszony dopilnować, żeby kucharz przygotował mi trochę rosyjskiego jedzenia, a poza tym daniem prawie nigdy nie jadłem przy stole, prawie nic. Pamiętacie, jak chodziłem na biesiady z daniami gastronomicznymi, to siedziałem przy stole i nic nie jadłem. A teraz moja niechęć do eleganckich potraw doszła do tego stopnia, że ​​nie znoszę ani cynamonu, ani goździków. <…>

Kocham mleko. Tak, u mnie działa dobrze. Mleka jest tu mało: jest dużo krów; ale są źle odżywione, a miejscowa krowa daje prawie mniej mleka niż koza w Rosji. <...> A w mieście mają tak mało krów, że im samym brakuje mleka. Dlatego po moim przybyciu tutaj przez cztery miesiące lub dłużej żyłem bez mleka: nikt nie ma go na sprzedaż; każdemu brakuje dla siebie. (Mówię o świeżym mleku. Mleko jest zamrożone na Syberii. Ale już nie smakuje. Tu jest dużo mleka do lodów. Ale nie mogę go pić.)

W liście z 3 kwietnia 1876 r. zesłaniec pisze: „Na przykład: tu są sardynki, jest dużo różnych konserw. Powiedziałem: „wielu” – nie, ich liczba nie jest duża: nie ma tu bogatych; a kto ma dobre towary z Jakucka w swoim zasobie domowym, wydaje je oszczędnie. Ale nigdy ich nie brakuje. <...> Na przykład jak kiedyś na imprezie zasmakowały mi moskiewskie precle, okazało się, że są na nie popyt, ciasteczka. Czy możesz je mieć? - "Przepraszam!" - "Jak?" – Okazało się, że przybiera na wadze 12 czy 15 funtów, co można mi podać. <…> W międzyczasie zjem 12 funtów ciastek z herbatą. <...> Zupełnie inne pytanie: czy [ja] zjadłem te funty ciasteczek i napisałem sobie kontynuację tej samej przyjemności? Oczywiście że nie. Czy naprawdę mogą mnie interesować takie drobiazgi?

W sprawach żywienia Czernyszewski czasami radzi sobie dość swobodnie. Ilustracją tego jest „historia z cytryną”, która, jak zapewnia sam narrator, jest „słynna w Wiljusku”. Dali mu dwie świeże cytryny – ekstremalna rzadkość w tych miejscach – kładąc „prezenty” na parapecie, zapomniał o nich zupełnie, w efekcie cytryny zwiędły i spleśniały; innym razem przysyłają mu ciasteczka z migdałami i tym podobne na jakieś wakacje. „To było kilka funtów”. Czernyszewski umieścił większość z nich w pudełku, w którym przechowywano cukier i herbatę. Kiedy zajrzał do tego pudełka dwa tygodnie później, stwierdził, że ciasteczka były miękkie, delikatne i spleśniałe. "Śmiać się".

Czernyszewski próbuje zrekompensować brak warzyw, zbierając owoce leśne. 14 sierpnia 1877 pisze do swojego syna Aleksandra: „Tu jest bardzo mało warzyw. Ale co mogę dostać, zjem. Jednak ich brak jest nieistotny ze względu na to, że rosną tu borówki brusznicy. Za miesiąc dojrzeje i będę go stale używać. A 25 lutego 1878 r. informuje AN Pypina: „Wiedziałem, że jestem w żałobie. Zjadłem borówki, kiedy mogłem je zdobyć. Zjadłem go na funty.

Poniższa wiadomość odnosi się do 29 maja 1878 r.: „Wczoraj dokonałem odkrycia gastronomicznego. Dużo tu porzeczek. Przechodzę między jej krzakami i widzę: kwitnie. <...> I z innego procesu kolejna wiązka kwiatów otoczona młodymi liśćmi wspina się prosto do moich ust. Próbowałam zobaczyć, czy wszystko razem będzie pyszne, kwiaty z młodymi liśćmi. I zjadł; wydawało mi się: smakuje jak sałatka; tylko o wiele bardziej miękki i lepszy. Nie lubię sałatek. Ale mi się to podobało. I obgryzłem krzak trzech porzeczek. „Odkrycie, w które gastronomia trudno uwierzyć: porzeczki to najlepsza odmiana sałaty”. 27 października 1879 – podobny wpis: „Ile porzeczek zebrałem tego lata przekracza wszelką miarę i prawdopodobieństwo. I – wyobraźcie sobie: grona czerwonych porzeczek wciąż wiszą na krzakach; jeden dzień zamrożony, kolejny dzień ponownie rozmrożony. Mrożone są bardzo smaczne; wcale nie taki sam smak jak letnie; i myślę, że tak jest lepiej. Gdybym nie był bardzo ostrożny w jedzeniu, objadłbym się nimi.

