Zwierzęta na Rusi: historia miłosna i/lub kuchnia?!

Zwracając się do ludowych opowieści i wierzeń o zwierzętach, zanurzasz się w świat tęczy i baśniowych obrazów, znajdujesz tak przeszywającą miłość, szacunek i podziw. Wystarczy zagłębić się w historię codzienności, bo od razu wątki śpiewane w literaturze i poezji pojawiają się w zupełnie innym świetle.

Tak jak na przykład stało się to z łabędziami. Symbol związku małżeńskiego, kobiecego i dziewczęcego piękna w praktyce z przedmiotu kultu przekształcił się w przedmiot jedzenia. Smażone łabędzie były tradycyjnie pierwszym daniem na obiadach wielkoksiążęcych i królewskich, a także na weselach. W folklorze uchwycono rodzaj „ptasiej hierarchii”, z której można się dowiedzieć, że gęsi to bojary, a łabędzie to książęta. To znaczy bicie łabędzi jest grzechem dla ludzi, a tym bardziej dla ludzi, ale są ludzie wyjątkowi, a nie prości, mogą wszystko. I tu pojawia się dualistyczna logika.

W odniesieniu do niedźwiedzi zrozumienie staje się jeszcze bardziej wielowymiarowe i mylące. Z jednej strony niedźwiedź jest słowiańską bestią totemową, z drugiej zjadał niedźwiedzie mięso, nosił pazury jako talizman, a choroby leczył smalcem. Chodź po domu w niedźwiedziej skórze, tańcz – całkowicie udało się usunąć uszkodzenia i zwiększyć płodność inwentarza żywego i ogrodu.

Jak to było możliwe, skoro niedźwiedź był uważany za osobę zaczarowaną?! A były nawet takie tradycje, jak lamentowanie i śpiewanie pieśni przepraszających, gdy zabito niedźwiedzia. Zrobili to ze strachu przed spotkaniem go po śmierci.

A jednocześnie traktowanie zwierząt na Rusi było straszne. Jaka była wartość opisu metod szkoły niedźwiedzia, tzw. „Akademii Smorgona”. Młode tresowano, trzymano je w klatkach nad rozpalonymi piecami – podłogi były tak rozgrzane, że niedźwiedzie skakały, deptały, a treserzy uderzali w tamburyny. Taki był cel – połączyć dźwięk tamburynu ze strachem przed poparzeniem nóg, by później pokazać, jak „chodzą pijani”, gdy uderzają w tamburyn. Po treningu piłowano pazury i zęby zwierząt, przez nos i usta przewleczono pierścień, można było nawet wydłubać oczy zbyt „przewrotnym” zwierzętom. A potem biedne niedźwiedzie ciągnięto na jarmarki, szałasy, ciągnąc za pierścień, co niedźwiedzie krzywdziło, a przywódcy bili w tamburyn, wykorzystywali je najlepiej, jak potrafili. 

Niedźwiedź jest symbolem – więc tłum, zarówno stary, jak i młody, zebrał się, by śmiać się z „wygłupiającego się” niedźwiedzia, przedstawiającego pijaka, dziecko, kobiety z jarzmem. Nie jest jasne, jak łączy się miłość do Michała Potapycza, bajki o niedźwiadkach i życiu w łańcuchu. Mniej więcej tak samo jak w cyrku i miłości do zwierząt, takich jak dzieci i małe ogrody zoologiczne. Albo znowu: „Dlaczego królowie mogą jeść łabędzie, a my nie?! Czyli z drugiej strony mamy niedźwiedzia na łańcuchu i czy zdołamy go odzyskać? Może tak myślą Rosjanie?! 

W przybliżeniu takie przysłowia można znaleźć na temat „odżywiania”.

