Psychologia

Podróżowanie z dorosłymi

Pojęcie „transportu” obejmuje różne środki przemieszczania, za pomocą których ludzie i towary mogą przemieszczać się w przestrzeni.

Różnorodne teksty literackie, bajki, telewizja i własne doświadczenia życiowe dość wcześnie ukazują dziecku ideę podróży (bliskich, dalekich, a nawet do innych światów) i jak ważne jest posiadanie skutecznych środków transport na podbój kosmosu.

Bajkowe postacie latają na latającym dywanie, przeskakują góry i doliny na Sivka-Burce, magicznym koniu. Nilsky z książki S. Camp podróżuje na dzikiej gęsi. Cóż, miejskie dziecko dość wcześnie na własne doświadczenie poznaje autobusy, trolejbusy, tramwaje, metro, samochody, pociągi, a nawet samoloty.

Wizerunek pojazdów to jeden z ulubionych tematów rysunków dziecięcych, zwłaszcza chłopięcych. Oczywiście nie przez przypadek. Jak zauważyliśmy w poprzednim rozdziale, chłopcy są bardziej celowi i aktywni w eksploracji przestrzeni, zdobywając znacznie większe terytoria niż dziewczynki. I dlatego rysujące dziecko zwykle chce odzwierciedlić wygląd i urządzenie samochodu, samolotu, pociągu, pokazać jego możliwości prędkości. Często na rysunkach dzieci wszystkie te pojazdy silnikowe są bez kierowców i pilotów. Nie dlatego, że nie są potrzebne, ale dlatego, że mały rysownik identyfikuje maszynę i osobę, która nią steruje, łącząc je w jedno. Dla dziecka samochód staje się czymś w rodzaju nowej cielesnej formy ludzkiej egzystencji, dającej mu szybkość, siłę, siłę, celowość.

Ale równie dobrze w dziecięcych obrazach różnych środków transportu często pojawia się pomysł podporządkowania bohaterowi-jeźdźcowi tego, czym lub na kim jeździ. Tutaj pojawia się nowy zwrot tematu: nawiązanie relacji między dwoma wspólnikami w ruchu, z których każdy ma swoją własną istotę — „Jeździec dosiada konia”, „Lis uczy się jeździć na Kogucie”, „Niedźwiedź jeździ samochodem”. To tematy rysunków, w których ważne jest, aby autorzy pokazali, jak się trzymać i jak kontrolować to, co jeździsz. Koń, Kogut, Samochód na rysunkach są więksi, potężniejsi niż jeźdźcy, mają własny temperament i muszą zostać powstrzymani. Dlatego siodła, strzemiona, wodze, ostrogi dla jeźdźców, kierownice do samochodów są starannie narysowane.

W życiu codziennym dziecko gromadzi doświadczenie w opanowywaniu i kontrolowaniu prawdziwych pojazdów w dwóch formach – pasywnej i aktywnej.

W formie pasywnej bardzo ważne jest, aby wiele dzieci obserwowało kierowców transportu — od własnego ojca lub matki prowadzącego samochód (jeśli w ogóle) po licznych kierowców tramwajów, autobusów, trolejbusów, za których plecami dzieci, zwłaszcza chłopcy, kochają stać, urzekająco obserwując rozwijającą się przed siebie drogę i wszystkie działania kierowcy, patrząc na niezrozumiałe dźwignie, przyciski, migające światła na pilocie w kabinie.

W aktywnej formie to przede wszystkim samodzielne doświadczenie opanowania jazdy na rowerze, a nie na małym dziecięcym (trójkołowym lub z balanserem), ale na prawdziwym dużym dwukołowym rowerze z hamulcami. Zazwyczaj dzieci uczą się na nim jeździć w wieku przedszkolnym – gimnazjum. Taki rower jest dla dzieci najbardziej wszechstronnym, indywidualnym sposobem zdobywania przestrzeni, oddanym do ich dyspozycji. Ale zwykle dzieje się to poza miastem: na wsi, na wsi. A w codziennym życiu miasta głównym środkiem transportu jest transport publiczny.

Kilka lat po rozpoczęciu samodzielnych podróży stanie się dla dziecka instrumentem poznania środowiska miejskiego, z którego będzie mógł korzystać według własnego uznania i do własnych celów. Ale wcześniej dziecko będzie miało dość długi i trudny okres opanowania transportu miejskiego jako takiego, zrozumienia jego możliwości, a także ograniczeń i niebezpieczeństw.

O jego możliwościach decyduje fakt, że transport publiczny w mieście może potencjalnie dowieźć pasażera w dowolne miejsce. Musisz tylko wiedzieć, „co tam jest”. Znane są ograniczenia: transport publiczny zapewnia mniejszą swobodę poruszania się niż taksówka czy samochód, ponieważ jego trasy pozostają niezmienione, przystanki są sztywno ustalone i kursuje zgodnie z rozkładem, co zresztą nie zawsze jest przestrzegane w naszym kraju. Otóż ​​niebezpieczeństwa transportu publicznego wiążą się nie tylko z tym, że można się zranić czy mieć wypadek, ale jeszcze bardziej z tym, że jest to transport publiczny. Wśród szanowanych obywateli mogą być chuligani, terroryści, pijacy, szaleńcy, dziwni i niekompatybilni ludzie, którzy prowokują ostre sytuacje.

Transport publiczny ze swej natury ma dwojaki charakter: z jednej strony jest środkiem transportu w przestrzeni, z drugiej jest miejscem publicznym. Jako środek transportu jest związany z samochodem i rowerem dziecka. A jako miejsce publiczne — zamknięta przestrzeń, w której przypadkowi ludzie znaleźli się razem, zajmując się swoimi sprawami — transport należy do tej samej kategorii, co sklep, fryzjer, łaźnia i inne miejsca towarzyskie, do których ludzie przychodzą z własnymi celami i muszą posiadać pewne umiejętności. zachowanie społeczne.

Doświadczenie dzieci z podróżowania środkami komunikacji miejskiej dzieli się na dwie różne psychologicznie fazy: wcześniejszą, kiedy dzieci podróżują tylko z dorosłymi, oraz późniejszą, kiedy dziecko korzysta z transportu samodzielnie. Każda z tych faz wyznacza dzieciom inne zadania psychologiczne, które zostaną opisane nieco później. Chociaż same dzieci zwykle nie są świadome tych zadań, dobrze jest, aby rodzice mieli o nich pojęcie.

Pierwsza faza, która zostanie omówiona w tym rozdziale, przypada głównie na wiek przedszkolny i jest szczególnie dotkliwie, głęboko i różnorodnie przeżywana przez najmłodsze dziecko (od XNUMX do XNUMX lat). Doświadczenie psychologiczne, jakie otrzymuje w tym czasie, jest mozaiką. Składa się z wielu wrażeń, obserwacji, przeżyć, które za każdym razem łączą się na różne sposoby, jak w kalejdoskopie.

Może to być uczucie dłoni dotykającej niklowanych poręczy, ciepłego palca na zamarzniętej szybie tramwaju, na której zimą można rozmrażać okrągłe dziury i patrzeć na ulicę, a jesienią rysować palcem po zamglone szkło.

Może to być doświadczenie wysokich kroków przy wejściu, kołyszącej się podłogi pod stopami, wstrząsów samochodu, gdzie trzeba się czegoś trzymać, żeby nie spaść, luki między stopniem a platformą, gdzie jest straszny upadek itp.

To wiele ciekawych rzeczy, które można zobaczyć z okna. To wujek-kierowca, za którego plecami tak łatwo wyobrazić sobie siebie na swoim miejscu i przeżyć z nim wszystkie perypetie prowadzenia tramwaju, autobusu czy trolejbusu.

To kompostownik, obok którego można usiąść i być dla każdego ważną osobą. Nieustannie podchodzą do niego inni pasażerowie z prośbami o przebicie kuponów, a on czuje się wpływową, nieco konduktorską osobą, od której zależy sytuacja – rzadkie uczucie dla dziecka i słodkie doświadczenie, które podnosi go we własnych oczach.

Jeśli chodzi o wrażenia przestrzenne małego pasażera, to zazwyczaj są to także osobne obrazy, które nie składają się na całościowy obraz, nie mówiąc już o mapie okolicy, która wciąż jest bardzo, bardzo daleka od uformowania. Kontrola nad trasą, świadomość tego, gdzie i kiedy wysiąść, jest początkowo całkowicie w gestii osoby dorosłej. Doświadczenia przestrzenne dzieci, z punktu widzenia osoby dorosłej, są niezwykle dziwne: to, co jest daleko, czasami wydaje się najmłodszemu dziecku nie jako duże obiekty widoczne z daleka, a przez to z pozoru mniejszą, ale naprawdę małą zabawkę. (Fakt ten, dobrze opisany w literaturze psychologicznej, wiąże się z brakiem świadomości u dzieci tzw. stałości postrzegania wielkości — stałości (w pewnych granicach) postrzegania wielkości przedmiotu, niezależnie od odległości do niego).