Trudno pogodzić listy Czernyszewskiego skierowane do jego bliskich z dowodami z Vl. Berensztam i raport Mogilovej na temat wegetariańskiego stylu życia pisarki z ostatniego roku wygnania. Ale może nadal jest to możliwe? W liście z 15 r. znajdujemy następujące wyznanie: „…chętnie przyznaję się do niezmierzonej wyższości kucharza nade mną we wszystkich sprawach sztuki kuchennej: – Nie znam go i nie mogę poznać, bo to trudne dla mnie zobaczyć nie tylko surowe czerwone mięso, ale także mięso ryb, które zachowuje swój naturalny wygląd. Przepraszam, prawie wstyd. Pamiętasz, zawsze jadłem bardzo mało na obiad. Pamiętacie, zawsze jadłem do syta nie na obiedzie, ale przed lub po – jadłem chleb. Nie lubię jeść mięsa. I to jest ze mną od dzieciństwa. Nie mówię, że mam dobre odczucia. Ale tak jest z natury.”

W bardzo długim liście z 30 stycznia 1878 r. Czernyszewski tłumaczy dla Olgi, częściowo skracając tekst, „artykuł jednego z bardzo znanych i najbardziej uczonych, a jeszcze lepiej, jednego z najinteligentniejszych lekarzy w Niemczech, z którego prawie całą masę wiedzy medycznej naszych dobrych lekarzy.” Autorem artykułu jest mieszkający w Magdeburgu Paul Niemeyer. „Artykuł nosi tytuł: „Medycyna popularna i osobista opieka zdrowotna”. Studium kulturowo-historyczne Paula Niemeyera „”.

Ten artykuł w szczególności odwołuje się do osobistej odpowiedzialności osoby za siebie; Czernyszewski cytuje: „Każdy sam musi zadbać o jego powrót do zdrowia, <...> lekarz prowadzi go tylko za rękę”. I kontynuuje: „Ale, jak mówi Paul Niemeyer, była przynajmniej niewielka liczba osób, które zdecydowały się żyć zgodnie z zasadami higieny. Są to wegetarianie (przeciwnicy jedzenia mięsnego).

Paul Niemeyer znajduje w nich sporo ekscentryczności, zupełnie niepotrzebnej inteligentnym ludziom. Mówi, że sam nie ośmiela się pozytywnie powiedzieć: „mięso to szkodliwa żywność”. Ale to, co jest skłonny myśleć, jest prawdą. „Nie spodziewałem się tego.

Nie mówię o twoim zdrowiu, moja droga Lyalechko, ale dla własnej przyjemności.

Od dawna uważam, że lekarze i fizjolodzy mylili się, klasyfikując człowieka jako z natury mięsożerne stworzenie. Zęby i żołądek, które mają rozwiązywać tego rodzaju problemy, nie są takie same u człowieka jak u mięsożernych ssaków. Jedzenie mięsa to zły nawyk dla człowieka. Kiedy zacząłem myśleć w ten sposób, nie znalazłem w książkach specjalistów niczego poza zdecydowaną sprzecznością z tą opinią: „mięso jest lepsze niż chleb”, mówili wszyscy. Stopniowo zaczęły pojawiać się nieśmiałe wskazówki, że być może my (lekarze i fizjolodzy) jesteśmy zbyt upokarzającym chlebem, zbyt patetycznym mięsem. Teraz mówią to częściej, odważniej. Inny specjalista, taki jak Paul Niemeyer, jest całkowicie skłonny zakładać, że mięso jest pokarmem dla ludzi, być może szkodliwym. Zauważam jednak, że przesadziłem z jego opinią, przekazując własnymi słowami. Mówi tylko:

„Nie mogę przyznać, że idealna abstynencja od mięsa może być regułą. To kwestia gustu”.

