Psychologia

Na słowo „geniusz” w głowie pojawia się imię Einsteina jako jednego z pierwszych. Ktoś zapamięta formułę energii, ktoś przypomni słynne zdjęcie z wywieszonym językiem czy cytat o Wszechświecie i ludzkiej głupocie. Ale co wiemy o jego prawdziwym życiu? Rozmawialiśmy o tym z Johnnym Flynnem, który gra młodego Einsteina w nowym serialu telewizyjnym Genius.

Pierwszy sezon Geniusa jest emitowany na kanale National Geographic, który opowiada o życiu Alberta Einsteina — od młodości po starość. Już od pierwszych ujęć obraz dobrodusznego myśliciela z chmurami załamuje się: widzimy, jak starszy fizyk uprawia seks ze swoją sekretarką tuż przy poplamionej kredą tablicy. A potem zaprasza ją, by zamieszkała razem z żoną, bo „monogamia jest przestarzała”.

Obalanie złoceń, przełamywanie stereotypów i dogmatów to jedno z zadań, jakie postawili sobie autorzy. Reżyser Ron Howard szukał aktorów do głównej roli, kierując się raczej polotem. „Aby zagrać tak niezwykłą osobę jak Einstein, tylko tak złożona, wielowymiarowa osoba może grać” – wyjaśnia. „Potrzebowałem kogoś, kto na głębokim poziomie potrafi uchwycić ducha wolnej kreatywności”.

Młodego Einsteina grał 34-letni muzyk i aktor Johnny Flynn. Wcześniej błysnął tylko w filmach, grał w teatrze i nagrywał albumy folkowe. Flynn jest pewien, że Einstein nie był takim „mnichem Boga” jak kiedyś. „Wygląda bardziej na poetę i filozofa bohemy niż na fotelowego naukowca” – mówi.

Rozmawialiśmy z Johnnym Flynnem o tym, jak to jest zanurzyć się w świecie geniusza i spróbować zrozumieć jego osobowość z punktu widzenia współczesnego człowieka.

Psychologie: Jak opisałbyś osobowość Einsteina?

Johnny'ego Flynna: Jedną z jego niezwykłych cech jest jego zdecydowana niechęć do bycia częścią jakiejkolwiek frakcji, grupy, narodowości, ideologii lub zestawu przekonań i uprzedzeń. Sensem jego życiowej siły napędowej jest odrzucenie istniejących dogmatów. Dla niego nie było nic prostego i jasnego, nic z góry ustalonego. Kwestionował każdy pomysł, na jaki się natknął. To dobra jakość do studiowania fizyki, ale z punktu widzenia relacji międzyludzkich stwarza szereg problemów.

Co masz na myśli?

Przede wszystkim widać to w jego relacjach z kobietami. To jeden z głównych tematów serii. Znanych jest kilka kobiet, które fascynowały Einsteina, ale był to raczej wietrzny człowiek. A pod pewnymi względami — nawet samolubny i okrutny.

W młodości wielokrotnie się zakochał. Jego pierwszą miłością była Maria Winteler, córka nauczycielki, z którą mieszkał w Szwajcarii. Później, kiedy Einstein rozpoczyna studia, poznaje swoją pierwszą żonę Milevę Marich, genialną fizyk i jedyną dziewczynę w grupie. Opierała się zalotom Einsteina, ale w końcu uległa jego urokowi.

Mileva nie tylko opiekowała się dziećmi, ale także pomagała Albertowi w jego pracy, była jego sekretarką. Niestety nigdy nie docenił jej wkładu. Nakręciliśmy niezwykle wymowną scenę, w której Mileva czyta jedną z opublikowanych prac męża, w której to on dziękuje swojemu najlepszemu przyjacielowi, a nie jej. Naprawdę był taki moment i możemy się tylko domyślać, jak bardzo była zdenerwowana.

Seria jest próbą oddania specyficznego sposobu myślenia Einsteina.

