„To bezcenna osoba”: historia kobiety, która jest szczęśliwą żoną sprawcy przemocy

Coraz częściej słyszymy, że chęć kompromisu i próba dostosowania się do partnera naruszającego nasze interesy jest niebezpieczna. Jak? Niezauważalna utrata siebie, własnych potrzeb i pragnień. Nasza bohaterka bierze na siebie kłótnię z tym i opowiada o tym, jak nauczyła się skupiać na korzyściach swojego związku.

„Dobrze zdaję sobie sprawę z korzyści płynących z mojej pozycji”

Olga, 37 lat 

Myślę, że zbyt łatwo staliśmy się nazywać ukochanymi sprawcami przemocy, którzy robią tylko to, co nadepną na nasze interesy. Po tym z reguły następuje wniosek — musisz natychmiast uciec od takiej osoby. Nie obrażaj się.

W pewnym momencie wydawało mi się również, że mój mąż broni się moim kosztem. Dopóki nie przyznałam się przed sobą, że wszystko mi pasuje i nie chcę niczego zmieniać. Przecież przeciwną stroną nadmiernej z jego strony kontroli jest szczera troska o mnie i chęć uczynienia mojego życia lepszym i łatwiejszym. Oczywiście tak, jak on to widzi.

Muszę od razu powiedzieć, że w naszej rodzinie nie mówimy o tych szczerych przypadkach przemocy, gdy mężczyzna zagraża bezpieczeństwu fizycznemu

Tutaj musisz uratować siebie i dzieci. Przyznaję, że mąż czasami ignoruje moje potrzeby, ale to moja dobrowolna zapłata — mogę robić to, co mnie w życiu interesuje. A co jest nudne lub trudne do zrobienia — rozwiązanie wszelkich spraw biurokratycznych, wypełnianie dokumentów, umieszczanie dziecka w przedszkolu i szkole — zlecam mu. 

Pracuję jako projektantka wnętrz i doskonale się utrzymuję, ale o wszystkich sprawach finansowych i biznesowych w naszej rodzinie decyduje mój mąż. Zgadza się na zakup dużych rzeczy. I tak, czasami (zgroza, według wielu) może powiedzieć, że nie lubi jednej z moich dziewczyn. Mój mąż jest przyzwyczajony do działania jako mój zbawca i obrońca. Lubi mieć świadomość, że to on podejmuje decyzje. I przyznaję, że jest to dla mnie osoba bezcenna. Znalezienie kogoś, kto by się mną tak zaopiekował, jest po prostu niemożliwe. 

Ale za jego zaangażowanie w moje życie płacę pewną cenę.

To zrozumienie nie przyszło do mnie od razu. Przez długi czas nie mogłem się pogodzić z tym, że wiele rzeczy mi dyktuje. Wydaje mi się, że nie mam prawa do swojej opinii. Wydawało mi się, że nie rozumiem własnych uczuć i potrzeb. Wpadam w to i gubię się. Jednak nie chciała się z nim rozstać. 

Dorastałem w rodzinie, w której nie uważano mnie za zbytnio. Moi rodzice rozwiedli się wcześnie, rzadko widywałem ojca. Mama zadbała o swoje życie. Męża poznałam, gdy miałam 18 lat. Był o siedem lat starszy i od razu wziął za mnie odpowiedzialność. Jego pierwszym prezentem dla mnie były aparaty ortodontyczne — to znaczy zrobił dla mnie to, czego nie zrobili moi rodzice. W pełni pod warunkiem, kiedy studiowałem na uniwersytecie. 

Urodziłam córkę i uświadomiłam sobie, że nie chcę pracować z zawodu. Zawsze lubiłem malarstwo, kreatywność i wróciłem na studia — zostałem projektantem wnętrz. Przez cały ten czas wspierał mnie mój mąż. I jest mi wygodnie, że obok mnie jest osoba, która odpowiada za te obszary życia, które mnie nie interesują. To prawda, w zamian za to aktywnie ingeruje w moje życie. 

Jak się przystosowałem? Przede wszystkim po prostu bądź ze sobą szczery.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że moja pozycja ma wiele zalet. Mam swój zawód, projektowanie wnętrz, a moje hobby to malarstwo. I nie chcę tracić czasu na nic innego. Przyznaję, że mieszkam w pobliżu „rodzica kontrolującego”. Ciągle mi mówi, co jest szkodliwe, a co pożyteczne, co robić, a czego nie. Moje życzenia są często ignorowane. A z zewnątrz wygląda to na nadużycie

Ale całkiem dobrze potrafię zainspirować ludzi tym, czego potrzebują i często wykorzystuję to w pracy z klientami, gdy ważne jest dla mnie przekonanie ich do podjęcia konkretnej decyzji. A mój mąż i ja też używamy małych sztuczek.

