Psychologia

Szybko stała się gwiazdą, ale nie zawsze miała szczęście. Pochodzi z rodziny prawie żyjącej poniżej granicy ubóstwa i swoją pracę traktuje „jak proletariuszkę”: miesiącami przygotowuje się do ról w muzeach i bibliotekach. A na ceremonię rozdania Oscarów woli iść z babcią. Spotkanie z Jessicą Chastain, która wie, że najkrótsza droga prowadzi prawie pionowo w górę.

Rudowłosi ludzie wydają mi się trochę niepoważni. Trochę niepoważny. I często szczęśliwy. Tylko to ostatnie dotyczy Jessiki Chastain: jest — naprawdę, naprawdę — w rzeczywistości po prostu miła dla oka. A kiedy się śmieje, wszystko w jej śmiechu — oczy, ramiona, małe białe ramiona i noga skrzyżowana na nodze, zabawne baletki z imitacją zwierzęcego pyska, jasnozielona koszula i białe spodnie z marszczonymi mankietami , co za coś dziewczęcego, przedszkolnego. Jest wyraźnie naturalnie odporną osobą. Ale nie ma w tym wcale frywolności.

Swoją drogą, ona jest brzydka — zauważyłeś? Kaczy nos, blada skóra, białawe rzęsy. Ale nie zauważyłeś.

Ja też nie zauważyłem. Jest taką aktorką, że każdy może być. Jest żałosna, uwodzicielska, drapieżna, wzruszająca, przestępczyni, ofiara, gotka w czarnej skórze i służąca w krynolinie. Widzieliśmy ją jako rockmankę w Mamie Andresa Muschiettiego, złoczyńcę w Karmazynowym szczycie Guillermo del Toro, jako agentkę CIA i Mossadu w Target One Katherine Bigelow i Payback Johna Maddena, jako śmieszną, nieudaną gospodynię domową w Pomocy. Tate Taylor, rozpaczająca matka w Zniknięciu Eleanor Rigby Neda Bensona, madonna matka, ucieleśnienie bezinteresowności w Drzewie życia Terrence'a Malicka i wreszcie Salome ze swoim uwiedzeniem i zdradą.

Nie sposób jej nie rozpoznać, nie da się nie oddzielić od tła. A siedząca przede mną Chastain nie ma nic wspólnego z całą tą mocą — jej talentem aktorskim, umiejętnością kontrolowania naszych emocji, umiejętnością organizowania przestrzeni ekranowej wokół siebie i jednocześnie bycia tylko częścią całości. I bez frywolności. Nawzajem, bierze za siebie pełną odpowiedzialność — rozpoczyna naszą rozmowę na płycie.

Jessica Chastain: Tylko nie pytaj mnie, jak z dnia na dzień stałem się sławny. I jak się czułem, gdy chodziłem po czerwonym dywanie w Cannes z Bradem Pittem i Seanem Pennem. Po tylu latach niepowodzeń i nieudanych prób. Nie pytaj.

Psychologie: Dlaczego?

JC: Bo… No cóż, wszyscy zadają mi to pytanie — o mój 2011 rok, kiedy w ciągu sześciu miesięcy wyszło sześć filmów naraz, które kręcono w różnym czasie. I zaczęli mnie rozpoznawać. Widzisz, miałam już 34 lata, w tym wieku inne, bardziej odnoszące sukcesy aktorki myślą ze strachem: co dalej? Nie jestem już dziewczyną, jest mało prawdopodobne, że przeżyję jako romantyczna bohaterka… I czy będą mnie teraz chcieli… w każdym sensie (śmieje się). W tym — i czy będą strzelać. Miałam już 34 lata. I zrozumiałam, co jest naprawdę wartościowe, a co z wystrojem.

„Wierzę, że uczucie wdzięczności jest głównym uczuciem, którego człowiek powinien umieć doświadczyć”

Kiedy miałam 25 lat, moja siostra Juliet popełniła samobójstwo. Rok młodszy ode mnie. Niewiele wcześniej widzieliśmy — pokłóciła się z matką, postanowiła zamieszkać z naszym biologicznym ojcem — dopiero w liceum dowiedzieliśmy się, że był naszym ojcem, w metryce urodzenia w rubryce „ojciec” mamy kreskę. Jej rodzice byli nastolatkami, kiedy się spotkali, potem matka opuściła ojca… Juliet cierpiała na depresję. Długie lata. A jej ojciec nie mógł jej pomóc. Zastrzeliła się z pistoletu w jego domu… ​​Miała 24 lata… Razem dorastaliśmy i jej też nie mogłem pomóc.

