Psychologia

Powszechnie przyjmuje się, że wszystkie matki są nie tylko naturalnie kochające i opiekuńcze, ale także kochają wszystkie dzieci jednakowo. To nie jest prawda. Istnieje nawet termin oznaczający nierówny stosunek rodziców do dzieci — zróżnicowaną postawę rodzicielską. A najbardziej cierpią z tego powodu „ulubieni”, mówi pisarz Peg Streep.

Jest wiele powodów, dla których jedno z dzieci jest faworytem, ​​ale można wyróżnić główne — „ulubienica” jest bardziej jak matka. Wyobraź sobie niespokojną i wycofaną kobietę, która ma dwoje dzieci — jedno ciche i posłuszne, drugie energiczne, pobudliwe, nieustannie próbujące przełamywać ograniczenia. Które z nich będzie jej łatwiej wykształcić?

Zdarza się również, że rodzice mają różne postawy wobec dzieci na różnych etapach rozwoju. Na przykład apodyktycznej i autorytarnej matce łatwiej jest wychować bardzo małe dziecko, bo starsze już potrafi się nie zgadzać i kłócić. Dlatego najmłodsze dziecko często staje się „ulubieńcem” mamy. Ale często jest to tylko tymczasowa pozycja.

„Na najwcześniejszych zdjęciach moja mama trzyma mnie jak lśniącą porcelanową lalkę. Nie patrzy na mnie, ale wprost w obiektyw, bo na tym zdjęciu pokazuje najcenniejszy ze swoich rzeczy. Jestem dla niej jak rasowy szczeniak. Wszędzie ubrana w igłę — wielka kokarda, elegancka sukienka, białe buty. Dobrze pamiętam te buty – musiałem się pilnować, żeby cały czas nie było na nich plamy, musiały być w idealnym stanie. To prawda, że ​​później zacząłem wykazywać niezależność i, co gorsza, stałem się jak mój ojciec, a moja matka była z tego bardzo niezadowolona. Wyjaśniła, że ​​nie dorastałem tak, jak ona tego chciała i oczekiwała. I straciłem swoje miejsce w słońcu.

Nie wszystkie matki wpadają w tę pułapkę.

„Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że moja mama miała dużo więcej problemów z moją starszą siostrą. Cały czas potrzebowała pomocy, ale ja nie. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że ma zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, taką diagnozę postawiono jej już w wieku dorosłym, ale o to właśnie chodziło. Ale pod każdym innym względem moja matka starała się traktować nas jednakowo. Chociaż nie spędzała ze mną tyle czasu, co ze swoją siostrą, nigdy nie czułem się niesprawiedliwie traktowany.

Ale nie dzieje się tak we wszystkich rodzinach, zwłaszcza jeśli chodzi o matkę z upodobaniem do kontroli lub cechami narcystycznymi. W takich rodzinach dziecko postrzegane jest jako przedłużenie samej matki. W rezultacie relacje rozwijają się według dość przewidywalnych wzorców. Jedną z nich nazywam „trofeum baby”.

Najpierw porozmawiajmy bardziej szczegółowo o różnych postawach rodziców wobec dzieci.

Efekt nierównego traktowania

Trudno się dziwić, że dzieci są niezwykle wrażliwe na nierówne traktowanie ze strony rodziców. Na uwagę zasługuje jeszcze jedna rzecz — rywalizacja między braćmi i siostrami, która jest uważana za „normalne” zjawisko, może mieć zupełnie nienormalny wpływ na dzieci, zwłaszcza jeśli do tego „koktajlu” doda się również nierówne traktowanie ze strony rodziców.

Badania przeprowadzone przez psychologów Judy Dunn i Roberta Plomina wykazały, że na dzieci często większy wpływ ma stosunek rodziców do rodzeństwa niż do siebie. Według nich „jeśli dziecko widzi, że matka okazuje więcej miłości i troski swojemu bratu lub siostrze, może to zdewaluować nawet miłość i troskę, jaką mu okazuje”.