W moich notatkach jest ciekawa historia dziewczyny o innym problemie przestrzennym: kiedy miała cztery lata, za każdym razem, gdy jechała tramwajem, stała przy kabinie kierowcy, patrzyła przed siebie i boleśnie próbowała odpowiedzieć na pytanie: dlaczego nie? t tramwaje jeżdżące po szynach spotykają się ze sobą? przyjaciel? Nie dotarła do niej idea równoległości dwóch torów tramwajowych.

Gdy małe dziecko jedzie z osobą dorosłą w ​​komunikacji miejskiej, jest postrzegane przez innych jako mały pasażer, czyli pojawia się na scenie życia społecznego w nowej dla siebie roli, pod pewnymi względami niepodobnej do dobrze opanowanej roli dziecko w rodzinie. Nauka bycia pasażerem oznacza stawienie czoła nowym wyzwaniom psychologicznym, które musisz rozwiązać samodzielnie (pomimo opieki i ochrony towarzyszącej Ci osoby dorosłej). Dlatego sytuacje, które pojawiają się podczas podróżowania komunikacją miejską, często stają się papierkiem lakmusowym ujawniającym osobiste problemy dziecka. Ale w równym stopniu te sytuacje dają dziecku najcenniejsze doświadczenie, które trafia do budowy jego osobowości.

Cała klasa takich sytuacji wiąże się z nowym dla dziecka odkryciem, że w miejscu publicznym każda osoba jest obiektem społecznej percepcji innych ludzi. Mianowicie może się bowiem okazać, że ludzie wokół człowieka obserwują go, oceniają go w sposób jawny lub dorozumiany, oczekują od niego dość określonego zachowania, czasem próbują na niego wpłynąć.

Dziecko odkrywa, że ​​musi mieć wyraźną i samoświadomą „twarz towarzyską” wobec innych ludzi. (Pewny odpowiednik „ja społecznego” W. Jamesa, o którym już wspominaliśmy) Dla dziecka wyraża się to w prostych i jasnych odpowiedziach na pytanie: „Kim jestem?” To zadowoli innych. Takie pytanie w ogóle nie pojawia się w rodzinie, a pierwsze zetknięcie się z nim w obecności nieznajomych czasami wywołuje u małego dziecka szok.

To w transporcie (w porównaniu do innych miejsc publicznych), gdzie ludzie są blisko siebie, podróżują razem przez długi czas i są skłonni do komunikowania się z dzieckiem, dziecko często staje się obiektem uwagi nieznajomych, próbując do niego zadzwonić rozmawiać.

Jeśli przeanalizujemy całą różnorodność pytań, które dorośli pasażerowie kierują do pasażera-dziecka, wówczas trzy główne wyjdą na górę pod względem częstotliwości: „Jesteś chłopcem czy dziewczynką?”, „Ile masz lat?”, "Jak masz na imię?" W przypadku dorosłych płeć, wiek i imię są głównymi parametrami, które należy uwzględnić w samostanowieniu dziecka. Nie bez powodu niektóre matki, zabierając swoje dzieci w świat ludzi, z góry uczą je prawidłowych odpowiedzi na takie pytania, zmuszając je do zapamiętywania. Jeśli małe dziecko jest zaskoczone tymi pytaniami i odpowiedziami w ruchu, często okazuje się, że wpada, jak mówią psychologowie, w „strefę problemów osobistych”, tj. gdzie samo dziecko nie ma jednoznacznej odpowiedzi , ale jest zamieszanie lub wątpliwości. Potem jest napięcie, zakłopotanie, strach. Na przykład dziecko nie pamięta lub wątpi w swoje imię, bo w rodzinie zwraca się do niego tylko domowe pseudonimy: Króliczek, Rybka, Świnka.

"Jesteś chłopcem czy dziewczyną?" To pytanie jest zrozumiałe i ważne nawet dla bardzo małego dziecka. Dość wcześnie zaczyna dostrzegać, że wszyscy ludzie dzielą się na „wujków” i „ciocie”, a dzieci to albo chłopcy, albo dziewczynki. Zwykle w wieku trzech lat dziecko powinno znać swoją płeć. Przypisywanie się do określonej płci jest jedną z podstawowych i najważniejszych cech, na których opiera się samostanowienie dziecka. Jest to zarówno podstawa poczucia wewnętrznej tożsamości z samym sobą — podstawowa stała osobistej egzystencji, jak i rodzaj „wizytówki” skierowanej do innych ludzi.

Dlatego dla dziecka niezwykle ważne jest, aby jego płeć została prawidłowo zidentyfikowana przez nieznajomych.

Kiedy dorośli mylą chłopca z dziewczynką i odwrotnie, jest to już jedno z najbardziej nieprzyjemnych i obraźliwych doświadczeń dla młodszego przedszkolaka, wywołujące z jego strony reakcję protestu i oburzenia. Maluchy uważają poszczególne szczegóły wyglądu, fryzury, ubrania i inne atrybuty za oznaki płci. Dlatego dzieci, które mają gorzkie doświadczenie pomieszania z innymi rozpoznającymi ich płeć, wychodząc do ludzi, często starają się wyzywająco podkreślić swoją płeć detalami ubioru lub specjalnie zabranych zabawek: dziewczynki z lalkami, chłopcy z bronią. Niektóre dzieci zaczynają nawet formułę randkową: „Jestem chłopcem, mam na imię taki a taki, mam broń!”

Wiele dzieci, wspominając swoje wczesne doświadczenia z podróżowania w transporcie, dość często z dreszczem wspomina o dorosłych pasażerach, którzy dokuczali im tego typu rozmowami: „Czy ty jesteś Kira? Cóż, czy jest chłopiec Kira? Tylko dziewczyny tak się nazywają! Lub: „Jeśli jesteś dziewczyną, dlaczego masz tak krótkie włosy i nie nosisz spódnicy?” Dla dorosłych to gra. Uważają za zabawne drażnienie dziecka, wskazując, że jego wygląd lub imię nie pasuje do płci. Dla dziecka jest to sytuacja stresująca — szokuje go niepodważalna dla niego logika dorosłego, próbuje się kłócić, szukając dowodów swojej płci.

Tak więc, czy ktoś tego chce, czy nie, transport publiczny jest zawsze nie tylko środkiem transportu, ale także dziedziną relacji międzyludzkich. Młody pasażer bardzo wcześnie poznaje tę prawdę z własnego doświadczenia. Korzystając z transportu publicznego — nieważne, z dorosłym czy samotnie — dziecko jednocześnie wyrusza w podróż, zarówno w przestrzeni otaczającego świata, jak i w przestrzeni społecznej ludzkiego świata, w staromodny sposób wyrusza w fale morza uXNUMXbuXNUMXblife.

W tym miejscu należałoby pokrótce scharakteryzować psychologiczne cechy relacji ludzi w transporcie publicznym oraz opisać niektóre umiejętności społeczne, których dziecko uczy się podróżując z towarzyszącymi mu dorosłymi.

Od wewnątrz każdy transport jest przestrzenią zamkniętą, w której znajduje się społeczność obcych, która nieustannie się zmienia. Przypadek połączył ich i zmusił do nawiązania pewnych relacji między sobą w roli pasażerów. Ich komunikacja jest anonimowa i wymuszona, ale bywa dość intensywna i zróżnicowana: pasażerowie dotykają się, patrzą na sąsiadów, słuchają rozmów innych ludzi, zwracają się do siebie z prośbami lub pogawędką.

Chociaż osobowość każdego pasażera jest najeżona nieznanym nikomu wewnętrznym światem, jednocześnie pasażer jest w pełni widoczny, słyszalny, z wymuszonej bliskiej odległości i znacznie bardziej dostępny dla bliskiego dotyku niż gdziekolwiek indziej w jakimkolwiek innym miejscu publicznym . Można nawet powiedzieć, że we wspólnocie pasażerów każda osoba jest przede wszystkim reprezentowana jako istota cielesna, mająca określone wymiary i potrzebująca miejsca. W tak często przepełnionym rosyjskim transporcie pasażer, ściśnięty ze wszystkich stron przez ciała innych ludzi, sam bardzo wyraźnie odczuwa obecność swojego „cielesnego ja”. Wchodzi też w różnego rodzaju wymuszone kontakty cielesne z różnymi nieznajomymi: czuje się do nich mocno przyciśnięty, gdy nowi pasażerowie są wpychani do zatłoczonego autobusu na przystanku; wciska się między ciała innych ludzi, kierując się do wyjścia; dotyka sąsiadów po ramieniu, próbując zwrócić ich uwagę na to, że chce poprosić ich o skasowanie kuponu itp.

Tak więc ciało aktywnie uczestniczy w kontakcie pasażerów ze sobą. Dlatego w cechach społecznych dorosłego pasażera (a nie tylko dziecka) zawsze istotne pozostają dwie główne cechy jego cielesnej istoty — płeć i wiek.

Płeć i wiek partnera, częściowo jego kondycja fizyczna, silnie wpływają na oceny społeczne i działania pasażera, gdy podejmuje on decyzję: zrezygnować lub nie ustąpić miejsca innemu, obok kogo stanąć lub usiąść , od którego trzeba się trochę odsunąć, aby nie ściskać twarzą w twarz. twarz nawet w silnym zmiażdżeniu itp.