To wszystko wywróciło mnie do góry nogami: moje pomysły — o sukcesie, porażce, pieniądzach, karierze, pomyślności, związkach, ubraniach, Oscarach, żeby ktoś uznał mnie za głupca… O wszystkim. I zacząłem uważać swoje życie za całkowity sukces. Nie wzięli tego na scenę — co za bzdura, ale ja pracuję i zarabiam. Czy miał jeszcze jeden? Jakoś przeżyję, żyję.

Ale czy w ten sposób obniżasz poprzeczkę?

JC: I nazwałbym to pokorą. Nie mogłem rozpoznać zbliżającej się śmierci, otchłani przed najbliższą osobą — po co się teraz chwalić? Po co udawać, że wysokość opłaty przynajmniej o czymś determinuje? Musimy spróbować zobaczyć więcej! Ojciec zmarł wkrótce po samobójstwie siostry. Nie byłem na pogrzebie. Nie dlatego, że prawie go nie znałem, ale dlatego, że… Wiesz, w moim życiu jest jedna niezwykła osoba. To mój ojczym, Michael. To tylko strażak… Nie, nie tylko.

Jest zbawicielem i zbawicielem przez powołanie. A kiedy pojawił się w naszym domu, po raz pierwszy poczułam, czym jest spokój, bezpieczeństwo. Byłem dzieckiem, miałem osiem lat. Wcześniej nigdy nie czułem się pewnie. Z nim w moim życiu było absolutne poczucie bezpieczeństwa. Tak, czasem eksmitowano nas za spóźniony czynsz, tak, często nie mieliśmy pieniędzy — w końcu mieliśmy pięcioro dzieci. I zdarzyło się nawet, że wróciłam do domu ze szkoły, a jakaś osoba zapieczętowała drzwi naszego domu, spojrzała na mnie z litością i zapytała, czy chcę zabrać trochę moich rzeczy, no może jakiś miś…

A jednak — zawsze wiedziałem, że Michael nas ochroni i dlatego wszystko zostanie załatwione. I nie poszłam na pogrzeb ojca, bo bałam się, że obrazę tym ojczyma. A potem, przed premierą Drzewa życia, nie było ważne, że byłam w Cannes — choć jestem strasznym fanem kina, a dotarcie do Cannes oznaczało też dla mnie zobaczenie wszystkiego, wszystkiego, co tam jest pokazywane! — nie, ważne było, że byłem zdezorientowany, nie wiedziałem, co robić na tych schodach Pałacu Festiwalowego, a Brad i Sean wzięli mnie za ręce. Pomógł nowicjuszowi przyzwyczaić się do tego.

Ale twoje osiągnięcia robią wrażenie: od trudnego dzieciństwa po schody w Cannes i rozdanie Oskarów. Jest z czego być dumnym.

JC: To nie tylko moje osiągnięcia. Cały czas mi pomagali! Ogólnie patrzę na przeszłość jako niekończący się łańcuch czyjejś pomocy. Nie byłem lubiany w szkole. Byłem czerwony, piegowaty. Obcięłam włosy w proteście przeciwko szkolnej modzie prawie łysa, dziewczyny-lalki nazwały mnie brzydką. To jest w niższych klasach. Ale miałam siedem lat, kiedy babcia zabrała mnie na przedstawienie. Był to „Joseph and His Amazing Technicolor Dreamcoat”, musical autorstwa Andrew Lloyda Webbera. I tyle, zniknąłem, zaraziłem się teatrem. O 9 poszedłem do studia teatralnego. I znalazłem swoich ludzi. Teatr pomógł mi stać się sobą, różnili się tam moi rówieśnicy i nauczyciele. Teraz znam wszystkie dzieci, które mają problemy, a mojemu bratu i siostrze — niedawno skończyli szkołę — mówię: szkoła jest środowiskiem przypadkowym, środowiskiem przypadkowym. Znajdź swoje.

„Nie ma problemów w komunikacji, jest komunikacja z niewłaściwymi ludźmi. I nie ma problematycznego środowiska, nie ma tylko twojego «

Nie ma problemów w komunikacji, jest komunikacja z niewłaściwymi ludźmi. I nie ma problematycznego środowiska, tylko nie twoje. Potem po szkole babcia przekonała mnie, że nie ma co myśleć o zarabianiu, należy spróbować zostać aktorką. Wszystkie te nominacje do Oscara i czerwone dywany zawdzięczam mojej babci! Jestem pierwszym w naszym wielkim klanie, który idzie na studia! Babcia przekonała mnie, że mogę. I pojechała ze mną do Nowego Jorku, do słynnego Juilliard, gdzie rywalizacja wynosiła 100 osób na miejsce.

