„Powiedziałem, że chcę rozwalić sobie mózg i złożyć go z powrotem”

Jody Ettenberg, autorka The Travel Food Guide, opowiada o swoich doświadczeniach z vipassaną. Trudno było jej wyobrazić sobie, co ją czeka, a teraz dzieli się wrażeniami i lekcjami wyciągniętymi z artykułu.

Na kurs Vipassany zapisałam się w chwili desperacji. Przez rok dręczyła mnie bezsenność, a bez odpowiedniego odpoczynku zaczęły napadać ataki paniki. Cierpiałam również na przewlekły ból z powodu wypadku w dzieciństwie, który spowodował złamane żebra i uraz pleców.

Wybrałem kurs, który odbyłem w Nowej Zelandii. Miałem już za sobą modne zajęcia z medytacji, ale vipassana kojarzyła mi się z dyscypliną i ciężką pracą. Strach pokonał perspektywę przebywania w kręgu ludzi myślących pozytywnie.

Vipassana różni się od tradycyjnej medytacji intonowania. Niezależnie od tego, czy siedzisz niewygodnie, boli, masz zdrętwiałe ręce i nogi, czy mózg błaga o uwolnienie, musisz skupić się na doznaniach fizycznych. Po 10 dniach treningu zaczynasz przestać reagować na zmienne koleje losu.

Wywodzące się z buddyzmu, współczesne kursy mają charakter świecki. Kiedy moi przyjaciele zapytali mnie, dlaczego chcę iść do izolatki, odpowiedziałem, że chcę rozwalić sobie mózg i złożyć go z powrotem. Żartowałem, że mój „dysk twardy” wymaga defragmentacji.

Pierwszego dnia o czwartej nad ranem w moich drzwiach zadzwonił dzwonek, przypominając mi, żebym się obudził pomimo ciemności. Poczułem narastający we mnie gniew – to był pierwszy krok w rozwijaniu zrównoważenia. Musiałem wstać z łóżka i przygotować się do medytacji. Celem pierwszego dnia było skupienie się na oddychaniu. Mózg miał być tylko świadomy tego, że oddychasz. Trudno mi było się skoncentrować z powodu ciągłego palenia w plecach.

Pierwszego dnia, zmęczona bólem i paniką, skorzystałam z okazji, by porozmawiać z nauczycielem. Patrząc na mnie spokojnie, zapytał, jak długo wcześniej medytowałem. Byłem tak zdesperowany, że byłem gotów zrezygnować z wyścigu. Nauczyciel wyjaśnił, że moim błędem było skupienie się na bólu, przez co ten ostatni się nasilał.

Z sali medytacyjnej wyszliśmy na jasne słońce Nowej Zelandii. Nauczyciel zasugerował, żebym podczas zajęć używał drewnianego urządzenia w kształcie litery L, aby podeprzeć plecy. Nie powiedział nic o tym, czy medytuję prawidłowo, ale jego przesłanie było jasne: walczyłem ze sobą, a nie z nikim innym.

Po pierwszych trzech dniach pracy z oddechem zostaliśmy wprowadzeni w vipassanę. Polecono być świadomym wrażeń, a nawet bólu. Wytrenowaliśmy umysły, aby stworzyć barierę przed ślepą reakcją. Najprostszym przykładem jest to, że jeśli twoja noga jest zdrętwiała, twój mózg może się martwić, jeśli potrafisz wstać. W tym momencie powinieneś skoncentrować się na szyi i zignorować nogę, przypominając sobie, że ból jest przejściowy, jak wszystko inne.

Czwartego dnia nadeszły „godziny silnej determinacji”. Trzy razy dziennie nie wolno nam było się ruszać. Czy boli cię noga? Szkoda. Czy swędzi Cię nos? Nie możesz go dotknąć. Przez godzinę siedzisz i skanujesz swoje ciało. Jeśli coś gdzieś boli, po prostu nie zwracamy na to uwagi. Na tym etapie wielu uczestników opuściło kurs. Powiedziałem sobie, że to tylko 10 dni.

Kiedy bierzesz kurs Vipassany, akceptujesz pięć warunków: bez zabijania, bez kradzieży, bez kłamstwa, bez seksu, bez środków odurzających. Nie pisz, nie mów, nie nawiązuj kontaktu wzrokowego, nie komunikuj się. Badania pokazują, że osoby niewidome lub niesłyszące mają podwyższone zdolności w zakresie innych zmysłów. Kiedy mózg jest pozbawiony jednego źródła przychodzącego, przebudowuje się, aby wyostrzyć inne zmysły. Zjawisko to nazywa się „neuroplastyką międzymodalną”. Na kursie poczułem to – nie mogłem mówić ani pisać, a mój mózg pracował na maksa.

Przez resztę tygodnia, gdy inni siedzieli na trawie, ciesząc się słońcem między sesjami, ja zostałam w celi. Fajnie było obserwować pracę mózgu. Kiedyś słyszałam, że przedwczesny niepokój jest zawsze bezużyteczny, ponieważ to, czego się boisz, nigdy się nie wydarzy. Bałem się pająków…

Już szóstego dnia byłem zmęczony bólem, nieprzespanymi nocami i ciągłymi myślami. Inni uczestnicy rozmawiali o żywych wspomnieniach z dzieciństwa lub fantazjach seksualnych. Miałem straszną ochotę biegać po sali medytacyjnej i krzyczeć.

Ósmego dnia po raz pierwszy udało mi się spędzić „godzinę silnej determinacji” bez ruchu. Kiedy zadzwonił gong, byłem mokry od potu.

Pod koniec kursu studenci często zauważają, że podczas medytacji odczuwają silny przepływ energii przez ciało. Nie byłem taki. Ale wydarzyła się rzecz najważniejsza – udało mi się uciec od bolesnych wrażeń.

To było zwycięstwo!

Wyciągnięte wnioski

Mój wynik może być mały, ale ważny. Znowu zacząłem spać. Gdy tylko pióro i papier stały się dla mnie dostępne, spisałem wnioski, które do mnie dotarły.

1. Nasza powszechna obsesja na punkcie znalezienia szczęścia nie jest powodem do medytacji. Współczesna neuronauka może powiedzieć inaczej, ale nie musisz medytować, aby być szczęśliwym. Utrzymanie stabilności, gdy życie idzie na opak, jest najlepszym wyjściem.

2. Wiele złożoności naszego życia wynika z przyjętych przez nas założeń i tego, jak na nie reagujemy. W ciągu 10 dni rozumiesz, jak bardzo mózg zniekształca rzeczywistość. Często jest to złość lub strach i pielęgnujemy to w naszych umysłach. Uważamy, że uczucia są obiektywne, ale są zabarwione naszą wiedzą i niezadowoleniem.

3. Musisz popracować nad sobą. Pierwsze dni vipassany niszczysz siebie i jest to bardzo trudne. Ale 10 dni zdyscyplinowanej praktyki z pewnością przyniesie zmianę.

4. Perfekcjonizm może być niebezpieczny. Nie ma doskonałości i nie ma obiektywnej oceny tego, co uważa się za „słuszne”. Kurs uświadomił mi, że jeśli masz system wartości, który pozwala podejmować uczciwe decyzje, to już jest dobry.

5. Nauczenie się przestać reagować to sposób na radzenie sobie z bólem. Dla mnie ta lekcja była szczególnie ważna. Nie doszedłbym do takiego wniosku bez kursu, ponieważ jestem zbyt uparty. Teraz rozumiem, że monitorując swój ból, ogromnie go zaostrzyłem. Czasami trzymamy się tego, czego się boimy i czego nienawidzimy.

Dodaj komentarz