6 szkodliwych mitów na temat osób, które nie mają dzieci

„Cały czas musimy szukać usprawiedliwień dla naszej bezdzietności i tłumaczyć swoją decyzję innym, a nawet sobie” – przyznają często pary, które nie planują powiększania rodziny. Po co? Jednym z powodów wymuszonych wymówek są negatywne stereotypy dotyczące bezdzietności.

Moja żona i ja założyliśmy rodzinę dużo wcześniej niż większość naszych znajomych: ja miałem 21 lat, ona 20. Byliśmy wtedy jeszcze na studiach. Kilka lat później byliśmy jeszcze bezdzietni — tutaj zaczęliśmy regularnie słyszeć komentarze i hipotezy, które inni zwykle stawiają na temat par bezdzietnych.

Niektórzy sugerowali, że nasze życie wciąż trudno uznać za pełne, podczas gdy inni otwarcie zazdrościli nam wolności. Za wieloma opiniami kryło się przekonanie, że wszyscy ci, którym nie śpieszy się z dziećmi, to ludzie egoistyczni, skupieni tylko na sobie.

Omówiłem ten temat z historykiem Rachel Hrastil, autorką książki How to Be Childless: The History and Philosophy of Life Without Children. Znaleźliśmy kilka negatywnych stereotypów na temat par bezdzietnych, które tak naprawdę nie są poparte dowodami naukowymi.

1. Ci ludzie są dziwni

Bezdzietność jest często postrzegana jako rzadka i nienormalna. Wydawałoby się, że statystyki potwierdzają: dzieci stanowią (lub będą) większość ludzi żyjących na ziemi. Mimo to trudno nazwać tę sytuację anomalią: osób bezdzietnych jest znacznie więcej niż nam się wydaje.

„Około 15% kobiet w Stanach Zjednoczonych osiąga wiek 45 lat bez zostania matkami, z wyboru lub z powodu niemożności porodu” – mówi Rachel Hrastil. — To mniej więcej jedna na siedem kobiet. Nawiasem mówiąc, wśród nas jest znacznie mniej osób leworęcznych.

W niektórych krajach, takich jak Niemcy i Szwajcaria, wskaźniki bezdzietności są jeszcze wyższe, bliższe proporcji 1:4. Tak więc bezdzietność nie jest bynajmniej rzadka, ale dość typowa.

2. Są samolubni

W młodości często słyszałem, że „rodzicielstwo jest antidotum na egoizm”. I podczas gdy wszyscy ci godni ludzie, rodzice, myślą tylko o dobru innych (ich dzieci), ja wciąż czekam na uzdrowienie mnie z własnego egoizmu. Wątpię, czy jestem wyjątkowy w tym sensie.

Na pewno znasz wielu samolubnych rodziców. A także tych, którzy nie mają dzieci, ale których oczywiście można nazwać życzliwymi i hojnymi. Z drugiej strony, egocentryczny dorosły jest bardziej skłonny do tego, by stać się egocentrycznym rodzicem, albo domagając się siebie kosztem swoich dzieci, albo podziwiając własne odbicie w nich. Skąd więc wzięło się to oskarżenie?

Rodzicielstwo to naprawdę ciężka praca, a wielu z nas opanowanie zawodu rodzica nie jest łatwe.

Ojcowie i matki, którzy są w pełni świadomi własnych poświęceń, mogą zakładać, że bezdzietni nie wiedzą, co to znaczy poświęcać swój czas i energię innym. Ale rodzicielstwo nie jest ani koniecznym, ani wystarczającym warunkiem osłabienia egoizmu. Ponadto istnieje wiele innych sposobów, aby stać się mniej egocentrycznym, na przykład poprzez sensowną służbę, działalność charytatywną, wolontariat.

3. Ich poglądy są wytworem ruchów feministycznych

Istnieje takie powszechne przekonanie: wszyscy mieli dzieci, dopóki nie wynaleziono środków antykoncepcyjnych, a kobiety na całym świecie zaczęły chodzić do pracy. Ale Chrastil zauważa, że ​​kobiety na przestrzeni dziejów wolały żyć bez dzieci. „Pigułka bardzo się zmieniła”, mówi, „ale nie tak bardzo, jak nam się wydaje”.

