Facet uratował dziecko – i został za to zwolniony

Firma, w której pracował, powiedziała, że ​​nie ma prawa opuszczać swojego miejsca. Złamałem zasady – idź na giełdę pracy.

To nawet nie ciekawostka. Chciałbym nazwać to szaleństwem. Wszystko to wydarzyło się w Portland w stanie Oregon. 32-letni Dillon Reagan pracował przez cztery lata w dużej sieci sklepów sprzedających materiały budowlane, narzędzia i inne gadżety potrzebne do napraw. Jego zmiana dobiegała końca, kiedy usłyszał krzyki z ulicy. Wyjrzałem na parking i zobaczyłem pędzącą kobietę, która szlochała i krzyczała, że ​​ktoś porwał jej dziecko. Jak się okazało, przestępca, jakiś pijany bandyta, po prostu wyrwał kobiecie dziecko z rąk i odbiegł.

Dillon i kolega wezwali policję. A gdy wóz jechał, oni, za radą dyspozytora 911, rzucili się za porywaczem. Przestępca został złapany. Dziecko wróciło do matki. Dillon wrócił do swojego miejsca pracy. Wszystko zajęło około dziesięciu minut, nie więcej. Co mogę powiedzieć? Dobra robota i bohater, nie bał się pobiec za porywaczem. Ale nie wszyscy tak myśleli.

Dillona Regana

Następnego dnia Dillon jak zwykle przyszedł do pracy. Szef wezwał go na dywan i dał facetowi prawdziwe mycie głowy: mówią, że zrobił coś złego. Według szefa Reagan nigdy nie powinien był opuszczać swojego miejsca pracy. I odszedł, a tym samym naruszył zasady bezpieczeństwa firmy.

„Jedyną rzeczą, o której myślałem, było bezpieczeństwo dziecka” – bronił Dillon. Ale wymówki nie pomogły. Miesiąc później mężczyzna został zwolniony za naruszenie polityki bezpieczeństwa. Jednak kiedy ta historia stała się publiczna, kierownictwo sklepu zmieniło zdanie i anulowało swoją decyzję. Ale Dillon nie jest wcale pewien, czy chce wrócić do pracy w tym sklepie.

„W sytuacji awaryjnej musimy postępować właściwie – bez względu na zasady zawarte w umowie. Polityka firmy nie powinna zastępować dobra i zła.

PS Następnie Dillon wrócił do pracy – przyjął ofertę sklepu. W końcu musi nakarmić kota…

Dodaj komentarz