Psychologia

U niektórych osób przerywany jest automatyczny proces myślenia, a raczej równolegle uruchamiany jest dodatkowy proces, a osoba nagle patrzy na otaczającą rzeczywistość i zaczyna zadawać sobie pytanie: „Czy mam rację? Czy rozumiem, co się dzieje? Czy wszystko wokół mnie jest naprawdę stare? Gdzie jestem? Kim jestem? I kim jesteś?" I zaczyna — z zainteresowaniem, ciekawością, pasją i pracowitością — zaczyna myśleć.

Co uruchamia to «nagle», które uruchamia głowę, która zaczyna myśleć? Wynajmować? Zdarzenie. I zdarza się, że nie odpala… A może to nie „co” odpala, ale „kto”? A potem kto to jest – kto?

Przynajmniej dla niektórych ludzi włącza się to, gdy sami zaczynają sobie z czymś radzić, a co najważniejsze — są oderwani od siebie i zwracają uwagę na ludzi wokół nich.

NV mówi Żutikowej:

Istnieje rodzaj pomocy psychologicznej, niełatwej, ale wdzięcznej, która ma na celu przynajmniej rozwinięcie kontroli rejestracyjnej. Przyczynia się to do rozwoju samozrozumienia i uwagi na innych ludzi oraz może pomóc w restrukturyzacji motywów zachowania. W trakcie tej pracy budzi się samoświadomość i zalążek duchowości.

To nie pierwszy raz, kiedy przyjeżdża do nas Vera K.: podjęła już pięć prób samobójczych. Tym razem zjadła całą garść tabletek nasennych i przywieźli ją do nas po długim pobycie na oddziale intensywnej terapii. Psychiatra wysłał ją do psychologa, aby zbadał jej osobowość: jeśli Vera jest zdrowa psychicznie, to dlaczego próbuje się zabić? (Piąty raz!)

Wiara ma 25 lat. Ukończyła szkołę pedagogiczną i pracuje jako nauczycielka w przedszkolu. Dwoje dzieci. Rozwiedziona z mężem. Jej wygląd mógłby wzbudzić zazdrość aktorki filmowej: piękna budowa, piękne rysy, wielkie oczy… Dopiero teraz jest jakoś nieporządna. Wrażenie niechlujstwa pochodzi z rozczochranych włosów, z niedbale pomalowanych oczu, z rozdartego na szwie szlafroka.

Widzę to jako obraz. W ogóle jej to nie przeszkadza. Siedzi cicho i nieruchomo zagląda gdzieś w pustkę. Cała jej poza promieniuje spokojem beztroski. W wyglądzie — ani śladu choćby przebłysku myśli! Ucieleśnione szaleństwo…

Stopniowo wciągam ją w rozmowę, pokonując bezwład jej bezmyślnego spokoju. Pretekstów do kontaktu jest wiele: jest kobietą, matką, córką rodziców, nauczycielką — można znaleźć o czym porozmawiać. Po prostu odpowiada – krótko, formalnie, z powierzchownym uśmiechem. W tym samym tonie opowiada o tym, jak połykała tabletki. Okazuje się, że zawsze zupełnie bezmyślnie reaguje na wszystko, co jej nieprzyjemne: albo natychmiast beszta sprawcę, żeby od niej uciekł, albo, jeśli sprawca „przejmie”, co zdarza się rzadziej, chwyta dzieci , zabiera je do matki, zamyka się i… próbuje na zawsze zasnąć.

Jak mogę obudzić w niej choć trochę dobrego samopoczucia, żeby było się czegoś przyczepić do myśli? Odwołuję się do jej uczuć macierzyńskich, pytam o córki. Jej twarz nagle się rozgrzewa. Okazuje się, że zabrała córki do matki, żeby ich nie skrzywdzić, nie przestraszyć.

„Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, co by się z nimi stało, gdybyś nie został zbawiony?”

Nie, nie myślała o tym.

„To było dla mnie tak trudne, że o niczym nie myślałem.

Staram się nakłonić ją do opowieści, która najdokładniej odda wszystkie jej działania podczas zatrucia, wszystkie jej myśli, obrazy, uczucia, całą poprzednią sytuację. W tym samym czasie rysuję jej obraz sieroctwa jej dzieci (córek 3 i 2 lata), doprowadzam ją do łez. Kocha ich, ale nigdy nie zastanawiała się nad ich przyszłością!

Tak więc bezmyślna, czysto emocjonalna reakcja na psychologiczną trudność i pozostawienie jej (nawet na śmierć, choćby po to, by odejść), zupełny brak duchowości i bezmyślność — oto przyczyny powtarzających się prób samobójczych Very.

Wpuszczając ją na oddział, każę jej to rozgryźć, zapamiętać i powiedzieć, która z kobiet na jej oddziale jest bardziej zaprzyjaźniona z kim, co je łączy. Która z pielęgniarek i pielęgniarek jest dla niej bardziej atrakcyjna niż, a kto mniej i znowu niż. W takich ćwiczeniach rozwijamy jej umiejętność dostrzegania i utrwalania w pamięci swoich myśli, obrazów, skłonności podczas incydentów z najbardziej nieprzyjemnymi dla niej osobami. Wiara jest coraz bardziej żywa. Ona jest zainteresowana. A kiedy potrafiła się inspirować — świadomie! — biorąc pod uwagę doznania fizyczne, od ciężkości do nieważkości, wierzyła w możliwość opanowania świata swoich emocji.

Teraz otrzymała tego rodzaju zadania: w sytuacjach, które prowadzą do kłótni z marudną pielęgniarką, osiągnąć taki zwrot, że „stary narzekacz” byłby zadowolony z Very, tj. Vera musi opanować sytuację, aby poprawić swoje emocjonalne tło i jej wynik. Z jaką radosną niespodzianką przybiegła do mnie i powiedziała: „Udało się!”

- Stało się! Powiedziała mi. „Duck, jesteś grzeczną dziewczynką, widzisz, ale dlaczego się wygłupiałaś?”

Vera przyszła do mnie nawet po zwolnieniu. Pewnego dnia powiedziała: „A jak mogłabym żyć bez myślenia? Jak we śnie! Dziwny. Teraz chodzę, czuję, rozumiem, potrafię się kontrolować… Czasem się załamuję, ale przynajmniej z perspektywy czasu myślę o tym, dlaczego się załamałem. I mógłbym umrzeć, nie wiedząc, jak żyją ludzie! Jak zyc! Co za horror! To nigdy więcej się nie stanie…"

Minęły lata. Teraz jest jedną z najciekawszych i najbardziej lubianych nauczycielek języka i literatury rosyjskiej w jednej z wiejskich szkół. Na swoich lekcjach uczy myśleć…

Dodaj komentarz