Benzodiazepiny na niepokój i bezsenność. Miliony uzależnionych od benzodiazepin

Zgodnie ze swoją misją Redakcja MedTvoiLokony dokłada wszelkich starań, aby dostarczać rzetelne treści medyczne poparte najnowszą wiedzą naukową. Dodatkowa flaga „Sprawdzona treść” wskazuje, że artykuł został przejrzany lub napisany bezpośrednio przez lekarza. Ta dwustopniowa weryfikacja: dziennikarz medyczny i lekarz pozwala nam dostarczać treści najwyższej jakości, zgodne z aktualną wiedzą medyczną.

Nasze zaangażowanie w tym obszarze zostało docenione m.in. przez Stowarzyszenie Dziennikarzy dla Zdrowia, które przyznało redakcji MedTvoiLokony honorowy tytuł Wielkiego Edukatora.

40 procent Europejczyków cierpi na zaburzenia psychiczne. Dominują lęki. Lek miał być benzodiazepinami. Szybko tłumią niepokój i usypiają. Lekarze bez wahania rozpisali je zdesperowanym pacjentom. Okazało się, że stosowane niewłaściwie uzależniają, zwiększają niepokój i powodują luki w pamięci. Czy bać się benzodiazepin i jak walczyć z lękiem? Zuzanna Opolska, dziennikarka MedTvoiLokony, pyta wybitnego psychiatrę – dr n. med. Sławomira Murawca.

  1. Prawie 40% Europejczyków cierpi na zaburzenia psychiczne. W statystykach przewyższają nawet choroby serca i raka. Najczęstsze to zaburzenia lękowe
  2. Zdesperowani pacjenci proszą lekarzy o pigułki, które szybko zmniejszą niepokój. Te przepisują benzodiazepiny. Jest to grupa leków o szybkim działaniu przeciwlękowym, uspokajającym, nasennym i przeciwdrgawkowym
  3. Milion Brytyjczyków jest uzależnionych od tych narkotyków, sześć milionów Niemców codziennie przyjmuje środki uspokajające. W Polsce skala zjawiska może być podobna

Zuzanna Opolska, MedTvoiLokony: Doktorze, mówi się, że benzodiazepiny łatwo rozpocząć, ale bardzo trudno przestać. Czemu?

dr n. med. Sławomir Murawiec: To paradoks w psychiatrii. Kiedy pytamy pacjentów, czego obawiają się leki psychiatryczne, często mówią „zmiany osobowości” i „uzależnienia”. Jednocześnie najpopularniejszą grupą leków są benzodiazepiny. I to jedyna grupa, która uzależnia.

Czy wszystkie są równie niebezpieczne?

Nie. W zależności od okresu półtrwania możemy wyróżnić benzodiazepiny krótko, średnio i długo działające. Te pierwsze są szczególnie niebezpieczne.

Dlaczego?

Działają szybko i wyraźnie uspokajająco, które zanika po kilku godzinach. Pojawia się zatem pokusa, by sięgnąć po kolejną tabletkę i powtórzyć uzyskany efekt. Za każdym razem czujemy niepokój, a nawet na zawsze. Nasze samopoczucie uzależnione jest od przyjmowania leków. To ryzykowne.

Bo im dalej w las, tym gorzej – z czasem obecna dawka nam nie wystarcza?

Tak – wzrasta tolerancja na lek. Gdy pacjent wszedł w tryb uzależnienia, mamy błędne koło. Ponieważ z biegiem czasu potrzebuje absurdalnie wysokich dawek, a mimo to nie przynoszących pożądanego efektu. Warto jednak podkreślić, że benzodiazepiny nie są wcieleniem. Tak samo jest z alkoholem – wszyscy pijący, ale nie wszyscy alkoholicy. Benzodiazepiny stwarzają ryzyko uzależnienia, ale nie jest tak, że każdy, kto spojrzy na pigułkę, uzależni się.

Leki te stosowano już w latach 60., a nawet nadużywano, bo dopiero 30 lat później opublikowano wytyczne dotyczące ich bezpiecznego stosowania. Czy lekarze nadal lekkomyślnie przepisują je dzisiaj?

