Kobiety wyznają swoje grzechy macierzyńskie: prawdziwe historie

Kobiety wyznają swoje grzechy macierzyńskie: prawdziwe historie

Każdy ma prawo do swojej opinii. Nawet jeśli jest to sprzeczne z ogólnie przyjętym stanowiskiem. Postanowiliśmy posłuchać tych matek, które nie bały się przyznać: zrobiły i robią to, co w „porządnym” kobiecym społeczeństwie wstydzi się nawet głośno powiedzieć.

Anna, 38 lat: nalegała na cesarskie cięcie

Sama miałam urodzić najstarszego syna. To było bardzo przerażające, ale lekarze zapewniali, że wszystko pójdzie dobrze. Nie ma patologii rozwojowych, jestem klinicznie zdrowy. Brak wskazań do COP.

Tylko w szpitalu wszystko poszło nie tak. Słaba aktywność zawodowa, prawie dzień skurczów. W rezultacie awaryjne cesarskie cięcie. To była tylko ulga! A odbudowa wydawała mi się takim nonsensem po tym, przez co wtedy przeszedłem.

Po sześciu latach ponownie zaszła w ciążę. Lekarz powiedział, że blizna jest w idealnym stanie, możesz urodzić samodzielnie. Nie zdążyła nawet dokończyć frazy, już krzyczałem: „Nie ma mowy!”

Przez resztę ciąży patrzyli na mnie jak szaleni podczas konsultacji. Przekonywali, tłumaczyli, a nawet zastraszali. Mówią, że dziecko będzie chore i ogólnie popadnę wtedy w depresję. Sam będę żałował swojej decyzji, ale będzie za późno.

W szpitalu położniczym kategorycznie mi odmówili: mówią, że sama urodzisz. Zwrócił się do innego. A potem w trzecim, komercyjnym – przyjechałem tam z prawnikiem medycznym. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale w końcu osiągnąłem swój cel. I wcale tego nie żałuję. Zamiast strachu przed skurczami, spokojnie przygotuj się do operacji. Myślę, że dla dziecka nie zdenerwowana matka jest lepsza niż rodząca kobieta w skrajnej panice. I jestem gotowa urodzić trzecią, a nawet czwartą. Ale nie na własną rękę.

Nawiasem mówiąc, mój mąż poparł moją decyzję. Ale wielu przyjaciół nie rozumiało. Są tacy, którzy zostali skazani – to teraz były dziewczyny. Nawet moja matka podjęła moją decyzję nie od razu. Najmłodszemu pierwszy ząb wyszedł nieco później niż u starszego, wyszedł miesiąc później – „to wszystko dlatego, że cesarskie cięcie sama urodzi, nie będzie opóźniona w rozwoju”. To niesamowite, jak zapomniała w tych momentach, że starszy też się nie urodził.

Ksenia, 35 lat: odmówiła karmienia piersią

Polina jest moim trzecim dzieckiem. Najstarsza córka jest w 8 klasie, środkowy syn idzie do szkoły za rok. Mamy bardzo napięty harmonogram: koła, sekcje, treningi. Po prostu nie mam czasu na bycie „farmą mleczną”. Noszenie dziecka w chuście, aby na czas nakarmić, jest po prostu głupie.

Tak, mogłabym odciągać i zostawić w domu zapas mleka dla Pauliego. Ale miałem już negatywne doświadczenia z najstarszym. Na piersi nie przybrała na wadze – mleko było przezroczyste, prawie woda. A potem dziecko zostało posypane alergiczną skórką. Próbowałam zwiększyć zawartość tłuszczu w mleku, byłam na ścisłej diecie – dosłownie na wszystko wylewałam dziecko. I nasze karmienie piersią się skończyło.

A także o doznaniach: przepraszam, to było dla mnie nieprzyjemne fizycznie. Wytrwałem ze względu na moją córkę, wszyscy mówili: musisz się nakarmić, musisz spróbować. Podczas karmienia gryźła poduszkę zębami, to było okropne uczucie. I jaka to była ulga, kiedy przeszliśmy na miksturę.

