Wybacz mi mamo: słowa, z którymi możesz się spóźnić

Gdy rodzice się starzeją, mentalny dystans między pokoleniami staje się przepaścią. Starzy ludzie denerwują, męczą, sprawiają, że chcesz ograniczyć komunikację do minimum. Żal z tego powodu jest nieunikniony, ale często spóźniony.

„Tak, mamo, czego chciałaś?” – głos Igora był tak szczerze nieszczęśliwy, że natychmiast skurczyła się wewnętrznie. Cóż, zadzwoniłem ponownie w złym czasie! Była strasznie złożona, bo jej syna denerwowały jej telefony zarówno w dni powszednie (jestem zajęta!) I w weekendy (odpoczywam!). Po każdym takim napomnieniu wyrzucała sobie w sercu: nazywała siebie irytującą muchą lub klasycznym gdakaniem, które po wypuszczeniu pisklęcia spod skrzydeł nadal gdakało o nim. Uczucia jednocześnie doświadczały sprzeczności. Z jednej strony cieszyła się, że usłyszała najdroższy głos na świecie (żywy i zdrowy, i dzięki Bogu!), a z drugiej starała się stłumić mimowolnie zbliżającą się niechęć.

Oczywiście można zrozumieć niezadowolenie faceta, który trzy lata temu skończył studia i mieszka w wynajętym mieszkaniu, gdy jego mama przy każdym telefonie zaczyna pytać, czy jest zdrowy i czy w jego pracy wszystko jest bezpieczne. „Mam dość twojej kontroli!” – wbił w fajkę. Zaczęła błędnie usprawiedliwiać, że to wcale nie była kontrola, ale po prostu troska o niego i przejaw normalnego zainteresowania życiem najbliższej osoby. Jednak jej zwykłe argumenty zwykle go nie przekonywały, a każda rozmowa kończyła się standardowym sposobem: „Wszystko w porządku! Potrzebuję twojej rady – na pewno się odwołam. ” W rezultacie zaczęła do niego dzwonić znacznie rzadziej. Nie dlatego, że mniej za nim tęskniła, po prostu bała się, że znów narazi się na jego niezadowolenie.

Dziś też długo wahała się, czy wybrać jego numer, ale w końcu nacisnęła na komórce kontakt „Igorek”. Tym razem oprócz zwykłej chęci usłyszenia głosu syna potrzebowała fachowej porady osoby z wyższym wykształceniem medycznym. Od kilku dni dręczyło ją to szarpanie, to ostre bóle za mostkiem, a puls bił gdzieś w gardle jak drżący motyl, utrudniając oddychanie.

„Witaj mój chłopcze! Czy naprawdę cię nie rozpraszam? ” – starała się, aby jej głos brzmiał tak pogodnie, jak to możliwe.

„Jesteś bardzo rozpraszający – przygotowuję prezentację na konferencję naukowo-praktyczną, mam bardzo mało czasu” – odpowiedział syn z nieskrywaną irytacją.

Zamilkła. Z drugiej strony w tubie wyraźnie słychać było dudnienie World of Tanks. Oczywiście wydarzenia na polu bitwy nie potoczyły się na korzyść przyszłego uczestnika konferencji naukowo-praktycznej: coś głośno zagrzmiało w słuchawce jednocześnie z rozpaczliwym okrzykiem syna.

„Mamo, co jeszcze raz? – zapytał Igor z irytacją. – Nie znalazłeś innego czasu, by ponownie zapytać, jak mi idzie? Czy mogę bez przeszkód robić to, co jest dla mnie ważne przynajmniej w sobotę? “

– Nie, nie miałam zamiaru pytać o żadne twoje sprawy – powiedziała pospiesznie, łapiąc oddech. – Wręcz przeciwnie, jako lekarz chciałem prosić o radę. Wiesz, tego dnia coś naciska w klatce piersiowej i ręka drętwieje. Dziś prawie nie spałem, a rano przelał się taki strach przed śmiercią, że myślałem, że naprawdę umrę. Nie chcę ci przeszkadzać w weekend, ale może wpadniesz? Nic takiego mi się nigdy nie przydarzyło. “

„Och, cóż, wszystko, moja mamusia powędrowała do obozu wiecznie jęczących starych kobiet! – Igor nie uważał za konieczne ukrywanie kpiącego tonu. – Jako lekarz powiem ci – mniej słuchaj siebie i swoich uczuć. Jestem strasznie zmęczony ciotkami, które z każdym kichnięciem pędzą do kliniki i spędzają tam dni torturując lekarzy swoimi nieistniejącymi wrzodami. Zawsze śmiałeś się z takich ludzi, a teraz sam stajesz się taki jak oni. Ponieważ nie miałeś wcześniej żadnych problemów w dziedzinie kardiologii, myślę, a teraz nie ma nic specjalnego, najprawdopodobniej banalna neuralgia międzyżebrowa. Postaraj się trochę więcej poruszyć i nie zabawiaj się serialami. Jeśli on nie pozwoli ci odejść do poniedziałku, idź zobacz neurologa. I nie wymyślaj dla siebie niepotrzebnych dolegliwości! “

„Dobrze, dzięki, zrobię to” – rozweseliła się najlepiej jak potrafiła, żeby nie denerwować syna. – Nowe doznania po prostu mnie przestraszyły, a to bardzo boli. To pierwszy raz ze mną. “

„Wszystko w życiu dzieje się po raz pierwszy” – powiedział protekcjonalnie Igor. – Lepiej ćwiczyć, ale niezbyt intensywnie, w ostrej fazie nerwobólu nie jest to zalecane. Zadzwonimy w poniedziałek. “

„Przyjdziesz do mnie w ten weekend? – wbrew jej woli ton był upokarzający i błagalny. „Jeśli byłoby łatwiej, upiekłbym twoją ulubioną kapustę”.

