Urodziłam w domu bez chęci

Poczułem potrzebę pchania i całe ciało mojej córki wyszło! Mój mąż udawał, że nie wpada w panikę

W wieku 32 lat urodziłam trzecie dziecko, stojąc sama w kuchni… Nie było zaplanowane! Ale to był najlepszy moment w moim życiu!

Narodziny mojego trzeciego dziecka były wspaniałą przygodą! W czasie ciąży podjęłam wielkie postanowienia, takie jak regularne chodzenie na lekcje rodzenia bez bólu, proszenie o znieczulenie zewnątrzoponowe, krótko mówiąc wszystko, czego nie zrobiłam na drugą. I żałowałam tego, tak ciężki był ten poród. Z tymi dobrymi postanowieniami byłam spokojna, nawet jeśli 20 km dzielące mnie od oddziału położniczego wydawało mi się dużo. Ale hej, przez pierwsze dwa przyjechałem na czas i to mnie uspokoiło. Dziesięć dni przed porodem, spokojnie, skończyłam przygotowywać rzeczy dla dziecka. Byłam zmęczona, to prawda, ale jak nie być, kiedy byłam prawie w terminie i musiałam opiekować się moimi 6 i 3 letnimi dziećmi. Nie miałam żadnych skurczów, chociażby niewielkich, które mogłyby mnie ostrzec. Jednak pewnego wieczoru poczułam się szczególnie wyczerpana i wcześnie położyłam się spać. A potem około 1:30 rano obudził mnie ogromny ból! Bardzo silny skurcz, który wydawał się nigdy nie chcieć się zatrzymać. Ledwo zakończone, pojawiły się dwa inne bardzo silne skurcze. Tam zrozumiałam, że będę rodzić. Mój mąż się obudził i zapytał, co się dzieje! Powiedziałam mu, żeby zadzwonił do moich rodziców, żeby przyjechali i zajęli się dziećmi, a zwłaszcza, żeby zadzwonił do straży pożarnej, bo wiem, że nasze dziecko przyjdzie! Myślałam, że z pomocą strażaków zdążę dostać się na oddział położniczy.

O dziwo, ja, który jestem raczej niespokojny, byłem Zenem! Czułem, że mam coś do zrobienia i że muszę zachować kontrolę. Wstałam z łóżka, żeby złapać torbę, gotowa iść na oddział położniczy. Ledwo dotarłem do kuchni, nowy skurcz uniemożliwił mi postawienie jednej stopy przed drugą. Trzymałem się stołu, nie wiedząc, co robić. Natura zdecydowała za mnie: nagle poczułem się cały mokry i zrozumiałem, że tracę wodę! W następnej chwili poczułem, że moje dziecko wyślizguje się ze mnie. Nadal stałem, trzymając główkę mojego dziecka. Potem poczułem szaloną chęć, by popchnąć: zrobiłem to i całe ciało mojej małej dziewczynki wyszło! Przytuliłem ją, a ona bardzo szybko rozpłakała się, co mnie uspokoiło! Mój mąż, który udawał, że nie panikuje, pomógł mi położyć się na kafelkach i owinął nas kocem.

Włożyłem córkę pod koszulkę, skóra do skóry, żeby było jej ciepło i żebym czuła ją najbliżej serca. Byłam jak w oszołomieniu, w euforii, bo czułam się tak dumna, że ​​mogłam urodzić w ten niezwykły sposób, bez najmniejszego lęku. Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło. Byłem w swojej bańce… Jednak wszystko to wydarzyło się bardzo szybko: przybyli strażacy i byli zdumieni widząc mnie na ziemi z moim dzieckiem. Wygląda na to, że cały czas się uśmiechałem. Lekarz był z nimi i obserwował mnie uważnie, zwłaszcza aby sprawdzić, czy nie tracę krwi. Zbadał moją córkę i przeciął przewód. Strażacy następnie wsadzili mnie do ciężarówki, moje dziecko wciąż było przeciwko mnie. Założono mi kroplówkę i poszliśmy na oddział położniczy.

Kiedy przybyłem, zostałem umieszczony na sali porodowej, ponieważ łożysko nie zostało wydalone. Zabrali mi chip, a tam oszalałem i zacząłem płakać, podczas gdy do tej pory byłem niesamowicie spokojny. Szybko się uspokoiłam, bo położne poprosiły mnie, żebym przecisnęła się, żeby wydostać łożysko. W tym czasie mój mąż wrócił z naszym dzieckiem, które włożył na ręce. Widząc nas w takim stanie, zaczął płakać, bo był poruszony, ale też dlatego, że wszystko dobrze się skończyło! Pocałował mnie i spojrzał na mnie tak, jak nigdy wcześniej: „Kochanie, jesteś wyjątkową kobietą. Czy zdajesz sobie sprawę z wyczynu, którego właśnie dokonałeś! Czułem, że był ze mnie dumny i to mi zrobiło wiele dobrego. Po zwykłych egzaminach zostaliśmy zainstalowani w pokoju, w którym w końcu mogliśmy się zatrzymać we trójkę. Naprawdę nie czułam się zmęczona, a mój mąż zafascynował mnie w takim stanie, jakby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło! Później prawie wszyscy pracownicy kliniki przyszli kontemplować „zjawisko”, czyli mnie, kobietę, która urodziła, stojąc w domu za kilka minut!

Nawet dzisiaj nie bardzo rozumiem, co mi się przydarzyło. Nic nie predysponowało mnie do tak szybkiego porodu, nawet trzeciego dziecka. Przede wszystkim odkryłem w sobie nieznane zasoby, które uczyniły mnie silniejszym, bardziej pewnym siebie. A co najważniejsze, zmienił się pogląd mojego męża na mnie. Nie uważa mnie już za kruchą małą kobietę, nazywa mnie „moją kochaną małą bohaterką” i to nas zbliżyło.

Dodaj komentarz