Czym będzie jedzenie, najwyraźniej pożądane jest natychmiastowe wyznaczenie dla siebie, jakby początkowo niezbyt żywe. Jak na przykład współczesna konstrukcja życia przepiórek czy kurcząt brojlerów. Specjalna klatka, w której sufit kratowy opiera się o głowę, a pod stopami znów znajduje się krata. I jak w zatłoczonej celi w celi śmierci, której nie można zawrócić, tam też z góry palą się lampy, niekończące się światło od rana do wieczora. Nie śpij, nie jedz, nie jedz, nie przybieraj na wadze. Ta postawa nie odnosi się do żywych istot, ale do mechanizmów, „producentów mięsa jajecznego”! Czy można tak traktować ożywioną istotę?! Nawet imiona brojlerów są zakodowane znakami alfanumerycznymi. Żywa istota ma duszę, imię, ale liczby nie.

Jednak w tym samym XIX wieku było dużo okrucieństwa. Czytając o życiu ludowym, dowiadujemy się o handlu łapaniem ptaków na wnyki, który uznano niemal oficjalnie za… zajęcie dziecięce. Dzieci nie tylko handlowały zdobytymi towarami, czasem zachowywały się bardziej okrutnie. Ogony sroki sprzedawano na targowiskach za 20 kopiejek, a następnie szło do wykańczania kapeluszy.

Kto mógłby wyrwać się z ogólnego obrazu „zabijania-konsumpcji” to pomocnicy zwierząt. Konie, psy, koty. Jeśli zwierzę pracowało, wykonywało jakąś pracę korzystną dla właściciela, mógł być traktowany jak partner. A przysłowia się zmieniły. „Nie kopnij psa: konwulsje będą ciągnąć”. „Zabić kota – przez siedem lat nie zobaczysz w niczym szczęścia”. Udomowione „partnery” mogły już otrzymać imiona, specjalne miejsce w domu, jakiś szacunek.

A jaki był stosunek kościoła do zwierząt?! W XII-XIII wieku świątynie zdobiono figurami zwierząt. Na przykład katedra Dmitrowskiego we Włodzimierzu, cerkiew wstawiennicza nad Nerl. Czy to nie szczyt czci i szacunku dla żywych stworzeń – umieszczać w świątyniach wizerunki żywych stworzeń?! Potwierdza to istniejąca do dziś lista świętych z modlitwami, do których można się było zwrócić o pomoc zwierzętom.

Konie – Święci Flor i Laurus; owca – św. Anastazja; krowy – św. Błażej; świnie – św. Bazyli Wielki, kury – św. Sergiusz; gęsi – św. Nikita Męczennik; oraz pszczoły – św. Zosima i Savvaty.

Było nawet takie przysłowie: „Chroń moją krowę, św. Jegoriy, Blasius i Protasius!”

Czy zatem w życiu duchowym narodu rosyjskiego było miejsce dla „stworzenia”?!

Naprawdę chcę rozszerzyć ten wątek duchowości na współczesną Rosję: na kwestię humanizacji edukacji i rozwoju bioetyki.

Wykorzystywanie zwierząt laboratoryjnych w edukacji jest jak zmuszanie dzieci do zabijania ptaków poprzez handel nimi na rynku. Ale podwórko to inny wiek. Czy nic się nie zmieniło?

Na przykład na Białorusi ponad 50% wydziałów uniwersyteckich uniwersytetów odmówiło stosowania eksperymentów na zwierzętach w procesie edukacyjnym. Korzystając z rosyjskojęzycznych programów komputerowych, wirtualnych laboratoriów 3D, studenci mogą pozostać wierzącymi i nie być zmuszani do bezsensownych zabójstw przez pionki w rękach systemu edukacji.

Na pewno Ruś nie zrobi kroku do przodu, nie wyskoczy z mrocznych kart historii, nie wyciągnie jej gorzkich lekcji?!

Nadszedł czas, aby Rosja miała nową historię – historię miłości i współczucia dla zwierząt, prawda?!

Dodaj komentarz