Psychologia

Każdy ma przyjaciela-cynika, który udowadnia, że ​​świat jest niesprawiedliwy, naiwnością jest oczekiwać najwyższej nagrody dla swoich ofiar. Ale z punktu widzenia psychologii wszystko nie jest takie proste: wiara w prawo kary może sama w sobie być użyteczna.

Poszedł do pracy w firmie, która pluje na środowisko lub wykorzystuje ludzkie słabości — „zepsutą karmę”. Zrobiłem repost wezwania pomocy — złap „za karmę”. Żarty na bok, ale idea uniwersalnej nagrody z filozofii buddyzmu i hinduizmu chwyta również tych, którzy nie wierzą w towarzyszący jej duchowy bagaż — reinkarnację, samsarę i nirwanę.

Z jednej strony karma w sensie codziennym jest czymś, od czego jesteśmy zależni. Zakazuje działania wbrew interesom innych, nawet jeśli nikt o tym nie wie. Z drugiej strony obiecuje szczęście — pod warunkiem, że sami jesteśmy gotowi dać coś bezinteresownie. Ale to wszystko zgadywanie. Na ile są uzasadnione?

daję, abyś ty dał

Świat fizyczny podlega prawu przyczynowości i łatwo odnajdujemy jego przejawy w życiu codziennym. Pływaliśmy z bólem gardła w lodowatej wodzie — rano temperatura wzrosła. Uprawiałeś sport przez sześć miesięcy — ciało stało się stonowane, zacząłeś lepiej spać i robić więcej. Nawet nie wiedząc szczegółowo, jak działa metabolizm, możemy się domyślać: inwestowanie w swoje zdrowie jest pożyteczne, ale plucie na nie jest co najmniej głupie.

Te same prawa, według niektórych, obowiązują w świecie stosunków międzyludzkich. Specjalista od ajurwedy Deepak Chopra jest o tym przekonany. W Siedmiu duchowych prawach sukcesu wywodzi „prawo karmy” z innego, „prawo dawania”. Aby coś otrzymać, musimy najpierw dać. Uwaga, energia, miłość to inwestycje, które się zwrócą. Niech nie od razu, nie zawsze w formie, którą rysuje wyobraźnia, ale tak się stanie.

Z kolei nieszczerość, egoizm i manipulacja tworzą błędne koło: przyciągamy ludzi, którzy również starają się bronić naszym kosztem, wykorzystywać nas i oszukiwać.

Chopra radzi, aby świadomie podejść do każdej swojej decyzji, zadać sobie pytanie: czy tego naprawdę chcę? Czy mam refleksję? Jeśli nie jesteśmy zadowoleni z życia — może dlatego, że sami się oszukiwaliśmy i nieświadomie odrzucaliśmy możliwości, nie wierzyliśmy w nasze siły i odwróciliśmy się od szczęścia.

JEŚLI NIE MA ZNACZENIA, NALEŻY WYMYŚLIĆ

Problem w tym, że prawdziwe przyczyny i konsekwencje wielu zdarzeń są przed nami zasłaniane przez ścianę informacyjnego szumu. Jeśli po udanym wywiadzie odmówiono nam, powodów może być tysiąc. Nasza kandydatura odpowiadała potencjalnemu liderowi, ale wyższym władzom się to nie podobało. A może rozmowa nie poszła tak dobrze, ale przekonaliśmy się, że jest inaczej, bo naprawdę tego chcieliśmy. Co odegrało główną rolę, nie wiemy.

Świat wokół nas jest w większości poza naszą kontrolą. Możemy się tylko domyślać, jak się sprawy potoczą. Na przykład lubimy pić kawę rano w tym samym kiosku. Wczoraj był na miejscu, dziś też – spodziewamy się, że jutro w drodze do pracy będziemy mogli skosztować pachnącego drinka. Ale właściciel może zamknąć gniazdko lub przenieść je w inne miejsce. A jeśli tego dnia pada deszcz, możemy uznać, że wszechświat rzucił się przeciwko nam i zacząć szukać powodów w sobie.

