„Doskonała Niania”: potwór w Twoim pokoju dziecinnym

Bądźmy szczerzy: prędzej czy później wiele matek zaczyna o tym marzyć. O tym, że nagle pojawi się niania, która wypuści je z domowej niewoli w wielki świat – gdzie znów można zostać profesjonalistą i porozmawiać o czymś innym niż pieluchy i metody wczesnego rozwoju. Niania, która przejmie część opieki nad dziećmi – bardzo kochana, która się kłóci, ale staraj się siedzieć z nimi 24 godziny na dobę. Ten, który ich kocha. Może nawet za dużo. O tej „Idealnej niani”, która będzie dostępna w kinach od 7 stycznia.

Uwaga! Materiał może zawierać spoilery.

Paul i Miriam mają doskonałe życie. Lub bliskie ideału: mieszkanie w Paryżu, dwójka wspaniałych dzieci – 5 lat i 11 miesięcy, Paul ma ulubioną pracę, Miriam ma… zbyt wiele prac domowych, by w ogóle myśleć o czymś innym. I to doprowadza do szału – płacz ząbkującego dziecka, krąg społeczny ograniczony granicami piaskownicy, niemożność realizacji innej funkcji poza matczyną…

Tak więc w ich życiu pojawia się ona, Louise, idealna niania. Najlepszej Mary Poppins nie można chcieć: niezwykle punktualna, zebrana, uprzejma, umiarkowanie surowa, szczera, staromodna, doskonała w kontaktach z dziećmi, Francuzka Louise szybko porządkuje sprawy rodzinne i staje się niezastąpiona. Wygląda na to, że może zrobić wszystko: posprzątać zaniedbane mieszkanie, stworzyć kulinarne arcydzieła, zbliżyć się do swoich podopiecznych, nie pozwalając im siedzieć na jej szyi, zabawić tłum dzieci na wakacjach. Wygląda na to, że ta „wynajęta matka” jest po prostu niesamowicie dobra – i w tym momencie rodzice musieliby się przemęczać, ale nie.

Niania każdego dnia dobrowolnie przejmuje coraz więcej obowiązków, wcześniej przychodzi do pracodawców, daje im coraz więcej czasu dla siebie i dla siebie. Coraz bardziej kocha dzieci. Nawet silniejszy. Zbyt wiele.

Odurzeni nagłą wolnością (imprezy ze znajomymi – proszę, nowe projekty pracy – nie ma problemu, romantyczne wieczory razem – jak długo o tym marzyli), Paul i Miriam nie od razu zwracają uwagę na znaki ostrzegawcze. No tak, niania niepotrzebnie mocno nie pochwala tłumaczenia produktów. Reaguje ostro na wszelkie próby odsunięcia jej od dzieci – w tym danie jej zasłużonego dnia wolnego. Widzi w swojej babci – nieczęstym, ale uwielbianym przez dzieci gościu domu – rywalkę, która łamie wszelkie ustalone przez nią zasady, Louise.

Ale naprawdę przerażające sygnały: agresja w stosunku do innych dzieci na placu zabaw, dziwne zabiegi wychowawcze, ugryzienia w ciało maluszka – na razie niezauważone przez rodziców (którzy jednak stopniowo zaczynają czuć się obco we własnym domu ). Rodzice – ale nie widz: od oglądania, jak „idealna” niania, niczym linoskoczek balansuje na cienkiej linii nad otchłanią szaleństwa, zapiera dech w piersiach.

Właściwie z tym – uczuciem braku powietrza w płucach – i zostajesz w finale. I z bolesnym pytaniem „dlaczego?”. W filmie nie ma na to odpowiedzi, jak zresztą w powieści, za którą Leila Slimani otrzymała w 2016 roku Prix Goncourt. A to dlatego, że życie rzadko daje odpowiedzi na nasze pytania, a Idealna Niania – i to chyba najstraszniejsza rzecz – opiera się na prawdziwych wydarzeniach.

Dodaj komentarz