„Z mukowiscydozą bardzo wcześnie chciałam spełnić swoje marzenie o byciu matką”

W wieku 14 lat, a nawet ośmiu, wiedziałem już, czym jest mukowiscydoza: brak białka, które rozkłada śluz, rodzaj śluzu wytwarzanego przez organizm w sposób ciągły, aby zmienić główne narządy (zwłaszcza płuca). , ale także jelito i macica). Nagle śluz gromadzi się, uszkadza narządy i źle się kończy, gdy narząd udusi wybrane przez Ciebie płuca lub jelita: śmierć „nie późno”. Ale miałem 14 lat, a „nie spóźnienie”, kiedy masz 14 lat, to i tak dużo czasu.

 

Ogłoszenie mojej możliwej bezpłodności

 

Pewnego dnia lekarz powiedział mi: „Pewnego dnia później możesz chcieć mieć dzieci”. Nie odpowiedziałem, ale to zdecydowanie tak! Moim jedynym projektem życiowym, prywatnym i zawodowym, był super gorący mąż, którego uwielbiam, z dziećmi, szczęśliwą rodziną, domem.

– Nawet jeśli to pragnienie dziecka wydaje ci się bardzo odległe – kontynuował lekarz – musisz wiedzieć, że to będzie… um… nie lubię mówić niemożliwe… Powiedzmy, że niezwykle trudne… No, żeby powiedzieć więcej rzeczy . ewidentnie wiele kobiet z „flegmą” jest bezpłodnych z powodu upośledzenia funkcji rozrodczych, więc potrzebne są zabiegi stymulacji jajników, i… hm… to nie zawsze działa. Musisz też wiedzieć, że są to ciąże wysokiego ryzyka, bardzo… Cóż, jeszcze nas tam nie ma”.

Nic nie powiedziałem. Byłem całkowicie odrętwiały. Nie widziałem związku między moją chorobą a moją bajką. W jakim imieniu była ta choroba, której nigdy nie widzieliśmy, wkraczająca do moich snów? Zamierzałem umrzeć „młodo”, przyznajmy, że to abstrakcja od mojego 13-14-letniego życia, ale on w zasadzie mówił mi, że nie będę żył! Że nie mam prawa marzyć o życiu! Bo dla mnie to było życie. Książę z bajki i dzieci. Byłem zdewastowany. po raz pierwszy w życiu w windzie, która wyprowadziła mnie z tego więzienia, powiedziałam sobie: „moje życie jest zrujnowane! Chcą mi wszystko zabrać. “

 

Cud 

 

Pewnego dnia w 2011 roku poznałem Ludo. Miał 16 lat w trzech czwartych, a ja 16 i pół. Bardzo szybko staliśmy się nierozłączni. Żadne z nas nie poruszało tematu antykoncepcji ani środków ostrożności. Ludo musiał sądzić, że to sprawa dziewczyn. Mnie, powiedziałem sobie, że Ludo był wcześniej poważny, do tego stopnia, że ​​byliśmy pierwsi. I nie byłam zagrożona zajściem w ciążę. Słowa mojego lekarza o sterylności śluzu zostały wypisane we mnie gorącym żelazkiem. Chociaż przysiągłem, że pewnego dnia zmusi go do kłamstwa.

Ale kilka miesięcy później….

– „Wynik jest pozytywny. Jesteś w drugim miesiącu ciąży ”.

Lekarz spojrzał na nas, z pewnością oczekując reakcji przerażenia. Miałem 17 lat, Ludo też. Mukowiscydoza była wciąż bardzo abstrakcyjna w umyśle Ludo. W moim też wtedy. Ale osobiście wiedziałam, że będę musiała być dobrze śledzona, aby ciąża przebiegła jak najlepiej. Dobrze o tym pomyślałem… Nie zamierzałem żyć staro zgodnie z medycyną, ale czy ludzie, którzy sprawiają, że dziecko jest pewne i pewne, że będzie żyło staro? A potem był Ludo. Było nas dwóch. Są kobiety, które same rodzą, czy im zapobiegamy, a jeśli umrą, to dziecko nie ma już nikogo? Ponieważ miałam chorobę w moim ciele, czy moje serce i mój mózg miałyby być inne, bez chęci budowania w czasie, bez marzeń i możliwości zostania matką? A ja, mając zaledwie siedemnaście lat, miałem już to, co niezbędne do przekazania: radość, siłę, wiedzę o kosztach życia. Tak więc dla mnie kwestia „długości życia” została rozstrzygnięta. To było moje dziecko, moja oczekiwana długość życia. 

