Dlaczego matki krzyczą na swoje dzieci – osobiste doświadczenia

Matka, która krzyczy na dziecko z dobrymi nieprzyzwoitościami, nie jest tak rzadkim zjawiskiem. I powszechnie potępiony. A my staraliśmy się spojrzeć na sytuację, w której mama załamuje się, by krzyczeć z innej strony.

Pierwsza akcja. Parking dla hipermarketów. Robi się ciemno, a samochodów jest coraz więcej.

Postacie: ja i mój towarzysz – pięcioletni młodzieniec. Idziemy ramię w ramię do samochodu. W pewnym momencie mężczyzna z ostrym ruchem wykręca dłoń z mojej. Jak ci się udało? Dalej nie rozumiem! I pędzi w kierunku jezdni.

Sztuczka! Postanowił pokazać sztuczkę, Karl!

Ledwo mam czas, żeby złapać jego kaptur. Z czasem: przejeżdża samochód osobowy, który na śliskim lodzie nie jest w stanie szybko zahamować. Przez trzy sekundy łapię powietrze: ze słów, które mogłem wypowiedzieć, bez cenzury. To, co robię dalej, to być może odruch. Z huśtawką nakładam się na piętę dziecka. Nie boli, nie. Kombinezon zimowy chroni przed dyskomfortem. Ale jest to obraźliwe i, mam nadzieję, zrozumiałe.

Młody człowiek głośno szlocha. Przechodząca mama z maluchem w wózku patrzy na mnie z przerażeniem. TAk. Trafiłeś. Jego własny. Dziecko.

Druga akcja. Te same postacie na spacerze.

– Tim, nie jedz śniegu!

Dziecko wyciąga rękawiczkę z ust. Ale potem znów ją tam przyciąga.

– Tym!

Cofa go ponownie.

– Mamo, śmiało, dogonię cię.

Robię kilka kroków i rozglądam się. I widzę, jak próbuje wepchnąć do ust całą garść śniegu. Mała uwaga: właśnie wyleczyliśmy ból gardła. Nasze oczy się spotykają. Mchatowska pauza.

- Timofey!

Nie, nawet nie tak.

– TYMOTEUSZ !!!

Mój krzyk rozdziera mi bębenki. Dziecko przygnębione wraca do domu. Cały jego wygląd wyraża czynną skruchę. Przez kilka minut czuję się nieswojo. Dokładnie do momentu, w którym próbuje rękami przytrzymać drzwi windy. Krzyczę ponownie. Szczerze mówiąc, nastrój jest zepsuty.

Narzekanie na przyjaciela. W odpowiedzi wysyła mi link do artykułu na jednym z forów „matek”. W Internecie jest wiele takich samobiczujących się tekstów, które cieszą się dużą popularnością. Coś z serii „Jestem obrzydliwą matką, krzyczałam na dziecko, tak się bał, tak mi wstyd, nigdy więcej nie będę, szczerze, szczerze, szczerze.”

Wierzę, że takie teksty zostały napisane w protokołach aktywnej fazy pokuty. Możesz milion razy posypywać głowę popiołem, załamywać ręce, uderzać się piętą w klatkę piersiową – wciąż chybiasz i uderzasz się w czoło. Zapewniam, że nigdy więcej możesz, ile chcesz. Przepraszam, ale albo jesteś nieszczery, albo jesteś robotem. Wierzę, że wszystko się powtórzy w taki czy inny sposób. Bo nie jesteś idealny, bo Twoje dziecko to mała Skoda. I nikt nie odwołał zmęczenia i postrzępionych nerwów.

Bardzo często podaję mi taki argument w sporach. Na przykład, dlaczego nie iść i krzyczeć na szefa, skoro nie ma innych argumentów. Nie uderzaj męża, gdy skończą się kłótnie.

Na serio? Czy jesteś tak samo odpowiedzialny za dorosłych, dojrzałych płciowo ludzi, jak za własną krew?

W wieku pięciu czy sześciu lat dzieci wciąż nie rozumieją, czym jest śmierć lub niebezpieczeństwo. Możesz powiedzieć im milion razy, że samochód może przejechać. Że gniazdko może cię zaszokować. Że jeśli wypadniesz przez okno, to już cię nie będzie. I możesz to powtarzać w nieskończoność, aż język zostanie wymazany.

Ale # jest źrebakiem. Nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Pojęcie „nigdy” w stosunku do siebie jest całkowicie nieobecne. „Kiedy umrę, zobaczę, jak płaczesz”.

Ale jest strach przed karą. I niech teraz lepiej bać się klapsa matki, niż wsadzać palce w oczodoły lub ufnie podążać za nieznajomym na ulicy.

„Może zostać poważnie ukarany” – mówi do mnie znajomy po wysłuchaniu historii o samochodzie.

Mogą. Ale potem, gdy samo niebezpieczeństwo zostaje wyeliminowane. A kiedy jesteś w sytuacji, płacz jest stoperem. Słyszałem – przestań: to, co teraz robisz, jest niebezpieczne!

Tak, rozumiem, że bicie nie jest normą. Klaps w dłonie lub w pośladki też nie jest normą. A krzyki nie są normą. Ale są sytuacje, kiedy jest to konieczne. Niech sprawiedliwość dla nieletnich mi wybaczy.

W tym przypadku,

– Nie uderzę dziecka czymś cięższym niż dłoń. Sznury od urządzeń elektrycznych, mokre ręczniki w moim rozumieniu to już elementy sadyzmu.

– Nie powiem: „Jesteś zły!” Mój syn wie, że nie gniewam się na niego osobiście, ale na jego czyny. Dziecko nie może być złe; to, co robi, może być złe.

– Daję mu czas na przemyślenie i zrozumienie sytuacji. On sam musi zrozumieć, co spowodowało konflikt. A potem to omówimy.

– Przeproszę dziecko, jeśli moje załamanie jest wynikiem złego samopoczucia. Dlatego czasami warto zrobić sobie trzysekundową przerwę, aby zrozumieć, dlaczego dzisiaj jesteś zły na porozrzucane zabawki, jeśli wczoraj nawet na to nie zareagowałeś.

– Kiedyś mu powiedziałem: pamiętaj, nieważne, jak krzyczę, nieważne, jak przysięgam, bardzo cię kocham. Tak, bardzo się denerwuję. I tak reaguję. I krzyczę, bo jestem obrażony, że jesteś taki mądry i to robisz.

Myślę, że mnie usłyszał.

Dodaj komentarz