Na szczęście to się zmienia. Kiedy zacząłem pracować, wielu pacjentów przyjmowało benzodiazepiny poza rejestracją. Od lekarzy ogólnych – dziś lekarzy rodzinnych. Myślę, że za tym mechanizmem kryła się bezradność. Wyobraź sobie pacjenta, który ma kłopoty życiowe, nie śpi, jest zdenerwowany, zły. Tu boli, tam przecieka. Chodzi do lekarza pierwszego kontaktu, który robi wszystkie możliwe badania, przepisuje leki na żołądek, serce i nic. Wciąż nie wie, co jest nie tak z chorym. W końcu lekarz odkrywa, że ​​po podaniu benzodiazepiny stan pacjenta poprawia się. Przestaje przychodzić i zgłaszać tak wiele dolegliwości. Na szczęście dzisiaj świadomość depresji jest znacznie większa niż kiedyś, a lekarze rodzinni chętniej sięgają po antydepresanty z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), ponieważ wiedzą, że jest to lepsza metoda niż benzodiazepiny.

Z drugiej strony, jeszcze nie tak dawno słowa „jestem przygnębiony” prawie nigdy nie przechodziły przez usta.

To prawda. Na depresję składa się kilka grup objawów: smutek, anhedonia, które pacjenci opisują jako: „Jestem szczęśliwy, nic mnie nie interesuje”, zmniejszona aktywność życiowa (siła napędowa), zaburzenia snu i lęk. Chociaż benzodiazepiny mogą działać na ostatni element, nie leczą depresji. To jak walka z gorączką zamiast leczenia infekcji bakteryjnej antybiotykiem. To nie leczenie przyczynowe może pomóc. W efekcie odczuwamy mniejszy niepokój, ale nadal jesteśmy smutni i wciąż nie mamy motywacji do działania.

Kto jest szczególnie narażony na uzależnienie od benzodiazepin? Czy to prawda, że ​​jesteś uzależniony od alkoholu?

Nie tylko. Klinicznie ujmujemy to bardzo szeroko: osoby podatne na uzależnienie.

Kobiety są bardziej wrażliwe niż mężczyźni?

Mamy różne grupy pacjentów. Młodzi ludzie eksperymentują z lekami, aby zmienić swój stan świadomości i często są lepsi od psychiatrów, którzy szukają recepty, wiedzą, jak to działa.

Mężczyźni częściej chodzą po alkohol, a kobiety starają się złagodzić problem „odrętwiając się” i hamując emocje. Szczególnie kobiety w średnim wieku, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej, starają się złagodzić ból życia za pomocą tabletek. Dlatego chętniej sięgają po benzodiazepiny, które w tym przypadku nie są lekarstwem na zaburzenie, ale stają się sposobem radzenia sobie z trudną sytuacją życiową.

Niektórzy ludzie nie mają dylematu benzodiazepin czy alkoholu. Łączą je. Tabletka plus kieliszek lub butelka wina – jakie jest ryzyko?

To bardzo groźne. Absolutnie nie polecam. A kiedy przestajesz brać leki, pacjent zostaje z kilkoma problemami: wynikającymi z trudnej sytuacji życiowej, spowodowanej brakiem leków i uzależnieniem od alkoholu.

Stosowanie benzodiazepin u seniorów budzi kontrowersje. Badania potwierdzają, że po takich lekach mają zwiększone ryzyko upadków, a co za tym idzie złamań biodra.

Podobnie jak w przypadku każdej terapii lekowej, leczenie benzodiazepinami ma skutki uboczne. To głównie zwiększona senność, zaburzenia koncentracji, osłabienie, zaburzenia pamięci oraz zaburzenia koordynacji. Jeśli 20-latek upadnie, będzie miał najwyżej kilka siniaków, w przypadku 80-latka mówimy o sytuacji zagrożenia życia. Dlatego stosowanie benzodiazepin powinno być ograniczone do niezbędnego punktu. Ponadto lekarz musi bardzo mocno ostrzec pacjenta, że ​​takie objawy mogą się pojawić.

Mówi się, że przyjmowanie tych leków zwiększa ryzyko upośledzenia pamięci i demencji.

Zaburzenia pamięci lub pogorszenie funkcji poznawczych często występują u osób, które stosują benzodiazepiny przez miesiące lub lata. Dodatkowo pacjenci ci są w większości apatyczni – nie mają motywacji do działania, nie interesują się otaczającym ich światem.

Kiedy zatem uzasadnione jest stosowanie leków z tej grupy?