Dokonał wielu swoich odkryć poprzez eksperymenty myślowe. Były bardzo proste, ale pomogły uchwycić istotę problemu. Rzeczywiście, w swojej pracy naukowej zetknął się z tak złożonymi pojęciami, jak prędkość światła.

To, co uderzyło mnie najbardziej w Einsteinie, to jego buntowniczość.

Jeden z najsłynniejszych eksperymentów myślowych Einsteina przyszedł na myśl, gdy był w windzie. Wyobraził sobie, jak by to było być w stanie zerowej grawitacji i jakie mogłoby to mieć konsekwencje. Albo, na przykład, jak nie doświadczy oporu wiatru i nie wzbije się w kosmos, albo wszystko będzie spadać z tą samą prędkością w zerowej grawitacji. Einstein poszedł dalej w swojej wyobraźni i wyobraził sobie windę poruszającą się w górę w przestrzeni. Dzięki temu eksperymentowi myślowemu zdał sobie sprawę, że grawitacja i przyspieszenie mają tę samą prędkość. Te idee wstrząsnęły teorią przestrzeni i czasu.

Co wywarło na nim największe wrażenie, poza jego myśleniem?

Prawdopodobnie jego buntowniczość. Wstąpił na uniwersytet, nie kończąc nawet szkoły, wbrew woli ojca. Zawsze wiedział, kim jest i do czego jest zdolny, i był z tego dumny. Uważam, że Einstein był nie tylko naukowcem, ale w równym stopniu filozofem i artystą. Stał w obronie swojej wizji świata i był na tyle odważny, by porzucić wszystko, czego go nauczono. Uważał, że nauka tkwi w przestarzałych teoriach i zapomniał o konieczności dokonywania wielkich przełomów.

Nonkonformizm często kojarzy się z kreatywnym myśleniem. Czy zgadzasz się z tym?

Rozwój jest zawsze protestem przeciwko czemuś ustalonemu. W szkole, na lekcjach muzyki, musiałem studiować wiele dzieł klasyków, wkuwać teorię. Mój protest wyrażał się w tym, że zacząłem tworzyć własną muzykę. Nawet jeśli ktoś próbuje stłumić twoją swobodę myślenia, w końcu to tylko hartuje i daje wytrwałość.

Opowiedziałem przyjacielowi o serialu „Geniusz”. Dosłownie kazała mi nagrać film i przesłać go do obejrzenia. Co ja zrobiłem

Myślę, że każdy z nas ma w sobie jakiś talent – ​​tak działa świat. Ale aby to się zamanifestowało, potrzebny jest bodziec. Ta zachęta nie zawsze pochodzi z edukacji formalnej. Wielu wielkich twórców z tego czy innego powodu nie mogło ukończyć pełnoprawnego kursu uniwersyteckiego lub szkolnego, ale nie stało się to dla nich przeszkodą.

Prawdziwa edukacja to to, co sam przyjmiesz, co sam wyciągniesz z własnych odkryć, błędów, pokonywania trudności. Poszedłem do szkoły z internatem, gdzie starali się dać dzieciom jak najwięcej swobody w wyrażaniu siebie. Ale to komunikacja z przyjaciółmi nauczyła mnie kreatywnego myślenia.

Czy pochodzenie w jakiś sposób wpłynęło na poglądy Einsteina?

Urodził się w liberalnej rodzinie żydowskiej, która kilka pokoleń temu przeniosła się do Niemiec. Żydzi w Europie w tym czasie, na długo przed nazistowskimi Niemcami, byli ściśle określoną, raczej zamkniętą grupą ludzi. Einstein, znając swoje korzenie, nie zamierzał pozycjonować się jako Żyd, ponieważ nie trzymał się przekonań dogmatycznych. Nie chciał należeć do żadnej klasy. Ale później, gdy pozycja Żydów w Europie znacznie się pogorszyła, stanął w ich obronie i był z nimi.

Czy zawsze był pacyfistą?