Z synem postanowiłam spróbować jeszcze raz, ale wystarczyło mi to na półtora tygodnia. Poprosiłem nawet Polinę w szpitalu, żeby nie nakładała mi go na klatkę piersiową. Powinieneś zobaczyć reakcję osób wokół ciebie. Na sali porodowej była praktykantka, która zapytała głośnym szeptem: „Czy ona ją odda?”

Teraz uważam to za zabawne z powodu tej nietaktowności. W tym momencie to było obraźliwe. Dlaczego ludzie decydują za mnie, czy karmić piersią, czy nie? Dałam temu dziecku życie, mam prawo decydować o tym, co jest najlepsze dla niego i dla mnie. Dlaczego wszyscy uważali za swój obowiązek, abym czuł się winny?

Tyle rzeczy, których nie słuchałam – zarówno o braku emocjonalnego związku z moją córką, jak io społeczeństwie konsumpcyjnym. Nawet jeśli tak (a właściwie nie) – dotyczy to tylko mnie i jej. Nie twierdzę, że karmienie piersią jest ważne, konieczne i priorytetowe. Ale jestem za wolnym wyborem, bez konieczności szukania wymówek.

Alina, 28 lat: przeciwko demokracji w edukacji

Denerwuje mnie ta tendencja: mówią, że z dziećmi trzeba rozmawiać na równych zasadach. Nie. To dzieci. Jestem dorosła. Kropka. Powiedziałem – słyszeli i byli posłuszni. A jeśli nie słyszeli i nie byli posłuszni, mam prawo ukarać. Wolność myśli i umiłowanie wolności są świetne, ale nie w wieku 6-7 lat. I nie muszę mi radzić czytać Cycera, Petranowskiej, Muraszowej czy kogokolwiek innego. Wiem, o czym piszą. Po prostu się z nimi nie zgadzam.

Jestem złą matką. Potrafię krzyczeć, potrafię wyzywająco wyrzucać jedzenie do kosza, mogę wyjąć pilota do telewizora i joystick z dekodera. Mogę krzyczeć z powodu mojego pisma i niechęci do odrabiania lekcji. Mogę się obrazić i zignorować. To nie znaczy, że nie kocham dziecka. Dla mnie wręcz przeciwnie, kocham go tak bardzo, że wkurza mnie, że zachowuje się gorzej niż jest w rzeczywistości.

Wychowałem się klasycznie. Nie, nie pobili mnie, nawet nie postawili w kącie. Kiedyś moja mama smagała ręcznik – to była tylko krawędź cierpliwości, wirowałem pod jej stopami w kuchni, a ona prawie obróciła na mnie garnek z wrzącą wodą (swoją drogą, teraz obwiniliby ją przede wszystkim – w ogóle nie opiekowała się dzieckiem). Ale nawet nie próbowałem dyskutować ze słowami moich rodziców. Zakręć nos od lunchu – bezpłatnie do kolacji, mama nie ma czasu na ugotowanie dla Ciebie 15 różnych dań. Ukarany oznacza ukarany. I nie w kącie przez trzy minuty, a potem wszyscy cię żałują, ale miesiąc bez telewizora lub czegoś na dużą skalę. A jednocześnie nie sądzę, że nie byłam kochana.

Co teraz? Złe zachowanie jest uważane za dziecinną ekspresję, a kłótnia z rodzicami jest uważana za wyraz czyjejś opinii. Współczesne dzieci są rozpieszczane do granic możliwości. Są „kochani” w najgorszym tego słowa znaczeniu. Rodzaj pępków ziemi. Nie znają słowa „ty” i słowa „nie”. Dziecko, które krzyczy w drodze do przedszkola, wzbudza większe zrozumienie niż rodzice, którzy usilnie starają się go uspokoić. Wszystkie te filmy w Internecie: „Mama złapała dziecko za rękę i zaciągnęła na przystanek autobusowy! Wstyd!" Czasami wydaje mi się, że w tym filmie – ja. A co jeszcze zrobić, jeśli za 20 minut trzeba być u lekarza, a on ma ochotę wrócić do domu po maszynę do pisania? Wszystkie te słodko-słodkie rady, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością: „Dziecko ma takie same prawa jak ty”. Przepraszam, czy chcesz coś powiedzieć o jego obowiązkach?

Uczy nas szanować dzieci… a może dzieci należy nauczyć szanować dorosłych?

Dodaj komentarz