W XVI wieku w krajach takich jak Wielka Brytania, Francja i Holandia ludzie zaczęli odkładać małżeństwo i pobierać się bliżej wieku 1500-25 lat. Około 30-15% kobiet w ogóle nie wychodziło za mąż, zwłaszcza w miastach, a niezamężne z reguły nie miały dzieci.

W epoce wiktoriańskiej nawet ci, którzy się pobrali, niekoniecznie mieli dzieci. Polegały na metodach kontroli urodzeń, które były wówczas dostępne (i do pewnego stopnia były skuteczne).

4. Ich życie nie daje im satysfakcji.

Wielu uważa, że ​​macierzyństwo/ojcostwo to szczyt, główny sens istnienia. Najczęściej myślą tak ci, którzy są naprawdę szczęśliwi i w pełni realizują się w rodzicielstwie. W ich opinii bezdzietni tracą bezcenne doświadczenia życiowe i marnują swój czas i zasoby życiowe.

Nie ma przekonujących dowodów na to, że rodzice są bardziej zadowoleni z życia niż osoby niebędące rodzicami. Posiadanie dzieci może uczynić twoje życie bardziej znaczącym, ale niekoniecznie bardziej dostatnim. A jeśli masz dzieci poniżej piątego roku życia lub nastolatków, jesteś jeszcze mniej szczęśliwy niż rodziny bezdzietne.

5. Częściej doświadczają samotności i trudności finansowych na starość.

Czy posiadanie dzieci gwarantuje, że ktoś się nami zaopiekuje, gdy się starzejemy? A czy bezdzietność oznacza, że ​​starzejemy się samotnie? Oczywiście nie. Badania pokazują, że starość jest prawdziwym problemem dla większości ludzi, jeśli chodzi o (nie)bezpieczeństwo finansowe, zdrowotne i społeczne. Ale dla bezdzietnych problemy te nie są bardziej dotkliwe niż dla wszystkich innych.

Kobiety bezdzietne zazwyczaj mają się lepiej niż ich matki w tym samym wieku, ponieważ pracują więcej i mają mniejsze wydatki

A zadanie budowania i utrzymywania więzi społecznych na starość staje przed każdym człowiekiem, niezależnie od jego statusu rodzica/bezdzietnego. Dorosłe dzieci żyjące w XX wieku wciąż mają wiele powodów, by nie dbać o swoich starszych rodziców.

6. Nie są zaangażowani w kontynuację rasy ludzkiej.

Zadanie prokreacji wymaga od nas znacznie więcej niż narodziny dzieci. Na przykład rozwiązywanie problemów społecznych i środowiskowych lub tworzenie dzieł sztuki, które wnoszą piękno i sens naszej egzystencji. „Mam nadzieję, że moje zdolności, energia, miłość i pasja, które wnoszę do pracy, mogą zmienić twoje życie i życie innych rodziców” – komentuje Chrastil.

Nie trzeba dodawać, że w historii było i jest mnóstwo ludzi, którzy wnieśli wybitny wkład w kulturę i nie byli rodzicami: Julia Child, Jesus Christ, Francis Bacon, Beethoven, Matka Teresa, Mikołaj Kopernik, Oprah Winfrey – lista jest długa. Pomiędzy osobami wychowującymi dzieci, które nie są zaznajomione z rodzicielstwem, istnieje bliski, niemal symbiotyczny związek. Wszyscy naprawdę potrzebujemy siebie nawzajem, podsumowuje Rachel Hrastil.


O autorze: Seth J. Gillihan jest psychologiem poznawczo-behawioralnym i adiunktem psychiatrii na Uniwersytecie Pensylwanii. Autorka artykułów, rozdziałów książkowych na temat terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) oraz zbioru wykresów samopomocy opartych na zasadach CBT.

Dodaj komentarz