 

Wyzwalacz z góry

 

Pożyczka była zaplanowana na 1 stycznia, ale pod koniec listopada nie mogłam dobrze wentylować, co oznaczało, że brakowało mi tchu. Fizycznie osłabiona własną utratą wagi, musiałam udźwignąć ciężar dziecka. A przede wszystkim konkretnie Loane zajmowała tyle miejsca, że ​​ściskała mi płuca, już nie pierwszej jakości. Poruszanie się stawało się problemem. Nie mogłam już dłużej znieść ciąży. Jednocześnie wszyscy mówili mi, że im bliżej doprowadzę ciążę do porodu, tym lepiej. Moje dziecko nie było jeszcze bardzo duże. W czwartek, 6 grudnia, udałam się na comiesięczną wizytę u pneumopediatrii dziecięcej. Z wyjątkiem tego, że lekarz mnie zbadał. Zmarszczył brwi:

– Tam, to niepokojące… No, pojedziemy na górę do położnika i położnej, bo tak nie możemy zostać…” 

Trzech super „skoordynowanych” lekarzy przedyskutowało moją sprawę, zanim położnik wydał swój werdykt:

– Dobra, zatrzymamy cię. Jutro wywołamy dostawę.

Dwa dni później nasza księżniczka wyszła przed przyjazdem tatusia, zmuszona przez szefa do pozostania na swoim stanowisku do południa. Tego samego wieczoru byłam sama w swoim pokoju z córką. Pielęgniarki mówiły do ​​mnie bardzo źle, jak zagubiona szesnastolatka, która właśnie urodziła po wypadku z antykoncepcją i nie martwi się o nic. Zamiast uspokoić mnie wyjaśnieniami, w końcu skonfiskowali mi dzwonek, jak się bierze zabawkę od złego dzieciaka. Ale na pocieszenie miałem szczęście mojego życia śpiące blisko mnie. To był pierwszy najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

 

 

Drugie dziecko? 

 

Pewnego dnia, kiedy oglądaliśmy jej grę, Loane miała około dwóch lat, odważyłem się powiedzieć Ludo, o czym cały czas myślę:

– Jedno dziecko, to nie jest prawdziwa rodzina…

- Jest jasne. Z moim bratem i dwiema siostrami oraz przyrodnią siostrą, którą tak bardzo kocham, nigdy nie było martwe. Zawsze mi się to podobało.

– Żałuję, że pewnego dnia nie będziemy mieli drugiego dziecka. 

Ludo spojrzał na mnie:

- Chłopiec !

– Albo dziewczyna!

Dodałem, co mnie tak bardzo bolało:

– Ale z chorobą…

- Więc co ? Poszło dobrze dla Loane…, odpowiedział Ludo ze swoim optymistycznym charakterem.

– Tak, ale wiesz, Ludo, cud, to się nigdy nie zdarza dwa razy… Zajść w ciążę jak do końca…

Jakiś czas później zrobiliśmy test ciążowy. To było ponownie tak! Byliśmy zachwyceni.

Test medycznego przerwania ciąży

Postanowiliśmy przez jakiś czas utrzymać ciążę w tajemnicy. Wcześniej mieliśmy nasz ślub, prawdziwy ślub Kate i Williama. Tyle że zaraz po oficjalnym ogłoszeniu byłem coraz bardziej zmęczony. Kiedy spotkałam się z pulmonologiem, schudłam już 12 kilogramów. Wyplułem płuca i zostałem przewieziony do szpitala. Moja córka przyszła do mnie i pewnego dnia… Loane spojrzała mi prosto w oczy:

– Mamo, nie chcę, żebyś umarła.

Na plecy spadło mi wiadro kostek lodu. Byłem załamany.

Starałem się zapewnić:

– Ale dlaczego mówisz takie rzeczy, Loane?

- Bo. Ponieważ babcia i tatuś boją się, że umrzesz.

To było straszne. Straszny. Ale kiedy dokonałeś wyborów, których ja dokonałem, nie możesz się poddać. Odebrałem to:

– Nie mam zamiaru umierać, moja księżniczko. Jestem tu pod dobrą opieką. I obiecuję, że wrócę do domu!

Tyle że nie wracałem do zdrowia. Coraz bardziej się dusiłem. Pulmonolog wyjaśnił mi, że muszę wybierać między dzieckiem a mną. Zaszokować. Musiałam przejść IMG 5 października 2015 roku. Była małą dziewczynką i nie była jeszcze zdolna do życia. To wszystko, co wiedziałem. To dziecko, urodziłam go jak prawdziwe dziecko, on, drogą pochwową, pod znieczuleniem zewnątrzoponowym, świadomy wszystkiego jak do prawdziwego porodu, z Ludo obok mnie. Wciąż mi powtarzał: „Ty żyć, kochanie”. Nie mamy wyboru. Pneumo dobrze go poinstruował. Przyznał. Nie ja. Bez przerwy płakałam: „Chcę moje dziecko…” Kiedy wyszłam ze szpitala, ważyłam czterdzieści pięć kilogramów na moje sześćdziesiąt trzy metry. Nigdy nie odzyskałem poprzedniego oddechu, mojej poprzedniej energii, mojej wagi. 