A potem chwali, że wegetarianie brzydzą się obżarstwom; a obżarstwo mięsa jest bardziej powszechne niż jakiekolwiek inne.

Nigdy nie miałem ochoty być ekscentrykiem. Wszyscy jedzą mięso; dlatego mi wszystko jedno: jem to, co jedzą inni. Ale… ale to wszystko jest w najmniejszym stopniu nieistotne. Jako naukowiec cieszę się, że właściwy moim zdaniem naukowy sposób rozumienia związku chleba z mięsem nie jest już bezwarunkowo odrzucany przez specjalistów. Więc paplałem o mojej wyuczonej przyjemności.

W liście z 1 października 1881 r. Czernyszewski zapewnia żonę: „Innym razem napiszę ci szczegóły dotyczące mojego jedzenia i tego wszystkiego, abyś mógł wyraźniej zobaczyć słuszność mojego drugiego stałego zapewnienia:„ Żyję dobrze, mając wszystko, co niezbędne w obfitości dla mnie”, nie wyjątkowy, wiesz, miłośnik luksusu.” Ale obiecane „szczegóły” są podane w tym samym liście:

„Nie widzę surowego mięsa; i to wszystko się we mnie rozwija. Wcześniej nie widział tylko mięsa ssaków i ptaków; spojrzał na rybę obojętnie. Teraz trudno mi patrzeć na mięso ryb. Tutaj nie można jeść tylko pokarmu roślinnego; a gdyby to było możliwe, prawdopodobnie zacząłby stopniowo odczuwać awersję do wszelkich pokarmów mięsnych.

Pytanie wydaje się jasne. Czernyszewski od niemowlęctwa, jak wiele dzieci – jak zauważył Rousseau – odczuwał naturalną niechęć do mięsa. Ze względu na własną skłonność do zdrowej nauki, próbował znaleźć wytłumaczenie dla tej niechęci, ale w obliczu przeciwstawnych tez luminarzy nauki, przedstawianych jako niezaprzeczalna prawda. I dopiero w artykule Niemeyera z 1876 r. znalazł wyjaśnienie swoich uczuć. List Czernyszewskiego z 30 stycznia 1878 r. (patrz wyżej: c. yy s. 54 – 55) został napisany wcześniej niż artykuł AN Beketowa „Żywienie człowieka w jego teraźniejszości i przyszłości”, który ukazał się w sierpniu tego samego roku. Czernyszewski jest więc prawdopodobnie pierwszym przedstawicielem rosyjskiej inteligencji, który z zasady deklaruje się jako zwolennik wegetariańskiego stylu życia.

Nie ma wątpliwości, że w Wiljusku Czernyszewskim jadł mięso i głównie ryby, ale należy pamiętać, że starał się chronić przed niepokojem sąsiadów, a zwłaszcza żonę Olgę, ponieważ zgodnie z panującymi wówczas poglądami uważano za mięso najważniejszy produkt spożywczy. Wystarczy przypomnieć ciągłe obawy SA Tołstoja, czy reżim wegetariański nie skróci życia jej męża.

Wręcz przeciwnie, Czernyszewski jest pewien, że jego dobre zdrowie można wytłumaczyć faktem, że prowadzi „niezwykle poprawny styl życia” i regularnie przestrzega „zasad higieny”: „Na przykład: nie jem niczego, co jest trudne żołądek. Żyje tu wiele dzikich ptaków, od ras kaczek i ras cietrzewia. Kocham te ptaki. Ale są dla mnie mniej łatwe niż wołowina. A ja ich nie jem. Dużo tu suszonych ryb, np. łososia. Kocham ją. Ale jest ciężki dla żołądka. I przez te wszystkie lata nigdy nie brałem go do ust”.

