Co obiecuje górnictwo głębinowe?

Wyspecjalizowane maszyny do wyszukiwania i wiercenia dna morskiego i oceanicznego przewyższają 200-tonowego płetwala błękitnego, największego zwierzęcia, jakie kiedykolwiek znał świat. Maszyny te wyglądają bardzo przerażająco, zwłaszcza ze względu na ich ogromny nóż z kolcami, przeznaczony do szlifowania twardego terenu.

W 2019 roku gigantyczne zdalnie sterowane roboty będą wędrować po dnie Morza Bismarcka u wybrzeży Papui Nowej Gwinei, przeżuwając je w poszukiwaniu bogatych rezerw miedzi i złota dla kanadyjskich Nautilus Minerals.

Górnictwo głębinowe stara się uniknąć kosztownych środowiskowych i społecznych pułapek górnictwa lądowego. Skłoniło to grupę decydentów i naukowców do opracowania zasad, które, jak mają nadzieję, mogą zminimalizować szkody dla środowiska. Zasugerowali odłożenie poszukiwań minerałów do czasu opracowania technologii zmniejszających ilość opadów atmosferycznych podczas operacji na dnie morskim.

„Mamy możliwość przemyślenia wszystkiego od samego początku, przeanalizowania wpływu i zrozumienia, w jaki sposób możemy go poprawić lub zminimalizować”, mówi James Hine, starszy naukowiec w USGS. „To powinien być pierwszy raz, kiedy możemy zbliżyć się do celu od pierwszego kroku”.

Firma Nautilus Minerals zaoferowała przeniesienie niektórych dzikich zwierząt na czas prac.

„Nautilus twierdzi, że mogą po prostu przenosić części ekosystemu z jednej na drugą, nie ma podstaw naukowych. Jest to albo bardzo trudne, albo niemożliwe” – komentuje David Santillo, starszy pracownik naukowy na University of Exeter w Wielkiej Brytanii.

Dno oceaniczne odgrywa ważną rolę w biosferze Ziemi – reguluje globalną temperaturę, magazynuje węgiel i zapewnia siedlisko ogromnej różnorodności żywych organizmów. Naukowcy i ekolodzy obawiają się, że działania podejmowane na głębokich wodach nie tylko zabiją życie morskie, ale mogą potencjalnie zdewastować znacznie większe obszary, wywołane hałasem i zanieczyszczeniem światłem.

Niestety górnictwo głębinowe jest nieuniknione. Zapotrzebowanie na minerały rośnie tylko dlatego, że rośnie zapotrzebowanie na telefony komórkowe, komputery i samochody. Nawet technologie, które obiecują zmniejszenie zależności od ropy naftowej i zmniejszenie emisji, wymagają dostaw surowców, od telluru do ogniw słonecznych po lit do pojazdów elektrycznych.

Miedź, cynk, kobalt, mangan to nietknięte skarby na dnie oceanu. I oczywiście nie może to nie zainteresować firm wydobywczych na całym świecie.

Strefa Clariton-Clipperton (CCZ) to szczególnie popularny obszar górniczy położony między Meksykiem a Hawajami. Jest równy w przybliżeniu całym kontynentalnym Stanom Zjednoczonym. Według obliczeń zawartość minerałów sięga około 25,2 tony.

Co więcej, wszystkie te minerały istnieją na wyższych poziomach, a firmy wydobywcze niszczą ogromne ilości lasów i łańcuchów górskich, aby wydobywać twardą skałę. Tak więc, aby zebrać 20 ton górskiej miedzi w Andach, trzeba będzie usunąć 50 ton skał. Około 7% tej ilości znajduje się bezpośrednio na dnie morskim.

Spośród 28 kontraktów badawczych podpisanych przez Międzynarodowy Urząd Dna Morskiego, który reguluje wydobycie podmorskie na wodach międzynarodowych, 16 dotyczy wydobycia w CCZ.

Wydobycie głębinowe to kosztowne przedsięwzięcie. Nautilus wydał już 480 milionów dolarów i musi zebrać kolejne 150 do 250 milionów dolarów, aby iść do przodu.

Obecnie na całym świecie prowadzone są szeroko zakrojone prace mające na celu zbadanie możliwości łagodzenia wpływu górnictwa głębinowego na środowisko. W Stanach Zjednoczonych Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna przeprowadziła prace eksploracyjne i kartograficzne u wybrzeży Hawajów. Unia Europejska przekazała miliony dolarów organizacjom takim jak MIDAS (Deep Sea Impact Management) i Blue Mining, międzynarodowemu konsorcjum 19 organizacji przemysłowych i badawczych.

Firmy aktywnie rozwijają nowe technologie, aby zmniejszyć wpływ górnictwa na środowisko. Na przykład firma BluHaptics opracowała oprogramowanie, które pozwala robotowi zwiększyć dokładność celowania i poruszania się, aby nie zakłócać dużych ilości dna morskiego.

„Korzystamy z oprogramowania do identyfikacji i śledzenia obiektów w czasie rzeczywistym, aby pomóc zobaczyć dno przez opady deszczu i wycieki ropy” — mówi Don Pickering, dyrektor generalny BluHaptics.

W 2013 r. zespół naukowców kierowany przez profesora oceanografii na Uniwersytecie w Manoa zalecił wyznaczenie około jednej czwartej CCZ jako obszaru chronionego. Problem nie został jeszcze rozwiązany, ponieważ może to potrwać od trzech do pięciu lat.

Dyrektor Duke University w Północnej Karolinie, dr Cindy Lee Van Dover, twierdzi, że pod pewnymi względami populacje morskie mogą szybko się odbudować.

„Jest jednak zastrzeżenie” – dodaje. „Problem ekologiczny polega na tym, że te siedliska są stosunkowo rzadkie na dnie morskim i wszystkie są różne, ponieważ zwierzęta są przystosowane do różnych substancji płynnych. Ale nie mówimy o zatrzymaniu produkcji, tylko myślimy o tym, jak zrobić to dobrze. Możesz porównać wszystkie te środowiska i pokazać, gdzie jest największe zagęszczenie zwierząt, aby całkowicie ominąć te miejsca. To najbardziej racjonalne podejście. Wierzę, że możemy opracować postępowe przepisy dotyczące ochrony środowiska”.

Dodaj komentarz