Tam, gdzie jest ciało, natychmiast pojawia się problem miejsca, które zajmuje ciało. W zamkniętej przestrzeni komunikacji miejskiej to jedno z pilnych zadań pasażera — znaleźć miejsce, w którym można wygodnie wstać lub usiąść. Trzeba powiedzieć, że znalezienie dla siebie miejsca jest ważnym elementem zachowania przestrzennego człowieka w różnych sytuacjach iw każdym wieku. Ten problem pojawia się w przedszkolu, w szkole, na imprezie i w kawiarni – gdziekolwiek pójdziemy.

Pomimo pozornej prostoty, umiejętność prawidłowego znalezienia dla siebie miejsca rozwija się w człowieku stopniowo. Aby skutecznie rozwiązać ten problem, potrzebujesz dobrego wyczucia przestrzennego i psychologicznego w odniesieniu do „pola siłowego” sytuacji, na które ma wpływ wielkość pomieszczenia, a także obecność ludzi i przedmiotów. Istotna jest tutaj umiejętność natychmiastowego uchwycenia zamierzonej przestrzeni wydarzeń, możliwość odnotowania wszystkich momentów ważnych dla przyszłego wyboru lokalizacji. W konkretnych sytuacjach ważna jest również szybkość podejmowania decyzji, a nawet oszacowanie przyszłej trajektorii ruchu w kierunku zamierzonego celu. Dorośli stopniowo, nie zauważając tego, uczą małe dzieci tego wszystkiego, wybierając miejsce w transporcie. Takie uczenie się odbywa się głównie poprzez niewerbalne (niewerbalne) zachowanie osoby dorosłej — poprzez język spojrzeń, mimiki i ruchy ciała. Zazwyczaj dzieci bardzo wyraźnie „czytają” taką mowę ciała rodziców, uważnie śledząc ruchy dorosłego i je powtarzając. W ten sposób dorosły bezpośrednio, bez słów, przekazuje dziecku sposoby jego myślenia przestrzennego. Jednak dla rozwoju świadomego zachowania dziecka jest psychologicznie ważne, aby dorosły nie tylko to robił, ale także mówił to słowami. Na przykład: „Stańmy tutaj z boku, aby nie być w przejściu i nie przeszkadzać innym w opuszczeniu”. Taki komentarz słowny przenosi rozwiązanie problemu dla dziecka z poziomu intuicyjno-motorycznego na poziom świadomej kontroli i zrozumienia, że ​​wybór miejsca jest świadomym działaniem człowieka. Dorosły, zgodnie ze swoimi celami pedagogicznymi, może rozwinąć ten temat i uczynić go przydatnym i interesującym dla dziecka w każdym wieku.

Starsze dzieci można nauczyć świadomości społecznej struktury przestrzeni. Na przykład: „Zgadnij, dlaczego w autobusie miejsca dla osób niepełnosprawnych znajdują się w pobliżu drzwi wejściowych, a nie z tyłu”. Aby odpowiedzieć, dziecko będzie musiało pamiętać, że drzwiami autobusu (w innych krajach — inaczej) zwykle wchodzą osoby starsze, niepełnosprawne, kobiety z dziećmi — słabsze i wolniejsze niż zdrowi dorośli, którzy wchodzą na środek iz powrotem drzwi. Drzwi wejściowe są bliżej kierowcy, który musi uważać na słabych, jeśli coś się stanie, usłyszy ich krzyk szybciej niż z daleka.

W ten sposób rozmowa o ludziach w transporcie odkryje przed dzieckiem tajemnicę symbolicznego utrwalenia ich relacji w organizacji przestrzeni społecznej autobusu.

A dla młodszych nastolatków interesujące będzie zastanowienie się, jak wybrać dla siebie miejsce w transporcie, z którego można obserwować wszystkich i samemu być niewidzialnym. Albo jak możesz zobaczyć na własne oczy sytuację wokół siebie, stojąc plecami do wszystkich? Dla nastolatka pomysł świadomego wyboru przez osobę swojej pozycji w sytuacji społecznej i obecność różnych punktów widzenia, możliwość podchwytliwych gier z nimi — na przykład za pomocą odbicia w lustrzanym oknie, itp., jest blisko i atrakcyjnie.

Ogólnie można powiedzieć, że pytanie, gdzie stać lub siedzieć w miejscu publicznym, człowiek uczy się rozwiązywać w różnych sytuacjach. Ale prawdą jest również, że to właśnie doświadczenie znalezienia swojego miejsca w transporcie okazuje się być najwcześniejszym, najczęstszym i najwyraźniejszym przykładem tego, jak to się robi.

Dzieci często boją się zmiażdżenia w zatłoczonych pojazdach. Zarówno rodzice, jak i inni pasażerowie starają się chronić malucha: trzymają go w ramionach, zwykle dają mu miejsce, czasem ci, którzy siedzą, biorą go na kolana. Starsze dziecko jest zmuszone do dbania głównie o siebie stojąc z rodzicami, ale obok innych lub podążając za rodzicami do wyjścia. Na swojej drodze napotyka przeszkody w postaci dużych i gęstych ludzkich ciał, czyichś wystających tyłków, wielu nóg stojących jak kolumny i próbuje wcisnąć się w wąską szczelinę między nimi, niczym podróżnik wśród stosów kamiennych bloków. W tej sytuacji dziecko ma pokusę, by postrzegać innych nie jako ludzi z rozumem i duszą, ale jako żywe, mięsiste ciała, które przeszkadzają mu w drodze: „Dlaczego jest ich tu tak wielu, bo z ich powodu nie mam mieć wystarczająco dużo miejsca! Dlaczego ta ciotka, taka gruba i niezdarna, w ogóle tu stoi, przez nią nie mogę się przedostać!

Dorosły musi zrozumieć, że stosunek dziecka do otaczającego go świata i ludzi, jego pozycje światopoglądowe stopniowo rozwijają się z jego własnego doświadczenia życia w różnych sytuacjach. To doświadczenie dla dziecka nie zawsze jest udane i przyjemne, ale dobry nauczyciel prawie zawsze może sprawić, że każde doświadczenie będzie przydatne, jeśli opracuje je z dzieckiem.

Rozważmy jako przykład scenę, w której dziecko jedzie do wyjścia w zatłoczonym pojeździe. Istotą pomocy dorosłemu dziecku powinno być przeniesienie świadomości dziecka na jakościowo inny, wyższy poziom percepcji tej sytuacji. Problem duchowy małego pasażera, opisany przez nas powyżej, polega na tym, że postrzega on osoby w samochodzie na najniższym i najprostszym, np. poziom materialny — jako obiekty fizyczne blokujące jego ścieżkę. Wychowawca musi pokazać dziecku, że wszyscy ludzie, będąc fizycznymi ciałami, mają jednocześnie duszę, co implikuje również obecność rozumu i zdolność mówienia.

Problem, który powstał na najniższym poziomie ludzkiej egzystencji w postaci żywego ciała — „nie mogę się przecisnąć między tymi ciałami” — jest znacznie łatwiejszy do rozwiązania, jeśli zwrócimy się na wyższy poziom mentalny, który jest obecny w każdym z nas jako nasza główna esencja. To znaczy, trzeba postrzegać tych, którzy stoją — jako ludzi, a nie jako ciała i zwracać się do nich po ludzku, na przykład słowami: „Nie wychodzisz teraz? Proszę, pozwól mi przejść!” Co więcej, w praktyce rodzic ma okazję wielokrotnie pokazywać dziecku poprzez doświadczenie, że na ludzi znacznie skuteczniej wpływają słowa, którym towarzyszą właściwe działania, niż silna presja.

Co w tym przypadku robi nauczyciel? Dużo, pomimo pozornej prostoty jego propozycji. Przekłada sytuację dla dziecka na inny układ współrzędnych, już nie fizyczno-przestrzenny, ale psychologiczny i moralny, nie pozwalając mu reagować na ludzi jako przeszkadzające obiekty i natychmiast oferuje dziecku nowy program zachowania, w którym to nowe otoczenie Jest realizowany.

Interesujące jest to, że wśród dorosłych pasażerów zdarzają się osoby, które korzystając z dostępnych im metod starają się bezpośrednio poprzez działania zaszczepić tę samą prawdę w świadomości otaczających ich osób. Oto dowody:

„Kiedy ktoś zgadnie przepycha się i nie zwraca się do mnie jak do człowieka, jakbym był tylko kikutem na drodze, nie przepuszczam mnie celowo, dopóki grzecznie nie poproszą!”

Nawiasem mówiąc, problem ten jest w zasadzie dobrze znany dziecku w wieku przedszkolnym z bajek: spotkane na drodze postacie (piec, jabłoń itp.) dopiero wtedy pomagają podróżnikowi w potrzebie (chce się ukryć przed Babą Jagą ), kiedy szanuje je, łącząc się z nimi w pełnym kontakcie (pomimo pośpiechu spróbuje ciasta, które częstuje piec, zje jabłko z jabłoni — ta uczta jest dla niego oczywiście sprawdzianem).

Jak już zauważyliśmy, wrażenia dziecka są często mozaikowe, zabarwione emocjonalnie i nie zawsze adekwatne do sytuacji jako całości. Wkład osoby dorosłej jest szczególnie cenny, ponieważ może pomóc dziecku w tworzeniu systemów koordynacji, w ramach których można przetwarzać, uogólniać i oceniać doświadczenia dziecka.