Umiejętnie stosowane benzodiazepiny mają wiele zastosowań, ponieważ mają szerokie spektrum działania. W neurologii stosuje się je w leczeniu napadów padaczkowych lub zmniejszaniu napięcia mięśniowego, w anestezjologii premedykacyjnej, aw psychiatrii głównie w zaburzeniach snu i zaburzeniach lękowych.

Mamy dziś wiele obaw…

Rzeczywiście, istnieje wiele innych leków, które mają działanie przeciwlękowe. Obecnie częściej niż benzodiazepiny stosuje się leki przeciwdepresyjne lub pregabalinę. Jest pochodną kwasu gamma-aminomasłowego (GABA).

Pacjenci nie zawsze rozróżniają leki przeciwlękowe i przeciwdepresyjne, które również pomagają w stanach lękowych, ale mimo to stanowią odrębną klasę leków.

Czy zatem nie powinno się stosować benzodiazepin w leczeniu depresji?

Zdecydowanie nie powinny być stosowane jako jedyny lek, ale nie jest to, że absolutnie nie wolno ich używać. Teoretycznie antydepresanty zaczynają działać jako „ulotki” dopiero po dwóch tygodniach. A jeśli pacjent ma silny niepokój, oprócz antydepresantu podajemy mu jednocześnie benzodiazepinę, aby mógł dożyć dwóch tygodni. Potem ją wycofujemy, a pacjentka zostaje na antydepresantach.

A co z benzodiazepinami? Kiedy są jeszcze potrzebne?

Pracują z niepokojem i szczególnym rodzajem niepokoju – ten, który paraliżuje, jest tu i teraz. To sprawia, że ​​prawie przestajemy myśleć, tracimy kontrolę nad naszymi emocjami i zachowaniem, czujemy, że wariujemy.

W zaburzeniach lękowych dobrym przykładem ich zastosowania są ataki paniki. Podstawowym leczeniem w tej sytuacji jest podawanie leków z grupy antydepresyjnych, należy je przyjmować na stałe. Co nie oznacza, że ​​pacjent nie może nosić benzodiazepiny – przyjmowanej w nagłych wypadkach w przypadku napadu lęku, a nie na co dzień w ramach rozwiązywania życiowych problemów.

Tylko sporadycznie, doraźnie, bo regularne zażywanie to pewien nałóg?

Leki benzodiazepinowe można stosować regularnie. Tylko krótkoterminowo – od czterech do sześciu tygodni. Lub tymczasowo z przerwami trwającymi kilka dni. Ten ostatni wydaje się być bezpieczniejszy z punktu widzenia długofalowych skutków.

A trzeba zacząć od minimalnych dawek?

To zależy, istnieje związek między dawką a efektem leczenia. To siła lęku determinuje wielkość dawki. Jeśli ktoś jest bardzo zdenerwowany, najmniejsza dawka mu nie pomoże.

Główny problem związany z benzodiazepinami polega na tym, że są one używane poza etykietą. Nie tyle do rozwiązywania, ile do tłumienia problemów. Pigułka staje się łagodzeniem lęków, niepokojów, świadomości sytuacji, w której się znajdujemy – tłumi tzw. ból życia.

Benzodiazepiny nie można rzucić z dnia na dzień?

Nie, chyba że jest to najniższa dawka i przyjmowana tylko krótko. Z drugiej strony, jeśli przyjmujemy leki benzodiazepinowe dłużej, w średniej lub większej dawce, to odstawienie ich na noc może skutkować nawrotem silnych objawów lękowych. A nawet psychozy, urojenia i drgawki.

Brzmi trochę jak syndrom abstynencji.

Nie trochę, ale w pełni i mocno. Bezpieczne odstawienie benzodiazepin nie jest szybsze niż 1/4 dawki w ciągu tygodnia. To są oficjalne zalecenia medyczne, ale sugerowałbym jeszcze wolniejsze odstawienie.

dr n. med. Sławomir Murawiec, psychiatra, psychoterapeuta psychodynamiczny. Redaktor naczelny „Psychiatrii”, prezes Towarzystwa Naukowego Psychoterapii Psychodynamicznej. Przez wiele lat był związany z Instytutem Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Członek założyciel Międzynarodowego Towarzystwa Neuropsychoanalitycznego. Laureat wyróżnienia przyznanego przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne za zasługi w dziedzinie psychoterapii im. Profesora Stefana Ledera.

Dodaj komentarz