Ludzie są biologicznie zaprogramowani, aby silniej reagować na potencjalne niebezpieczeństwa i zagrożenia. Lepiej zapamiętujemy negatywne doświadczenia niż radosne i szczęśliwe. Dlatego łatwiej przypomnieć sobie, jak mama dosłownie promieniała radością, przytulając brata lub siostrę – i jak bardzo czuliśmy się przy tym pozbawieni, niż te chwile, kiedy uśmiechała się do ciebie i wydawała się być z ciebie zadowolona. Z tego samego powodu przeklinanie, obelgi i wyśmiewanie jednego z rodziców nie są rekompensowane dobrą postawą drugiego.

W rodzinach, w których byli faworyci, prawdopodobieństwo depresji w wieku dorosłym wzrasta nie tylko u niekochanych, ale także ukochanych dzieci.

Nierówne nastawienie rodziców ma wiele negatywnych skutków dla dziecka — spada samoocena, rozwija się nawyk samokrytyki, pojawia się przekonanie, że jest się bezużytecznym i niekochanym, pojawia się tendencja do niewłaściwych zachowań — tak dziecko stara się zwrócić na siebie uwagę, wzrasta ryzyko depresji. I oczywiście cierpi na tym relacja dziecka z rodzeństwem.

Kiedy dziecko dorasta lub opuszcza dom rodzinny, nie zawsze można zmienić ustalony wzorzec relacji. Warto zauważyć, że w rodzinach, w których byli faworyci, prawdopodobieństwo depresji w wieku dorosłym wzrasta nie tylko u niekochanych, ale także ukochanych dzieci.

„To było tak, jakbym była wciśnięta między dwie„ gwiazdki ”- mojego starszego brata-sportowca i młodszą siostrę-baletnicę. Nie miało znaczenia, że ​​byłam zwykłą uczennicą i zdobywałam nagrody w konkursach naukowych, oczywiście nie było to wystarczająco „wytworne” dla mojej mamy. Bardzo krytycznie odnosiła się do mojego wyglądu. „Uśmiechnij się”, powtarzała bez przerwy, „szczególnie ważne jest, aby dziewczęta o nieokreślonym wyglądzie częściej się uśmiechały”. To było po prostu okrutne. I wiesz co? Kopciuszek był moim idolem” — mówi pewna kobieta.

Badania pokazują, że nierówne traktowanie przez rodziców bardziej dotyka dzieci tej samej płci.

podium

Matki, które postrzegają swoje dziecko jako przedłużenie siebie i dowód własnej wartości, wolą dzieci, które pomagają im wyglądać na sukces — zwłaszcza w oczach osób z zewnątrz.

Klasyczny przypadek to matka próbująca przez swoje dziecko zrealizować swoje niespełnione ambicje, zwłaszcza twórcze. Jako przykład takich dzieci można przytoczyć znane aktorki, takie jak Judy Garland, Brooke Shields i wiele innych. Ale „dzieci trofeów” niekoniecznie są kojarzone ze światem show-biznesu; podobne sytuacje można znaleźć w najzwyklejszych rodzinach.

Czasami sama matka nie zdaje sobie sprawy, że inaczej traktuje dzieci. Ale „honorowy piedestał dla zwycięzców” w rodzinie tworzony jest dość otwarcie i świadomie, czasem nawet zamieniając się w rytuał. Dzieci w takich rodzinach — niezależnie od tego, czy miały „szczęście”, że zostały „dzieckiem trofeum” — od najmłodszych lat rozumieją, że matki nie interesuje ich osobowość, ważne są tylko ich osiągnięcia i światło, na które ją wystawiają. ją.

Kiedy trzeba zdobyć miłość i aprobatę w rodzinie, nie tylko podsyca to rywalizację między dziećmi, ale także podnosi standard oceniania wszystkich członków rodziny. Myśli i doświadczenia „zwycięzców” i „przegranych” tak naprawdę nikogo nie podniecają, ale „dziecko trofeum” jest trudniej uświadomić sobie to niż tym, którym akurat stało się „kozłem ofiarnym”.