Może to być system współrzędnych przestrzennych, który pomaga dziecku poruszać się po terenie — na przykład nie zgubić się na spacerze, znaleźć drogę do domu. Oraz system współrzędnych społecznych w postaci znajomości norm, zasad, zakazów ludzkiego społeczeństwa, pomagający zrozumieć codzienne sytuacje. Oraz system współrzędnych duchowych i moralnych, który istnieje jako hierarchia wartości, który staje się kompasem dla dziecka w świecie relacji międzyludzkich.

Wróćmy jeszcze raz do sytuacji z dzieckiem w transporcie, torującym sobie drogę w ścisku ludzi do wyjścia. Oprócz planu moralnego, który rozważaliśmy, jest w nim jeszcze jeden ważny aspekt, który otwiera bardzo specyficzną warstwę umiejętności społecznych. Są to sposoby działania, których dziecko może nauczyć się tylko będąc pasażerem transportu publicznego, a nie taksówką czy prywatnym samochodem. Mówimy o specyficznych umiejętnościach cielesnej interakcji z innymi ludźmi, bez których rosyjski pasażer, z całym szacunkiem dla innych i umiejętnością werbalnego komunikowania się z nimi, często nie będzie nawet w stanie wsiąść lub wysiąść z transportu na pożądanym przystanku .

Jeśli przyjrzymy się wytrawnemu pasażerowi rosyjskich autobusów i tramwajów zręcznie zmierzających do wyjścia, zauważymy, że nie tylko zwraca się do prawie wszystkich, którym musi przeszkadzać, aby zmienić miejsce („Przepraszam! Przepuśćcie! trochę się ruszasz?”), nie tylko dziękuję tym, którzy odpowiedzieli na jego prośby, nie tylko naśmiewa się z sytuacji i samego siebie, ale też bardzo zręcznie „opływa” ludzi swoim ciałem, starając się nie sprawiać im zbytniej niedogodności . Taka cielesna interakcja tej osoby z ludźmi, którzy akurat byli na jego drodze, jest tym, co już wielokrotnie nazywaliśmy w tym rozdziale terminem „komunikacja cielesna”. Prawie każdy obywatel Rosji spotyka się w sytuacjach transportowych i bezpośrednio przeciwnych przykładach czyjejś głupoty cielesnej i niezręczności, gdy człowiek nie rozumie, że stał w przejściu wszystkich, nie czuje, że musi skręcić na bok, aby przejść między ludźmi itp. . P.


Jeśli spodobał Ci się ten fragment, możesz kupić i pobrać książkę na litry

Sukces w komunikacji cielesnej w opisanych powyżej sytuacjach społecznych opiera się na rozwoju psychologicznej empatii i wrażliwości cielesnej w stosunku do innych ludzi, braku lęku przed dotykiem, a także dobrej kontroli nad własnym ciałem. Fundament tych zdolności kładzie się we wczesnym dzieciństwie. Zależy to od jakości i bogactwa tych cielesnych kontaktów, które miały miejsce między matką a dzieckiem. Ścisłość i czas trwania tych kontaktów wiąże się zarówno z indywidualnymi cechami rodziny, jak iz typem kultury, do której należy rodzina. Następnie rozwijają się, wzbogacone o specyficzne umiejętności interakcji cielesnych dziecka z różnymi ludźmi w różnych sytuacjach. Zakres i charakter takiego doświadczenia zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest tradycja kulturowa, która często nie jest rozpoznawana przez osoby do niej należące, choć przejawia się w różnych formach wychowania dzieci i codziennych zachowaniach.

Rosjanie tradycyjnie wyróżniają się zdolnością do fizycznej i psychicznej interakcji z drugą osobą z bliskiej odległości, poczynając od szczerej rozmowy, a kończąc na tym, że zawsze odnosili sukcesy w zapasach w stylu wolnym, ręka-do- walka ręczna, ataki bagnetowe, tańce grupowe itp. W starożytnej tradycji rosyjskie pięści, które przeszły do ​​naszych czasów, wyraźnie widoczne są pewne podstawowe zasady rosyjskiego stylu komunikacji, zapisane w postaci technik walki.

Uwagę psychologa od razu przykuwa rosyjska specyfika wykorzystania przestrzeni w interakcji z wrogiem. Najważniejszą techniką, którą wszyscy zawodnicy walczący na pięści starannie i długo ćwiczą, jest „przyklejanie się” — umiejętność zbliżenia się jak najbliżej partnera i „ustawienia się” w jego przestrzeni osobistej, uchwycenia rytmu jego ruchów. Rosyjski bojownik nie dystansuje się, a wręcz przeciwnie, dąży do jak najściślejszego kontaktu z wrogiem, przyzwyczaja się do niego, staje się w pewnym momencie jego cieniem, a przez to go poznaje i rozumie.

Osiągnięcie tak bliskiego współdziałania dwóch szybko poruszających się ciał, w których jedno dosłownie otacza drugie, jest możliwe tylko dzięki wysoce rozwiniętej zdolności osoby do nawiązania subtelnego kontaktu psychicznego z partnerem. Zdolność ta rozwija się w oparciu o empatię — emocjonalne i cielesne dostrojenie oraz empatię, dając w pewnym momencie poczucie wewnętrznego zlania się z partnerem w jedną całość. Rozwój empatii jest zakorzeniony we wczesnej komunikacji z matką, a następnie zdeterminowany różnorodnością i jakością komunikacji cielesnej z rówieśnikami i rodzicami.

W życiu rosyjskim, zarówno w patriarchalno-chłopskim, jak i współczesnym, można znaleźć wiele sytuacji społecznych, które dosłownie prowokują ludzi do bliskiego kontaktu ze sobą i odpowiednio rozwijają ich zdolność do takiego kontaktu. (Nawiasem mówiąc, nawet zwyczaj rosyjskiej wsi, który zaskoczył obserwatorów swoją irracjonalnością, umieszczania chłopskich chat bardzo blisko siebie, pomimo częstych pożarów, ma najwyraźniej te same pochodzenie psychologiczne. A one z kolei są związane z duchem i moralne podstawy ludowej koncepcji ludzkiego świata) Dlatego pomimo wszelkich zastrzeżeń wynikających z przyczyn ekonomicznych (brak taboru itp.), przepełniony ludźmi rosyjski transport jest bardzo tradycyjny z kulturowego i psychologicznego punktu widzenia.

Cudzoziemców z Zachodu łatwo rozpoznać w naszym transporcie ze względu na to, że potrzebują więcej miejsca. Przeciwnie, starają się nie pozwolić obcemu zbliżyć się zbyt blisko, uniemożliwić mu wniknięcie w ich przestrzeń osobistą i starają się go chronić najlepiej, jak potrafią: szerzej rozłożyć ręce i nogi, zachować większy dystans przy wchodzeniu i wychodzeniu, staraj się unikać przypadkowego kontaktu cielesnego z innymi.

Jeden Amerykanin odwiedzający Petersburg regularnie zatrzymywał się w autobusie i nie mógł wysiąść na swoim przystanku, ponieważ był to ostatni. Aby nie przepychać się z innymi, zawsze przepuszczał każdego, kto wysiadał przed nim i utrzymywał tak dużą odległość między sobą a ostatnią osobą idącą przed nim, że zniecierpliwiony tłum pasażerów na ringu wpadł do autobusu bez czekania, aż spadnie. Wydawało mu się, że jeśli wejdzie w kontakt z tymi ludźmi, zmiażdżą go i zmiażdżą, a żeby się ratować, pobiegł z powrotem do autobusu. Kiedy rozmawialiśmy z nim o jego lękach i formułowaliśmy dla niego nowe zadanie — nawiązanie cielesnego kontaktu z ludźmi i samodzielne zbadanie, co to jest — rezultaty były nieoczekiwane. Po całym dniu podróży w transporcie powiedział z zachwytem: „Dziś tuliłem się i przytulałem w zadurzeniu z tyloma nieznajomymi, że nie mogę się opamiętać – to takie ciekawe, takie dziwne – czuć się tak blisko jakiegoś obcy, bo nawet z nim jestem, nigdy nie dotykam tak blisko mojej rodziny.”

Okazuje się, że otwartość, cielesna dostępność, rozgłos pasażera naszego transportu publicznego jest zarówno jego nieszczęściem, jak i jego zaletą — szkołą doświadczenia. Sam pasażer często marzy o byciu samemu i chciałby być w taksówce lub własnym samochodzie. Jednak nie wszystko, co nam się nie podoba, nie jest dla nas przydatne. I odwrotnie — nie wszystko, co jest dla nas wygodne, jest dla nas naprawdę dobre.

Samochód osobowy daje właścicielowi wiele korzyści, przede wszystkim niezależność i bezpieczeństwo zewnętrzne. Siedzi w nim, jak we własnym domu na kółkach. Ten dom jest odbierany jako drugie „cielesne ja” — duże, silne, szybko poruszające się, zamknięte ze wszystkich stron. Tak zaczyna się czuć osoba siedząca w środku.