Jako młody człowiek Einstein sprzeciwiał się polityce wojskowej Niemiec. Wiadomo, że jego cytaty potwierdzają jego pacyfistyczne poglądy. Podstawową zasadą Einsteina jest odrzucenie idei przemocy.

Co myślisz o polityce?

W każdym razie jest wszędzie. Nie można się od niej zamknąć i pozostać na uboczu. Wpływa na wszystko, łącznie z moimi tekstami. Wkop się w jakiekolwiek przekonania i przekonania moralne, a natkniesz się na politykę… Ale jest tu ważna kwestia: interesuję się polityką, ale nie politykami.

Jak dostałeś tę rolę?

Można powiedzieć, że jako takiego nie brałem udziału w przesłuchaniu, bo wtedy kręciłem w innym serialu. Ale o serialu „Geniusz” powiedział przyjaciel. Dosłownie kazała mi nagrać film i przesłać go do obejrzenia. I właśnie to zrobiłem. Ron Howard skontaktował się ze mną przez Skype: byłem wtedy w Glasgow, a on w USA. Na koniec rozmowy zapytałem, co znaczy dla niego osobiście Einstein. Ron miał pełne wyobrażenie o tym, jaka powinna być historia. Przede wszystkim interesowało mnie życie człowieka, a nie tylko naukowca. Zdałem sobie sprawę, że będę musiał odrzucić moje wyobrażenia o tym, kim był.

Kiedyś napisałem piosenkę o Einsteinie. Zawsze był dla mnie bohaterem, wzorem do naśladowania, ale nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek zagram go w filmie.

Einstein jest rodzajem rewolucjonisty i przeżył niezwykle niebezpieczne czasy, będąc w epicentrum wydarzeń. Na jego los spadło wiele prób. Wszystko to sprawiło, że postać była dla mnie jako artystki interesująca.

Czy trudno było przygotować się do roli?

Pod tym względem miałem szczęście: Einstein jest prawdopodobnie najbardziej znaną osobą XX wieku. Miałem niesamowitą ilość materiałów do przeczytania i przestudiowania, nawet filmy. Zachowało się wiele jego fotografii, także tych wczesnych. Częścią mojej pracy było pozbycie się stereotypów i powielanych myśli, skupienie się na faktach, zrozumienie, co motywowało Einsteina w młodości.

Czy próbowałeś przekazać cechy prawdziwej osoby, czy raczej dać jakąś własną lekturę?

Od samego początku Jeffrey i ja widzieliśmy w naszej wersji Einsteina cechy wielu niezwykłych ludzi, a zwłaszcza Boba Dylana. Nawet ich biografia ma coś wspólnego. Kształtowanie się osobowości Einsteina odbywało się w atmosferze bohemy: on i jego przyjaciele spędzali noce na piciu, dyskutując o słynnych filozofach. Ta sama historia z Bobem Dylanem. W jego pieśniach jest wiele odniesień do poetów i filozofów. Podobnie jak Einstein, Dylan ma specjalną wizję wszechświata i sposób na przetłumaczenie jej na język „ludzki”. Jak powiedział Schopenhauer, „talent osiąga cel, którego nikt nie jest w stanie osiągnąć; geniusz — taki, którego nikt nie może zobaczyć. Ta wyjątkowa wizja ich łączy.

Czy widzisz podobieństwa między sobą a Einsteinem?

Podoba mi się, że mamy te same urodziny. Daje mi to trochę poczucia przynależności, jakbym nie była tylko niebieskookim blondynem, który został umyty, posprzątany i pozwolono mi udawać Einsteina. W pełni podzielam wiele jego odczuć i przemyśleń dotyczących zaangażowania lub nieuczestniczenia w jakiejkolwiek dogmatycznej sekcie lub narodowości.

Uwielbiam tego Einsteina i mam te same urodziny.

Podobnie jak on musiałem podróżować po świecie, kiedy byłem małym dzieckiem. Mieszkał w różnych krajach i nigdy nie starał się zaklasyfikować siebie jako członka żadnego narodu. Rozumiem iw pełni podzielam jego stosunek do konfliktów w każdym z ich przejawów. Istnieje o wiele bardziej elegancki i oświecony sposób rozwiązywania sporów — zawsze możesz po prostu usiąść i negocjować.