Oczywiście pragnienie wegetarianizmu Czernyszewskiego nie wynika z pobudek etycznych i troski o zwierzęta, ale jest zjawiskiem o charakterze estetycznym i, jak propagował Niemeyer, „higienicznym”. Nawiasem mówiąc, Czernyszewski miał niską opinię o alkoholu. Jego syn Aleksander przekazał ojcu rady rosyjskich lekarzy, by pić alkohol – na przykład wódkę, jeśli nie wino gronowe. Ale nie potrzebuje alkoholu, goryczki czy skórki pomarańczowej: „Bardzo dobrze trzymam żołądek. <...> I bardzo łatwo mi to zaobserwować: nie mam najmniejszej ochoty ani do gastronomii, ani do takich bzdur. A ja zawsze lubiłam być bardzo umiarkowana w jedzeniu. <...> Najlżejsze wino mocno na mnie działa; nie na nerwy – nie – ale na brzuch. W liście do żony z 29 maja 1878 roku opowiada o tym, jak pewnego dnia siedząc przy wspaniałej kolacji zgodził się wypić kieliszek wina za przyzwoitość, po czym powiedział właścicielowi: „Widzisz, Piję; Tak, Madera, a nie tylko słabe wino. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Okazało się, że to piwo, „proste, zwyczajne rosyjskie piwo”.

Niezwykle istotne jest to, że Czernyszewski usprawiedliwia swoje sporadyczne spożywanie mięsa niechęcią (por. wyżej, s. 55 yy) do wyróżniania się z tłumu – problemem, z którym borykają się również wegetarianie we współczesnym społeczeństwie; Przypomnijmy cytowane przez Makowickiego słowa Tomasza Mazarika, który wyjaśnia, dlaczego mimo swoich „wegetarianskich” skłonności nadal je mięso (por. niżej, s. 105 yy).

Podziw dla owoców wyczuwalny jest także w liście Czernyszewskiego z 3 listopada 1882 r. Dowiaduje się, że jego żona kupiła dom w Saratowie i zamierza zasadzić ogród: „Jeśli mówimy o ogrodach, które w Saratowie nazywają się„ ogrodami ” , czyli o ogrodach drzew owocowych, zawsze byłem skłonny uważać wiśnię za najpiękniejsze z naszych drzew owocowych. Dobre i grusze. <...> Kiedy byłem dzieckiem, część naszego podwórka zajmował ogród, gęsty i piękny. Mój ojciec uwielbiał dbać o drzewa. <...> Czy nauczyłeś się teraz w Saratowie, jak osiągnąć przyzwoity wzrost winogron?

W latach młodości Czernyszewskiego w Saratowie istniały „ogrody glebowe”, w których – kontynuuje – dobrze rosły delikatne drzewa owocowe, – wydaje się, że nawet morele i brzoskwinie. – Bergamotki dobrze rosły w prostych ogrodach, które nie były chronione przed zimą. Czy ogrodnicy z Saratowa nauczyli się dbać o szlachetne odmiany jabłoni? – W moim dzieciństwie w Saratowie nie było jeszcze „reinette”. Może teraz są też zaaklimatyzowani? A jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, spróbuj uporać się z nimi i winogronami i odnieś sukces. ”

Przypomnijmy też tę tęsknotę za południem, którą odczuwa się w czwartym śnie Wiery Pawłownej z powieści Co robić? – o jakiejś „Nowej Rosji”, podobno w pobliżu Zatoki Perskiej, gdzie Rosjanie pokryli „nagie góry grubą warstwą ziemi, a wśród ogrodów rosną na nich gaje najwyższych drzew: poniżej w wilgotnych zagłębieniach plantacja drzewa kawowego; powyżej palmy daktylowe, drzewa figowe; winnice przeplatane plantacjami trzciny cukrowej; na polach też jest pszenica, ale więcej ryżu…”.

Wracając z wygnania, Czernyszewski osiadł w Astrachaniu i tam ponownie spotkał się z Olgą Sokratowną, w późniejszej korespondencji nie mówią już o żywieniu, ale o strachu przed egzystencją, o problemach literackich i pracach tłumaczeniowych, o planie wydania rosyjskiej wersji z encyklopedii Brockhaus i o jego dwóch kotach. Tylko raz Czernyszewski wspomina „ten perski sprzedający owoce, od którego zawsze każesz mi brać” druga wzmianka o jedzeniu znajduje się w skrupulatnym rachunku wydatków, nawet tych najmniejszych: „ryba (suszona)” została mu kupiona za 13 kopiejek.

Tak więc informacje o „wegetariańskich myślach” i zwyczajach Czernyszewskiego dotarły do ​​nas dopiero w wyniku represyjnych środków carskiego reżimu: gdyby nie został wygnany, prawdopodobnie nic o tym nie wiedzielibyśmy.

Dodaj komentarz