Ale jak to zwykle bywa, gdy część naszych funkcji przerzucamy na pomoc-rzecz, tracąc ją, czujemy się bezradni, bezbronni, niewystarczający. Osoba przyzwyczajona do jazdy swoim samochodem zaczyna to odczuwać jak żółwia w skorupie. Bez samochodu — pieszo, a tym bardziej w komunikacji miejskiej — czuje się pozbawiony tych właściwości, które wydawały mu się jego własnymi: masy, siły, szybkości, bezpieczeństwa, pewności siebie. Wydaje się sobie mały, powolny, zbyt otwarty na nieprzyjemne wpływy zewnętrzne, nie wiedzący, jak radzić sobie z dużymi przestrzeniami i odległościami. Jeśli taka osoba miała wcześniej rozwinięte umiejętności pieszego i pasażera, to dość szybko, w ciągu kilku dni, są one ponownie przywracane. Umiejętności te kształtują się w dzieciństwie i młodości i zapewniają zdolność adaptacji, normalną „sprawność” osoby w sytuacji na ulicy iw transporcie. Ale mają też głębsze podłoże psychologiczne.

Kiedy człowiek w pełni przeżył jakieś sytuacje społeczne, przyzwyczaił się do nich, daje mu to na zawsze podwójny zysk: w postaci rozwijania zewnętrznych umiejętności behawioralnych oraz w postaci przeżyć wewnętrznych, które służą budowaniu jego osobowości, budowaniu jej stabilności, siła samoświadomości i innych cech.

Rosyjska emigrantka, która przyjechała na wakacje ze Stanów Zjednoczonych z trzyletnią córeczką, która urodziła się już za granicą, opowiada o swoim rozrywce w Rosji: „Mashenka i ja staramy się więcej podróżować transportem, ona tak bardzo to lubi, że może tam patrzeć na ludzi z bliska. W końcu w Ameryce, jak wszyscy, jeździmy tylko samochodem. Masza prawie nie widzi innych ludzi z bliska i nie wie, jak się z nimi komunikować. Będzie tu bardzo pomocna.»

Dlatego parafrazując słowa Woltera, psycholog może powiedzieć: gdyby nie było transportu publicznego wypełnionego ludźmi, należałoby go wymyślić i okresowo przewozić na nim dzieci, aby rozwinąć wiele cennych umiejętności społeczno-psychologicznych.

Autobus, tramwaj i trolejbus okazuje się być jedną z tych zajęć w szkole życia dla dziecka, w której przydaje się nauka. Czego uczy się tam starsze dziecko, wyjeżdżając na samodzielne podróże, rozważymy w następnym rozdziale.

Wycieczki bez dorosłych: nowe możliwości

Zwykle początek samodzielnych podróży dziecka miejskiego w komunikacji miejskiej wiąże się z koniecznością dotarcia do szkoły. Rodzice nie zawsze mogą mu towarzyszyć i często już w pierwszej klasie (czyli w wieku siedmiu lat) zaczyna podróżować sam. Od drugiej lub trzeciej klasy normą stają się samodzielne wycieczki do szkoły lub do kręgu, chociaż dorośli starają się towarzyszyć dziecku i spotkać go w drodze powrotnej. W tym wieku dziecko ma już spore doświadczenie w jeździe komunikacją miejską, ale razem z dorosłą osobą towarzyszącą, która jest odczuwana jako ochrona, gwarancja bezpieczeństwa, wsparcie w trudnych chwilach.

Samotne podróżowanie to zupełnie inna sprawa. Każdy wie, jak bardzo subiektywna trudność wzrasta, gdy po raz pierwszy robisz coś całkowicie samodzielnie, bez mentora w pobliżu. W prostych i pozornie nawykowych czynnościach natychmiast ujawniają się nieprzewidziane trudności.

Samotne podróżowanie jest zawsze ryzykowne. Przecież po drodze człowiek jest otwarty na wszelkie wypadki, a jednocześnie pozbawiony wsparcia znajomego środowiska. Powiedzenie: „Domy i mury pomagają” to kwestia psychologiczna. Jak mówiliśmy w rozdziale 2, w domu lub w dobrze znanych, powtarzających się sytuacjach, ludzkie ja materializuje się w różnych formach, co daje jednostce poczucie wielu zewnętrznych podpór, które zapewniają jej stabilność. Tutaj nasze „ja” staje się jak ośmiornica, która rozciąga swoje macki w różnych kierunkach, osadza się na skałach i półkach dna morskiego i skutecznie opiera się prądowi.

Podróżnik-pasażer przeciwnie, odrywa się od tego, co znane i stabilne, i znajduje się w sytuacji, w której wszystko wokół jest zmienne, płynne, nietrwałe: widoki migoczą za oknami transportu, nieznajomi ludzie wchodzą i wychodzą. Już sama etymologia słowa „pasażer” sugeruje, że jest to osoba przechodząca przez to, co niezmienne i stojące w miejscu.

Ogólnie rzecz biorąc, najbardziej niezawodnym i stabilnym elementem zmieniających się sytuacji wokół pasażera jest on sam, jego własne „ja”. To ona jest stale obecna i może być oparciem i niewzruszonym punktem odniesienia w zmieniającym się układzie współrzędnych świata zewnętrznego. Ponieważ pasażer porusza się w przestrzeni tego świata, jego „ja” nie jest już psychologicznie rozproszone pomiędzy elementami jego zwykłego środowiska, lecz przeciwnie, jest bardziej skoncentrowane we własnych granicach cielesnych. Dzięki temu «ja» staje się bardziej skoncentrowane, zgrupowane w sobie. W ten sposób rola pasażera sprawia, że ​​człowiek wyraźniej uświadamia sobie siebie na tle obcego, zmieniającego się środowiska.

Jeśli spojrzymy na problem szerzej i przyjmiemy większą skalę, znajdziemy dodatkowe potwierdzenie tych argumentów.

Na przykład podróże, a zwłaszcza wyjazdy na studia poza ojczyznę, od niepamiętnych czasów uważane były za ważny element wychowania osoby w okresie dojrzewania. Podjęto je nie tylko w celu wzbogacenia doświadczenia poznawczego, ale także dla rozwoju osobistego. Przecież młodość to ten okres formowania się osobowości, kiedy młody człowiek musi nauczyć się odczuwać wewnętrzną stałość siebie, szukać więcej oparcia w sobie, a nie na zewnątrz, odkrywać ideę własnej tożsamości. Raz w obcym, a tym bardziej w obcym, obcym środowisku kulturowym, nie będąc podobnym do innych, człowiek zaczyna dostrzegać różnice i dostrzegać w sobie wiele właściwości, o których wcześniej nie był świadomy. Okazuje się, że podróżnik wyruszając w podróż, by zobaczyć otaczający świat, jednocześnie szuka drogi do siebie.

Dorośli, już ukształtowani ludzie często opuszczają dom, wyjeżdżają w podróż, aby oderwać się od wszystkiego, co znane, zebrać myśli, lepiej poczuć i zrozumieć siebie i wrócić do siebie.

Niektórym może wydawać się zbyt odważne, nieporównywalne w skali, porównywanie dalekiej podróży dorosłego z samodzielną podróżą pierwszoklasisty do szkoły. Ale w świecie zjawisk psychicznych ważna jest nie zewnętrzna skala zdarzeń, ale ich wewnętrzne znaczące podobieństwo. W tym przypadku obie sytuacje sprawiają, że człowiek czuje swoją odrębność, integralność, bierze odpowiedzialność za siebie i rozwiązuje ważne zadania związane z umiejętnością poruszania się w przestrzeni fizycznej i społecznej otaczającego go świata.

Analiza historii dzieci w wieku szkolnym i dorastania o tym, jak uczyły się jeździć w transporcie miejskim, pozwala wyróżnić trzy fazy tego procesu, z których każda ma swoje własne zadania psychologiczne.

Pierwszą fazę samodzielnego rozwoju transportu publicznego przez dzieci można nazwać adaptacyjnym. To faza przyzwyczajania się, adaptacji, dostosowywania się do wymagań nowej sytuacji.

Na tym etapie zadaniem dziecka jest zrobienie wszystkiego dobrze i bezproblemowe dotarcie do celu. Oznacza to: wybierz odpowiedni numer autobusu, trolejbusu lub tramwaju, nie potykaj się, nie przewracaj się, nie zgub się po drodze, nie daj się zmiażdżyć potoku dorosłych i wysiadaj na właściwym przystanku . Dziecko wie, że musi zapamiętać wiele zasad: trzeba skasować bilet, kupić bilet lub okazać kartę podróżną, przechodząc przez ulicę trzeba gdzieś spojrzeć w lewo, a gdzieś w prawo (chociaż on często nie pamięta dokładnie, gdzie jest dobrze, a gdzie zostawiono) itp.

Umiejętność prawidłowego odgrywania roli pasażera i jednoczesnego poczucia pewności i spokoju wymaga rozwinięcia wielu umiejętności, które należy doprowadzić do automatyzmu. Jeśli wymienimy chociaż najważniejsze zadania psychologiczne, z którymi musi sobie poradzić młody pasażer, to będziemy zaskoczeni ich obfitością i złożonością.