„Zdecydowanie należałem do kategorii„ dzieci trofeów ”, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że mogę sam decydować, co robić. Mama albo mnie kochała, albo była na mnie zła, ale przede wszystkim podziwiała mnie dla własnego dobra — za wizerunek, za „okienną dekorację”, aby otrzymać miłość i troskę, których sama nie miała w dzieciństwie.

Kiedy przestała otrzymywać ode mnie uściski, całusy i miłość, której potrzebowała — po prostu dorosłam, a ona nigdy nie zdołała dorosnąć — i kiedy zaczęłam sama decydować, jak żyć, nagle stałam się najgorszą osobą na świecie dla niej.

Miałam wybór: być niezależna i mówić to, co myślę, albo słuchać jej w milczeniu, ze wszystkimi jej niezdrowymi żądaniami i niewłaściwym zachowaniem. Wybrałam to pierwsze, nie zawahałam się otwarcie jej krytykować i pozostałam wierna sobie. I jestem o wiele szczęśliwszy niż mógłbym być jako „dziecko trofeum”.

relacje rodzinne

Wyobraź sobie, że matką jest Słońce, a dzieci to planety, które krążą wokół niej i próbują uzyskać część ciepła i uwagi. Aby to zrobić, nieustannie robią coś, co przedstawi ją w korzystnym świetle i starają się ją we wszystkim zadowolić.

„Wiesz, co mówią: „jeśli mama jest nieszczęśliwa, nikt nie będzie szczęśliwy”? Tak żyła nasza rodzina. I nie zdawałem sobie sprawy, że to nie jest normalne, dopóki nie dorosnę. Nie byłem idolem rodziny, chociaż nie byłem też „kozłem ofiarnym”. «Trofeum» była moja siostra, ja byłem ignorowany, a brata uważano za przegranego.

Przypisywano nam takie role i przez większość czasu przez całe dzieciństwo im odpowiadaliśmy. Mój brat uciekł, skończył studia podczas pracy, a teraz jestem jedynym członkiem rodziny, z którym rozmawia. Moja siostra mieszka dwie ulice od matki, nie komunikuję się z nimi. Mój brat i ja jesteśmy dobrze ustabilizowani, szczęśliwi z życia. Oboje mają dobre rodziny i utrzymują ze sobą kontakt”.

Chociaż w wielu rodzinach pozycja „dziecka trofeum” jest stosunkowo stabilna, w innych może się stale zmieniać. Oto przypadek kobiety, w której życiu podobna dynamika utrzymywała się przez całe dzieciństwo i trwa nawet teraz, gdy jej rodzice już nie żyją:

„Pozycja „dziecka trofeum” w naszej rodzinie ciągle się zmieniała w zależności od tego, które z nas teraz zachowywało się tak, jak zdaniem matki, powinno zachowywać się również dwoje pozostałych dzieci. Wszyscy zbudowali do siebie urazę i wiele lat później, w wieku dorosłym, to rosnące napięcie wybuchło, gdy nasza matka zachorowała, potrzebowała opieki, a potem umarła.

Konflikt powrócił, gdy nasz ojciec zachorował i zmarł. A do tej pory żadna dyskusja na temat nadchodzących spotkań rodzinnych nie jest kompletna bez ostatecznej rozgrywki.

Zawsze dręczyły nas wątpliwości, czy żyjemy we właściwy sposób.

Sama mama była jedną z czterech sióstr — wszystkie w podobnym wieku — i od najmłodszych lat uczyła się zachowywać „prawidłowo”. Mój brat był jej jedynym synem, jako dziecko nie miała braci. Jego zaczepki i sarkastyczne komentarze zostały potraktowane protekcjonalnie, ponieważ „nie jest ze zła”. Otoczony przez dwie dziewczyny był „chłopcem trofeum”.

Chyba rozumiał, że jego pozycja w rodzinie była wyższa niż nasza, chociaż uważał, że jestem ulubieńcem mojej mamy. Zarówno brat, jak i siostra rozumieją, że nasze pozycje na „honorowym piedestale” nieustannie się zmieniają. Z tego powodu zawsze dręczyły nas wątpliwości, czy żyjemy we właściwy sposób.