W naszym mózgu działa specjalna sieć neuronowa, którą neurobiolog Michael Gazzaniga nazywa tłumaczem. Jego ulubioną rozrywką jest łączenie napływających danych w spójną historię, z której wynikałyby jakieś wnioski dotyczące świata. Sieć tę odziedziczyliśmy po naszych przodkach, dla których ważniejsze było działanie niż analizowanie. Kołyszące się na wietrze krzaki lub ukrywający się tam drapieżnik — ta druga wersja była bardziej wartościowa dla przetrwania. Nawet w przypadku „fałszywego alarmu” lepiej uciec i wspiąć się na drzewo niż zostać zjedzonym.

Samospełniająca się przepowiednia

Dlaczego tłumacz zawodzi, zaczyna karmić nas opowieściami, że nie zostaliśmy zatrudnieni, bo po drodze nie odstąpiliśmy miejsca w metrze staruszce, nie oddaliśmy żebrakowi, odmówiliśmy prośby nieznany przyjaciel?

Psycholog Rob Brotherton w swojej książce Nieufne umysły wykazał, że tendencja do łączenia różnych zjawisk, które losowo następują po sobie, wiąże się z błędem proporcjonalności: „Kiedy wynik zdarzenia jest ważny, brzemienny w skutki i trudny do zrozumienia, mamy tendencję do uważaj, że jego przyczyna musi być ważna, brzemienna w skutki i trudna do zrozumienia.»

Tak czy inaczej wierzymy, że świat kręci się wokół nas i wszystko, co się dzieje, ma znaczenie dla naszego życia.

Jeśli miałeś pecha z pogodą w weekend, jest to kara za to, że nie zgadzasz się na pomoc rodzicom w kraju, ale decydujesz się na spędzenie czasu dla siebie. Oczywiście miliony ludzi, którzy również z tego powodu cierpieli, musiały w jakiś sposób zgrzeszyć. W przeciwnym razie, karząc ich razem z nami, wszechświat zachowuje się jak świnia.

Psychologowie Michael Lupfer i Elisabeth Layman wykazali, że wiara w los, karmę i opatrzność Boga lub bogów jest wynikiem głębokiego lęku egzystencjalnego. Nie możemy kontrolować wydarzeń, których konsekwencje odmienią nasze życie, ale nie chcemy czuć się jak zabawka w rękach nieznanych sił.

Dlatego wyobrażamy sobie, że źródłem wszystkich naszych kłopotów, ale także zwycięstw, jesteśmy my sami. A im silniejszy jest nasz niepokój, im głębsza niepewność, że świat jest ułożony racjonalnie i zrozumiale, tym aktywniej szukamy znaków.

Przydatne samooszukiwanie się

Czy warto próbować odwieść tych, którzy wierzą w związek niepowiązanych ze sobą zjawisk? Czy wiara w los jest tak bezsensowna i nieskuteczna, która karze chciwość, złośliwość i zawiść, a wynagradza hojność i dobroć?

Wiara w ostateczną nagrodę daje siłę wielu ludziom. W tym miejscu do gry wkracza efekt placebo: nawet jeśli lek nie działa sam, zachęca organizm do mobilizacji zasobów. Jeśli karma nie istnieje, warto ją wymyślić.

Według psychologa organizacji Adama Granta samo istnienie społeczeństwa jest możliwe, ponieważ wierzymy w cykl dobra i zła. Bez naszych bezinteresownych działań, które w rzeczywistości oznaczają wymianę z wszechświatem, społeczeństwo nie przetrwałoby.

W psychologicznych grach o dystrybucję dobra wspólnego to zachowanie prospołeczne (korzystne dla innych) zapewnia sukces. Jeśli wszyscy naciągną się na siebie kocem, zbiorowy „tort” szybko się topi, czy to zyski, zasoby naturalne, czy abstrakcyjne wartości, takie jak zaufanie.

Karma może nie istnieć jako ucieleśniona sprawiedliwość, która przywraca równowagę wszechświatowi, ale wiara w nią nikomu nie szkodzi, pod warunkiem, że postrzegamy ją jako prawo moralne i etyczne: „Robię dobrze, bo to czyni świat lepszym miejscem. »

Dodaj komentarz