Powiedzmy, że idziemy do sklepu, w którym lubię płaszcz, torbę lub kanapę. Proponuję go kupić — podejmuje wszystkie decyzje dotyczące zakupów. Od razu reaguje negatywnie. A dlaczego nie kupić, nie potrafię wyjaśnić. Nie jest to związane z kosztami, ponieważ czasami jest przeciwny zakupom za grosze.

Po prostu cieszy się, że może podjąć za mnie decyzję

Wiem jednak, jak zdobyć to, czego chcę. Dawno się z nim nie kłóciłem, ale od razu się zgadzam. – Nie uważasz, że to konieczne? Prawdopodobnie masz rację." Mija dzień lub dwa i jakby przypadkiem pamiętam: „Ale to był świetny płaszcz. Bardzo wysoka jakość. To mi najbardziej odpowiada.» Mija jeszcze kilka dni i zauważam, że była to najwygodniejsza kanapa na werandę. „Możesz zrobić dla niej poduszki. Jak myślisz, jaki kolor pasowałby? Może sam wybierzesz? 

Jest jak dziecko zawarte w tej grze. A teraz kupujemy płaszcz, fotel i wszystko, co uważam za niezbędne. Jednocześnie mężowi wydaje się, że decyzja należy do niego. I robię to cały czas. Ponieważ 90% codziennych spraw nie chce być załatwiana sama. To jest mój wybór i akceptuję wszystkie jego konsekwencje. 

„Możesz zmienić rzeczywistość lub możesz się do niej dopasować — obie opcje są dobre, jeśli jest to twoja świadoma decyzja”

Daria Pietrowskaja, terapeutka gestalt 

W terapii Gestalt głównym celem pracy jest uświadomienie osobie rzeczywistości, w której się znajduje. I albo zostawił wszystko tak, jak jest, albo to zmienił. Efektem świadomości jest to, że sam po przemyśleniu dokonuje wyboru: „Tak, wszystko rozumiem, ale nie chcę niczego zmieniać” lub „Nie możesz tak żyć”.

Obie te świadome pozycje są sukcesem. Ponieważ nikt — ani rodzic, ani terapeuta — nie wie, co jest najlepsze dla osoby. On zna i decyduje tylko on sam. A bohaterka po prostu mówi, że wyraźnie rozumie, w jakiej rzeczywistości żyje.

Zawsze będziemy żyć w warunkach niedoskonałości świata i partnera, bez względu na to co lub kogo wybierzemy. Umiejętność bycia elastycznym i adaptacyjnym zaczyna się od umiejętności zrozumienia i zaakceptowania swojej rzeczywistości. Możesz zmienić swoje poglądy i działania lub spróbować się do nich dopasować. Obie opcje są dobre, nawet jeśli wydaje nam się, że przynoszą cierpienie. 

Każdy z nas ma prawo do wyboru cierpienia według własnego uznania. I żyj tak, jak chcesz 

„Uczta” – cytaty są ważne, bo tak naprawdę nie leczymy – terapeuta zaczyna, gdy osoba nie dostrzega swojego wkładu w tworzenie swoich warunków życia i pojawiają się pytania: „Po co mi to wszystko?” 

Bohaterka nie czuje się nieszczęśliwa. Wręcz przeciwnie, dostosowała się do swojego związku (a zawsze trzeba się do nich dostosować, bez względu na to, jak idealne są), ciepło mówi o swoim mężu i o sobie. To historia całkowicie zadowolonej kobiety, która postanawia być szczęśliwa tu i teraz i nie czeka, aż jej mąż się zmieni i stanie się „normalny”. 

Można się spierać o to, co jest bardziej poprawne — wybrać siebie lub wybrać innego. Ale faktem jest, że nie możemy być w 100% sobą. Zawsze zmieniamy się pod wpływem otoczenia i nie ma znaczenia, czy jest to związek, czy praca. Jedynym sposobem na zachowanie bezpieczeństwa i zdrowia jest unikanie interakcji z nikim lub czymkolwiek. Ale to jest niemożliwe.

Dodaj komentarz