Pierwsza grupa zadań związana jest z tym, że transport stale porusza się w przestrzeni we własnym reżimie prędkości, do którego pasażer musi się dostosować. Dlatego musi cały czas utrzymywać niezbędne informacje o ruchu transportu w polu uwagi.

W transporcie lądowym musi monitorować to, co widać z okna. Gdzie idziemy? Kiedy powinienem wyjechać? Jeśli jest to normalna trasa podróży dziecka (jak to zwykle bywa), to musi pamiętać i umieć rozpoznać charakterystyczne znaki za oknem — skrzyżowania, domy, znaki, reklamy — którymi może się poruszać, zawczasu przygotować się do Wyjście. Czasami dzieci dodatkowo liczą przystanki po drodze.

W metrze pasażer stara się uważnie przysłuchiwać zapowiedzi nazwy następnej stacji. Ponadto ma kilka sekund na rozpoznanie wystroju poszczególnych stacji, gdy pociąg już się zatrzymuje. Wielką trudnością dla dziecka jest ciągłość takiego śledzenia. Dzieci są zmęczone ciągłym włączaniem się w zmieniającą się sytuację przestrzenną — jest to dla nich bardzo trudne. Ale straszne jest ominięcie swojego przystanku. Wielu młodszym dzieciom wydaje się, że zostaną wywiezieni do niewiadomego dokąd, a stamtąd nie będzie można znaleźć drogi powrotnej.

Jeśli dorosły traci orientację po drodze, zwykle najłatwiej mu zapytać sąsiadów: jaki był lub będzie przystanek, gdzie wysiąść, jeśli trzeba gdzieś iść?

Dla większości dzieci jest to prawie niemożliwe. Tutaj stają przed drugą grupą zadań — socjopsychologiczną — którą również musi rozwiązać pasażer. Bardzo przerażające jest zwracanie się do nieznajomego w transporcie. Czasami łatwiej jest płakać i w ten sposób przyciągnąć uwagę potencjalnych pomocników. Ludzie wokół dziecka wydają mu się wszechmocni, potężni, niezrozumiali, niebezpiecznie nieprzewidywalni w swoich działaniach. W porównaniu z nimi dziecko czuje się słabe, małe, bezsilne, podporządkowane — jak mysz przed górą. Jego nieśmiały, niewyraźny głos często nie jest słyszany przez nikogo, gdy cicho zadaje uzasadnione pytanie: „Wyjeżdżasz teraz?”, „Czy mogę przejść?” Ale zwykle młodsze dzieci boją się kontaktować z dorosłymi w transporcie. Przeraża ich sam pomysł nawiązania kontaktu — to jak wypuszczenie dżina z butelki lub łaskotanie olbrzyma włócznią: nie wiadomo, co się stanie.

Kiedy dziecko podróżuje samotnie, bez dodających odwagi rówieśników, wszystkie jego problemy osobiste nasilają się publicznie: boi się zrobić coś złego, narazić się na gniew dorosłych lub po prostu ich baczną uwagę, przez co potrafi się pogubić nawet w co wie i umie robić. Poczucie słabości i lęku przed kontaktem, a także nierozwinięte umiejętności, które zwykle rozwijają się podczas wyjazdów z rodzicami, czasami prowadzą do tego, że dziecko nie tylko nie potrafi dojść do wyjścia ze słowem (uwagi typu „Pozwól mi jedź”), ale też boi się nawet przeciskać między ciałami innych osób, aby wysiąść na właściwym przystanku, jeśli nie zdążyłeś wcześniej być przy wyjściu.

Zwykle odpowiednie umiejętności społeczne rozwija się wraz z doświadczeniem: zajmie to trochę czasu — a dziecko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Ale zdarzają się przypadki, kiedy takie problemy fazy adaptacji utrzymują się w okresie dojrzewania, a nawet później. Dzieje się tak u osób nieprzystosowanych społecznie, które z jakiegoś powodu nie rozwiązały problemów swojego dziecięcego „ja”, które nie wie, na czym polegać i boi się złożonego świata wokół.

Normalny dorosły może na nowo przeżyć niektóre problemy fazy adaptacji i odczuwać wiele trudności dziecka-pasażera, jeśli znajdzie się w transporcie publicznym gdzieś za gotówkę, w prymitywnej Anglii lub egzotycznej Dhace, w obcym kraju, w którym język nie jest dobry. znany i nie zna zasad panujących w gospodarstwie domowym.

Spróbujmy teraz odpowiedzieć na pytanie: jakie konkretnie umiejętności kształtują się u dziecka w pierwszej fazie samodzielnego rozwoju transportu?

Po pierwsze jest to zestaw umiejętności zapewniających psychologiczne zaangażowanie w sytuację i umiejętność kontrolowania wielu parametrów środowiskowych, które nieustannie zmieniają się we własnym trybie: krajobraz za oknami, ludzie wokół nich, wstrząsy i wibracje samochodu, komunikaty kierowcy itp.

Po drugie, rozwija się i wzmacnia nastawienie do kontaktu z otaczającymi obiektami i ludźmi, pojawiają się umiejętności takiego kontaktu: możesz dotykać, trzymać, siadać, ustawiać się tam, gdzie jest to dla ciebie dogodne i gdzie nie przeszkadzasz innym, ty może kontaktować się z innymi z określonymi pytaniami i prośbami itp.

Po trzecie, kształtuje się znajomość reguł społecznych, których ludzie przestrzegają w sytuacjach transportowych: co pasażer ma prawo, a czego nie, jak zwykle ludzie zachowują się w określonych sytuacjach.

Po czwarte, pojawia się pewien poziom samoświadomości, umiejętności odpowiadania sobie (a nie tylko innym ludziom, jak to było we wczesnym dzieciństwie) na pytanie „kim jestem?” w różnych wersjach. Dziecko zaczyna przynajmniej w pewnym stopniu realizować się jako samodzielny byt cielesny, społeczny, psychologiczny i nie traci kontaktu z samym sobą w obecnej sytuacji. I dzieje się tak nie tylko z dziećmi. Na przykład młody mężczyzna stoi pod samymi drzwiami w wagonie metra i nie zauważa, że ​​przytrzymuje te drzwi stopą, uniemożliwiając ich zamknięcie. Trzy razy głos w radiu prosi o zwolnienie drzwi, ponieważ pociąg nie może się ruszyć. Młody człowiek nie bierze tego do siebie. Wreszcie zirytowani pasażerowie mówią do niego: dlaczego trzymasz drzwi stopą? Młody człowiek jest zaskoczony, zakłopotany i natychmiast zdejmuje nogę.

Bez poczucia własnej stabilności i integralności, realności własnej obecności w sytuacji społecznej, swojego statusu w niej, swoich praw i możliwości, nie będzie fundamentu osobowości, który zapewniłby początek kolejnych dwóch faz.

Jak już zauważyliśmy, dzieci zwykle nabywają wszystkie te umiejętności stopniowo, przez doświadczenie — życie uczy ich samo. Ale troskliwy wychowawca, aw szczególnych przypadkach psycholog, po obserwowaniu dziecka, może mu udzielić znaczącej pomocy, jeśli zwróci uwagę na te aspekty swojego doświadczenia, które okazały się niewystarczająco przeżywane przez dziecko. Ponadto będą dwa podstawowe punkty: samoświadomość i pozytywne nastawienie do kontaktu ze światem zewnętrznym.

Dzieci żyjące w fazie adaptacji, które dopiero zaczynają samodzielnie jeździć w transporcie, są zazwyczaj bardzo skupione na sobie i swoich działaniach oraz bardziej niespokojne. Jednak im spokojniej i pewniej dziecko czuje się w roli pasażera, tym bardziej po odłączeniu się od problemów z własnym „ja” zaczyna obserwować, co dzieje się wokół. W ten sposób rozpoczyna się druga faza nabywania przez dziecko doświadczenia pasażera, którą można nazwać orientacyjną. W znanych sytuacjach pozycja obserwatora jest dobrze i od dawna znana dziecku. Teraz jako pasażer czuje się na tyle samodzielny, by zwracać większą uwagę na świat za oknem i na ludzi w środku transportu. Nowość fazy orientowania polega na tym, że zainteresowanie obserwacyjne dziecka zmienia się z wąsko praktycznego na badawcze. Dziecko jest teraz zajęte nie tylko tym, jak nie wpaść w otchłań w tym świecie, ale samym światem jako takim — jego strukturą i zachodzącymi tam wydarzeniami. Nawet dziecko już nie trzyma w ręku biletu, bojąc się go zgubić, ale sprawdza liczby na nim, sumuje pierwsze trzy i ostatnie trzy do sprawdzenia: nagle kwoty się zgadzają i będzie szczęśliwy.

W świecie za oknem zaczyna bardzo dużo zauważać: jakimi ulicami jedzie, jakimi innymi środkami transportu jadą w tym samym kierunku i jakie ciekawe rzeczy dzieją się na ulicy. W domu z dumą opowiada rodzicom, że dokładnie zna rozkład jazdy swojego autobusu, który sprawdził na zegarze, że dziś udało mu się szybko wziąć kolejny numer i pojechać prawie do szkoły, gdy zepsuł mu się autobus. Teraz często można usłyszeć od niego historie o różnych incydentach ulicznych i ciekawych przypadkach.

