Psychologia

Od dzieciństwa zazdrościłam aktorom, ale nie ich sławy, ale tego, że dano im tę umiejętność zanurzania się w cudzą osobowość i przeżywania cudzego życia, zmieniając nagle ich wartości, uczucia, a nawet wygląd… Zawsze wiedziałam Byłem przekonany, że to droga do najszybszego rozwoju osobistego.

Co wymyślić? Widziałeś godną osobowość — przywłaszczaj sobie. Odgrywaj ją nie tylko zewnętrznie, ale także wewnętrznie, „odciskając” jej charakter od razu, w całości. Odtwórz istotę tej osoby, jej ja, postawę, stosunek do świata i siebie, jego sposób życia. Myśl jego myślami, poruszaj się jego ruchami, czuj jego uczuciami. Znajdź osobę entuzjastyczną (lub niekategoryczną, bezinteresownie związaną z płcią przeciwną lub mądrą — wiesz lepiej, czego potrzebujesz) — i przyzwyczaj się do niej. To wszystko.

To wszystko — zostań dobrym aktorem, prawdziwym aktorem, aktorem zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego wizerunku, a już wkrótce staniesz się wspaniałym człowiekiem.

Oczywiście, jeśli masz to w planach.

Nadal wierzę w obietnicę takiej drogi rozwoju osobistego i nie krępuje mnie pozornie oczywisty fakt, że sami aktorzy (nie na scenie, ale w zwykłym życiu) nie są najwygodniejszymi ludźmi i, nawiasem mówiąc, nie najbardziej udany. Ten, kto został aktorem, nie stał się jeszcze wcale wielkim człowiekiem.

Aktorów dobrze jest kochać, dopóki nie spotkasz ich w życiu. Ale w życiu są… cóż, bardzo różni i często przypominają czarodziejów bez króla w głowach. Ale potem — trzeba wziąć sztukę reinkarnacji, którą posiadają prawdziwi aktorzy, opanować ją i wykorzystać na dobre, a nie lubić ich.

Dodaj komentarz