„Nie, to nie zadziała! – odpowiedział kategorycznie. – Do wieczora będę przygotowywał prezentację, ao szóstej u Timura spotkamy się z grupą chłopaków: na początku tygodnia ustaliliśmy, że dzisiaj zagramy w Mafię. A jutro chcę iść na siłownię: z pracy siedzącej też, spójrz, rozegra się nerwoból. Więc chodź do poniedziałku. PA!"

"PA!" – Zanim zdążyła powiedzieć, w słuchawce słychać było krótkie sygnały dźwiękowe.

Leżała nieruchomo przez jakiś czas, próbując uspokoić niespokojnego „motyla” w klatce piersiowej. „Naprawdę stałam się jakoś słaba, zaczęłam wymyślać dla siebie choroby” – pomyślała. – Skoro boli, to znaczy, że żyje, jak mówi jej sąsiadka Valya. Naprawdę potrzebujesz więcej ruchu i mniej się nad sobą użalać. Igor jest inteligentnym lekarzem, zawsze mówi. “

Wzięła głęboki oddech, stanowczo wstała z kanapy i natychmiast upadła z nieznośnego bólu. Ból przeszył ją na wskroś, rozprzestrzeniając się po jej klatce piersiowej jak ogień piekielny, a cichy krzyk utkwił jej w gardle. Zaczerpnęła powietrza niebieskimi ustami, ale nie mogła oddychać, jej oczy pociemniały. Motyl, trzepocząc w piersi, zamarł i skurczył się w ciasny kokon. W całkowitej ciemności, która nadeszła, nagle rozlało się jasne białe światło i przez kilka sekund była w ciepłym sierpniowym dniu, który uważała za najszczęśliwszy w swoim życiu. Następnie, po kilku godzinach skurczów, które całkowicie ją wyczerpały, została nagrodzona basowym okrzykiem jej długo oczekiwanego pierworodnego. Starszy lekarz, który rodził, entuzjastycznie cmoknął językiem: „Dobry facet! Dziesięć punktów w skali Apgar! Więcej, moja droga, to się po prostu nie dzieje. I z tym położył na jej brzuchu ciepły okaz dziecięcej doskonałości. Zmęczona długim porodem uśmiechnęła się błogo. Kogo obchodzi, ile punktów w skali noworodka zdobyło jej dziecko? Ogarnęło ją nieznane dotąd uczucie wszechogarniającej miłości zarówno do tej małej, krzykliwej bryły, jak i do całego świata, co pozwoliło jej poznać tak wielką radość. Ta miłość ogarnęła ją nawet teraz, zabierając ją gdzieś daleko, daleko za jasnym strumieniem oślepiającego białego światła.

… W drodze do Timura Igorowi przyszło do głowy, że może powinien popatrzeć na matkę, zwłaszcza że mieszkała w sąsiedniej przecznicy od swojej serdecznej przyjaciółki. Ale wejście do jej podwórka blokowała Gazela, z której nowi osadnicy wyładowywali meble, a on nie miał czasu, aby chodzić po okolicy w poszukiwaniu parkingu, i zrezygnował z tego przedsięwzięcia.

Tym razem firma zebrała się tak sobie, gra była powolna, a on szykował się do powrotu do domu. „Ale najpierw mojej matce” – niespodziewanie dla siebie Igor znów poczuł pilną potrzebę zobaczenia się z nią. Zanim skręcił na dziedziniec, spóźnił się na karetkę, która zatrzymała się przy wejściu, w którym mieszkała jego matka. Z samochodu wysiedli dwaj sanitariusze i powoli zaczęli wyciągać nosze. Wewnątrz Igora zrobiło się zimno. „Chłopaki, w którym mieszkacie?” Krzyknął, opuszczając szklankę. „Siedemdziesiąt drugi!” – niechętnie odpowiedział sanitariusz w średnim wieku. „Więc poruszaj się szybciej!” – krzyknął Igor, wyskakując z samochodu. „Nie mamy się do czego spieszyć” – powiedział rzeczowo jego młody partner. – Wezwano nas do wyjęcia ciała. Kobieta zmarła już od kilku godzin, sądząc po słowach sąsiada, który ją znalazł. Dobrze, że dawno nie leżało, bo czasem sąsiedzi rozpoznają śmierć tak samotnych ludzi po zapachu z mieszkania. Zaparkujesz gdzieś swój samochód, inaczej uniemożliwi nam to wyjazd. “

Młody sanitariusz nadal coś mówił, ale Igor go nie słyszał. – Nie przyjedziesz do mnie w ten weekend? – ta ostatnia prośba matki, wypowiedziana tak błagalnym tonem, że mu się nie podobała, pulsowała mu w głowie narastającym niepokojem. – Przyszedłem do ciebie, mamo – powiedział głośno i nie poznał swojego głosu. „Przepraszam, że się spóźniłem”.

Dodaj komentarz