W takich rodzinach każdy jest stale w pogotowiu i zawsze obserwuje, jakby nie był w jakiś sposób „przekazany”. Dla większości ludzi jest to trudne i męczące.

Czasami dynamika relacji w takiej rodzinie nie ogranicza się do wyznaczenia dziecka do roli „trofeum”, rodzice również zaczynają aktywnie zawstydzać lub umniejszać poczucie własnej wartości brata lub siostry. Reszta dzieci często przyłącza się do zastraszania, próbując zdobyć przychylność rodziców.

„W naszej rodzinie i ogólnie w kręgu bliskich moja siostra była uważana za perfekcję samą w sobie, więc gdy coś poszło nie tak i trzeba było znaleźć winowajcę, zawsze okazywało się, że to ja. Kiedy moja siostra zostawiła otwarte tylne drzwi domu, nasz kot uciekł i obwiniali mnie o wszystko. Sama moja siostra aktywnie brała w tym udział, ciągle kłamała, oczerniając mnie. I nadal zachowywaliśmy się tak samo, kiedy dorastaliśmy. Moim zdaniem przez 40 lat moja mama nie odezwała się ani słowem do swojej siostry. A dlaczego, skoro jestem ja? A raczej była — dopóki nie zerwała wszystkich relacji z nimi obojgiem.

Jeszcze kilka słów o zwycięzcach i przegranych

Studiując historie czytelników zauważyłem, jak wiele kobiet, które nie były kochane w dzieciństwie, a nawet robiły „kozły ofiarne”, powiedziało, że teraz cieszą się, że nie są „trofeami”. Nie jestem psychologiem ani psychoterapeutą, ale od ponad 15 lat regularnie komunikuję się z kobietami, których matki nie kochały i wydawało mi się to dość niezwykłe.

Kobiety te w ogóle nie starały się bagatelizować swoich doświadczeń ani bólu, którego doświadczały jako wyrzutek we własnej rodzinie — wręcz przeciwnie, podkreślały to na wszelkie możliwe sposoby — i przyznawały, że w ogóle miały straszne dzieciństwo. Ale — i to jest ważne — wielu zauważyło, że ich braciom i siostrom, które działały jak „trofea”, nie udało się uciec od niezdrowej dynamiki relacji rodzinnych, ale im się to udało — po prostu dlatego, że musieli.

Było wiele historii o „córkach trofeów”, które stały się kopiami swoich matek — tych samych narcystycznych kobiet, które mają skłonność do kontrolowania poprzez taktykę dzielenia i podbijania. I były historie o synach, którzy byli tak chwaleni i chronieni – musieli być doskonali – że nawet po 45 latach nadal mieszkali w domu swoich rodziców.

Niektórzy zerwali kontakt ze swoimi rodzinami, inni utrzymują kontakt, ale nie wstydzą się wytykać rodzicom swojego zachowania.

Niektórzy zauważyli, że ten złośliwy wzorzec relacji został odziedziczony przez następne pokolenie i nadal wpływał na wnuki tych matek, które były przyzwyczajone do postrzegania dzieci jako trofeów.

Z drugiej strony słyszałem wiele historii o córkach, które potrafiły zdecydować się nie milczeć, ale bronić swoich interesów. Niektórzy zerwali kontakt z rodzinami, inni utrzymują kontakt, ale nie wahaj się zwrócić bezpośrednio do rodziców uwagi o ich niewłaściwym zachowaniu.

Niektórzy postanowili sami zostać „słońcami” i ogrzać inne „układy planetarne”. Ciężko pracowali nad sobą, aby w pełni zrozumieć i uświadomić sobie, co przydarzyło im się w dzieciństwie, i zbudowali własne życie – z kręgiem przyjaciół i rodziny. Nie oznacza to, że nie mają duchowych ran, ale wszystkie mają jedną wspólną cechę: dla nich ważniejsze jest nie to, co człowiek robi, ale to, kim jest.

Nazywam to postępem.

Dodaj komentarz