- Kocham cię... czy po prostu przepraszam?

Aby zbudować zdrową i satysfakcjonującą relację, warto zastanowić się, czy szczerze kogoś kochamy, czy po prostu mu współczujemy. Przyniesie to korzyści obu, psychoterapeutka Irina Belousova jest pewna.

Rzadko myślimy o litości dla partnera. Zwykle po prostu nie rozpoznajemy tego uczucia. Najpierw przez kilka lat współczujemy partnerowi, potem zauważamy, że coś jest nie tak. I dopiero potem zadajemy sobie pytanie: „Czy to w ogóle miłość?” Zaczynamy coś zgadywać, szukać informacji w sieci i jeśli mamy szczęście, idziemy do psychologa. Dopiero po tym zaczyna się poważna praca umysłowa, która pomoże uczciwie przyjrzeć się temu, jak odnosimy się do ukochanej osoby, a także odkryć czynniki i przesłanki, które do tego doprowadziły.

Czym jest miłość?

Miłość oznacza zdolność i pragnienie dawania i otrzymywania. Prawdziwa wymiana jest możliwa tylko wtedy, gdy postrzegamy partnera jako równego sobie i jednocześnie akceptujemy go takim, jakim jest, a nie „zmodyfikowany” przy pomocy własnej wyobraźni.

W związku równych partnerów normalne jest okazywanie współczucia, współczucia. Pomaganie w przezwyciężaniu trudności jest ważną częścią zdrowego związku, ale istnieje cienka granica między chęcią pomocy a całkowitą kontrolą nad drugą osobą. To właśnie ta kontrola jest dowodem na to, że raczej nie kochamy, ale współczujemy partnerowi.

Taka manifestacja litości jest możliwa tylko w relacjach rodzic-dziecko: wtedy osoba współczująca bierze odpowiedzialność za rozwiązanie trudności drugiego, nie biorąc pod uwagę wysiłków partnera, aby znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. Ale związki, zwłaszcza seksualne, „rozpadają się”, gdy partnerzy zaczynają odgrywać niewłaściwe role – w szczególności role dziecka i rodzica.

Czym jest litość?

Litość dla partnera to tłumiona agresja, która pojawia się, ponieważ nie rozpoznajemy lęku wśród własnych emocji. Dzięki niej jej własny pomysł na to, co się dzieje, jest zbudowany w jej głowie i często niewiele przypomina rzeczywistość.

Na przykład jeden z partnerów nie radzi sobie ze swoimi życiowymi zadaniami, a drugi partner, który się nad nim lituje, konstruuje w swojej głowie idealny obraz ukochanej osoby. Ten, kto żałuje, nie rozpoznaje w drugim silnej, zdolnej wytrzymać trudności, ale jednocześnie boi się utraty z nim kontaktu. W tym momencie zaczyna dogadzać słabemu partnerowi.

Kobieta, która lituje się nad mężem, ma wiele złudzeń, które pomagają jej zachować i utrzymać wizerunek dobrej osoby. Cieszy się z samego faktu małżeństwa — jej mąż, może nie najlepszy, „ale mój”. Jakby jej poczucie siebie jako seksownej kobiety, pozytywnie akceptowanej przez społeczeństwo, zależało tylko od niego. Tylko jej mąż potrzebuje jej jako litościwej „mamy”. I chce wierzyć, że jest kobietą. A to są różne role, różne stanowiska.

Korzystne jest również dla żonatego mężczyzny, który żałuje, że współmałżonek odgrywa rolę rodzica dla niewypłacalnego partnera. Ona jest ofiarą (życia, innych), a on ratownikiem. Lituje się nad nią, chroni ją przed różnymi trudnościami i w ten sposób karmi swoje ego. Obraz tego, co się znowu dzieje, okazuje się wypaczony: jest przekonany, że wciela się w silnego mężczyznę, ale tak naprawdę nie jest nawet „tatusiem”, ale… matką. Przecież to matki zazwyczaj ocierają łzy, współczują, przyciskają je do piersi i zamykają się na wrogi świat.

Kto mieszka we mnie?

Wszyscy mamy wewnętrzne dziecko, które potrzebuje litości. To dziecko nie radzi sobie samo i rozpaczliwie szuka dorosłego, kogoś, kto jest w stanie o wszystko zadbać. Pytanie tylko, w jakich sytuacjach wprowadzamy tę wersję siebie na scenę życia, dając jej wolną rękę. Czy ta „gra” nie staje się stylem naszego życia?

Ta rola ma również pozytywne cechy. Daje zasoby do kreatywności i zabawy, daje możliwość poczucia bezwarunkowej miłości, doświadczenia lekkości bycia. Ale nie ma emocjonalnego zasobu, by rozwiązywać problemy i brać odpowiedzialność za swoje życie.

To nasza dorosła, odpowiedzialna część decyduje, czy zamienić własne życie na litość innych, czy nie.

Jednocześnie każdy ma wersję, która kiedyś została zamanifestowana w celu rozwiązania powstałych problemów. W trudnej sytuacji poleganie na niej będzie bardziej konstruktywne niż na potrzebującej litości. Kluczowa różnica między tymi wersjami polega na tym, że jedna zawsze będzie brać odpowiedzialność za podjęcie decyzji, podczas gdy druga nie wytrzyma tego i zniekształci naszą rzeczywistość, domagając się decydowania o wszystkim za nią.

Ale czy te role można odwrócić? Uściskaj, wysuwając na pierwszy plan część dzieci, zatrzymaj się w czasie i powiedz sobie: „To wszystko, mam dość ciepła od moich bliskich, teraz pójdę i sam rozwiążę moje problemy”?

Jeśli zdecydujemy się zrezygnować z odpowiedzialności, tracimy zarówno władzę, jak i wolność. Zamieniamy się w dziecko, przyjmując pozycję ofiary. Co mają dzieci poza zabawkami? Tylko uzależnienie i brak korzyści dla dorosłych. Jednak decyzję o tym, czy żyć w zamian za litość czy nie, podejmujemy tylko my i nasza dorosła część.

Teraz, rozumiejąc różnicę między prawdziwą miłością a uczuciem litości, na pewno nie pomylimy jednego z drugim. A jeśli mimo wszystko zrozumiemy, że role w naszej relacji z partnerem są początkowo budowane niewłaściwie lub z czasem się mylą, najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to udać się do specjalisty. Pomoże ci to wszystko rozgryźć, zamieniając pracę odkrywania prawdziwej relacji z partnerem w wyjątkowy proces uczenia się.

Dodaj komentarz