I znowu nie widziałbym Juilliarda, gdyby Robin Williams, który kiedyś sam ją ukończył, nie ustanowił stypendium dla studentów o niskich dochodach. Cały czas mi pomagali. Więc teraz mówię, że mam szósty zmysł. To uczucie wdzięczności. To prawda, wierzę, że jest to główne uczucie, którego człowiek powinien móc doświadczyć — przed jakimikolwiek przyjaźniami, miłościami i uczuciami. Kiedy Williams popełnił samobójstwo, myślałem, że nigdy go nie spotkałem, nie podziękowałem mu osobiście…

W rzeczywistości oczywiście nie chciałem się narzucać. Ale wciąż znalazłem sposób, by mu podziękować. Te same stypendia dla studentów. Regularnie wpłacam pieniądze do funduszu. A po śmierci Williamsa znalazłem organizację zajmującą się zapobieganiem samobójstwom. Ma świetne imię — Pisać miłość na jej ramionach («Napisz» miłość «na jej ramionach» — ok. wyd.). Ci, którzy tam pracują, starają się odwzajemnić miłość ludziom… Wspieram ich. Dziękuję na różne sposoby.

Ale nie chcesz powiedzieć, że osiągnięcia nie mają dla ciebie znaczenia!

JC: Tak, oczywiście, że tak! Po prostu nie chcę być postacią z czerwonego dywanu. Zawsze chciałam być postrzegana jako aktorka – przez bohaterów, a nie przez to, z kim się umawiam i że jestem, widzisz, weganką. Widzisz, w Hollywood najwyższym momentem w karierze aktorki jest zbiorowa „kobieta-kot”, bohaterka jakiegoś komiksu lub „dziewczyna Bonda”. Nie jestem przeciw dziewczynom Bonda, ale nie oczekuję takich propozycji. Nie jestem dziewczyną Bonda, jestem Bondem! Jestem sam, jestem bohaterem mojego filmu.

Po Juilliardzie podpisałem kontrakt z firmą, która wyprodukowała seriale i zagrałem w odcinkach we wszystkich ich programach. Nie spodziewałem się luksusowych ofert. Bałem się — to jest oczywiście lęk z dzieciństwa — że nie będę w stanie zapłacić czynszu. Zarabiałem sześć tysięcy miesięcznie, po wszystkich potrąceniach były trzy, mieszkanie w Santa Monica kosztowało 1600, ale zawsze wynajmowałem je z kimś na pół, więc wyszło 800. A miałem dwie koperty — „Na mieszkanie” i „ Na jedzenie».

Od każdej opłaty odkładałem tam pieniądze, były nietykalne. Do niedawna jeździłem Priusem, którego wtedy kupiłem, w 2007 roku. Mogę żyć i działać racjonalnie. I mogę też docenić to, co mam teraz. Wiesz, kupiłem mieszkanie na Manhattanie – cena oczywiście jest fantastyczna, to jest Manhattan, ale mieszkanie jest skromne. A ja chciałem mieć właśnie to skromne mieszkanie — w ludzkiej skali. Skala porównywalna do mnie. Nie 200-metrowe rezydencje.

Mówisz jak osoba, która jest z siebie ogólnie zadowolona. Czy oceniasz siebie jako „dobrego”?

JC: Tak, poczyniłem pewne postępy. Byłem takim histerykiem, takim nudziarzem! Gdzieś we mnie była pewność, że mogę i powinnam być najlepsza. A więc to musi przyjąć najwięcej. Gdyby nie moi przyjaciele… To wtedy w Cannes, kiedy po raz pierwszy byłem tam z «Drzewem Życia», strasznie się martwiłem. No cóż, nie wiedziałam, jak będę chodzić po tym czerwonym dywanie… Z hotelu pojechaliśmy samochodem do Palais des Festivals, powoli, powoli, tam to rytuał.

Była ze mną Jess Wexler, moja najlepsza przyjaciółka i koleżanka z klasy. Ciągle jęczałam, że przerażenie, przerażenie, przerażenie, wejdę po schodach na dół, obok Brada wyglądałbym jak idiota – z moim śmiesznym 162 cm wzrostu – i że zaraz zwymiotuję. Dopóki nie powiedziała: „Cholera, śmiało! Wystarczy otworzyć drzwi — przynajmniej prasa będzie miała o czym pisać! Co mnie opamiętało. Widzisz, kiedy utrzymujesz relacje z ludźmi, którzy widzieli cię w najgorszych warunkach, jest nadzieja na poznanie prawdy o sobie. Dlatego je trzymam, moje.

Plotka głosi, że nie romansujesz z innymi aktorami. To prawda?

JC: Plotka — ale prawdziwa! Tak, nie umawiam się z aktorami. Ponieważ relacje są dla mnie całkowitą otwartością, ostateczną szczerością. A z aktorem… Istnieje możliwość pomyłki — a jeśli on też się z tobą bawi?

Czy z twojej strony jest jakieś niebezpieczeństwo?

JC: I w ogóle nigdy nie gram. Nawet w filmach. Miałem nadzieję, że będzie to zauważalne.

Dodaj komentarz