Jeśli rodzice mają z dzieckiem dobry kontakt i dużo z nim rozmawiają, mogą zauważyć, że im jest starszy, tym uważniej obserwuje ludzi w autobusie. Jest to szczególnie widoczne po dziewięciu latach — wieku, w którym dziecko zaczyna interesować się motywami ludzkich działań. Niektóre dzieci dosłownie zbierają materiał do swego rodzaju „Ludzkiej komedii”, której poszczególne rozdziały chętnie opowiadają zainteresowanym dorosłym podczas obiadu lub kolacji. Wtedy może się okazać, że dziecko bacznie przygląda się różnym typom społecznym, z uwagą zwraca uwagę na wszystkie sytuacje, w których bohaterowie są dla niego osobami znaczącymi (np. rodzice z dziećmi), zauważa upokorzonych i uciśnionych i chce dyskutować o problemach sprawiedliwości , los, walka dobra ze złem. w ludzkim świecie.

Dorosły odkrywa, że ​​podróżowanie w transporcie staje się prawdziwą szkołą życia, gdzie miejskie dziecko, zwłaszcza w naszych niespokojnych czasach, rozwija cały kalejdoskop twarzy i sytuacji, z których jedne widzi przelotnie, a inne systematycznie długo obserwuje. czas — na przykład regularni pasażerowie. Jeśli dorosły potrafi stać się życzliwym i inspirującym rozmówcą, to w tych rozmowach, na przykładzie omawiania na żywo ważnych dla dziecka sytuacji, dorosły może wspólnie z nim przepracować psychologicznie wiele ważnych tematów. Niestety rodzice często postrzegają życiowe doświadczenia dziecka jako pustą paplaninę, której nie warto słuchać lub po prostu jako zabawne sytuacje, które nie mają głębokiego sensu.

Wraz z wiekiem dziecka pojawiają się nowe tendencje behawioralne we wczesnym okresie dojrzewania. Zbliża się trzecia faza rozwoju transportu, którą można nazwać eksperymentalną i kreatywną. W tej fazie wyraźnie widać zamiłowanie do eksperymentowania i niechęć do bycia niewolnikiem okoliczności. Można powiedzieć, że dziecko jest już na tyle przystosowane, że już się nie przystosowuje.

To nowy etap w jego relacji ze światem, który przejawia się w różnych formach, ale wszystkie mają coś wspólnego — chęć bycia osobą aktywną, dociekliwą i rozważnie zarządzającą dostępnymi jej środkami transportu do własnych celów . Nie dokąd mnie zabiorą, ale dokąd pójdę.

Ta aktywna i twórcza postawa może przejawiać się w prawdziwej pasji dziecka do łączenia różnych środków transportu i wybierania coraz to nowych dróg od punktu „A” do punktu „B”. Tak więc, jakby w celu zaoszczędzenia czasu, dziecko jeździ dwoma autobusami i trolejbusem, gdzie można łatwo dojechać jednym środkiem transportu. Ale skacze od przystanku do przystanku, ciesząc się wyborem, umiejętnością łączenia tras i podejmowania decyzji. Uczeń jest tu jak dzieciak, który ma osiem flamastrów w pudełku i na pewno chce rysować każdym z nich, aby mieć poczucie, że jest w stanie wykorzystać wszystkie narzędzia, jakimi dysponuje.

Albo spóźniony na prywatną lekcję angielskiego z radością informuje nauczycielkę, że dziś znalazł kolejną nową, trzecią już możliwość transportu do jej domu.

Na tym etapie rozwoju dziecka transport staje się dla niego nie tylko środkiem transportu w środowisku miejskim, ale także narzędziem jego poznania. Kiedy dziecko było młodsze, ważne było dla niego, aby nie zgubić jedynej prawdziwej ścieżki. Teraz myśli zupełnie inaczej: nie oddzielnymi trasami, które biegną jak korytarze z jednego miejsca do drugiego — teraz widzi przed sobą całe pole przestrzenne, w którym można samodzielnie wybierać różne trajektorie ruchu.

Pojawienie się takiej wizji wskazuje, że intelektualnie dziecko wzniosło się o krok wyżej — ma mentalne „mapy obszaru”, które dają zrozumienie ciągłości przestrzeni otaczającego świata. Interesujące jest to, że dziecko natychmiast ożywia te intelektualne odkrycia nie tylko w nowej naturze korzystania z transportu, ale także w niespodziewanie przebłyskującej miłości do rysowania różnych map i diagramów.

Może to być zwykła notatka o dwunastoletniej dziewczynce, wyjechanej latem do matki na daczy, z zaznaczeniem, którego z koleżanek pojechała odwiedzić, i dołączeniem planu terenu, na którym strzałki wskazują ścieżkę do domu tego przyjaciela.

Może to być mapa innego bajkowego kraju, w którym dziecko okresowo porusza się w swoich fantazjach, lub „Mapa piratów” z dokładnym oznaczeniem zakopanych skarbów, powiązana z rzeczywistym obszarem.

A może nieoczekiwany dla rodziców rysunek własnego pokoju z obrazem znajdujących się w nim przedmiotów w rzucie „z góry”.

Na tle takich osiągnięć intelektualnych dziecka wczesnej młodości szczególnie widoczna staje się niedoskonałość wcześniejszych etapów rozumienia przestrzeni przez dziecko. Przypomnijmy, że dzieci zaczynają myśleć przestrzennie, w oparciu o kategorię miejsca. Różne znajome „miejsca” są początkowo postrzegane przez dziecko jako znane mu wyspy na morzu życia. Ale w umyśle małego dziecka brakuje samej idei mapy jako opisu położenia tych miejsc względem siebie. Oznacza to, że nie ma topologicznego schematu przestrzeni. (Przypomnijmy tutaj, że mitologiczna przestrzeń świata człowieka antycznego, podobnie jak świat podświadomości człowieka współczesnego, opiera się na logice dziecięcej i składa się również z odrębnych „miejsc”, pomiędzy którymi ziają puste pustki).

Następnie pomiędzy wydzielonymi miejscami dla dziecka rozciągają się długie korytarze — trasy, charakteryzujące się ciągłością przebiegu.

I dopiero wtedy, jak widzieliśmy, pojawia się idea ciągłości przestrzeni, którą opisują mentalne „mapy obszaru”.

To kolejność etapów rozwoju dziecięcych pomysłów na przestrzeń. Jednak w okresie dojrzewania nie wszystkie dzieci osiągają poziom mentalnych map przestrzennych. Doświadczenie pokazuje, że na świecie jest wielu dorosłych, którzy myślą przestrzennie jak młodsze dzieci w wieku szkolnym, poprzez znane im trajektorie tras z punktu do punktu, a częściowo jak małe dzieci, rozumiejąc to jako zbiór „miejsc”.

Poziom rozwoju wyobrażeń osoby dorosłej (jak i dziecka) na temat przestrzeni można ocenić za pomocą wielu jego wypowiedzi i działań. W szczególności sposób, w jaki dana osoba jest w stanie werbalnie opisać drugiemu, w jaki sposób może przedostać się z jednego miejsca do drugiego. Dorosły musi brać pod uwagę swój poziom i możliwości w tym zakresie, gdy jako pedagog stara się pomóc dziecku w trudnym zadaniu zrozumienia struktury otaczającej go przestrzeni.

Na szczęście same dzieci nie rodzą się pod tym względem. Bardzo często łączą siły. Ich poznawcze zainteresowanie przestrzenne przejawia się w działaniach eksploracyjnych, które podejmują z przyjaciółmi. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy uwielbiają jeździć transportem na całej trasie — od ringu do ringu. Albo siadają na jakimś numerze, żeby zobaczyć, gdzie go przyniosą. Albo wychodzą w połowie drogi i idą na piechotę, aby odkrywać nieznane ulice, zaglądać na podwórka. A czasem wyjeżdżają z przyjaciółmi na spacer do odległego parku w inną okolicę, aby wnieść nowe wrażenia do codzienności i poczuć swoją niezależność i umiejętność podboju kosmosu. Oznacza to, że firma dziecięca korzysta z transportu publicznego, aby rozwiązać szereg własnych problemów psychologicznych.

Zdarza się, że rodzice ze zdumieniem i dreszczem serca dowiadują się o tych podróżach swoich dzieci. Potrzeba dużo cierpliwości, dyplomatycznego taktu, a jednocześnie stanowczości, aby dojść do porozumienia i znaleźć takie możliwości zaspokojenia swojej dziecięcej pasji do odkryć geograficznych i psychologicznych oraz rozrywki, aby zachować gwarancję bezpieczeństwa.

Oczywiście wspólne wyjazdy z jednym z rodziców są również owocne dla dziecka, kiedy dwójka odkrywców — dużych i małych — świadomie wyrusza na nowe przygody, wspinając się w nieznane miejsca, zarezerwowane i dziwne zakątki, w których można dokonać nieoczekiwanych odkryć , śnij, baw się razem. Bardzo przydatne w czasie wolnym jest zastanowienie się z dzieckiem w wieku 10-12 lat o znanej mu mapie okolicy, odnalezienie miejsc i ulic zbadanych podczas spacerów.