A Einstein, podobnie jak ty, miał muzyczny dar.

Tak, gram też na skrzypcach. Ta umiejętność przydała się podczas kręcenia. Nauczyłem się utworów, które według Einsteina szczególnie mu się podobały. Nawiasem mówiąc, nasze gusta się zgadzają. Udało mi się poprawić grę na skrzypcach, aw serialu wszystko gram sam. Przeczytałem, że podczas pracy nad swoją teorią względności Einstein mógł w pewnym momencie zatrzymać się i pobawić na kilka godzin. Pomogło mu to w pracy. Napisałem też kiedyś piosenkę o Einsteinie.

Powiedz mi więcej.

To czysty przypadek. Zawsze był dla mnie bohaterem, wzorem do naśladowania, ale nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek zagram go w filmie. Napisałem tę piosenkę bardziej jako żart. W nim staram się wyjaśnić mojemu synowi teorię względności w formie kołysanki. Wtedy był to tylko hołd dla mojego zainteresowania nim. To niesamowite, że teraz muszę tego wszystkiego doświadczyć.

Jaka jest twoja ulubiona scena z filmu?

Pamiętam moment, w którym poradził sobie ze stratą ojca i ruszył dalej. Kręciliśmy scenę z Robertem Lindseyem grającym ojca Alberta. To był wzruszający moment, a jako aktor był dla mnie ekscytujący i trudny. Bardzo podobała mi się scena pogrzebu w praskiej synagodze. Zrobiliśmy około 100 ujęć i było to bardzo mocne.

Interesujące było również odtworzenie eksperymentów myślowych, tych punktów zwrotnych w historii, kiedy Einstein zdał sobie sprawę, że może zmienić wszechświat. Nakręciliśmy scenę, w której odtworzyliśmy serię czterech wykładów z 1914 roku, kiedy Einstein spieszył się z pisaniem równań ogólnej teorii względności. Wyzywając się, wygłosił cztery wykłady dla pełnej publiczności, co prawie doprowadziło go do szaleństwa i kosztowało go zdrowie. Kiedy statyści na widowni oklaskiwali mnie w scenie, w której piszę końcowe równanie, mogłem sobie wyobrazić, jak to może być i było fajnie!

Gdybyś mógł zadać Einsteinowi pytanie, co byś mu zadał?

Wydaje mi się, że nie ma już pytań, na które nie próbowałby odpowiedzieć. Jedna z najbardziej imponujących historii wydarzyła się po przeprowadzce do USA. Einstein był zaniepokojony łamaniem praw obywatelskich i niesprawiedliwym traktowaniem Afroamerykanów i napisał esej, w którym zaklasyfikował ich i siebie jako „obcych”. Napisał: „Nie mogę nazywać siebie Amerykaninem, kiedy ci ludzie są tak źle traktowani”.

Czy chciałbyś pozostać w historii, jak twój bohater?

Nie myślę o sławie. Jeśli ludziom podoba się moja gra lub muzyka, to miło.

Który geniusz chciałbyś zagrać jako następny?

Świat, który znam i świat, z którego pochodzę, to świat sztuki. Moja żona jest artystką i robię muzykę odkąd skończyłam studia. Są setki muzyków, na których chciałbym zagrać. Dużo się mówi o tym, kto mógłby zostać obsadzony w następnym sezonie Genius i myślę, że byłoby wspaniale, gdyby to była kobieta. Ale boję się, że już nie będę grał.

Chyba że jeden z jej towarzyszy.

Myślę, że Marie Curie, która pojawia się w naszej opowieści o Einsteinie, jest odpowiednią kandydatką. Leonardo Da Vinci byłby interesujący, gdyby zdecydowali się na jednego z mężczyzn. I Michał Anioł też.

Dodaj komentarz