 Znowu w ciąży! 

Jednak kiedy zacząłem wracać do zdrowia, postanowiliśmy spróbować mieć kolejne dziecko. Tak w kwietniu, że w kwietniu 2016 odstawiłem pigułkę. Nie chcieliśmy zostać z czymś tak smutnym jak utrata dziecka. Odbudować, jak mówią, to nie przestać żyć w strachu przed śmiercią, to iść naprzód i rozpocząć kolejną przygodę. Doświadczenie pokazało nam, że cud może się wydarzyć dwa razy, więc dlaczego nie trzy? Następnego dnia, przed zabraniem pożyczki pod koniec szkoły, poszłam po wyniki… W ciąży! Trudno mi było ukryć przed nim radość! Tego wieczoru zrobiłem makaron Ludo carbonara, mój najwyższy poziom, i jeszcze bardziej niecierpliwie czekałem na jego powrót niż zwykle. Gdy tylko przeszedł przez drzwi, Loane jak zwykle przytuliła go. Ludo spojrzał na mnie ponad ramieniem swojej córki iw moich oczach zrozumiał. Zanim się ucieszyliśmy, czekaliśmy na moje nowe wyniki pneumo i mówiliśmy o tym naszym rodzicom. Byliśmy przy stole i oznajmiłem:

– Mamy ci coś do powiedzenia, jestem w ciąży…

Moja mama przez kwadrans miała zawał serca, który udało mi się szybko przerwać:

– Ale wszystko dobrze, wychodzimy z pierwszego USG, to chłopak w świetnej formie na lipiec, a ja też jestem w formie.

 

Mamo, chora i blogerka

 W czasie ciąży zaczęłam śledzić wiele blogów lub stron na Facebooku przyszłych i świeżo upieczonych matek. Ale pewnego wieczoru pomyślałem Ludo:

–Chcę stworzyć bloga!

– Ale co powiedzieć?

– Opowiedz o codziennym życiu mamy I chorego. Że są dni, które są piękne, dni, które nie są, ale że najlepszym darem jest życie, o którym nie wolno nam zapomnieć! 

I tak zacząłem *. Moje siostry były moimi zwolennikami od samego początku, moja mama uznała pomysł za dynamiczny i zabawny, Loane była w pełni chętna do współpracy. Wszyscy byli dumni, że przedstawiłem ich jako moich najlepszych kibiców, podpisując zdjęcia rodzinne małymi historyjkami z życia codziennego. 

 

Przedwczesne porody

Położna Valérie częściej przychodziła monitorować ciążę i 23 maja pod koniec popołudnia, badając mnie na kanapie, oznajmiła mi swoim głosem, który odczuł to doświadczenie: 

– Po prostu masz czas, żeby iść do CHU. Urodzisz dziś wieczorem lub jutro. 

- Już ? Ale jestem w siódmym i trzecim miesiącu ciąży!

– Będzie dobrze – powiedziała uspokajająco. Nie jest to bardzo mała waga, będzie opłacalna, nie martw się. Tyle że to nie było uspokajające. Od razu zadzwoniłam do mamy, mówiąc jej, że mimo wszystko zamierzam odebrać Loane ze szkoły. Odwoziłbym go, gdy tylko przybył Ludo, w drodze do CHU. Moja mama zaczynała przyzwyczajać się do operacji specjalnych. Była gotowa. Ludo to samo. Gdy przybył, kluczyki do samochodu wciąż miał w ręku, odwrócił się w kierunku CHU. O 3 nad ranem obudziły mnie skurcze.

– Ludo, boli mnie! Zaczyna !

– O la la – wykrzyknął Ludo, całkowicie na miejscu. Zostałem przewieziony do sali porodowej i o 8 rano 24 maja 2017 r. rozpoczął się drugi najszczęśliwszy dzień w moim życiu, narodziny Mathéïsa. Imię naszego wynalazku, jak Loane, znalezione trzy miesiące wcześniej. Mathéïs natychmiast zważono, zmierzono, oczywiście osłuchano. Pomiary były w porządku: czterdzieści siedem i pół centymetra i dwa kilogramy dziewięćset. Jak na wcześniaka urodzonego w trzydziestym piątym tygodniu ciąży zamiast czterdziestki było pięknie!

 

Czytaj więcej w „Życie, miłość, od razu!” »Od wydań Julie Briant do Albina Michela. 

 

*Blog „Maman Muco and Co”.

Dodaj komentarz