Umiejętność porównywania bezpośredniego obrazu tych obszarów miejskich, w których przebywało samo dziecko, z symbolicznym przedstawieniem tego samego krajobrazu na mapie daje bardzo cenny efekt: w przedstawieniach przestrzennych dziecka intelektualna objętość i swoboda pojawiają się akcje logiczne. Osiąga się to poprzez jednoczesne współistnienie żywego, poruszającego się, wizualnie reprezentowanego obrazu znanego otoczenia przestrzennego i własnego schematu warunkowego (symbolicznego) w postaci mapy. Gdy ta sama informacja przestrzenna jest opisana dla dziecka i odbierana przez niego w dwóch językach jednocześnie — w języku obrazów mentalnych i w formie znakowo-symbolicznej — ma realne zrozumienie struktury przestrzeni. Jeśli dziecko nauczy się swobodnie przekładać informacje przestrzenne z języka żywych obrazów na język migowy map, planów, diagramów (i odwrotnie), otwiera się przed nim droga do wszelkiego rodzaju praktycznego i intelektualno-logicznego opanowania przestrzeni . Zdolność ta związana jest z fazą rozwoju intelektualnego, w którą dziecko wchodzi we wczesnym okresie dojrzewania. W rzeczywistości dzieci opowiadają nam o pojawieniu się tej umiejętności, kiedy zaczynają angażować się w rysowanie map.

Zadaniem dorosłego jest dostrzeganie intuicyjnego kroku dziecka w kierunku dojrzałości intelektualnej i celowe wspieranie go poprzez oferowanie form aktywności, które są dla niego ekscytujące.

Dobrze, gdy wychowawca czuje, w czym dziecko jest mocne, a gdzie brakuje mu informacji, nie kumuluje żywego doświadczenia kontaktów ze światem zewnętrznym i nie decyduje o samodzielnych działaniach. W wypełnieniu takich luk dziecku można zwykle pomóc w dość prosty i naturalny sposób w ramach znanych mu sytuacji, które można zastosować w nieoczekiwany sposób, wyznaczając nowe zadania. Ale minie pięć lub dziesięć lat, a zaniedbany pedagogicznie, choć już dorosły, boleśnie rozwiąże te same dziecięce problemy kontaktu ze światem zewnętrznym. Jednak znacznie trudniej jest mu uzyskać pomoc.

Należy zauważyć, że fazy opanowania transportu mają ściśle określoną sekwencję, ale nie są ściśle związane z pewnymi okresami wieku dzieciństwa. Wśród naszych dorosłych informatorów byli ludzie, którzy narzekali, że mają „wszystko za późno w porównaniu z innymi”.

Dziewczyna, która przybyła z prowincji, zarówno w okresie dojrzewania, jak i dorastania, nadal rozwiązuje problemy pierwszego, adaptacyjnego etapu: uczy się nie wstydzić, nie bać się ludzi, czuć się „jak wszyscy” w transporcie .

Młoda 27-letnia kobieta ze zdziwieniem informuje, że chciała się dowiedzieć: „Dokąd jedzie następny autobus, gdy wysiadam?”. — i jego decyzja, żeby pojechać tym autobusem na ring, jak to robią dzieci w wieku dziesięciu czy dwunastu lat. „Dlaczego nie wiem nic o tym, co jest wokół mnie? Rodzice nie pozwalali mi nigdzie jechać, bałem się wszystkiego, czego nie wiedziałem”.

I vice versa, są dorośli, którzy podobnie jak dzieci rozwijają twórcze podejście do rozwoju transportu i środowiska miejskiego oraz stawiają sobie nowe zadania badawcze zgodnie ze swoimi dorosłymi możliwościami.

Lubi się jeździć różnymi samochodami. Fascynuje go proces „łapania” kierowcy gotowego do podwiezienia, ciekawe jest poznanie charakteru kierowcy ze sposobu, w jaki prowadzi samochód. Wypróbował prawie wszystkie marki samochodów i jest dumny z tego, że do pracy jeździł cysterną z paliwem, karetką pogotowia, samochodem do przewozu gotówki, policjantem drogowym, pomocą techniczną, żywnością i tylko z przesądów nie korzystał z usług specjalnego transportu pogrzebowego. Inna osoba zachowuje chłopięce metody eksploracji przestrzeni, ale wnosi dla nich solidne podstawy teoretyczne. Takim był pewien duński biznesmen, który przyjechał do Rosji, aby budować obiekty infrastrukturalne: autostrady, mosty, lotniska itp. Jego ulubionym zajęciem w wolnych godzinach było podróżowanie komunikacją miejską. Był dumny, że odwiedził absolutnie wszystkie stacje petersburskiego metra i za kilka lat podróżował od ringu do ringu głównymi trasami naziemnego transportu publicznego. Jednocześnie kierował nim nie tyle zainteresowania zawodowe, ile ciekawość, przyjemność z samego procesu i przekonanie, że tylko osoba, która widziała wszystko nie na mapie i jeździła wszędzie nie własnym samochodem, ale razem. ze zwykłymi obywatelami-pasażerami może uznać, że zna miasto, w którym się osiedlił.

Opowieść o dziecięcych sposobach opanowania i posługiwania się transportem będzie niepełna, jeśli nie wspomnimy o jeszcze jednej cesze relacji dziecka z pojazdami.

Podróż naszą komunikacją miejską to zawsze przejażdżka w nieznane: nigdy nie możesz być całkowicie pewien, że kontrolujesz sytuację, że dotrzesz do celu, że nie utkniesz po drodze, że nic się nie wydarzy po drodze. Ponadto na ogół pasażerem jest osoba znajdująca się w stanie pośrednim. Nie ma go już tutaj (gdzie wyszedł) i jeszcze nie ma (dokąd prowadzi ścieżka). Dlatego skłonny jest myśleć, a nawet zgadywać, jaki los mu szykuje, gdy przybędzie. Zwłaszcza jeśli jedzie do tak znaczącego miejsca jak szkoła, albo ze szkoły z pamiętnikiem pełnym różnych ocen, wraca do domu. Wydaje się, że właśnie dlatego w tradycji subkultury dziecięcej krążą różne wróżby, które dzieci robią w transporcie. Wspomnieliśmy już o wróżbiarstwie na losach, dodając i porównując sumy pierwszych trzech i ostatnich trzech liczb numeru biletu. Możesz także zwrócić uwagę na numer samochodu, którym podróżujesz. Możesz odgadnąć liczbę samochodów na ulicy lub odgadnąć liczbę samochodów określonego koloru, które musisz policzyć na drodze, aby wszystko było w porządku. Dzieci zgadują nawet po guzikach na płaszczach.

Podobnie jak ludzie starożytni, dzieci mają tendencję do uciekania się do magicznych działań, jeśli konieczne jest wpłynięcie na przedmiot lub sytuację, aby działały na korzyść dziecka. Jednym z magicznych zadań, z jakimi dziecko styka się niemal codziennie, jest błaganie, by transport szybko dotarł do celu. Im więcej nieprzyjemnych wypadków może się wydarzyć po drodze, tym aktywniej dziecko podejmuje starania, aby „wyjaśnić” sytuację na swoją korzyść. Dorosłych czytelników może zaskoczyć fakt, że jednym z najbardziej kapryśnych środków transportu, pochłaniającym dużo siły psychicznej dziecka, jest winda. Dziecko często zostaje z nim sam na sam i czasami jest zmuszone do budowania skomplikowanego systemu umów miłosnych z windą, by nie ugrzęznąć między piętrami, czego boją się dzieci.

Na przykład ośmioletnia dziewczynka mieszkała w domu, w którym znajdowały się dwie równoległe windy — „osobowa” i bardziej przestronna „towarowa”. Dziewczyna musiała jeździć na jednym lub drugim. Od czasu do czasu utknęli. Obserwując zachowanie wind dziewczyna doszła do wniosku, że często tkwisz w windzie, w której dawno nie podróżowałeś, a dzieje się tak dlatego, że winda jest zła i urażona przez pasażera za jej zaniedbanie. Dlatego dziewczyna przyjęła zasadę, by najpierw podejść do windy, którą nie zamierzała jechać. Dziewczyna ukłoniła się mu, przywitała go i szanując w ten sposób windę, jechała kolejną ze spokojną duszą. Procedura okazała się magicznie skuteczna, ale trwała długo i czasami przyciągała uwagę osób postronnych. Dlatego dziewczyna uprościła to: weszła jedną windą i modliła się do siebie równolegle do drugiej, prosiła go o wybaczenie za nieużywanie jej i uroczyście obiecała jeździć nią następnego dnia tygodnia. Zawsze dotrzymywała obietnicy i była pewna, że ​​właśnie dlatego nigdy nie utknęła w windzie, w przeciwieństwie do innych ludzi.

Jak już powiedzieliśmy, relacje pogańskie z otaczającym światem naturalnym i obiektywnym są na ogół charakterystyczne dla dzieci. Najczęściej dorośli nie znają nawet drobnego ułamka złożonego systemu interakcji, jaki dziecko ustanawia z istotami rzeczy, które są dla niego istotne.


Jeśli spodobał Ci się ten fragment, możesz kupić i pobrać książkę na litry

Dodaj komentarz