Chłopiec walczył o życie, by czekać na narodziny swojej siostry

Dziewięcioletniej Bailey Cooper udało się poznać dziecko. I poprosił rodziców, żeby zapłakali za nim nie dłużej niż dwadzieścia minut.

Czy 15 miesięcy to dużo czy trochę? To zależy dlaczego. Za mało na szczęście. Na rozstanie – dużo. Bailey Cooper walczył z rakiem przez 15 miesięcy. Chłoniaka wykryto, gdy było już za późno, żeby coś z tym zrobić. Przerzuty rozprzestrzeniają się po całym ciele dziecka. Nie, to nie znaczy, że krewni i lekarze nie próbowali. Próbowaliśmy. Ale nie można było pomóc chłopcu. 15 miesięcy na walkę ze śmiertelną chorobą to dużo. 15 miesięcy na pożegnanie z umierającym dzieckiem jest nie do zniesienia.

Lekarze dali Baileyowi znacznie mniej czasu. Powinien był umrzeć sześć miesięcy temu. Ale jego mama, Rachel, była w ciąży z trzecim dzieckiem. A Bailey była zdeterminowana, by dożyć życia, by zobaczyć dziecko.

„Lekarze powiedzieli, że nie przetrwa, dopóki nie urodzi się jego siostra. Sami nie wierzyliśmy, Bailey już odchodził. Ale nasz chłopak walczył. Poinstruował nas, abyśmy zadzwonili do niego, gdy tylko urodzi się dziecko ”- powiedzieli Lee i Rachel, rodzice chłopca.

Zbliżały się Boże Narodzenie. Czy Bailey dożyje święta? Prawie wcale. Ale jego rodzice nadal prosili go o napisanie listu do Świętego Mikołaja. Chłopiec napisał. Tylko lista nie zawierała tych prezentów, o których sam by marzył. Poprosił o rzeczy, które zadowoliłyby jego młodszego brata, sześcioletniego Rileya. A on sam nadal czekał na spotkanie z siostrą.

I w końcu urodziła się dziewczyna. Brat i siostra spotkali się.

„Bailey zrobiła wszystko, co musiał zrobić starszy brat: zmieniła pieluchę, umyła się, zaśpiewała jej kołysankę” — wspomina Rachel.

Chłopak zrobił wszystko, co chciał: przeżył wszystkie zapowiedzi lekarzy, wygrał walkę ze śmiercią, zobaczył swoją młodszą siostrę i wymyślił dla niej imię. Dziewczyna miała na imię Millie. A potem Bailey zaczął znikać na naszych oczach, jakby po osiągnięciu celu nie miał powodu, by trzymać się życia.

"To jest bardzo niesprawiedliwe. Powinienem być na jego miejscu - płakała babcia odważnego chłopca. I powiedział jej, że nie można być aż tak samolubnym, bo wciąż ma wnuki, którymi musi się opiekować – Riley i małą Millie.

Bailey zostawił nawet rozkaz, jak powinien przebiegać jego pogrzeb. Chciał, żeby wszyscy przebrali się w kostiumy superbohaterów. Surowo zabronił rodzicom płakać dłużej niż 20 minut. W końcu powinni skupić się na jego siostrze i bracie.

22 grudnia, miesiąc po urodzeniu Millie, Bailey trafiła do hospicjum. W Wigilię wszyscy zebrali się przy jego łóżku. Chłopak po raz ostatni spojrzał na twarze swojej rodziny, westchnął po raz ostatni.

„Pojedyncza łza wypłynęła mu spod powiek. Wydawało się, że śpi. Krewni starają się nie płakać. W końcu sam Bailey o to poprosił.

Dodaj komentarz